wtorek, 2 listopada 2021

Górnik w okręgówce - koniec rekordowej serii, ale wciąż na fotelu lidera

 17 listopada 2019 roku. W niedzielne przedpołudnie, na stadion na Nowym Mieście w ostatniej kolejce rundy jesiennej A klasy przyjeżdża Unia Bogaczowice zajmująca 11.miejsce. Gospodarze, Górnik Wałbrzych, mający 10 punktów więcej zajmuje siódmą lokatę, a gdyby nie zawirowania organizacyjne przed i na początku rozgrywek zapewne dorobek byłby bardziej okazały i kibice spoglądaliby z nadzieją na nawiązanie walki z Victorią Świebodzice, która kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa.  W spotkaniu z drużyną z Bogaczowic trener Marcin Domagała postawił na następującą jedenastkę:
Reczulski - Rosicki, Zaremba, Smoczyk, Marciniak, Mrowiec, Sobiesierski, Krawczyk, Biskup, Rzeszotko, Siwiński. W trakcie meczu pojawili się jeszcze Rodziewicz, Budzyński i Grudziński. Goście oczywiście liczyli na sprawienie niespodzianki w postaci może remisu, raczej wygranej nie zakładano. Do przerwy plan przyjezdnych się powiódł - na celne trafienie Dawida Rosickiego odpowiedział 17-letni wówczas Michał Krynicki, który poprzednią rundę spędził w juniorach Górnika. Po zmianie stron trwał napór wałbrzyszan, ale brakowało skuteczności pod bramką szczęśliwie broniącego Dariusza Krynickiego. Tuż po przerwie co prawda przepuścił strzał Rodziewicza, ale później na pierwszoplanową postać wyrósł jego syn, Michał.  Krynicki jr bezlitośnie wykorzystał szkolne wręcz błędy stoperów Górnika kompletując klasyczny hat-trick i zrobiło się 2:4. Górnik dwoił się i troił, jedynie Rodziewicz zdobywa gola, ale nie przyniósł on nawet punktu. 3:4 stanowiło wówczas jedynie niespodziankę. Odradzający się Górnik Wałbrzych w trakcie rundy jesiennej doznał kilku potknięć, które dla rywali stanowiły wręcz historyczne rezultaty. Kibice biało-niebieskich z trudem przełykali gorycz porażek, ale przyjmowali ze zrozumieniem, zespół budowany nie tylko od podstaw, ale na początku wręcz na wariackich papierach dopiero swoje oblicze miał pokazać w rundzie wiosennej. Ale pandemia Covid-19 nie pozwoliła dokończyć rozgrywek, które decyzją PZPN finiszowały tabelą po I rundzie.
Pomiędzy meczami z Unią Bogaczowice i Zjednoczonymi Żarów Górnik Wałbrzych odniósł 35 zwycięstw.
[foto:walbrzyszek.com/Zjednoczeni Żarów)
W sezonie 2020/21 Górnik już był całkiem innym zespołem. Unia w dwumeczu z biało-niebieskimi straciła 10 bramek i może mówić o sporym szczęściu, bowiem w jesiennym meczu wałbrzyszanie nie strzelili dwóch jedenastek, a w rewanżu najskuteczniejszy snajper ligi Damian Chajewski z powodu urazu wszedł dopiero po przerwie. Podopieczni Marcina Domagały walczyli jedynie sami z sobą, śrubując wszelkie rekordy. Pandemia spowodowała, że sezon zakończył się po 27, a nie po 30 seriach spotkań. Górnik wszystkie wygrał, strzelił 178 goli, 9 doliczono za 3 walkowery, gdy rywale zrezygnowali z udziału w meczach. Tylko MKS Szczawno Zdrój udało się strzelić w jednym meczu więcej niż jedną bramkę (3:4), w 48 rozegranych połowach meczów zaledwie czterokrotnie Górnicy nie wygrali, a jedynie Włókniarzowi Głuszyca udało się nie stracić bramki. 7 razy Górnik zdobywał 10 i więcej bramek. 
Taki sezon nigdy w historii klubu wcześniej nie miał miejsca. Jedynie na początku istnienia klubu w 1949 roku Górnik zanotował komplet wygranych w 11 meczach, w tym rekordowe 16:0 ze Spójnią Bielawa i siedmioma golami E.Połednika. Wygrana wówczas dawała przepustkę do gry o drugą ligę. Ponad siedem dekad później wałbrzyszanie mieli więcej rywali, a wygrane dawały awans do klasy okręgowej. Tam biało-niebiescy również nie brali jeńców śrubując rekordy w liczbie kolejnych wygranych. Po 8 kolejkach beniaminek spod Chełmca wypracował już pięciopunktową przewagę nad resztą stawki. Lider w minioną niedzielę wybrał się na wyjazdowy pojedynek do Żarowa. Tamtejsi Zjednoczeni zaliczyli znakomitą rundę jesienną, gdzie w 12 meczach aż 11 z nich zakończyli zwycięsko, jedynie z Ziębic wywożąc remis. Liderów, obecnych czwartoligowców zdecydowanie ograli - 4:0 Granit Roztoka, a Słowianina Wolibórz 4:2. Z kolei jedną z tegorocznych rewelacji Skałki ograli w Stolcu 4:0. Nic dziwnego, że latem przed sezonem żarowianie byli wymieniani w roli faworytów. Tymczasem Zjednoczeni przegrali z LKS Bystrzyca Górna 0:4 i w derbowym pojedynku w Jaworzynie Śląskiej 0:1. Dodatkowo w Pucharze Polski musieli uznać wyższość A-klasowego Górnika Nowe Miasto Wałbrzych 3:4. Wałbrzyszanie z optymizmem podchodzili do tego pojedynku, mając również w pamięci 3 wygrane trzy sezony wstecz, w których Górnik zdobył 13 bramek. Mimo to Zjednoczeni nie tylko nie przegrali, ale dość gładko ograli faworyta aż 3:0.
Porażka po tak długiej serii samych sukcesów mogła w różny sposób wpłynąć na zespół. Kolejne mecze miały być próbą charakteru wałbrzyszan, zwłaszcza, że przeciwnikami były czołowe drużyny klasy okręgowej. Zamek Kamieniec Ząbkowicki przy Ratuszowej przerwał inną serię  - bramka Krzysztofa Czachora była pierwszą straconą przez Górnika w domowym pojedynku. Rezultat 3:1 jest nieco mylący, bowiem do przerwy, gdyby goście wykorzystali swoje sytuacje, po których powinni prowadzić nawet dwoma bramkami mecz różnie mógłby zakończyć się.
Najbliższy wyjazd w lidze, czyli wizyta w Szczawnie Zdrój miał podobny charakter, z tą różnicą, że MKS strzelił dwa gole i żałował pudła na 3:0. Górnik po przerwie zmobilizował się, wyrównał w dramatycznych okolicznościach w końcówce doliczonego czasu gry. Biorąc pod uwagę przebieg meczu, niewykorzystane szanse, szkoleniowcy obu zespołów odczuwali spory niedosyt po remisie. MKS w październiku wywalczył w lidze zaledwie jeden punkt, właśnie w meczu z Górnikiem, ale bardzo dobra I połowa i stracony gol w ostatniej akcji meczu spowodowały, że w obozie Mineralnych nie było wielkiej radości. Z kolei wałbrzyszanie stracili dwa punkty, głównie po słabej pierwszej połowie, przewaga nad rywalami stopniała do zaledwie dwóch punktów. Spowodowało to, że w spotkaniu ze Skałkami Stolec wałbrzyszanie w przypadku porażki mógł spaść na trzecią pozycję.  
Skałki Stolec, podobnie jak Górnik w bieżącym sezonie wygrał wszystkie domowe mecze, natomiast ubiegły sezon zakończyli na najwyższym miejscu w historii klubu – piątym w klasie okręgowej. Latem I szkoleniowcem został Piotr Kupiec, poprzednio pracujący w juniorami Orła Ząbkowice Śląskie. Kadra oparta jest na byłych zawodnikach Orła, a latem dodatkowo dołączyli Szymon Radziszewski, Marcin Skubisz, a także ostatnio wypożyczeni do Unii Bardo Michał Szabat, Łukasz Łużny. Z Nysy Kłodzko latem wrócił po rocznym wypożyczeniu (11 goli w 4.lidze) 32-letni Piotr Satanowski, który grał w Stolcu w latach 2014-17, a także jesienią 2019 (zdobył wtedy 16 goli w trakcie jednej rundy). Popularny Satan w bieżącym sezonie zdobył już 15 bramek, tydzień temu czterokrotnie pokonując bramkarza Karoliny Jaworzyna Śląska. Jego pojedynek z mającym dwa trafienia więcej Damianem Chajewskim zapowiadał się również pasjonująco.
 Wałbrzyscy kibice z radością przyjęli powrót do składu duetu stoperów Sławomir Orzech – Marcin Smoczyk, których wyraźnie brakowało w ostatnim meczu. Wzorem poprzednich spotkań kolejny nastolatek dostał szansę gry od 1.minuty. Po Konradzie Korbie i Oskarze Pawłowskim tym razem w wyjściowej jedenastce wybiegł Hubert Gorczyca. 17-letni pomocnik zagrał bez kompleksów, był autorem pierwszego uderzenia na bramkę rywala, często szukał kontaktu z rywalem, czasem starszym o kilkanaście lat. 
Hubert Gorczyca zaliczył udany występ ze Skałkami.
[foto: Bartłomiej Nowak/walbrzyszek.com]
Mimo, że gospodarze częściej byli przy piłce sytuacji bramkowych brakowało. Co ciekawe, to goście spod Ząbkowic Śląskich mogli zdobyć  jako pierwsi bramkę. W 21.minucie, najgorzej prezentujący się z bloku defensywnego w meczu ze Skałkami, Dawid Rosicki nie zrozumiał się z Szymonem Stecem i Robert Herdy posłał piłkę nad wałbrzyskim bramkarzem. Od utraty gola gospodarzy uratowała poprzeczka. 9 minut później wreszcie pokazał się Piotr Satanowski. Po kolejnym błędzie Rosickiego wpadł na pole karne i tylko ofiarny, acz ryzykowny wślizg Dariusza Michalaka zażegnał niebezpieczeństwo. Trener Marcin Domagała zdecydował się na manewr znany z  reprezentacji Polski sprzed kilkunastu lat. Za kadencji Pawła Janasa często skrzydłowi biało-czerwonych (Krzynówek, Kosowski) w trakcie meczu zamieniali się stronami. W wersji wałbrzyskiej Piotr Krawczyk dokonał roszady z Mateuszem Kopernickim i jak się okazało akcje biało-niebieskich stały się coraz groźniejsze. Właśnie po akcjach inicjowanych lewą stroną Damian Chajewski dwukrotnie pokonał Pawła Kota. Stojący w bramce 30-letni kapitan stoleckiej ekipy uratował kolegów od trzeciej bramki minutę później, gdy w sytuacji sam na sam z Kopernickim odbił piłkę, która odbiła się od słupka.
Po przerwie praktycznie po 10 minutach było już po meczu. W 50.minucie szybki atak prawą stroną dogranie Piotra Krawczyka i trzeci gol Damiana Chajewskiego! Goście nie zdążyli się otrząsnąć, ruszyli zdecydowanie do ataku, ale nadziewali się na kolejne kontry. Jedna z nich zakończyła się powaleniem w polu karnym Mateusza Sobiesierskiego i decyzja arbitra mogła być tylko jedna – rzut karny. Mocne uderzenie Damiana Chajewskiego wyczuł co prawda Paweł Kot, ale piłka wylądowała w siatce. 4:0. Kilka minut później efektownie chciał bramkę zdobyć Piotr Krawczyk, ale jego uderzenie piętką obiło jedynie słupek. Goście, co należy docenić, nie zwiesili głów i wciąż próbowali zmniejszyć rozmiary porażki. Piotr Satanowski wiele nie mógł wskórać w twardych, bezpardonowych pojedynkach czy to ze Smoczykiem czy Orzechem. Jedynie próbował uderzeń z rzutów wolnych z okolic 25-30 metrów. Mocne strzały nie stanowiły jednak problemu Szymonowi Stecowi.  Również seryjnie bite rzuty rożne przez Krzysztofa Niziołka, a później Marcina Skubisza również nie przyniosły efektu wiceliderowi.
W końcówce meczu obaj trenerzy dokonali seryjnych zmian w składach, które jakościowo lepiej wyglądały po stronie miejscowych. Co więcej, w doliczonym czasie gry Górnik powinien podwyższyć wynik, ale dwukrotnie Damian Chajewski nie dostrzegł lepiej ustawionych partnerów sam próbując zdobyć bramkę.
Górnik Wałbrzych, beniaminek klasy okręgowej, przewodzi w tabeli z dwoma punktami przewagi nad LKS Bystrzyca Górna i pięcioma nad trzecimi Skałkami. Awans do 4.ligi przypadnie dwóm najlepszym drużynom. Do końca ligowej jesieni pozostają jeszcze 4 mecze, bowiem pierwszy mecz rundy rewanżowej rozegrany zostanie jeszcze w listopadzie. Wyjazdy do Wojborza, Kudowy Zdrój i Pieszyc oraz domowe spotkanie z outsiderem z Nowic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz