niedziela, 7 maja 2017

Lider niestraszny

Górnikowi Wałbrzych tak się ułożył terminarz, że wiosną gości u siebie drużyny z dolnej części tabeli, a wyjeżdża do zespołów uchodzących za faworytów III grupy 3.ligi. O ile domowe mecze nie wychodzą biało-niebieskim to ostatnie w delegacji przyniosły sukcesy, które na nic nie zdadzą się w przypadku degradacji. Po cennym remisie w Brzegu tym razem piłkarze Roberta Bubnowicza wywieźli punkt z Jastrzębia Zdroju.
W trakcie sezonu GKS 1962 tylko przez 7 kolejek nie zasiadał na fotelu lidera, dodatkowo podbijając piłkarski kraj rewelacyjnymi wynikami w Pucharze Polski, które doprowadziły go aż do czołowej ósemki. W tej rundzie kibice jastrzębian powoli wykazują niecierpliwość, przez rozpieszczenie jesiennymi sukcesami. U siebie GKS rozpoczął od szalonego meczu z KS Polkowice - najpierw niewykorzystany rzut karny, od 0:3 pogoń zakończona remisem 3:3 i niewykorzystane szanse w doliczonym czasie gry. po ograniu na wyjeździe Turzy przyszedł pogrom Olimpii Kowary aż 9:0. Niespodziewane remisy w Dzierżoniowie i u siebie ze Żmigrodem uspokoiła łatwa wygrana z rezerwami Śląska 2:0. Z kolei przyjazd wicelidera Ruchu Zdzieszowice zakończył się porażką 0:2, a humorów nie poprawił bezbramkowy remis w Zielonej Górze. Czteropunktowa przewaga nad Zdzichami mogła wprowadzić w obozie jastrzębian lekką nerwowość, którą miała uspokoić wygrana nad słabiutkim w tym sezonie Górnikiem.
Sam Wojciech Caniboł, najskuteczniejszy snajper ligi strzelił w tej kampanii 14 goli - zaledwie dwa mniej niż WSZYSCY piłkarze Górnika w całym sezonie. To świadczy jaka przepaść dzieli oba zespoły jeśli chodzi o skuteczność w ofensywie. Na szczęście dla wałbrzyszan trener Jarosław Skrobacz postanowił Caniboła posadzić na ławce rezerwowych.
Mecz ze stadionu przy ul. Harcerskiej można było śledzić na żywo dzięki transmisji portalu jasinfo24.pl. Kamery umiejscowione na trybunach pokazywały, oprócz wydarzeń boiskowych, sympatyczny trawiasty nasyp, a warto przypomnieć, że w 1992 roku ten obiekt gościł pierwsze reprezentacje Polski i Czech. Swoją drogą ciekawe kiedy wałbrzyscy kibice doczekają się takich materiałów (wywiadów, relacji, transmisji, foto, video) z meczów Górnika?
Trener Robert Bubnowicz nie mógł skorzystać z wykartkowanych Mateuszów: Sobiesierskiego i Krzymińskiego oraz kontuzjowanego Damiana Migalskiego. Po meczu w Brzegu poturbowany był Tytman,który usiadł na ławce rezerwowych. Do wyjściowej jedenastki wskoczył Kamil Młodziński,najbliżej bramki gospodarzy biegał Dominik Bronisławski, którego z kolei brakowało w drugiej linii.
Mecz zakończony wynikiem bezbramkowym, trzema kontuzjami piłkarzy GKS, 6 kartkami, w tym jednym wykluczeniem może sugerować nudną kopaninę, w której nie oszczędzano nóg, a arbiter nie panował nad wydarzeniami na boisku. Nic bardziej mylnego. Mimo braku bramek rekordowa w tym sezonie publiczność (wg miejscowych 1200 widzów) nie mogła się nudzić. Duża liczba widzów to efekt nie tylko chęci zobaczenia wygranej miejscowych, ale i przyjazd sympatyków gości, których wspomagali kibice z Tychów. Wałbrzyszanie grali bardzo uważnie w obronie, koncentrując się na likwidacji ataków GKS, a zagrożenie stwarzali głównie po indywidualnych akcjach Bronisławskiego, Sadowskiego czy Deca. Niestety, osamotnieni w swych poczynaniach, nie mogący liczyć na większe wsparcie najczęściej albo tracili piłkę, albo strzelali minimalnie niecelnie. Brak doświadczonego ofensywnego zawodnika było aż nadto widoczne.
W drugiej połowie gdy wydawało się, że w końcu jastrzębianie mocniej przycisną, to goście stworzyli najlepszą do tej pory sytuację meczu. Przepiękny strzał z ok.30 metrów Sebastiana Surmaja wylądował na poprzeczce bramki rywala, a o dobitce Bronisławskiego lepiej nie wspominać. Znów zawiódł Kamil Popowicz, którego zmienił Damian Bogacz, skromna ławka rezerwowych, bowiem znów meczowa kadra nie była w komplecie, ograniczała pole manewru. GKS nie miał w drugiej połowie pomysłu na sforsowanie szczelnej defensywy rywala, z kolei Górnik potrafił dość szybko przenieść piłkę na połowę rywala, ale brakowało dokładności i tzw. ostatniego podania. Ciekawostką była również kontuzja prowadzącego zawody jeleniogórskiego arbitra Mateusza Gałuszki. Zmienił go asystent, a mimo to pretensje miejscowych, narzekających na ostrą grę wałbrzyszan, nie milkły.
GKS 1962 - Górnik i piłka meczowa dla gości. Pudłuje
Denis Dec (nr 20). [foto: Jan Kalinowski]
W 84 minucie nie było żadnych wątpliwości co do wykluczenia Piotra Pacholskiego. Podanie w tempo do Bronisławskiego, którego tuż przed polem karnym ręką zatrzymał wspomniany defensor Jastrzębia. Kto wie czy bardziej cwany zawodnik na miejscu Deco nie postarałby się o coś więcej, np. rzut karny. Z wolnego przymierzył Marcin Morawski trafiając w słupek, a piłkę meczową miał Denis Dec. Wałbrzyszanin, do tej pory kojarzony ze zwycięskim golem z Olimpią Kowary w ostatniej minucie meczu, był aktywny w Jastrzębiu, mógł zostać bohaterem meczu również z liderem. Denis posłał jednak piłkę wysoko nad bramką...
Do końca meczu zostało 5 regulaminowych minut plus kolejne 6 ze względu na przerwy w grze i w tym czasie Górnik, zamiast próbować zaatakować mógł całkowicie stracić cały dotychczas wypracowany dorobek. Symptomem niedojrzałości była postawa Kamila Młodzińskiego - mając żółtą kartkę, zatrzymuje rywala rękami, na szczęście arbiter stosuje przywilej korzyści, nie gwiżdże faula, bowiem wtedy musiałby wyrzucić młodego pomocnika z boiska. Po tym jak boiskowy zegar pokazał 90 minutę gry jastrzębianie stworzyli sobie co najmniej trzy stuprocentowe szanse na zdobycie gola. Więcej niż podczas poprzednich 6 kwadransów gry. Grający w osłabieniu gospodarze zamknęli w doliczonym czasie gry biało-niebieskich w ich polu karnym. Wszelkie przebitki wygrywali piłkarze GKS, na całe szczęście piłka po uderzeniach Rudy czy Weisa albo mijała bramkę, albo bronił znakomicie Damian Jaroszewski. Popularny Jogi zaliczył dziesiąty mecz z czystym kontem. Emocjonująca końcówka meczu sprawiła, że po końcowym gwizdku sędziego można śmiało powiedzieć, że remis jest wynikiem sprawiedliwym. Oba zespoły miały swoje okazje i mogą mieć pewien niedosyt.
Po porażce drugiego Ruchu Zdzieszowice w Polkowicach lider z Jastrzębia zwiększył przewagę do 4 punktów, ale i tak kibice po końcowym gwizdku mieli sporo do powiedzenia swoim sympatykom. Punkt Górnika teoretycznie nie urządza, bo wciąż strata do bezpiecznego miejsca jest spora - 8 punktów, by wyprzedzić rezerwy Zabrza i 9 meczów. Z drugiej strony ten punkt może być bezcenny, gdy okaże się, że decydować będzie o utrzymaniu.
Coraz częściej kibice spoglądają na dolną część tabeli 2.ligi. Na 5 kolejek przed końcem układ jest wręcz wymarzony, bowiem w strefie spadkowej jest tylko jeden zespół (Polonia Bytom), który spadnie do grupy III. Ale trzeba pamiętać, że Rozwój Katowice ostatnią bezpieczną lokatę zawdzięcza jedynie tzw. małej tabeli pomiędzy nimi, Olimpią Zambrów i Stalą Stalowa Wola, a rybnicki ROW ma tylko dwa punkty więcej.
Malkontenci mogą zauważyć, że ostatnie cenne wyjazdowe punkty wałbrzyszan zbiegają się z trudniejszym okresem gry przeciwnika. Wygrana z Pniówkiem, który później wysoko u siebie przegrał ze Skrą (1:4) i BKS Stal (0:2), ale wygrać potrafił z kolei na boisku Rekordu i ostatnio w Zabrzu. Remis w Brzegu to jeden z serii aż 5 kolejnych podziałów punktu opolskiego beniaminka. Teraz trzeci mecz bez zwycięstwa i zdobytej bramki Jastrzębia. Stara piłkarska prawda głosi, że gra się tak jak przeciwnik pozwala - Górnik na wyjazdach gra konsekwentnie, uważnie w defensywie co na rywali grających otwartą piłkę, ofensywnie wystarczy. Poza tym boisko pokazuje, że Wałbrzych posiada zespół nie odstający od trzecioligowych standardów. Gorzej jednak wygląda zespół, gdy przyjdzie mecz przy Ratuszowej. Mocno okopany w obronie rywal czyhający na okazję do kontrataku okazuje się o wiele trudniejszą przeszkodą niż zespół z awansowymi ambicjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz