środa, 7 listopada 2012

W drugiej lidze 3-1 z beniaminkami

Osoba czy też program układający terminarz drugiej ligi na obecny sezon sprawił, że wałbrzyski Górnik w ostatnim okresie spotykał się kolejno ze wszystkimi beniaminkami po kolei. Wyjazdowe potyczki to nie tylko premierowe boje z Gryfem i Lechem, ale jednocześnie najdalsze wyjazdy na północ i na wschód w całej grupie zachodniej. Z kolei mecze z Rozwojem i MKS Oławą mają już swoją nie tak krótką historię.
G.Niciński (z prawej) teraz zasiada tylko na trybunach.
Pierwszym nuworyszem, który stanął naprzeciw piłkarzy Górnika Wałbrzych był Gryf Wejherowo, który podobnie jak biało-niebiescy w kraju dali się poznać jako rewelacja pucharowa. W ubiegłym sezonie wówczas trzecioligowcy doszli aż do ćwierćfinału, gdzie musieli uznać wyższość Legii Warszawa. Mimo przegranego dwumeczu piłkarze trenowani przez Grzegorza Nicińskiego pozostawili po sobie pozytywne wrażenie. Siłą rozpędu Gryf wygrał 3.ligę, a latem gdańska Lechia testowała dwóch graczy - Kostucha i Gicewicza. Jak się okazało drugoligowa rzeczywistość okazała się dosyć surowa dla wejherowian, bowiem miano "rewelacyjnego beniaminka" dzierżyła inna drużyna. Zespół na pewno w zasięgu Górnika, ale w bezpośrednim meczu górą byli niedawni trzecioligowcy za sprawą bramki Michała Fidziukiewicza, który swego czasu ocierał się o ekstraklasę w Jagiellonii Białystok. Ciekawostką jest fakt, że w spotkaniu z wałbrzyszanami Gryfa nie prowadził twórca największych sukcesów w historii klubu - Grzegorz Niciński. Popularny "Nitka" nie jest postacią anonimową w polskiej piłce, bowiem grał m.in. w szczecińskiej Pogoni (gdzie strzelał gole drugoligowemu KP Wałbrzych), krakowskiej Wiśle, Zagłębiu Lubin czy Arce Gdynia. Najgorzej wspomina pobyt na Dolnym Śląsku, który przyniósł oskarżenia korupcyjne, wzrok i dyskwalifikacje. Klub po ogłoszeniu dyskwalifikacji przez PZPN postanowił rozstać się z dotychczasowym trenerem. Dla niektórych to wydać się może dziwne, ale w wielu przypadkach z wyroków ogłoszonych w PZPN niewiele sobie ukarani robią. Brazylijczyk Hermes z powodzeniem po ukaraniu grał w Jadze, Polonii Bytom i Zawiszy, w Miedzi Łobodziński czy w ... Gromie Witków Jarosław Solarz, który dodatkowo jest menedżerem. W Wejherowie nie bawili się w odwoływanie, czekanie na kolejne wyroki kolejnych instancji - po prostu oczyścili atmosferę wokół klubu, jednocześnie zapewniając o pełnym zaufaniu do Nicińskiego.
Wałbrzyskie zwycięstwo nad Rozwojem Katowice było przełomowe dla Górnika nie tylko po serii ligowych niepowodzeń. Ponad dekadę temu katowiczanie w ówczesnej 3.lidze dwukrotnie ograli Górnik/Zagłębie Wałbrzych. W Rozwoju grali wtedy m.in. późniejszy jednodniowy kadrowicz Marcin Radzewicz, uczestnik europejskich pucharów w GKS Katowice Arkadiusz Szczygieł jak i obecny kapitan zespołu Rafał Lis, który dopiero wchodził do zespołu. Tamten dwumecz ze strony wałbrzyskiej mógł pamiętać jedynie Marek Wojtarowicz. O wiele świeższym wspomnieniem dla obu ekip był pucharowy pojedynek z ub.roku kiedy to katowiczanie pod szyldem rezerw po dogrywce pokonali Górnika 5:2. Tamtą wstydliwą klęskę na pewno zapamiętali Jaroszewski, Orzech, Wepa, Sawicki, Zinke czy Matuszak. Łącznikiem pomiędzy tymi trzema etapami rywalizacji katowicko-wałbrzyskiej jest wspomniany wyżej Lis, który akurat przy Ratuszowej zawalił jedyną bramkę meczu. Rozwój to solidna drużyna grająca twardo, co ciekawe w tej rundzie oprócz meczu z Górnikiem przegrali z Kluczborkiem i z trójką pozostałych beniaminków. O nieobliczalności drużyny prowadzonej przez Mirosława Smyłę boleśnie przekonali się u siebie m.in. Chrobry, Polkowice czy Sosnowiec.
Rypiński Lech w przedsezonowych opiniach miał najniższe notowania wśród "ekspertów". Tymczasem zespół miał prawdziwe wejście smoka na drugoligowy poziom. Do połowy października beniaminek wszystkie 5 wyjazdowe mecze zakończył zwycięstwami, a były to wizyty na ciężkich, niegościnnych boiskach m.in. w Bytowie czy Kaliszu. Gorzej wiodło się u siebie, gdzie potknięcia tłumaczono wypadkiem przy pracy. Jak tu nie wierzyć w magię pechowej trzynastki - pewnie wielu pomyślało w Rypinie. 13 października MKS Kluczbork wygrał z Lechem i to na jego boisku aż 3:0, potem była wizyta w Rybniku, gdzie Energetyk ROW wygrał 4:0 i zepchnął beniaminka z fotelu lidera. Wtedy na Kujawy przyjechał wałbrzyski Górnik, który przed meczem skazany był na porażkę. Rzeczywistość okazała się całkiem odmienna - gładkie 3:0 dla piłkarzy Roberta Bubnowicza. Po następnej klęsce Lecha w Częstochowie (0:5) zaczęły wychodzić na światło dzienne przyczyny słabej formy rypinian. Trener Sławomir Suchomski, który w przeszłości rozegrał wiele lat w ekstraklasie, w łódzkim Widzewie i niemieckim TSV Havelse grał razem z Marcinem Morawskim, a nie tak dawno w Promieniu Opalenica z Mateuszem Sawickim, wyjawił w prasie, że piłkarze po nieotrzymaniu na czas październikowej wypłaty zaprzestali treningów i na mecz wyszli całkowicie nieprzygotowani! Zganił swoich podopiecznych za brak profesjonalizmu, okazanie braku szacunku dla niego, bowiem jak się okazało Suchomski był jedynym, który pojawiał się na treningach. Jeśli wierzyć, że opóźnienie zaledwie z jedną wypłatą spowodowało taki krach w Lechu (4 mecze 0 punktów i 0-15 bramki!) to nic dobrego w tym składzie osobowym rypinianie nie ugrają. Trener dostał zresztą od klubu ultimatum - dwa ostatnie mecze jesieni mają zakończyć się zwycięstwami inaczej dymisja. Zawsze łatwiej podziękować trenerowi niż kilku zawodnikom. Z drugiej strony czytając takie historie należy docenić profesjonalizm, charakter wielu innych drużyn, nieopłacanych przez klub.
Spotkanie Górnika z MKS Oława media nazwali "małymi derbami Dolnego Śląska". Na pewno większą oprawę, w tym medialną ma np. pojedynek wałbrzyszan z Chrobrym Głogów, ale spotkania z Oławą mają długą historię. Kluby rywalizowały na zapleczu ekstraklasy, gdzie oławski klub był Moto-Jelczem jak i JZS. Potem KP Wałbrzych walczył o powrót do drugiej ligi z Moto Anną Oławą, w której wypromował się późniejszy gracz ekipy z Ratuszowej Dariusz Zawalniak. Również w czwartej lidze były zacięte boje wałbrzysko-oławskie.  W wielkanocną sobotę 2005 MKS przegrał przy Ratuszowej z Górnikiem/Zagłębiem 0:1 po dość problematycznym karnym wykonanym przez ... Bubnowicza. Wówczas oławianie walczyli o awans do 3.ligi - zabrakło do tego właśnie 3 punktów. Wreszcie 2007/08 to klęska wałbrzyszan w Oławie aż 0:4 po której rezygnuje Ryszard Mordak i I trenerem zostaje Robert Bubnowicz. Niestety, jak się okazało dopiero w sobotę górnicy pod wodzą "Buby" po raz pierwszy pokonali pod Chełmcem oławian. Wcześniej, zarówno w 4. jak i w 3.lidze niespodziewanie górą byli goście, dla których były to pierwsze ligowe triumfy w Wałbrzychu w pojedynkach z Górnikiem. MKS wygrał 3.ligę bez problemów, choć nerwy pojawiły się na finiszu na własne życzenie, gdy niebezpiecznie zbliżył się Promień Żary.
Klan Gancarczyków: Waldemar, Mateusz, Marek, Andrzej i Krzysztof.
Głównym motorem napędowym był wówczas Gwinejczyk Mohamed Donzo (9 goli), który nie dogadał się z działaczami i obecnie gra w Wieluniu. Piłkarze Sebastiana Sobczaka do tej pory wygrali ledwie trzykrotnie, w tym dwa razy na wyjeździe. O ile najwięcej bramek strzela kapitan Jakub Kalinowski z karnych czy upomniany w Wałbrzychu czerwoną kartką Dawid Lipiński to i tak w kontekście Oławy mówi się o klanie Gancarczyków. Janusz i Marek zabłysnęli w Śląsku za kadencji Tarasiewicza (jeszcze szybciej zgaśli - Janusz pokazujący się swego czasu w wałbrzyskiej halówce odsunięty od treningów w Lubinie, a Marek nie dość, że kontuzjowany to i zdyskwalifikowany za korupcję w czasach gry w Polkowicach). W macierzystym klubie wciąż grają: Krzysztof, Mateusz i Waldemar w pomocy. Najlepiej z tego kwartetu zapowiadał się Krzysztof, który na sezon opuścił MKS grając w Czarnych Żagań. Był jeszcze 31-letni Andrzej jako jedyny z klanu grający w obronie, ale obecnie gra w Burzy Chwalibożyce (A klasa). Krążą plotki, że MKS może po zakończeniu dyskwalifikacji Marek zasili zespół. Na pewno wzmocnienia są pożądane, bo gra i wyniki pozostawiają wiele do życzenia. Aż 5 meczy z 8 w Oławie zakończyły się porażkami. Być może zimą wzmocnią piłkarze z Młodej Ekstraklasy Śląska Wrocław. Na chwilę obecną, niestety dolnośląski beniaminek jest najsłabszy z kwartetu zwycięzców trzeciej ligi.
Wałbrzyszanie trzema kolejnymi zwycięstwami oddalili się od strefy spadkowej, do której niebezpiecznie zbliżyli się. Wciąż trzeba pamiętać, że ilość spadkowiczów uzależniona jest od spadkowiczów z 1.ligi, a tam wydaje się być pewniakiem bytomska Polonia. Przełamał się Adrian Moszyk, który do tej pory w 2.lidze trafiał jedynie w meczach z Zagłębiem Sosnowiec. Mecz z MKS pokazał, że można również grać bez Dawida Kubowicza. Dwa ostatnie spotkania z Calisią i Chrobrym zapowiadają się ciekawie. W Kaliszu w świetle jupiterów będzie próbą nerwów zwłaszcza dla Marcina Morawskiego - napiętnowanego przez media po ostatnim meczu, kiedy złamał nogę bułgarskiemu obrońcy Calisii. Natomiast derby z Chrobrym to okazja do pokonania głogowian, którzy na pewno przed rundą liczyli na więcej niż obecne 13.miejsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz