czwartek, 22 listopada 2012

Ostatni Mohikanin

Od ostatniego występu wałbrzyskiej drużyny na szczeblu ekstraklasy minęło ponad 20 lat. Niewielu z garstki kibiców, którzy byli świadkami ostatnich bojów Górnika Wałbrzych na Nowym Mieście odwiedza teraz Stadion 1000-lecia. Również większość z bohaterów sezonu 1988/89 zakończyła już czynną karierę piłkarską. Jedni zostali uznanymi trenerami (Waldemar Fornalik, Jan Urban), inni prezesami klubu (Cezary Kulesza w Jagielloni Białystok), działaczami (Marek Jóźwiak) niektórych synowie zostali już piłkarzami i zaliczyli debiut w ekstraklasie (np.Szymon syn Jerzego Kapiasa, Marcin i Filip synowie Jacka Burkhardta). Wałbrzyszanie przygodą z ówczesną pierwszą ligę kończyli pod wodzą trenera Ryszarda Mordaka, który z przerwami pracuje do dziś w Górniku - obecnie szkoląc juniorów. Wśród podopiecznych niektórzy zostali trenerami, niektórzy odeszli od futbolu. Długowiecznością na boisku imponowali m.in. Gerard Marszałek, który wrócił na rodzinny Śląsk, a do dziś jest podporą oldbojów Bielska Białej, czy
Artur Milewski.
Krzysztof Lakus który grał w większości wałbrzyskich klubów. Andrzej Kisiel z kolei związał się z regionem legnickim, gdzie rozpoczął pracę szkoleniową, którą kontynuuje w Mewie Kunice, gdzie prowadzi byłych graczy wałbrzyskich klubów Adama Kłaka i Patryka Spaczyńskiego, Wiesław Stańko z kolei najbliżej jest ekstraklasy pełniąc rolę kierownika drużyny Zagłębia Lubin.
Na boisku w charakterze piłkarza tej jesieni możemy oglądać jedynie Artura Milewskiego, który dwa miesiące temu skończył 45 lat!! Wychowanek Olimpii Kamienna Góra szybko dołączył do starszego brata Waldemara, który grał już w Górniku. Artur nie mając 20 lat zadebiutował w ekstraklasie, gdzie w 10 meczach strzelił jedną bramkę, ale za to mistrzowi kraju Górnikowi Zabrze. Z krótką przerwą na grę w Ślęzie Wrocław na Nowym Mieście spędził długie pięć lat (1987-91). Potem piłkarskie losy rzuciły go do Głogowa, dalekiego Zamościa, Piaseczna, Polonii Warszawa, by w 1997 wrócić na Dolny Śląsk do Jeleniej Góry. Obecne Karkonosze, a wtedy KemBud przeżywał najlepsze swoje piłkarskie lata, które doprowadziły zespół do drugiej ligi. Milewski grywał tam do połowy 2004 roku, gdzie jeleniogórski klub zmieniał  nazwę na Jeleniogórski Klub Piłkarski, Progres, by wrócić do historycznych Karkonoszy. W tym klubie zaczął również pracę szkoleniową, którą kontynuował w następnym swoim klubie Chrobrym Nowogrodziec, z którym doszedł do IV ligi. Od września 2010 ponownie stał się trenerem Karkonoszy, gdzie pracuje do dnia dzisiejszego. Nie był już playmanagerem tak jak w Chrobrym, ale kłopoty kadrowe (kontuzje, kartki obrońców) spowodowały, że jesienią bieżącego sezonu popularny "Mileś" został zgłoszony do rozgrywek czwartoligowych. Mimo, że już w połowie października Artur był wpisywany do protokołu jako trener i gracz rezerwowy, to dopiero w ostatni weekend wybiegł na murawę. Spotkanie niejako derbowe z Olimpią Kowary przez najbliższe tygodnie Milewski będzie pamiętał i to nie tylko ze względu na występ ustanawiając chyba rekord wiekowy sezonu. Po jego samobójczym strzale gospodarze wygrali 1:0. Grający trener, niefortunnie trącił dośrodkowaną piłkę, która po odbiciu się od słupka wtoczyła się do bramki.
Występ Artura Milewskiego nie jest sygnałem jego stałego powrotu na boisko, ale pokazał, że przy sportowym trybie życia można pomóc nie tylko młodszym kolegom, ale i swoim podopiecznym. W Kowarach się nie udało, ale kto wie, czy wiosną nie zobaczymy jeszcze trenera Milewskiego na boiskach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz