czwartek, 28 lutego 2013

Po zimowych transferach



W dniu 28 lutego zamyka się zimowe okno transferowe. Teoretycznie, bo w praktyce zawodnicy dysponujący własną kartą zawodniczą mogą zasilać kluby praktycznie przez cały sezon. O ruchach kadrowych w dwóch najwyższych ligach napisano prawie wszystko. Z wałbrzyskiego punktu widzenia też mamy powód do dumy, bowiem Dawid Kubowicz powraca do gry na zapleczu ekstraklasy. Na temat jego gry w Wałbrzychu opinie są podzielone, z jednej strony był pewniakiem, strzelił jedną z najbardziej efektownych bramek w lidze, pokazał się z kolegami w Pucharze Polski, a z drugiej nie było widać różnicy w grze, niektórzy się spodziewali czegoś więcej po graczu ogranym w 1.lidze. Kuba nie bez problemów zdobył angaż w Gdyni, bowiem wyżej stały akcje Sławomira Cieńciały, który z kolei został klubowym kolegą innego byłego gracza wałbrzyskiego Górnika Michała Protasewicza. Protas jesienią figurował w kadrze lidera rozgrywek Floty Świnoujście, ale nie dość, że miał w sukcesach ligowo-pucharowych znikomy udział, to szybko rozwiązał umowę. Biorąc pod uwagę fakt, że zespół Dominika Nowaka wzmocniło aż 7 nowych graczy, w tym kilku z ekstraklasową, czy reprezentacyjną przeszłością (Stasiak) to Michał nie miał by co szukać w takim towarzystwie. Mając za sobą grę w Niemczech i Holandii Protasewicz znów zdecydował się na emigrację tym razem w kierunku jak na Polskiego futbolistę dość egzotycznym, czyli Bułgarii. Etyr Wielkie Tyrnowo to aktualnie outsider bułgarskiej ekstraklasy, który ma jednak ambicje walki o utrzymanie. Z tygodnia na tydzień okazuje się, że kluczem do sukcesu ma być powiększająca się kolonia piłkarzy znad Wisły. Wraz z Protasewiczem, niejako forpoczta, przybył Krzysztof Hrymowicz. Potem pojawił się wspomniany wcześniej Cieńciała oraz jego były kolega z Podbeskidzia Bielsko-Biała, bramkarz Mateusz Bąk. Miał być również Mariusz Sacha, któremu również podziękowano za grę w Bielsku. Ostatecznie Sacha wrócił do ojczyzny, sugerując niedotrzymanie przez bułgarskich działaczy wstępnych ustaleń finansowych. Do tego dochodzą gracze znani z polskiej ligi: Lubomir Lubenow i Pavle Velimirović. Dla Protasewicza będzie to okazja zadebiutowania na najwyższym szczeblu rozgrywek – mimo, że terminował w Twente Enschede, Górniku Zabrze nie udało mu się zagrać choćby minuty.
 W drugiej lidze, podobnie jak w wyższych ligach, obyło się bez spektakularnych transferów. Po pierwsze kryzys, po drugie … kryzys – finanse determinują poczynania personalne działaczy, którzy nie mają takie luksusu jak w ub. sezonie miała legnicka Miedź. W tym sezonie na krezusa wyrasta Bytovia, która po raz kolejny wyjechała na zagraniczne zgrupowanie. Do Bytowa trafili gracze o najgłośniejszych nazwiskach – czołowi gracze rewelacji jesieni Lecha Rypin, czyli Jakub Bojas i Mateusz Pakosz, ponadto z pierwszej ligi z Kolejarza Stróże trafił doświadczony Krzysztof Gajtkowski, który w ekstraklasie grał w GKS Katowice, Lechu Poznań, Koronie Kielce, Polonii Warszawa (200 meczów i 48 goli). Popularnego Gajtka wcześniej łączono z innym ligowym potentatem Energetykiem ROW-em Rybnik, ale okazało się, że 33-letni zawodnik do powrotu do macierzystego regionu się jeszcze nie pali. Mimo to rybniczanie wzmocnili się Błażejem Radlerem, który swego czasu brylował w kadrze Polski juniorów (ME w 2001), wiele sezonów grywał w ekstraklasie w Górniku Zabrze i Odrze Wodzisław. Paweł Garyga, który jesienią zaliczył 18 minut w 2 występach w T-mobile Ekstraklasie, nie tak dawno grał z „młodym” Śląskiem w sparingu przeciwko Górnikowi, a teraz zagra jako gracz MKS Oława. Z kolei znany z występów w wągrowieckiej Nielbie Adrian Pietrowski Widzew Łódź zamienił na Chojniczankę. Dochodzący po ciężkiej kontuzji Gabriel Nowak (Górnik Zabrze) odbudować się w Rozwoju Katowice, który współpracuje z zabrskim klubem.
Kto jeszcze z wyższych lig trafił do grupy zachodniej? Michał Oświęcimka (OKS Brzesko-Górnik Wałbrzych), Jakub Bella (OKS Brzesko-Ruch Zdzieszowice), Kamil Łączek (GKS Tychy-Ruch), Paweł Gamla (Polonia Bytom-Ruch), Błażej Jankowski (Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka).
Komu udało się zimą zmienić, obok Kubowicza, drugą ligę na wyższą? Przede wszystkim kilkunastu graczy Tura Turek, których właścicielem kart zawodniczych de facto była Szkoła Mistrzostwa Sportowego z Łodzi. Jeszcze na początku tego tygodnia ważyły się losy, czy działacze ŁKS, do którego byli przymierzani eksgracze Tura, zapłacą dług wobec ŁZPN i tym samym będzie można uprawnić do gry nowych graczy. Tak też się stało, co równocześnie oznaczało wyrok dla MKS Tur Turek. Wśród tych graczy jest wałbrzyszanin Bartosz Biel. Na tym masowym imporcie zyskał również Mateusz Ragaman, który z wycofującego się Lecha trafił również do ŁKS.
 W ekstraklasie sił spróbuje Kamil Sylwestrzak z Chojnic trafił do Korona Kielce, gdzie Leszek Ojrzyński systematycznie wprowadza graczy znanych sobie z niższych lig (Lenartowski, Sierpina). Tomasz Kowalski (Tur Turek – Jagiellonia Białsytok), Michał Fidziukiewicz (Gryf Wejherowo-Jagiellonia), Kornel Osyra (Gryf-Piast Gliwice), Adam Deja (MKS Kluczbork – Podbeskidzie Bielsko-Biała), Marcin Ściański (Ruch Zdzieszowice- GKS Tychy), Dawid Retlewski (Chojniczanka-Miedź Legnica), Arkadiusz Czarnecki (Elana Toruń – Sandecja Nowy Sącz). Wciąż dopinane są transfery m.in. Michała Ilkowa-Gołąba do Chrobrego, czy Dawida Jarki do Sosnowca.
Wśród transferów pomiędzy drugoligowcami to bohaterem najgłośniejszej zmiany barw był dotychczasowy as sosnowieckiego Zagłębia Marcin Lachowski. Były kapitan zespołu, nie był mile widziany przez część działaczy, zwłaszcza związanych z magistratem i opuścił zespół. Mimo 32 lat, chętnych na usługi tego speca od stałych fragmentów gry było wielu. Wybór Lachy padł na Ruch Zdzieszowice, który latem przeżył organizacyjne trzęsienie ziemi, zimą dokonał ciekawych wzmocnień i na Opolszczyźnie liczą na skok w górę tabeli, zwłaszcza, że przybyli jeszcze Łączek z Tychów, Gamla z Bytomia czy Hanzel z Rogowa (wcześniej Odra Wodzisław i MKS Kluczbork). Bytów wykorzystał kłopoty finansowe w Rypinie wyciągając stamtąd Bojasa i Pakosza, z Gryfa trafił Łukasz Pietroń a z Chojniczanki Michał Szałek. Czy z takimi nabytkami podopieczni Waldemara Walkusza nie utrzymają drugiego miejsca? Calisia z Rypina pozyskała z kolei skutecznego Tabaczyńskiego oraz Wrzesińskiego, ponadto wypożyczono Kaczmarka z Chrobrego i Gawlika z Chojniczanki, który wcześniej grał w Miedzi Legnica. Trenerów zmieniono w Jarocinie i Sosnowcu, gdzie ze względu na zły stan zdrowia Jerzego Wyrobka zluzował Mirosław Kmieć. Niestety, doskonale znany w Wałbrzychu Jerzy Wyrobek znajduje się stanie śpiączki, jego stan jest określany jako poważny.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Tysiąc meczów Śląska w ekstraklasie

W 1947 we Wrocławiu powstał klub o nazwie Pionier. Mało kto się wtedy spodziewał, że za kilka dekad stanie się on najbardziej rozpoznawalnym klubem nie tylko miasta jak i regionu. Pionier stał się najpierw Legią, potem OWKS, CWKS by od 1957 przyjąć nazwę, która funkcjonuje po dzień dzisiejszy WKS Śląsk Wrocław.  Po 17 latach istnienia latem 1964 wrocławianie zadebiutowali w najwyższej klasie rozgrywkowej, czyli pierwszej lidze. Mimo, że od tego czasu minęło blisko 50 lat, klub obecnie rozgrywa 34 sezon na co złożyło się równo tysiąc spotkań. Mecz numer 1000 rozegrany został w sobotnie popołudnie, w którym aktualny mistrz kraju z Wrocławia pokonał Widzew Łódź 2:1. Wałbrzyszanie wielokrotnie zapisali się złotymi zgłoskami w historii wrocławskiego klubu. Bramkę nr 1 w ekstraklasie zdobył w 2.kolejce sezonu 1964/65 nie kto inny jak późniejszy gwiazdor Zagłębia Wałbrzych Joachim Stachuła. Bramkę dwusetną  strzelił Józef Kwiatkowski, który reprezentował z kolei barwy zarówno Zagłębia jak i Górnika. Pierwszy tytuł mistrzowski w historii nie tylko miasta, ale dolnośląskiego regionu, wywalczył WKS z wałbrzyszanami w składzie: braćmi Ireneuszem i Zygmuntem Garłowskimi, Tadeuszem Pawłowskim, Józefem Kwiatkowskim. Wreszcie Tadeusz Pawłowski z 63 bramkami jest wciąż najskuteczniejszym snajperem Śląska w ekstraklasie. Wrocławianie jako pierwszy dolnośląski klub przekroczył liczbę tysiąca meczy w ekstraklasie. Wśród ligowych rywali na tym szczeblu nie zabrakło wałbrzyskich ligowców. Oto jak się przedstawiała rywalizacja wałbrzysko-wrocławska w ekstraklasie:
1968/69 Śląsk Wrocław - Zagłębie Wałbrzych 0:1 (0:0) Gerard Pawlik 74'. Dla wrocławian był to już piąty sezon w ekstraklasie, a dla Thoreza premierowy.  Historyczne pierwsze ekstraklasowe derby Dolnego Śląska odbyły 29.09.1968 w 8.kolejce. Oba zespoły do tego meczu przystępowały ze skromnym dorobkiem: Śląsk zaledwie 3 punkty po 3 remisach (przy 4 porażkach), a beniaminek 4 (1 zwycięstwo-2 remis -4 porażki)Przy 25 tysięcznej widowni wałbrzyszanie ogrywają wojskowych 1:0 po złotej bramce Gerarda Pawlika, który w przyszłości będzie bardziej znany z gry w ROW Rybnik.  Było to jednocześnie pierwsze historyczne zwycięstwo wyjazdowe Zagłębie w ekstraklasie.
1968/69 Zagłębie Wałbrzych - Śląsk Wrocław 1:0 (0:0) Zygmunt Pietraszewski 85'. Wiosenny rewanż zapowiadał się ciekawie ze względu na przebudzenie outsidera z Wrocławia. Na Ratuszową wojskowi przyjechali opromienieni sensacyjną wygraną nad Górnikiem Zabrze. Wałbrzyszanie po dwóch wyjazdowych porażkach w Bytomiu i Sosnowcu chcieli również się przełamać i to się udało za sprawą rezerwowego Pietraszewskiego, który w przerwie zmienił Szłykowicza. Mecz oglądało 15 000 widzów. Na mecie sezonu zielono-czarni zameldowali się na 10.miejscu, a wrocławianie zajęli 13. przedostatnie miejsce i spadli do drugiej ligi, gdzie przez kolejne 4 sezony.
1973/74 Śląsk Wrocław - Zagłębie Wałbrzych 1:0 (1:0) Piotr Szula 40' samobójcza. Role odwróciły się w sezonie 73/74. Beniaminkiem tym razem wrocławianie, wśród których brylowali niedawni wałbrzyszanie - bracia Ireneusz i Zygmunt Garłowscy, którzy przybyli z Górnika oraz Józef Kwiatkowski, który ze słynnym Januszem Sybisem tworzył atak wrocławian. Mecz był zacięty, wyrównany i gdyby nie przypadkowy gol wałbrzyskiego obrońcy to derby zakończyły by się bezbramkowym remisem. Czerwoną kartką, co wówczas było prawdziwą rzadkością został ukarany wałbrzyszanin Marian Galant - późniejszy gracz ŁKS Łódź i Bałtyku Gdynia.Widzów 15000.
1973/74 Zagłębie Wałbrzych - Śląsk Wrocław 3:0 (1:0) Marian Galant 50', 73' Leszek Gołkowski 37' samob. Role odwróciło się w kwietniowym derby na Stadionie 1000-lecia, które było ostatnim do tej pory ligowym spotkaniem Zagłębia ze Śląskiem. Tym razem to wrocławianie sami sobie strzelili gola, a Galant, wyrzucony we Wrocławiu teraz dwukrotnie pokonał broniącego w Śląsku Długosza. Pechowca Gołkowskiego w przerwie zmienił Henryk Sobczyk, który 3 lata później przejdzie do Zagłębia. Z kolei w ekipie Thoreza wystąpili późniejsi gracze wojskowych Zdzisław Kostrzewa i Tadeusz Pawłowski. Widzów 15000. Wałbrzyszanie zajęli ostatnie 16.miejsce i opuścili ekstraklasę. Śląsk zajął z kolei bezpieczne 13.miejsce.
1983/84 Śląsk Wrocław - Górnik Wałbrzych 0:3 (0:1) Leszek Kosowski 18', Włodzimierz Ciołek 76', Zbigniew Stelmasiak 90'. Historia lubi się powtarzać - podobnie jak Zagłębie, Górnik swoje historyczne pierwsze wyjazdowe zwycięstwo odniósł we Wrocławiu. Mecz 4.kolejki oglądało wg prasy ok. 27 000 z czego co najmniej kilkanaście z Wałbrzycha. Wynik otworzył Kosowski, dla którego była to premierowa bramka w ekstraklasie. Dla Ciołka z kolei był to gol nr 6.
1983/84 Górnik Wałbrzych - Śląsk Wrocław 0:1 (0:0) Aleksander Socha 57'. Również historyczny mecz, bowiem to wałbrzyska porażka nr 1 Górnika. Tak fatalnej rundy w wykonaniu podopiecznych Horsta Panica (1 zwycięstwo w 15 spotkaniach) próżno szukać w archiwach. Mecz oglądało 30 000. Na mecie Górnik był szósty, a Śląsk ósmy.
1984/85 Górnik Wałbrzych - Śląsk Wrocław 2:1 (1:1) Leszek Kosowski 25', Henryk Janikowski 85' - Ryszard Tarasiewicz 4'. Widzów 12 000 było sygnałem, że entuzjazm w Wałbrzychu powoli wygasł, a mimo to Górnicy prowadzeni przez byłego szkoleniowca Śląska Jana Calińskiego wygrali. Dwa punkty zapewnił rezerwowy Henryk Janikowski, który pięć minut wcześniej zastąpił Mirosława Rusieckiego.
1984/85 Śląsk Wrocław - Górnik Wałbrzych 0:0.Wrocławianie byli wyraźnie w kryzysie, ligowy byt zawdzięczają poniekąd wałbrzyszanom, którzy w ostatniej kolejce z kretesem polegli w Radomiu 1:5, Śląsk z kolei przegrał w Gdańsku 2:3. Gdyby Górnik przegrał wyżej z Radomiakiem to właśnie beniaminek uratowałby się kosztem wrocławian. Górnik zajął ósme miejsce. A wrocławskie derby oglądało 17 000.
1985/86 Śląsk Wrocław - Górnik Wałbrzych 0:1 (0:0) Włodzimierz Ciołek 88 karny. Wśród 10-tysięcznej publiczności kilkuset wałbrzyszan, wielu z nich nie widziało brami Ciołka, bowiem spieszyli się na pociąg w stronę Wałbrzycha. Wałbrzyszanie dobrze zaczęli sezon znajdując pogromców jedynie w potentatach z Łodzi i Zabrza, później nie było tak różowo. Mecz we Wrocławiu sędziował Michał Listkiewicz, a trener wrocławian Henryk Apostel, późniejszy selekcjoner wystawił do składu m.in. byłego gracza Górnika Janusza Górę.
1985/86 Górnik Wałbrzych - Śląsk Wrocław 0:0. Mecz oglądało 7 000. Była to przyspieszona runda wiosenna ze względu na meksykański mundial na który ostatecznie pojechał wrocławianin Tarasiewicz. Była to również pierwsza dla wałbrzyszan runda bez Ryszarda Walusiaka, dlatego w spotkaniu ze Śląskiem debiut zaliczył 21-letni wówczas Marek Grzywacz. Na mecie sezonu Górnik trenowany przez Stanisława Świerka finiszował na 6.miejscu wyprzedzając o oczko Śląsk.
1986/87 Górnik Wałbrzych - Śląsk Wrocław 0:4 (0:1) Krystian Szuster 17', 63', 70', Aleksander Socha 48'. Mecz historyczny, bo po raz pierwszy wałbrzyszanie przegrali za minus jeden punkt, a Śląsk wygrał za 3 punkty. Sezon 86/87 był pierwszym, w którym zwycięstwo 3 lub więcej bramkami punktowano dodatkowym punktem, a takąż porażkę karano odjęciem punktu. Wrocławianie do wałbrzyskiego meczu zanotowali jedną porażkę przy Łazienkowskiej, odnosząc przy tym 3 domowe zwycięstwo i remis w Szczecinie. Górnicy mieli bilans 2-1-2, ale w ostatniej kolejce pokonali u siebie Legię 2:1 (0:1) po kapitalnych bramkach Włodzimierza Ciołka (nieobecnego we wcześniejszych meczach ze względów na rzekomy transfer zagraniczny) i Roberta Warzychę.Wśród 12 000 sporo wrocławian, którzy do dzisiaj pamiętają ten jakże udany wyjazd. Bohaterem meczu okazał się Krystian Szuster, który łącznie grając przy Oporowskiej strzelił 5 goli w tym 3 Markowi Grzywaczowi. Katowicki Sport dał mu notę marzeń - 10.
1986/87 Śląsk Wrocław - Górnik Wałbrzych 1:1 (1:0) Paweł Król 24' - Robert Warzycha 63'. 15 000 przy Oporowskiej po raz kolejny nie zobaczyło zwycięstwa gospodarzy. Górnik już bez Ciołka, a Śląsk Henryka Apostela na fali wznoszącej: ligę zakończy na wysokim 4.miejscu, w Opolu sięgnie po Puchar Polski,a potem po Superpuchar, w kadrze narodowej u Wojciecha Łazarka grają Król, Tarasiewicz, Prusik, Rudy, później do niej traf Marciniak, w kadrze olimpijskiej Jedynak, Tęsiorowski, Góra, Mandziejewicz. Wałbrzyszanie mogą się pochwalić jedynie Warzychą, sezon nie bez problemów kończą na 10.miejscu.
1987/88 Górnik Wałbrzych - Śląsk Wrocław 1:1 (0:1) Andrzej Wojtkowiak 65' - Waldemar Prusik 29'. Faworytem byli goście, ale ambitna gra podopiecznych Henryka Kempnego przyniosła cenny punkt. W Górniku grali niespełna dwudziestolatkowe: Andrzej Kisiel, Jacek Sobczak czy strzelec bramki 19-letni Wojtkowiak, który wypatrzony został w Kluczborku. Mecz oglądało 5000.
Aleksander Socha (Śląsk)

1987/88 Śląsk Wrocław - Górnik Wałbrzych 1:1 (1:1) Aleksander Socha 10' - Waldemar Milewski 19'. 8000 kibiców przy Oporowskiej przecierało oczy ze zdumienia oglądając ambitną grę wałbrzyszan. Górnicy w całym sezonie na wyjazdach zdobyli raptem 4 punkty - wszystkie po remisach. Na nic nie zdało się szybko zdobyte prowadzenie przez Sochę, który trafił już w trzecim meczu wojskowych z Górnikiem. Ligowy byt biało-niebiescy zapewnili sobie po dramatycznych barażach z Zagłębiem Lubin, Śląsk z kolei zajął 6.miejsce.
1988/89 Górnik Wałbrzych - Śląsk Wrocław 1:1 (1:1) Zbigniew Małachowski 6' - Mariusz Stelmach 4'. Ostatni ekstraklasowy mecz Śląska w Wałbrzychu. Górnika wciąz prowadził Henryk Kempny, a wojskowych Alojzy Łysko. Oba kluby pogrążone w wielkim sportowym kryzysie. Emocje skończyły się po zaledwie sześciu minutach, kiedy to wychowanek Piasta Nowa Ruda Stelmach pokonał Krzysztofa Wideckiego, a kilkadziesiąt sekund później Zbigniew Małachowski skutecznie przelobował Andrzeja Kirszę. Swoich szans nie wykorzystał Waldemar Milewski i mecz zakończył się remisem. Prasa po meczu mogła się skupić na wulgarnych przyśpiewkach kibiców obu drużyn.
1988/89 Śląsk Wrocław - Górnik Wałbrzych 1:0 (1:0) Stefan Machaj 30'. Jesień Śląsk zakończył na ostatnim miejscu, ale zimą sprowadzono nowych graczy, w tym Adam Matysek (Zagłębie Wałbrzych), Roman Szewczyk (Szombierki Bytom),Mirosław Jaworski (Piast Gliwice) a nowy szkoleniowiec Romuald Szukiełowicz spowodował, że znów na wyżyny umiejętności wznieśli Tarasiewicz, Król, Prusik. Natomiast Górnik, trenowany przez Ryszarda Mordaka, wzmocnił się (?) takimi piłkarzami jak Krzysztof Lakus (później będzie grał w Śląsku), Mieczysław Stępień (obaj z Victorii Wałbrzych), Dariusz Radomski (Jeziorak Iława), Tomasz Warzocha (Piast Nowa Ruda)...Ostatni ekstraklasowy mecz wałbrzysko-wrocławski oglądało dokładnie 11865 widzów, sędziował Andrzej Libich, a jedynego gola strzelił Machaj, który wykorzystał zamieszanie pod bramką Gerarda Marszałka. Tarasiewicz z rzutów wolnych ostemplował słupek i poprzeczkę wałbrzyskiej bramki. Wrocławianie mieli przygniatającą przewagę, ale ich nieskuteczność mogła się zemścić gdyby celniej uderzył wrocławianin w barwach Górnika - Adam Bąk. Sporo pisało się o obrzucaniu kamieniami wałbrzyskich fanów przez kibiców Sląska - sytuacja została opanowana po interwencji milicji. Śląsk w tej rundzie zaledwie razy przegrał, a ostatecznie wylądował na ósmym miejscu. Górnicy z 15.miejsca spadli do drugiej ligi. Było to również pierwsze historyczne, jak do tej pory jedyne, zwycięstwo w ekstraklasie Śląska nad Górnikiem we Wrocławiu.
 

czwartek, 21 lutego 2013

Rusza T-Mobile Esktraklasa

Dla jednych dopiero, dla drugich już - najwyższa klasa rozgrywkowa wznawia rozgrywki. O mały włos, a konkretnie jeden mecz, a już w lutym mecze o stawkę zacząłby wałbrzyski Górnik, ale w Pucharze Polski lepsza okazała się Olimpia Grudziądz. W następnym tygodniu piłkarzy z Grudziądza przeegzaminuje główny faworyt rozgrywek ligowych jak i pucharowych, czyli warszawska Legia. Stołeczny zespół zimę spędził w fotelu lidera, zwolnił dyrektora sportowego Marka Jóźwiaka, sprzedała Rafała Wolskiego, ale nowy prezes Bogusław Leśnodorski przeprowadził takie transfery, które rzuciły na kolana krajowych rywali i szybko zyskał szacunek fanów stołecznej drużyny. Bodaj po raz pierwszy w XXI wieku lider ekstraklasy dokonał tak znaczących transferów - wzmacniając się graczami z czołowych drużyn ligi. Dwa transfery z nich wzbudziły spore kontrowersje w poprzednich klubach nowych legionistów. Bartosz Bereszyński nie uchodził nawet za podstawowego gracza poznańskiego Lecha, lecz jego przejście do Legii odbiło się szerokim echem w Wielkopolsce. Przejście do wrogiego obozu nie spotkało się ze zrozumieniem fanów, którzy zaczęli nękać młodego napastnika, syna byłego obrońcy Kolejorza Przemysława. Wielu prorokuje ławkę rezerwowych dla gracza i chybiony transfer, a Jan Urban twierdzi, że BB może być nowym Piszczkiem. Drugim hitem transferowym miał być powrót do ojczyzny Marcina Wasilewskiego, tymczasem defensywę zamiast niego wzmocni inny gracz z reprezentacyjną przeszłością - Tomasz Jodłowiec, który tydzień przed startem ligi był ustawiany we wrocławskim Śląsku. W ekipie dolnośląskiej w grudniu strzelił jedyną bramkę podczas meczu Śląsk-Legia. Jodłowiec grając w stołecznej Polonii był przymierzany do Serie A, uchodził za największy kapitał Józefa Wojciechowskiego, a po jego wycofaniu się z finansowania Czarnych Koszul JW zapewnił sobie prawa do dysponowania kartą zawodniczą Jodłowca. Za darmo trafił on do Wrocławia, z zastrzeżeniem, że prawa do przeprowadzenia transferu Wojciechowski traci 10 dni przed końcem każdego okienka transferowego. To wykorzystała Legia przeprowadzając tuż przed 18.02. operację sprowadzenia Jodłowca do Warszawy. Na nic nie zdały się protesty Śląska, który ośmieszył się nie znając dokładnie sytuacji prawnej Jodłowca. Wszelkie odwołania wzięły w łeb i Jodłowiec jest pełnoprawnym piłkarzem lidera. Gdyby nie aktywność warszawian można rzec, że okienko zimowe stało głównie pod znakiem strat (odejście z lig Milika i Traore). Wciąż ważą się losy Nakoulmy, który z Burkina Faso sięgnął po srebrny medal Pucharu Narodów Afryki, niewiadomo ilu jeszcze odejdzie od bankrutującej Polonii Warszawa. Wg mediów zapowiada się wyjątkowo nudna runda, bo tytuł teoretycznie ma przypaść Legii, drugie miejsce Lechowi, o trzecie miejsce ma walczyć Górnik ze Śląskiem. Dalej w tabeli nie zajdą rewolucyjne zmiany, największy progres ma osiągnąć Zagłębie Lubin i Ruch Chorzów (to wg śląskich mediów), a gorycz
Wycena Oleksego przez Przegląd Sportowy
degradacji spotka zespoły, które obecnie zamykają ligową stawkę - Podbeskidzie Bielsko-Biała i GKS Bełchatów.  Na boiskach mamy wałbrzyskiego rodzynka w osobie Pawła Oleksego, którego póki co nie ujrzymy na boiskach w pierwszych meczach. Obrońca Piasta Gliwice jest po poważnie brzmiącej operacji pękniętej czaszki. Zawodnikowi przy skroni włożono metalową płytkę, która podtrzymuje operowane partie. Oleksy kontuzji nabawił się podczas jednego z treningów w Alicante. Zawodnik z impetem uderzył głową w słupek i przesunął bramkę o kilka centymetrów! Natychmiast trafił do szpitala, ale hiszpańscy lekarze orzekli, że  piłkarz nie doznał poważniejszego urazu. Badania zostały powtórzone po powrocie do kraju. Wówczas okazało się, że 21-letni zawodnik ma złamaną kość jarzmową, górną szczękową i naruszony oczodół. Błyskawicznie zapadła decyzja o operacji, której podjęli się chirurdzy z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. A. Mielęckiego Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach. Oficjalna strona Piasta Gliwice podaje, że wszystko przebiegło pomyślnie.Piłkarz wiosną wróci na boisko i będzie występował w specjalnej masce po którą pojechał do niemieckiego Hannoveru. Jesienią w ochronnym kasku grał Damian Zbozień, tak więc może się okazać, że boki gliwickiej defensywy będą tworzyć zamaskowani obrońcy.
Jerzy Cyrak - asystent I trenera Lecha
Na ławce rezerwowych będziemy mogli oglądać innych ekswałbrzyszan. Grzegorz Żmija trenuje bramkarzy Pogoni Szczecin. Zmiany w Zagłębiu Lubin będzie przeprowadzał kierownika drużyny Wiesław Stańko, były napastnik tego klubu, jak i wałbrzyskiego Górnika, gdzie grał również w drugiej linii, a nawet na boku obrony. Jerzy Cyrak, z kolei w poznańskim Lechu jest asystentem trenera Mariusza Rumaka. Obaj wierzą, że Kolejorz jest w stanie nawiązać rywalizację w walce o tytuł mistrzowski z Legią. Obaj trenerzy zimą byli w Holandii na stażu w Twente Enschede, gdzie podpatrywali pracę słynnego angielskiego szkoleniowca Steve'a McLarena. Co ciekawe jedną z osób pośredniczących w załatwieniu tego stażu był Jacek Protasewicz, który jest scautem holenderskiego klubu. Jego syn Michał swego czasu grywał w drugoligowym Górniku Wałbrzych. Swego czasu Protasewicz senior współpracował z Maciejem Chorążykiem wyszukując młodych piłkarzy z polskim paszportem, którzy grali za granicą. To m.in. dzięki jego pracy do kadry trafił Adam Matuszczyk.
Po wyborze Zbigniewa Bońka na prezesa PZPN wyraźnie ociepliły się stosunki na linii kibice-związek, to wciąż panować będą restrykcyjne warunki obejrzenia meczu ligowego. Dla fanów groundhoppingu oznacza to, że jeśli chcesz obejrzeć mecze na 16 stadionach ekstraklasy musisz mieć wyrobione 16 kart klubowych! Wałbrzyskich kibiców na pewno nie zabraknie na stadionach w Lubinie czy Wrocławiu, gdzie jest najbliżej. Znana jest również sympatia do odwiedzin obiektu poznańskiego Lecha, z czym np. nie kryje się obecny bramkarz MKS Szczawno Zdrój Damian Michno. Mecze ligowe można oglądać w canal+ od piątku do poniedziałku, mecze Śląska w polsacie sport, poniedziałkowe mecze w eurosport2, bramki natomiast w internecie na stronie ekstraklasa.tv, w magazynie Szybka piłka w tvp1. Spółka zarządzająca rozgrywkami planuje uruchomienie nowego własnego kanału telewizyjnego. Być może będzie uruchomiony od nowego sezonu, być może to będzie straszak na canal+ podczas negocjacji nowego kontraktu, czytaj lepszego dla klubów. Orientacyjnie nowy kanał byłby oczywiście płatny nawet ok. 40 złotych.
W ostatni tydzień lutego zostaną rozegrane pierwsze mecze 1/4 Pucharu Polski. Pogromca wałbrzyszan, jak wcześniej wspomniałem, zagra z Legią - pierwszy mecz w stolicy. Drugi przedstawiciel 1.ligi, jej lider ze Świnoujścia zmierzy się z aktualnym wciąż jeszcze mistrzem Śląskiem - pierwszy mecz we Wrocławiu. Faworytem są piłkarze z Dolnego Śląska, ale pamiętając ubiegłoroczny triumf Arki Gdynia nad Milą i spółką wszystko możliwe. W dwóch pozostałych parach zagrają ze sobą przedstawiciele ekstraklasy: Zagłębie z Ruchem i Wisła z Jagiellonią. Trudno wskazać w obu przypadkach faworyta, zwłaszcza, że cały kwartet ma spore straty punktowe w lidze do miejsc premiowanych udziałem w europejskich pucharach. PP to najkrótsza droga do europucharów. Czy będziemy mieć po raz pierwszy w historii pucharowych rozgrywek dolnośląski finał?

wtorek, 19 lutego 2013

Sprawa się Ryp(in)ła - czyli oczekiwanie na ligę

8 marca to w tym roku nie tylko Dzień Kobiet, ale i termin pierwszego meczu rundy wiosennej drugiej ligi grupy zachodniej. Wg terminarza na boisko na murawę rybnickiego stadionu wybiegną piłkarze lidera - Energetyka ROW oraz bodaj najskuteczniej grającego podczas sparingów MKS Kluczbork. Na chwilę obecną niewiadomą jest czy dojdą do skutku dwa spotkania: Elany Toruń z Lechem Rypin oraz Tura Turek z MKS Oława. Co ciekawe ostateczne informacje zapadną dopiero w ostatnich dniach lutego, czyli prawie tydzień przed meczami. Przed kilkoma tygodniami wydawało się, że najgorzej jest w Wejherowie, gdzie głośno było o wycofaniu się Gryfa. Pomorski beniaminek gościł przed rokiem w ogólnopolskich mediach za sprawą znakomitej postawy w Pucharze Polski, co potrafił teraz wykorzystać w trudnym okresie. Dzięki determinacji kibiców, ludzi dobrej woli udało się uniknąć najgorszego, czyli wycofania z rozgrywek. Piłkarze zgodzili się na drastyczną obniżkę apanaży, kilka firm dorzuciło symboliczne kwoty, trochę pieniędzy uzbierano podczas zbiórek, zlikwidowano drużynę rezerw i Gryf ma dokończyć drugoligowe boje. Co będzie latem? Niewiadomo.
W Rypinie jesienią były o wiele lepsze nastroje niż w Wejherowie - Lech był prawdziwą rewelacją rozgrywek, najskuteczniejszą po Bytovii ekipą na wyjeździe (oba zespoły po 18 punktów). Gdyby nie niespodziewana zadyszka październikowo-listopadowa (kilka porażek, w tym m.in. 0:3 u siebie z wałbrzyskim Górnikiem) to piłkarze prowadzeni przez Sławomira Suchomskiego otwieraliby ligową tabelę. Podłożem kryzysu miałby być kłopoty finansowe klubu. W 2012 roku Lech obchodził 90-lecie i nikt nie spodziewał się, że awans do drugiej ligi i dobra gra w I rundzie może być przysłowiowym łabędzim śpiewem. Do klubu poważniej miał wejść sponsor, który swoje zaangażowanie uzależnił od braku zadłużenia. Rypińscy działacze nie zdołali zniwelować ponad 200 tysięcznego długu, zarząd podał się do dymisji. Dotychczasowe zebrania nie przyniosły wymiernych efektów, ba po jednym z nich w kraj poszła informacja, że Lech wycofał się z drugiej ligi! Na najbliższym zebraniu ma zapaść ostateczna decyzja czy piłkarzy Lecha zobaczymy wiosną na drugoligowych boiskach. Jeśli tak by się stało, choć wg wszelkich znaków na niebie i ziemi wskazuje, że to mało prawdopodobne, to zespół wyglądałby zgoła inaczej niż ten rewelacyjny w I rundzie. Co prawda pozostał trener Suchomski, ale większość graczy nie czekała na rozwój wypadków w klubie i już opuściła tonący okręt. Bojas z Pakoszem zasilili Bytovię, Atanacković z Tarnowskim suwalskie Wigry, Tabaczyński z Wrzesińskim Calisię, Grube trafił do Sosnowca, Bojaruniec do Płocka, Szymański do Jarocina,Ragaman ma szansę by zaistnieć w ŁKS Łódź, a do niższych klas odeszli jeszcze Fredyk, Żurowski, Winiecki, Baranowski, Lewandowski, Błaszczyk, Adamiec. Kto miałby zagrać? Dziennikarze kujawscy obliczyli, że obecnie jeszcze piąty w tabeli Lech potrzebuje ledwie 10 punktów by zapewnić sobie ligowy byt. Trener Suchomski nie wierzy w powodzenie akcji pt."Lech gra wiosną w 2.lidze" uważając, że to skończyło by się kompromitacją. Tej improwizacji nie chce firmować swoim nazwiskiem, a sam znajduje się w niezbyt komfortowej sytuacji, bowiem ma ważny kontrakt z klubem (choć w listopadzie otrzymał ostatnią pensję), a w sprawie rozwiązania jego nie ma obecnie z kim rozmawiać w klubie.
W wielkopolskim Turku można czasem poczuć się jak w ... Wałbrzychu. Jest i Stadion 1000-lecia i swojsko brzmiący klub "Barbórka", zwany również Domem Górnika. Piłkarski klub Tur nie ma takich tradycji jak kluby spod Chełmca, choć jest o wiele starszy, bo powstał w 1921 roku. Największym sukcesem była dwuletnia gra na zapleczu ekstraklasy, a po spadku -obecny sezon jest czwartym w drugiej lidze. Najwyższym miejscem w tej klasie było 14.miejsce, a dalszą egzystencję ligową zapewniały kłopoty innych drużyn (wycofanie Polonii Nowy Tomyśl, Polonii Słubice, nieprzystąpienie do rozgrywek Odry Wodzisław, Czarnych Żagań). Jesień wyglądała jednak bardzo optymistycznie - solidna dziewiąta lokata dająca szansę na uniknięcie nerwowej walki o utrzymanie. Bieżący sezon jest, a raczej był drugim, w którym kadrę zespołu tworzyli gracze ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego z Łodzi. Trenujący na co dzień w Łodzi piłkarze przyjeżdżali jedynie na mecze co nie mogło się podobać miejscowym kibicom, którzy siłą rzeczy nie identyfikowali się z futbolistami dla nich anonimowymi. Miejscowi, wielkopolscy piłkarze poodchodzili do okolicznych zespołów grających w niższych klasach. Frekwencja w Turku nigdy nie rzucała na kolana, a jesienią, mimo przyzwoitych wyników oscylowała koło 150-200 osób, a była ona często podwajana lub nawet potrajana przez dziennikarzy. Zimą nastąpiło jednak tąpnięcie we współpracy pomiędzy Turem a SMS. W Łodzi uznano, że lepszą promocją wychowanków szkoły im. K.Górskiego może być gra w 1.lidze pod egidą Łódzkiego KS, który przeżywa od lat kłopoty organizacyjne. Dość szybko cały majdan z piłkarzami i trenerem Zajączkowskim zmienił drugoligowy szyld Tura na pierwszoligowy ŁKS. No i Turek został na lodzie. W dodatku wyszły na jaw kłopoty finansowe klubu. Do tej pory panuje cisza w sprawie przygotowań, ewentualnej gry wiosną, a decyzje mają zapaść dopiero ostatniego dnia lutego. Nie wróży nic dobrego dla tych co oczekują ewentualnej gry Tura w 2.lidze. Chyba, że w łódzkim piekiełku znowu komuś odwidzi się uzdrawianie na siłę zadłużonego ŁKS i ponownie piłkarze SMS obiorą kurs na Turek.
W innych klubach przygotowania przebiegają bez zakłóceń. Najbardziej zaszaleli tradycyjnie działacze z Bytowa, którzy zafundowali piłkarzom zagraniczny obóz. Bytovia dokonała również najciekawszych "na papierze" transferów - najskuteczniejszego jesienią Roberta Hirsza (9 goli) wspomagać będzie Jakub Bojas (7 goli jesienią w Lechu) oraz Krzysztof Gajtkowski, znany gracz z ekstraklasową przeszłością. Lidera z Rybnika wzmocnił Radled z Pogoni Szczecin i imponujący skutecznością w sparingach Ł.Bałuszyński. Tradycyjnie wiele transferów przeprowadziła Chojniczanka, która podobnie jak Raków Częstochowa chce okazać się czarnym koniem rundy rewanżowej i sprawić niespodziankę.
Mateusz Jaros sprawdzany był już latem [foto: ks-sleza.wroclaw]
Na wałbrzyskim podwórku wyjaśniła się sprawa bramkarzy - okazuje się, że nie ma zagrożenia by Damian Jaroszewski czy Kamil Jarosiński nie zagrał w pierwszych wiosennych meczach. Takiego szczęścia nie miał Michał Oświęcimka. Uraz nie przeszkodził w podpisaniu półtora rocznego kontraktu. Oczywiście trudno oczekiwać dyspozycji Michała z czasów juniorskich, kiedy to brylował w każdym meczu, zdobywał sporo bramek, sięgał po indywidualne wyróżnienia., ale kto wie, czy powrót do macierzystego klubu nie okaże się strzałem w dziesiątkę. Póki co wszyscy muszą uzbroić się w cierpliwość, bo realny powrót "Cimka" może nastąpić w drugiej fazie wiosennych rozgrywek. Drugim nabytkiem może okazać się Mateusz Jaros, który już latem był sprawdzany przez wałbrzyszan. W spotkaniu ze Ślęzą Wrocław większe wrażenie zrobił na trenerach Bubnowicz-Przerywacz zrobił Adrian Zieliński. Jaros urodził się w Złotoryi, a piłkarskiego abecadła uczył się w Gwarku Zabrze, który wychował m.in. Łukasza Piszczka czy Kamila Kosowskiego. O ile juniorzy zabrskiego klubu liczą się w rozgrywkach juniorów, to seniorzy grywają (oparci na 19- i 18-latkach) grają w śląskiej okręgówce. Mateusz oprócz Górnika, latem by ł testowany przez legnicką Miedź, a ostatecznie skończyło się na wypożyczeniu do trzecioligowej Prochowiczanki (7.miejsce). Tam zagrał we wszystkich 17 meczach, lecz ani razu nie wpisał się na listę strzelców.  Już w grudniu trener prochowiczan Jarosław Pedryc wspominał o zainteresowaniu wałbrzyszan Jarosem, który po zakończeniu okresu wypożyczenia regularnie grywał w złotoryjskiej halówce oraz wziął udział w sparingu Górnika Złotoryja. Czy ostatecznie trafi do Górnika? Zobaczymy, bowiem znak zapytania jest jak najbardziej wskazany, o czym przekonuje casus Dariusza Michalaka i jego nowej umowy z klubem. O tej kwestii szeroko rozpisał się red. B.Skiba. Wiadomo, że prawda leży gdzieś po środku. Obecnie to chyba raczej Darek bardziej potrzebuje klubu, a nie na odwrót. Na jego pozycji może z powodzeniem grać kilku graczy, zarówno na prawej jak i lewej obronie. Michalak jr już kolejną przerwę pomiędzy rundami próbuje spożytkować na zdobycie angażu w wyższej lidze i póki co mu się to nie udaje.
D.Kubowicz w meczu z Elaną (1:1)
Do tej zawodnikiem, któremu zimą udało się opuścić Wałbrzych by grać w wyższej lidze jest Dawid Kubowicz, który trafił do gdyńskiej Arki. Angaż w Gdyni nie był łatwy, bowiem trener jako wzmocnienie defensywy widział początkowo Sławomira Cieńciałę - bardziej uniwersalnego defensora, ogranego w ekstraklasie (Podbeskidzie), mogącego grać na boku jak i środku defensywy. Gdy ten jednak odmówił gry w Arce, wybór padł na Dawida. Nie bez znaczenia był również fakt, że trener Paweł Sikora znał Kubowicza ze wspólnej pracy w Flocie Świnoujście. W sparingach "Kuba" gra regularnie, ale po połówce lub nawet w mniejszym wymiarze czasowym. Wymieniany jest na zmianę z Damianem Krajanowskim, z którym grał wspólnie również we Flocie, a Sikora wycofał go z pomocy do obrony. To, że w nowym klubie nie jest łatwo świadczy sparing z toruńską Elaną, przeciw której Kubowicz strzelił jedynego gola w barwach Górnika Wałbrzych (piękna piętka). Nie dość, że pierwszoligowcy zaledwie zremisowali z outsiderem drugiej ligi to gra defensywy gdynian nie zebrała pochlebnych opinii.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Plebiscytowy niesmak

Piłka Nożna w końcu ogłosiła swoje wybory za 2012 rok. Statuetki w różnych kategoriach rozdawane są przez tygodnik od 1973 roku. Piłkarzem roku zgodnie z oczekiwaniami został Robert Lewandowski, jeden z najlepszych snajperów Bundesligi -otrzymał nagrodę po raz drugi z rzędu. Szkoleniowcem roku został Waldemar Fornalik, który pierwszą część roku był trenerem Ruchu Chorzów (wicemistrzostwo Polski), a później przejął kadrę narodową.Odkryciem roku uznano 18-letniego Arkadiusza Milika, który w zimowej przerwie przeniósł się z Górnika Zabrze do Bayeru Leverkusen.W sobotę statuetki otrzymali:
Piłkarz roku 2012 - Robert Lewandowski (Borussia Dortmund)
Trener roku 2012 - Waldemar Fornalik (reprezentacja Polski)
Obcokrajowiec roku 2012 - Danijel Ljuboja (Legia Warszawa)
Odkrycie roku 2012 - Arkadiusz Milik (Bayer Leverkusen)
Ligowiec roku 2012 - Sebastian Mila (Śląsk Wrocław)
Pierwszoligowiec roku 2012 - Maciej Kowalczyk (Kolejarz Stróże)
Drużyna roku 2012 - reprezentacja Polski do lat 17 (brąz ME).
Wałbrzyskim akcentem jest Igor Łasicki - reprezentant kadry U-17.
O wyborach dziennikarzy PN trudno dyskutować, bo w kilku przypadkach można postawić znaki zapytania. Dla wielu, w tym niżej podpisanego, niespodzianką jest przyznanie jednej z nagród specjalnych trenerowi Waldemarowi Walkuszowi. Redakcja przyznała dwie nagrody specjalne - pierwszą gminie Gniewino, która gościła Hiszpanów podczas EURO 2012, a drugą wspomnianemu wyżej szkoleniowcowi Bytovii DRUTEX Bytów. Paweł Kapusta na stronie internetowej Piłki Nożnej uzasadnił ten wybór następująco: Nagroda ta została przyznana szkoleniowcowi, który już od dziesięciu lat zasiada na ławce trenerskiej Drutex Bytovii Bytów. - Chciałem podziękować prezesowi firmy Drutex Leszkowi Gierszewskiemu, bo to właśnie dzięki niemu jesteśmy tu gdzie jesteśmy i możemy się rozwijać - zdradził przebywający na Cyprze trener. Biorąc pod uwagę staż na ławce to radnemu Lęborka należy się szacunek, ale w tej kategorii Zbigniew Lipkowski z Kryształu Stronie Śląskie bije go na głowę i to trzykrotnie!!! Walkusz w swoim cv ma napisane nie tylko karierę polityczną, ale nauczycielską (dyrektor ZS w Lęborku). W mediach dał się zapamiętać nie tylko z racji wprowadzenia Bytovii z klasy okręgowej do drugiej ligi, ale ze sprawy sądowej z 2010 kiedy to telewizja kablowa nagrała Walkusza gdy w męskich słowach dyrygował podopiecznymi w spotkaniu z Gryfem Słupsk. Po skierowaniu przez policję sprawy do sądu w Słupsku, który po kilkumiesięcznych rozprawach uznał "kuchenną łacinę" trenera za niską szkodliwość społeczną. Barwnych postaci w naszym kraju jest o wiele więcej, ale nie bez kozery podkreśliłem pełną nazwę klubu trenera Walkusza. Firma Drutex produkująca okna jest od dłuższego czasu obecna w mediach, reklamując się w telewizji, sponsorując różnego rodzaju eventy. W tym plebiscyt tygodnika Piłka Nożna. Ot, taki mały ukłon w stronę sponsora...
Na wałbrzyskich podwórku wciąż trwa wybór najlepszych w oczach czytelników Tygodnika Wałbrzyskiego. Ni stąd ni zowąd powstał konkurencyjny plebiscyt pod kryptonimem Szóstka na "6".  Laureatów wybierano sms-ami. Piłkarze (D.Michalak, Zinke) przegrali z bokserami (Sadłoń, Kaczor), wśród pozostałych kategorii również pokonani zostali działacze (Gawlik, Grzesiak), trener (Bubnowicz) i student sportowiec (Rytko). Kontrowersją jak dla mnie są nazwiska laureatów wśród głosujących. Ponoć głosowało ponad dwa tysiące ludzi, a wśród zwycięzców pojawiają nazwiska brzmiące bardzo znajomo - tak jak laureatów. Ci co znają lepiej wałbrzyskich sportowców, to wiedzą, gdzie się wychowali, gdzie mieszkali. Dziwnym trafem część laureatów mieszka na tych samych ulicach...

sobota, 9 lutego 2013

Bramkarski ból głowy drugoligowca

Kontuzja Damiana Jaroszewskiego spowodowała, że więcej w sparingach broni Kamil Jarosiński. Aczkolwiek media donoszą również o niedyspozycji Kamila i możliwości zatrudnienia nowego bramkarza, nawet spoza wałbrzyskiego regionu. Nie jest to pierwszy w historii problem z bramkarzami w klubie z Ratuszowej. W połowie lat 90-tych ubiegłego stulecia KP Wałbrzych walczyło o awans do drugiej ligi. Z różnych względów ani Rafał Wodzyński, ani Zbigniew Prusik nie dawali gwarancji bezpieczeństwa "w klatce", więc działacze zdecydowali się na wypożyczenie z wrocławskiego Śląska rezerwowego wówczas Marka Siemiątkowskiego. Przyjście popularnego Siemiona było strzałem w dziesiątkę i bronił on przez ponad półtora sezonu, aż do kontuzji na początku drugiego sezonu gry po powrocie do drugiej ligi. Wówczas znowu do bramki wskoczył Wodzyński, ale okazało się, że to wciąż za wysokie progi dla Rafała. Jesienią 1997 wypożyczony z lubińskiego Zagłębia został Jacek Banaszyński, który był jednym z architektów udanego sezonu wałbrzyskiego drugoligowa. Czy obecnie można pójść tą samą drogą? Jak najbardziej. W najwyższej klasie rozgrywkowej grają dwa dolnośląskie zespoły. W kadrze aktualnego wciąż mistrza Polski z Wrocławia do założenia bluzy bramkarskiej w meczu T-Mobile Ekstraklasie kandydują: Słowak Marian Kelemen, Rafał Gikiewicz oraz Krzysztof Żukowski. Trudno przypuszczać, by dwóch pierwszych mogło by trafić do Wałbrzycha, ale Żukowski już tak. 28-letni bramkarz dał się poznać jako solidny bramkarz Floty Świnoujście skąd ściągnął go w 2011 Orest Lenczyk. Do tej pory nie udało mu się wystąpić w ligowym meczu Śląska jak i podczas półrocznego wypożyczenia do Gdyni. W obecnym sezonie pozostaje mu bronienie w Młodej Ekstraklasie i liczyć na to, że Gikiewicz zostanie gdzieś wypożyczony. Wypożyczenie do Górnika była by dla niego szansą na utrzymanie rytmu meczowego, bo nie zawsze dane mu było występować nawet w ME. Z Zagłębia Lubin z kolei można wypożyczyć jedynie jakiegoś juniora - Gliwa i Kozioł są nie do ruszenia. Pozostają zawodnicy z roczników 1994-95, a to nie daje gwarancji spokoju w defensywie. W pierwszoligowej Miedzi Legnica również brak kandydatów, zwłaszcza, że ostatnio kontuzji doznał Andrzej Bledzewski, drugoligowi rywale z regionu raczej nie kwapiliby się wzmocnić konkurenta. W Polkowicach są młodzi gracze - oprócz 25-letniego Kazimierczaka - młodzieżowcy, w Głogowie i Oławie niezbyt znane nazwiska. Więc kogo Górnik Wałbrzych mógłby ściągnąć na rundę wiosenną ?
Za granicą z bramkarzy ostał się jeno Łukasz Jarosiński, który nie zaliczy sportowo roku do udanych, ale kibice norweskiego Alta IF uhonorowali jego postawę okolicznościową nagrodą (patrz zdjęcie).
Łukasz Jarosiński
Najciemniej pod latarnią mówi stare przysłowie. Jednak czy w naszym regionie mamy goalkeepera, który sprawdziłby się w drugiej lidze? W MKS Szczawno Zdrój broni Damian Michno, który swego czasu bronił i w juniorach oraz seniorach Górnika. W grudniu skończy 30 lat, najwyżej grał w IV lidze, rzadko zdarzają mu się wpadki, a największym minusem jest jego niezbyt wysoki wzrost.Wraz z młodszym o 7 lat Kamilem Jasińskim swego czasu otworzyli bramkarską szkołę. Kamil to również wychowanek Górnika, ale przegrywał rywalizację z Michno, a od wiosny ma ratować klasę okręgową dla Świebodzic. Minusem brak doświadczenia i jego forma jest póki co niewiadomą. Szczęścia tym razem w trzecioligowej Polonii Świdnica będzie próbował 36-letni Wojciech Wierzbicki. Wychowanek Górnika nigdy w seniorach nie zaistniał w Wałbrzychu grając w Kłodzku, Ząbkowicach Śl., Kamieńcu Ząbk. czy Nowej Rudzie. Ostatnio 3 sezony spędził w Bielawie, gdzie wywalczył awanse z kl.okręgowej aż do 3.ligi. Ostatnią rundę spędził na szukaniu nowego pracodawcy. Minusem jego ewentualnego angażu były by: niewiadoma forma, nadwaga (ok 100 kg) oraz brak doświadczenia na tym szczeblu rozgrywek. Może sięgnąć do Kuźni Jawor po Daniela Główkę? Ten 23-letni niewysoki (184 cm) goalkeeper jesienią 2010 był w kadrze drugoligowego Górnika, ale głównie siedział na ławce lub grywał w B klasie. Potem grał w Karkonoszach, Strzegomiu a jesienią w Jaworze. Klasa okręgowa jest zdecydowanie za niska dla niego - skoro 3 lata temu nic nie stało na przeszkodzie by go zaangażować to czemu ponownie nie zaufać jego umiejętnościom?
Czy w innych dolnośląskich zespołach są zawodnicy, którzy mogli by uzupełnić lukę po Jaroszewskim? W 3.lidze w Lechii Dzierżoniów ciekawą biografię ma Łukasz Malec (rocznik 1986), który grał w 2.lidze w barwach Gawina/Ślęzy Wrocław w 2008 roku. Wcześniej bronił w SMS Łódź, terminował w Wiśle Płock, a ostatnio w Lechii przegrywa jednak rywalizację z młodzieżowcem Aminem Sitou, który wcześniej bronił w Świdnicy. W Trzebnicy nie ma co prawda już weterana Marka Siemiątkowskiego, ale za to jest kandydat, który z powodzeniem poradziłby sobie w drugiej lidze. Karol Buchla (rocznik 1983) ma za sobą debiut na zapleczu ekstraklasy (Polar Wrocław), a potem via Ząbkowice Śląskie trafił do drugoligowych Czarnych Żagań, gdzie  wybił się na jednego z solidniejszych fachowców w bramce w całej lidze. Od półtora roku broni w Trzebnicy, ale wybór Buchli jako alternatywę "Jogiego" potraktowałby bardzo poważnie.
Czy z niższej ligi można wyciągnąć bramkarską perełkę?  W legnickiej okręgówce, w Arkonie Przemków jednym z kwintetu bramkarzy jest Damian Wójcik. 25-letni, syn Andrzeja - byłego obrońcy Górnika Wałbrzych, urodził się pod Chełmcem, a w swoim bramkarskim CV ma takie kluby jak Zagłębie Lubin, Pogoń Szczecin, Polonia/Sparta Świdnica, gdzie podpadł wałbrzyskim kibicom (słynny bezbramkowy mecz w 3.lidze). Minusem jest skromny wzrost - ledwie metr osiemdziesiąt, ale swego czasu imponował brawurą i sprytem.
Nadchodzi czas Kamila Jarosińskiego?

A co z Kamilem Jarosińskim? Kamil w lipcu skończy 21 lat, a jego ligowy dorobek to 3 występy jesienią 2011 roku. W debiucie zastąpił wykluczonego Jaroszewskiego (1:2 w Żaganiu), gdzie dał się zapamiętać z ... przypadłości żołądkowej. W kolejnym meczu 5 razy wyciągał piłkę z siatki w Legnicy. Kilka goli zapewne nie padłoby, gdyby bronił Damian. Wreszcie pod koniec rundy z powodu kłopotów z młodzieżowcami, wszedł w podstawowym składzie, mimo dyspozycji Jaroszewskiego, przeciwko Rakowowi (4:1). Bilans ma może nie za ciekawy (3 mecze - 265 minut i 8 bramek puszczonych). Od tamtej pory minęło kilkanaście miesięcy, podczas których Jaroszewski ugruntował swoją pozycję w lidze jako jednego z lepszych bramkarzy. Wałbrzyski ligowiec nie ma rezerw, więc Kamilowi pozostało podpatrywanie starszego kolegi i gra w sparingach. Tej zimy broni z wiadomych względów więcej. Oczywiście istnieje duże prawdopodobieństwo, że w pierwszym wiosennym występie on wybiegnie przeciwko Bytovii, ale kto wtedy usiądzie na ławce rezerwowych? Mateusz Gawlik? Wątpliwe by wznowił karierę Rafał Wodzyński. W przypadku, gdy potwierdzi się najczarniejszy scenariusz dotyczący absencji Damiana Jaroszewskiego wskazane jest zatrudnienie doświadczonego bramkarza.