środa, 26 stycznia 2011

Z boiska do aresztu

Wtorkowe popołudnie w Dzierżoniowie skończył się sparing ekstraklasowego Górnika Zabrze z pierwszoligowym MKS Kluczbork. Był to wyczerpujący sparing, bo zamiast planowych czterech kwart po 25 minut trenerzy obu drużyn zdecydowali się wydłużyć czas kwart o 5 minut. Wygrali górnicy 4:2, a trener MKS zamiast analizować nowopozyskanego trio z wrocławskiego Śląska został zabrany przez funkcjonariuszy CBA na 48 godzin. 48-letni Grzegorz Kowalski dzięki wnioskowi Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu stał się nagle Grzegorzem K. i trafił do większości portali internetowych. Oczywiście kluczborski klub wydał oświadczenie, że zatrzymanie nie ma związku z jego pracą w Kluczborku. Kowalski przed dwoma laty był kandydatem do ratowania opolskiej Odry, ale dziennikarze wykopali kilka spraw z przeszłości i nowym trenerem został Piotr Rzepka. Zarzuty wobec wrocławskiego trenera dotyczą okresu jego pracy we wrocławskim Śląsku. Ale po kolei. Grzegorz Kowalski był solidnym obrońcą, ale jako piłkarz dał się zapamiętać dzięki epizodowi gry w dalekiej Azji. Pracę szkoleniową zaczął w Ślęzie Wrocław, z której do wielkiej(?) piłki wyciągnął Klub Piłkarski Wałbrzych. KP właśnie dość szczęśliwie zakończyli drugoligowy sezon 1996/97 wspomagając się szybkimi wypożyczeniami graczy Ślęzy (Hubert Łukasik i Jacek Sorbian). Latem gdy dogrywano transfery tych graczy i wypożyczenie śp. Grzegorza Rosińskiego doszło do zatrudnienia Grzegorza Kowalskiego w roli I trenera KP Wałbrzych. Sezon 97/98 nie zaczął się ciekawie, ale z czasem zespół zgrał się, przyszli nowi zawodnicy, zawiązano Sportową Spółkę Akcyjną „Górnik” a wałbrzyszanie stali się rewelacją wiosny. Zasługi trenera Kowalskiego w najlepszy bodaj sezon w ostatnich dwóch dekach wałbrzyskiego ligowca są w Wałbrzychu niedocenione. Najpierw oczyścił atmosferę w klubie pozbywając się „hamulcowych” – Sebastiana Matuszaka i Mirosława Otoka, to przy nim odblokowali się Murawski z Zawalniakiem, o Jelonkowskiego, Sorbiana zaczęły pytać kluby ekstraklasy. Jedynym zgrzytem jego kadencji był niespodziewanie przegrany wiosenny mecz u siebie z potrzebującą punktów zielonogórską Lechią 1:2. Po tym meczu wielu podejrzewało sprzedanie meczu, na szczęście przyszedł wygrany derbowy pojedynek ze Śląskiem i kibice zapomnieli. Po sezonie zespół został wycofany, ale już wtedy przy Ratuszowej Grzegorza Kowalskiego nie było, bowiem został zaangażowany przez Śląsk Wrocław. Potem trenował m.in. Polar, Czarnych Żagań, Inkopaks Wrocław, Lechię Zielona Góra. Z GKP Gorzów wszedł do 1.ligi co zaowocowało tytułem Trenera 2008roku w Lubskiem. Na krótko zawitał Ślęzy/Gawina Wrocław, z którym przegrał baraże o awans do 1.ligi z … GKP Gorzów. Pracując z kolei z MKS Kluczbork utrzymał zespół w 2010 roku (nominowany do tytułu Trenera Sezonu!) a i w obecnym zespół prezentuje się nie najgorzej. 
Skoro są sukcesy sportowe to czego CBA chce od niego? Dotyczy okresu jego pracy w Śląsku Wrocław, któremu pomagał Grzegorz Schetyna. Kowalskiego oczerniają zeznania dotychczas zatrzymanych arbitrów.
Oto cytaty podawane przez śledzącego korupcję autora blogu pilkarskamafia.blogspot.com:

"23 sierpnia 2003 rozegrany został mecz III ligi Chrobry Głogów – Śląsk Wrocław. Mecz zakończył się zwycięstwem Śląska 2 do 0. Sędzią tego meczu był Tomasz W. a asystentem Mirek K. K. miał dobre układy z ówczesnym trenerem Śląska Grzegorzem K. K. mówił mi, że za ten mecz dostali od Śląska 3 tys. zł. Nie wiem kto dawał te pieniądze i nie wiem czy K. podzielił się z W., ale podejrzewam, że się podzielił. Wiem, że Mirek K. miał dobre układy z Grzegorzem K. i, że to trener załatwiał mecze, bo później jak sędziowałem na Śląsku Wrocław to K. pytał mnie czy wszystko dobrze z Grzesiem K., czy dostałem od niego kasę. Z tego co wiem to Śląsk Wrocław w sezonie 2003/2004 kupował większość meczów".

 "Następny mecz to mecz z dnia października 2003 między Lechią Zielona Góra a Śląskiem Wrocław zakończony wynikiem 3:4 dla Śląska. Tutaj padła propozycja ze strony gości. Dzwonił do mnie Grzegorz K., trener Śląska. Dzwonił dwa dni przed meczem z telefonu komórkowego kierownika drużyny. Wiem to bo tak mi powiedział, że dzwoni z takiego telefonu. Powiedział, że jest 4 tysiące złotych za zwycięstwo. O remisie nie mówił nic. Zgodziłem się na to. Z tego co pamiętam od razu umówiliśmy się, że przed meczem otrzymam pieniądze. Miały mi być przekazane w barze w Polkowicach, gdzie mieliśmy się spotkać po drodze. Za późno wyjechałem na ten mecz i wiedziałem, że się spóźnię. Zadzwoniłem do K. lub kierownika drużyny Śląska i powiedziałem o tym. Odpowiedziano mi, że w związku z tym oni jadą i poczeka na mnie Janusz J. Nie wiem kim on był w Śląsku. Dojechałem na miejsce do Polkowic i J. zabrał się z nami do Zielonej Góry. Pieniądze przekazał mi w Polkowicach.
Grzegorz Kowalski swego czasu próbował sił w wyborach samorządowych z partii Dutkiewicza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz