niedziela, 27 listopada 2011

Finansowe tąpnięcie w Górniku PWSZ

W sumie miałem pochylić się nad tematem podsumowania Górnika PWSZ w drugiej lidze, ale być może te podsumowanie może być, niestety, podsumowaniem drugoligowej przygody piłkarzy wałbrzyskich ... W tym tygodniu wreszcie na wałbrzyskich portalach można było przeczytać to co krążyło w Wałbrzychu w formie plotki. Wg Artura Szałkowskiego z portalu naszemiasto zadłużenie klubu sięga ponad 300 000 złotych. Są to głównie premie i opłaty za transport na mecze, a te były nie małe, bo przecież dalekie to były wyjazdy i wiązały się z noclegiem przedmeczowym. Co prawda PZPN  rozdzielał wpływy z zakładów bukmacherskich, ale z ogólnej sumy 360 tysięcy na wszystkich drugoligowców Górnikowi PWSZ przypadło niewiele ponad 10 tysięcy. Nie jestem ekonomistą, ale przeglądając dokumenty dostępne na oficjalnej stronie klubu, a konkretnie sprawozdanie finansowe za 2010 rok to zobowiązania rok temu sięgały ponad 63 tysiące. Czyli w tym roku zadłużenie zostało zwiększone blisko pięciokrotnie!!! Inflacja tak ostro nie poszła w górę, więc kogo to wina?
W takiej sytuacji należy się jak największy szacunek i brawa dla trenerów, piłkarzy Górnika PWSZ, którzy nieopłacani, czekający na obiecane (na piśmie!!) pieniądze podchodzili do swoich obowiązków profesjonalnie i zdobyli wynik być może ponad stan. Było co prawda blisko prostestu (opóźnienie wyjścia na mecz przy Ratuszowej), ale piłkarze okazali się lojalni wobec działaczy, nie nagłaśniali tematu i dograli rundę do końca bez zgrzytów. Gdyby niezbyt fortunny początek sezonu to miejsce zapewne byłoby wyższe.
O pierwszych problemach finansowych usłyszeć można było już po wywalczeniu awansu - latem 2010. W żadnym ze sparingów nie grał m.in. Piotr Przerywacz, mocno skonfliktowany z dyrektorem klubu Arturem Torbusem. Chodziło ponoć o pieniądze na sprzęt. Sezon ruszył, Przerywacz zagrał i rozeszło się po kościach. Dokładnie rok mija od złożenia rezygnacji z funkcji dyrektora klubu przez Artura Torbusa. Nauczyciel, trener, (bez)radny przez lata pracował w klubie z Ratuszowej, ale dopiero od 2008 roku, kiedy udało mu się namówić do powrotu do rodzinnego miasta Morawskiego, Janika, Rytko, Wepę, Tobiasza i innych co dało kolejne awanse zaczęło być głośno o nim. Był oczywiście skonfliktowany z kibicami, ale tych awansów nikt nie może mu zabrać. Jako radny PO (legitymujący się najmniejszą liczbą interwencji) oczywiście tuż po odejściu z klubu próbował ugrać ze swojej byłej funkcji coś dla siebie, czytaj: dla swojej partii. W wywiadzie dla Słowa Sportowego (nr 48/2010 z 29.11.2010) Torbus R.Radczakowi mówił: Jesteśmy po rozmowach z dużą wałbrzyską firmą, która już w styczniu 2011 chce z klubem podpisać umowę sponsorską. (...) Jest jeden warunek: gwarantem realizacji tego przedsięwzięcia jest prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski. Jeśłi 5 grudnia zostanie on wybrany na kolejną kadencję to klub będzie miał sponsora i możliwość podnoszenia poziomu sportowego. Jeśli nie - sytuacja klubu będzie bardzo trudna...
Z obietnic niewiele wyszło, choć Kruczkowski wygrał wybory. Jakieś tam wsparcie dla piłkarzy przyszło. Napis Victoria widniał na koszulkach, ale pieniądze nie były takie duże jak wielu by sobie życzyło skoro rok zakończono z takim zadłużeniem.
Prezes Czesław Grzesiak od samego początku mówił głównie o ilości młodych piłkarzy, sukcesy seniorów były jakby obok. Jako prezes Tesco nie był w stanie załatwić więcej funduszy dla seniorów, bo przecież stowarzyszenie Górnik PWSZ to nie tylko drugoligowcy, ale przecież kilkanaście drużyn od juniorów po trampkarzy. Może to i trochę dla niektórych dziwne, bowiem Grzesiak może się pochwalić funkcją Prezesa Zarządu w Spółkach z o.o: SAVIA – Karpaty, Genesis, Promesa oraz Członka Zarządu w Spółce Jasper , ale trudno oczekiwać by pieniądze z tych spółek trafiały do stowarzyszenia. Tutaj również kłania się ekonomia, na której się nie znam. Wiadomo, że Grzesiak ukończył kurs dla syndyków masy upadłościowej i oby ta wiedza nie była mu potrzebna w Wałbrzychu.
Wciąż nie zarejstrowano spółki z o.o. pod którą miałoby podlegać stowarzyszenie. Takie plany były już w marcu 2010 i można było przeczytać o nich przy okazji rezygnacji Mariusza Gawlika i Andrzeja Lukasa. Nie byli to działacze na świeczniku jak Torbus, ale ich rola była trudna do przecenienia. Gawlik związany z OSiR-em nie był zbytnio lubiany przez kibiców Górnika ze względu na swoją przeszłość związaną z Zagłębiem. Ale nie można zarzucić mu, że źle działał w sprawach organizacynych. Więcej spodziewno się po Lukasie, który jako dyrektor oddziału Energii Pro Grupa Tauron miał spowodować większy przepływ gotówki z energetycznego giganta, a także współpracę innych regionalnych firm z klubem. Jednak z czasem okazało się, że mający być motorem napędowym rady programowej KP Górnik Zbigniew Chlebowski,  zaliczył korupcyjną wpadkę, Tauron zaangażował się w wyższe ligi (najpierw Ruch, a teraz Śląsk). W sumie Lukasa mało kto kojarzył, ale w swoim czasie chyba jego zaangażowaniu klub mógł liczyć na współpracę z innymi firmami. Ich miejsce w zarządzie pojawił się duet Marek Piwko - Piotr Michalak. Długooczekiwana spółka nie powstała, więc nie było prezesa, który miał pozyskiwać sponsorów dla piłkarzy.
Wielokrotnie krytykowałem panów Piwko i Michalaka za co słyszałem pretensje. Do tej pory niewiadomo co z funkcją dyrektora osieroconej po Torbusie rok temu. Nic nie wiadomo o nowych sponsorach w 2011. Pojawiły się nazwy firm na koszulkach, ale widocznie te wsparcie nie było wystarczające. Latem klub był najmniej aktywny na rynku transferowym - nic dziwnego skoro nie ma kasy to żaden szanujący się menadżer nie będzie podsyłał na testy swoich graczy by ci grali za darmo. Znaleziono środki na Jana Bartosa, ale już na napastnika nie i dzięki Bogu nikt nie chciał Romana Maciejaka, bowiem wątpię by klub mógł konkurować z jakąkolwiek sensowną finansową ofertą. Nie podpinałbym pod kłopoty finansowe z kolei przedłużające się rozmowy w sprawie umowy juniora Pawła Matuszaka, bowiem być może ojciec Pawła miał wysokie oczekiwania za grę piłkarza, który wóczas raz czy dwa kopnął dobrze piłkę w seniorach...
Mimo tych kłopotów piłkarze jeździli na dalekie wyjazdy z noclegiem, walczyli, zdobywali punkty. Jestem tylko ciekaw czy w sumie zadłużenia są również jakiekolwiek zadłużenia wobec panów Piwko i Michalaka? Wątpliwe bowiem by za darmo pracowali w klubie.
Co dalej? Nadzieją może okazać się projekt prezydenta Wałbrzycha - Fundacja Invest Wałbrzych. Pomysł prosty i logiczny, że może nawet szokować, że do tej pory nikt nie wprowadził go w życie. Firmy z WSSEIP miałyby dzielić się rocznymi wpływami z fundacją, która przeznaczała by je na rozwój kultury i sportu.  Fundacja ma być zarejstrowana niebawem, piłkarze żyją nadzieją na powodzenie tego projektu i nie rozjeżdżają się jeszcze masowo po kraju, a większość z nich na pewno znalazła by miejsce w drugo- czy trzecioligowych klubach bardziej zasobnych finansowo. Czemu do tych firm ścieżek nie wydeptywali Michalak z Piwko? Czemu ten projekt nie wszedł za kadencji poprzedniego prezydenta miasta, który gościł przy Ratuszowej nie jeden raz. Czemu również w wałbrzysku ratuszu skutecznie nie lobbowali wspomnaini dwaj panowie?
Roman Szełemej uratował wałbrzyskie szpitale, być może uratuje wałbrzyski sport. Nadzieją jest, że sam weźmie poważnie swoje słowa z lipca gdy futsalowcy lecieli do Finlandii kiedy powiedział "...w wałbrzyskim sporcie dzieje się więcej niż przeciętny wałbrzyszanin wie. (...) Sport to najlepszy sposób na pozytywne promowanie Wałbrzycha".

3 komentarze:

  1. Z pewnego i dobrze poinformowanego źródła wiem, że do spokojnego funkcjonowania Górnika na szczeblu II ligi + utrzymanie drużyny rezerw i drużyn młodzieżowych, wystarczyłoby około 1,3 mln zł na sezon. Gdyby podnieść tę kwotę do 1,5-1,6 mln zł Górnik mógłby się włączyć do walki o awans do I ligi. Tak dla porównania to jakaś 1/50 budżetu Lecha Poznań. Czy w ponad 120-tysięcznym Wałbrzychu + okoliczne gminy nie można skrzyknąć kilku (kilkunastu?) sponsorów, którzy łącznie wyłożyliby taką kwotę? Myślę, że można by było. Moim zdaniem problemem nie jest brak sponsorów, tylko mało aktywni lub jak kto woli mało udolni działacze. Czy któryś z nich pomyślał by zaproponować sponsoring np. armatorowi, który zbija kokosy transportując węgiel dla wałbrzyskiej koksowni ze... Stanów Zjednoczonych? Czy panowie działacze próbowali np. poprzez Piotra Włodarczyka nawiązać kontakt z Sebastianem Janikowskim? Nie chodzi o to by Seba płacił z własnej kieszeni na Górnika. Jest jednak w Stanach znany i popularny, mógłby więc jak to robi Gortat w ŁKS-ie pomagać pozyskiwać dla klubu sponsorów. Tu nie chodzi o dziesiątki milionów złotówek, tylko jakieś półtorej bańki na rok. Dlatego trzymam kciuki, by w Górniku pojawili się w końcu managerowie, a nie działacze rodem z minionej epoki, którzy nie potrafią nawet zorganizować tak banalnej rzeczy jak kurs trenerski zakończony stosownym certyfikatem dla Buby. O piłkarzy jestem spokojny, bo w Górniku nigdy nie brakowało utalentowanej młodzieży.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie marketing... Dwa lata temu próbowano nakłonić wałbrzyskie firmy do współpracy wysyłając jedynie ulotki (niczym oferty artykułów supermarketów), bez żadnych rozmów, bez konkretów - nic dziwnego, że nie było poważnego odzewu. Również inicjatywa "Klub 100" czyli stu sponsorów płacących regularnie dajmy na to po kilkaset złotych miesięcy nie wypaliła ani ponad dekadę temu, ani obecnie. Może zabrakło kogoś z odpowiednim ekonomicznym wykształceniem? Ale o tym jak traktuje się takie osoby mógłby powiedzieć choćby nowomianowany prezes Książa K.Urbański, którego naprawdę dobre pomysły ponad dekadę temu nie znalazły posłuchu za kadencji Piotra Eka. Co do S.Janikowskiego to wątpię by chciał angażować się w klub, ale spróbowac zawsze warto i nie trzeba sięgać po Włodarczyka, bo w Wałbrzychu mieszka kilku kolegów z drużyny juniorów, z którymi grał Sebastian.

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda że w tych artykułach jest wiele nie prawdy i nie sprawdzonych informacji

    OdpowiedzUsuń