niedziela, 26 lutego 2012

Świdnicka czkawka Śląska Wrocław

Są mecze, które elektryzują kibiców nie tylko zainteresowanych drużyn. Gran Derbi, Derby Europa, Old Firm, różnego rodzaju rywalizacje słynnych klubów - jednym słowem klasyki. U nas w Polsce szukano na siłę takich meczy. Nie zawsze chodzi o klasę sportową, czasem o atmosferę, którą stworzyli kibice na trybunach. W większości rywalizacji jedną ze stron najczęściej jest Legia Warszawa, której przyszło rywalizować swego czasu z Górnikiem Zabrze, Widzewem Łódź, Wisłą Kraków. Dzięki atmosferze na meczach poznańskiego Lecha mecze Kolejorza z Legią próbowano nazywać nawet Derbami Polski. W tym roku na miano meczu rundy zasłużył pojedynek pomiędzy liderem z Wrocławia a pretendentem z Łazienkowskiej. Oba zespoły w 2011 roku spotykały się w Warszawie i w obu przypadkach górą był zespół Oresta Lenczyka, ale w większości ogólnokrajowych opinii to Maciej Skorża był lepszym trenerem od Lenczyka, a zespół stołeczny lepszy od dolnośląskiego. W tej medialnej ciszy i spekulacjach kto jest lepszy Wisła czy Legia najwięcej skorzystał Śląsk, który jesienią mocno usadowił się w fotelu lidera i nawet potknięcia w pierwszych wiosennych meczach nie strąciły go z pierwszego miejsca. Przerwa zimowa zmieniła stosunek części mediów do wrocławian. Owszem były przytyki, że personalnie nie jest to zespół na mistrza, kupa szczęścia, lepszy skład mają Legia i Wisła itd itp. Ale zaczęto doceniać kunszt nie tylko duetu Lenczyk-Wleciałowski, dopominano się u Smudy o Milę, oceniono, że z drużyn czołówki najlepsze transfery do tej pory dokonał właśnie Śląsk. Z drugiej strony zaczęto lekko szczypać we wrocławski klub. Najpierw zaczęto przypominać o zaległościach w premiach, niezrealizowanym projekcie z galerią obok stadionu, brak zdecydowania zarządu w rozmowach o dalszej karierze w Śląsku kolejnych piłkarzy (Fojut podpisał umowę z Celtikiem, Celebana kusi Bundesliga, a kilku graczy np. Madej nie wie póki co, co ich czeka latem, choć umowę mają do czerwca), wreszcie straszono powrotem na stadion przy Oporowskiej z powodu niemożności przyjmowania kibiców gości na nowym obiekcie. Przegląd Sportowy kąśliwie wypomniał ilu młodych graczy, wychowanków klubu gra obecnie w ekstraklasie (w Śląsku jedynakiem jest Tadeusz Socha), porównał systemy szkolenia młodzieży, a raczej jego brak we Wrocławiu. Zaczęto również kąsać Oresta Lenczyka: Wiesław Wraga, jedna z legend łódzkiego Widzewa stwierdził, że w klubie słynny widzewski charakter przestał egzystować właśnie za kadencji Lenczyka. Porównano ilość sukcesów (jeden tytuł MP) do ilości meczów (kilkaset). I tak dalej, i tak dalej. Warszawka zaczęła swoją medialną grę - skwitowano we Wrocławiu. Czy piłkarze lidera wytrzymają ciśnienie? Czy dadzą sobie radę? Odpowiedź miała paść w niedzielę 26 lutego. Do tego meczu nikt tragedii z remisu w Ruchem Chorzów nie robił, zwłaszcza w kontekście demolki jaką Niebiescy sprawili Lechowi. Poza tym główni oponenci w teorii nie dość, że byli zaangażowani w Ligę Europejską (z której solidarnie odpadli), nie zrobili praktycznie wzmocnień, a wręcz przeciwnie (z Legii odeszli Rybus, Borysiuk, Komorowski, Wisła pogoniła Małeckiego) to pogubili punkty w inauguracyjnej kolejce. Przebąkiwano o możliwości włączenia się do walki o majstra stołecznej Polonii, ale ta jakby na przekór przegrała ze słabiutkim wydawało się Widzewem. Trudno mimo wszystko było wskazać faworyta niedzielnej potyczki we Wrocławiu. Legia, już bez Rybusa i Komorowskiego, ale z kolejnym gwiazdorem-emerytem (Novo) zagrała koncertowo. Pomógł jej były kadrowicz Pietrasiak, który najpierw sprezentował piłkę Januszowi Golowi, a potem wyleciał za faul taktyczny na Ljuboji. Za chwilę grający w "10" Śląsk przegrywał już 0:3 i było praktycznie po meczu. Można gdybać co by było gdyby, np. przy stanie 0:1 Wolski nie wybił piłki z linii bramkowej, ale koniec końców wynik poszedł w świat, a styl w jakim rywala zdemolowała Legii musi budzić szacunek. W mediach będą górować jednoznaczne komentarze: mistrzowska forma Legii, weryfikacja papierowego lidera, kiedy Śląsk straci pierwsze miejsce, itd itp. Będą również bliźniacze, jak przed tygodniem, odniesienia do przeoczenia regionalnych talentów przez wrocławski klub. Podobnie jak w meczu z Ruchem Kelemena pokonał świdniczanin. Po Arkadiuszu Piechu tym razem błysnął Janusz Gol. Defensywny pomocnik Legii zaliczył bodaj najlepszy ligowy występ w stołecznej drużynie. O ile w pucharach zdarzyło mu się strzelić arcyważnego -nomen omen - gola w Moskwie a ostatnio Sportingowi, to w lidze pozostawał w cieniu choćby Borysiuka. Tymczasem po kwadransie wrocławskiego szczytu Janusz miał na koncie aż dwie bramki!!!
Ponownie od poniedziałku będzie wypominane, że na Dolnym Śląsku przegapiono utalentowanych graczy, którzy już zadebiutowali w reprezentacji i jeśli zachowają formę z pierwszych wiosennych meczy to kto wie, czy świdniczanie nie znajdą się w kadrze na Euro!
Znajomi ze Świdnicy:Janusz Gol i Arkadiusz Piech [foto:swidniczka.com]
Historia pokazuje, że Śląsk w przeszłości często sięgał po wychowanków różnych klubów Dolnego Śląska pełniąc często rolę pasożyta. Stąd też zrodziła się niechęć w regionie do wojskowego klubu. Nie można co prawda zapominać o wychowankach wrocławskiego klubu, którzy napisali piękne karty historii, ale w wielu klubach pamiętają kaperowanie zawodników pod płaszczykiem odsłużenia wojska. Po transformacji ustrojowej zmieniły się również i te zwyczaje, choć w Wałbrzychu pamiętają, jak Śląsk po jesieni 1997 zwerbował świdniczanina Dariusza Filipczaka. Na pocieszenie w drugą stronę powędrował Rafał Klajnszmit, ale suma sumarum lepszy interes zrobili wrocławianie. Wtedy również odezwały się głosy, że w stolicy regionu panuje złe rozeznanie wśród talentów mniejszych klubów. Wówczas świdnicka Polonia została partnerskim klubem Śląska, a na mocy tego porozumienia na Oporowską trafił Remigiusz Jezierski. Innych korzyści, czy też transferów w jedną/obie strony nie zanotowano. Nawet Jarosław Lato,  kolejny świdniczanin w Śląsku, trafił z Lechii Dzierżoniów. Piech i Gol ponoć kilkakrotnie uczestniczyli w test-meczach organizowanych przez wrocławski klub. Za każdym razem byli odsyłani do domu. Piech po grze w Królewskiej Woli pod samym Wrocławiem, przez Łódź trafił do Chorzowa, Gol via Bełchatów trafił do Legii. Teraz trafiają do siatki Śląska Wrocław w ligowych meczach sprawiając, że długoletnie, 35-letnie, oczekiwanie na tytuł mistrzowski w stolicy Dolnego Śląska może się jeszcze przedłużyć... 

1 komentarz:

  1. Oglądałem dzisiejszy pojedynek na C+ i nie ukrywam, że z ogromną przyjemnością. Niektórzy z kibiców WKS chyba już podzielili skórę na niedźwiedziu, tak jak w ubiegłej kolejce zrobiła to Legia. A tu dupa blada i punkty poszły się... Oczywiście jako kibic Górnika nie muszę dodawać, iż wcale mnie ten rezultat nie zmartwił :-). Natomiast obiektywnie mówiąc Legia uratowała ligę, bo gdyby zwyciężył Śląsk, mogło by być "po jabłkach".
    Pozdrawiam i dzięki za ciekawy artykuł.

    OdpowiedzUsuń