niedziela, 20 września 2015

W Świdnicy wreszcie wyjazdowe zwycięstwo

Po długich 15 miesiącach Górnik Wałbrzych wreszcie wraca z wyjazdowego ligowego meczu z kompletem punktów. Świdnica to najbliższy z możliwych wyjazdów, ale przeszłość pokazała, że mecz przyjaźni na trybunach nie musi być koniecznie taki sam na murawie. Doskonałym przykładem był ostatni pojedynek obu ekip w 3.lidze w czerwcu 2010 roku, kiedy spodziewano się triumfu gości przybliżającego wydatnie ich do awansu, a tymczasem po twardej grze skończyło się bezbramkowym remisem. Po tamtym spotkaniu, co niektórzy świdniccy zawodnicy musieli salwować się ucieczką przed szalikowcami. Tamten mecz z autopsji wśród miejscowych pamiętał jedynie doświadczony 33-letni obrońca Mirosław Marszałek,który w międzyczasie zaliczył grę w Bielawie, Strzegomiu i Żarowie, a w Górniku ponownie trenerem jest Robert Bubnowicz, a po murawie biegają bracia Michalakowie oraz duet Rytko-Morawski, który jeszcze w czerwcu reprezentował barwy świdnickiego klubu.
W Świdnicy mecz ligowy był jednym z punktów obchodów 70-lecia MKS Polonii. Mecz oglądali m.in. prezes DZPN Andrzej Padewski w towarzystwie prezesa wałbrzyskiego OZPN - Dariusza Stachurskiego. W piękne słoneczne popołudnie na świdnicki stadion przyszło kilkuset widzów, wśród których bodaj połowa przyjechała z Wałbrzycha.
Trener gospodarzy Marcin Dymkowski pracę w nowym klubie rozpoczął od 3 meczach bez przegranej, w tym dramatycznie wygrany mecz z Budowlanymi Lubsko 3:2. Potem przyszły 3 porażki, a humory poprawiło zwycięstwo 3:0 w Rzepinie. W środę w okręgowym PP świdniczanie dopiero w rzutach karnych wykazali wyższość nad A-klasową Klubokawiarnią Roztocznik. Cichym bohaterem pucharowego meczu był Amin Sitou, który w lidze przegrywa rywalizację z Bartłomiejem Kotem. W Polonii-Stali zabrakło podstawowej pary stoperów Michał Sudoł - Patryk Salamon, a także wychowanka wałbrzyskiego klubu Pawła Tobiasza. Kontuzje tych zawodników mocno ograniczają potencjał świdniczan. Robert Bubnowicz postawił na sprawdzony zestaw personalny nie mogąc liczyć jedynie na kontuzjowanego Dominika Radziemskiego.
Mecz nie stał na wysokim poziomie, praktycznie pierwsza groźna akcja gości przyniosła im bramkę. Z rzutu wolnego dośrodkował Michał Oświęcimka, Bartosz Tyktor z kilkunastu metrów uderzył głową w przeciwległy róg bramki a nie grzeszący wysokim wzrostem Bartłomiej Kot nie sięgnął piłki, którą musiał wyjąć z siatki. Świdniccy kibice zatęsknili w tym momencie za Sudołem czy Salomonem, którzy zapewne byliby w tym momencie odpowiedzialni za krycie groźnego przy stałych fragmentach gry Tyktora.  Kilkanaście minut później Górnik powinien "zamknąć" mecz - najpierw kapitalny rajd przeprowadził Mateusz Sawicki, który minął kilku przeciwnika, ograł bramkarza i wyrzucony pod końcową linię, nie mając odpowiedniego wsparcia zdecydował się na strzał, który wybił Rafał Luber. Kilkadziesiąt sekund później po zagraniu głową Jana Rytko piłka niespodziewanie przeleciała nad świdnicką defensywą i Marcin Orłowski z kilkunastu metrów huknął niecelnie. Z pewnością przy obecności wspomnianych wcześniej stoperów miejscowi nie dopuściliby, aby piłka przeleciała bezkarnie przez formację obronną. Zagrywającym był Rytko i było to jedno z nielicznych udanych zagrań Janka. Robert Bubnowicz szuka mu optymalnej pozycji na boisku, ale z wysokości trybun wydaje się to na uszczęśliwianie na siłę. Rytko niewiele zespołowi dawał w środku pola, gdzie rządzi duet Marcin Morawski - Michał Oświęcimka, sobotni mecz rozpoczął na prawej obronie, by po przerwie na uzupełnienie płynów przejść na lewą stronę. Czym była podyktowana ta roszada z Dariuszem Michalakiem? Trudno dociec, bo o ile młodszy z Michalaków radzi sobie na każdej pozycji w defensywie, to u Rytko raziło przekładanie piłki z lewej na prawą nogę.
Bubnowiczowi trzeba jednak oddać, że trzeźwo ocenił wydarzenia boiskowe w drugiej odsłonie i zdjął z boiska zagrożonych ewentualnym wykluczeniem Sebastiana Surmaja i Mateusza Sawickiego, o których trudno powiedzieć, że prezentowali się wówczas słabiej. Za Kakę pojawił się Mateusz Krzymiński, po którego dośrodkowaniu (a nie Grzegorza Michalaka jak podają wałbrzyskie media) jeden z najniższych na boisku głową zdobywa gola. Mowa o Michale Oświęcimce, który próbował swych sił w uderzeniach z dystansu. W drugiej odsłonie bliski uzyskania gola byli Damian Migalski i Marcin Orłowski, ale zabrakło precyzji, by pokonać dobrze ustawionego Bartłomieja Kota. Wałbrzyski kapitan zdaniem szkoleniowca gospodarzy był najlepszym zawodnikiem gości, ale prawdę powiedziawszy wybór taki jest nieco krzywdzący dla innych graczy biało-niebieskich. Zasługą Orła jest fakt, że to na nim czerwone kartki wyłapali Rafał Luber i Michał Morawski. Lubera na minę wsadził zresztą złym wyrzutem Kot. Orłowskiego kilkakrotnie szybkie kontry partnerów zastały, gdy był on w środkowym kole, wykonuje on tytaniczną pracę przy stałych fragmentach gry pod bramką Jarosińskiego, ale jako środkowy napastnik raczej powinien krążyć na szpicy niż na środku boiska. Bartosz Tyktor strzelił ładną bramkę, siał popłoch wśród przeciwników przy stałych fragmentach gry, a o odbioru piłki powinni się uczyć pozostali gracze z defensywy. Występ w Świdnicy przeciwko niezbyt wymagającym rywalom był w wykonaniu Bartka prawie bezbłędny i nie zmieni to rzekomy faul, po którym Jehor Tarnow zdobył honorowego gola. Piękne uderzenie Ukraińca nieco przykryło decyzję arbitra Paska o odgwizdaniu rzutu wolnego, ale gdyby w tym momencie było tylko jednobramkowe prowadzenie wałbrzyszan?
W czerwcu jeszcze trener świdniczan, a dziś ich
boiskowy rywal, czyli Marcin Morawski.
Bardzo dobre zawody rozegrał były szkoleniowiec świdniczan Marcin Morawski, który zaliczył sporo udanych wślizgów, umiejętnie regulował tempo gry, a po jego grze nie widać zaawansowanego wieku. Czego nie można powiedzieć w przypadku stopera gospodarzy Marszałka, którego kilkakrotnie zakręcił Damian Migalski. Wałbrzyski młodzieżowiec zdobywa niezbędne doświadczenie i widać wyraźnie, że nabiera pewności i robi postępy. Szkoda, że Robert Bubnowicz tak mało czasu na pokazanie się dał Maksymowi Tatuśko, który w meczu z Bystrzycą strzelił piękną bramkę.
W Polonii - Stali zagrali gracze doskonale znani w Wałbrzychu. Sławomir Truszczyński w tym sezonie, u trenera Dymkowskiego gra regularnie, co nie zdarzało mu się za często w ubiegłym sezonie. Mateusz Jaros dwa razy starał się o angaż w drugoligowym Górniku, w sobotę grał w defensywie i podobnie jak Truszczyński jr niczym szczególnym nie wyróżnił się. O ile wspomniana dwójka nie zagrała w Górniku, to Wojciech Szuba w sezonie 2013/14 był podstawowym młodzieżowcem w drużynie z Ratuszowej. Do gry w drugiej lidze miano wiele zastrzeżeń, a i w obecnym sezonie prezentuje się jeszcze gorzej. W sobotę zagrał od pierwszego gwizdka arbitra, ale był jednym z najsłabszych na boisku.
Najlepszym zawodnikiem świdniczan zdaniem Roberta Bubnowicza był ukraiński zawodnik Jehor Tarnow, który w tym sezonie strzelił 4 bramki. On jako jedyny stanowił realne zagrożenie dla wałbrzyskiej bramki. Uderzenie z rzutu wolnego w doliczonym czasie gry było popisowe - piłka po odbiciu się od słupka wylądowała w bramce bezradnego Kamila Jarosińskiego. Może warto w Wałbrzychu przyjrzeć się temu zawodnikowi, który mógłby odciążyć nieco Orłowskiego w ofensywie?
Plan założony przez wałbrzyszan przed spotkaniem ze Stilonem - 4 kolejne wygrane jest na wyciągnięcie ręki. Trzy punkty w Świdnicy spowodowały, że do niedzielnych hitowych meczów w Legnicy i Wrocławiu kilkanaście godzin Górnik zasiadał na fotelu lidera. Budowlani Lubsko nie powinni być poważniejszą przeszkodą, ale trudno oczekiwać fajerwerków strzeleckich, takich jakie są udziałem rezerw Miedzi (10:0 właśnie z beniaminkiem z Lubska) czy Zagłębia II (11:0 z Bystrzycą). Chyba, że po przełamaniu fatum wyjazdowego zostanie pokonany również impas skuteczności.

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że zaczynamy w zasadzie zgadzać się z tym, co dzieje się na boisku :) I Pan zauważył, że Krzemiński i Rytko są tak słabi, że nie powinni mieć miejsca nawet w III Ligowej drużynie. A skoro będą dalej wystawiani do gry, to znaczy, że to układ zawarty w KK. Bo nie wierzę w to, że nasi trenerzy nie widzą tego, jacy oni są słabiutcy. Jakby tego nie zauważali, to nie zmieniliby pozycji Rytce z prawego obrońcy na lewą stronę po tym, jak zawodnik Polonii grający na lewym skrzydle robił z niego wiatrak. Również to, że i Pan zauważył jakim słabym zawodnikiem jest Szuba, idol Jaworskiego, którego atakowałem od ponad roku. Z biegiem czasu zauważy Pan zapewne , że Bronisławskiemu dużo jeszcze brakuje, żeby był zawodnikiem II Ligi, jak to opisuje jeden z kibiców na 90min. że sprowadzono do Rakowa mega słabego gościa :) Jak również Figiel nie jest żadnym geniuszem, jak go niektórzy nazywali, tylko przeciętnym zawodnikiem II Ligi, a jego bilans w Rakowie jest skromniutki, w 7 meczach strzelił jedną bramkę z karnego, miał jedną asystę, dwa razy był zmieniony. Notabene w tych meczach co nie grał Figiel to Raków wygrywał... Ale wracając do gry Górnika, w dwóch ostatnich meczach uważam, że Górnik zagrał słabiutko. Jedynym pewnym punktem drużyny jest nasz bramkarz, ile lat musiałem czekać żeby zobaczyć jak nasz bramkarz łapie dośrodkowania, ale też powinien dostać klapsa w pysk za to jak rozpoczyna grę i kiwa się w polu karnym. To co pokazała nasza obrona w meczu z Bystrzycą to katastrofa !! Powiedzmy szczerze, Bystrzyca powinna strzelić nam minimum 4 bramki, ludzie łapali się za głowy jak najsłabsza drużna III Ligi obija nam słupek z 5 metrów :) Słabo w dwóch ostatnich meczach gra Cimek i powstaje "dziura" w środku pola, każde wybicie piłki w środek pola przejmują przeciwnicy, a obrońcy nie podchodzą wyżej. Orłowski nie może się rozstrzelać, słusznie Pan zauważył, że cofa się lub szuka gry na skrzydle, na szpicy pozostaje junior Migalski któremu brak jeszcze piłkarskiego cwaniactwa i raczej pojedynków główkowych też nie wygra. Cieszy mnie również fakt, że Bubnowicz też zauważył i docenił grę Tarnowa. Widziałem tego zawodnika kilkakrotnie i zrobił na mnie duże wrażenie. Dobrze wyszkolony technicznie, jak większość zawodników grających lewą nogą (Maradona, Messi,Ciołek,czy Morawski} dobry strzał, w meczu ze Śląskiem II rypnął praktycznie z niczego z 20 paru metrów w poprzekę, dobry drybling i zawodnik czytający grę. Parę miesięcy temu wspominałem o tym zawodniku pewnym osobom z KK , nawet poinformowany o tym był Cyrak który stwierdził, że on już był sprawdzany w przerwie zimowej i się nie sprawdził :) A ten baran, pomylił go z ruskim obrońcą który potem grał w Polonii. Dlatego pisałem kilkakrotnie, że Cyrak nie poznaje zawodników i myli Migalskiego z Bronisławskim. I zgadzam się z Panem, że w duecie z Orłowskim byłby to postrach bramkarzy. Mam nadzieje, że Buba, a szczególnie Marcin który z nim grywał w Świdnicy ściągną tego chłopaka do nas. Bo aż strach myśleć jak z różnych przyczyn nie zagra Orłowski, wtedy na szpicy zagra Rytko lub Krzemiński :) Uważam, że jest to grozniejszy zawodnik od Figla, i jeśli dalej będą nasi działacze czekać, to skończy się jak zawsze...

    OdpowiedzUsuń