wtorek, 2 kwietnia 2013

Cud wielkanocny

Są spotkania, które się wspomina latami. Do tego zestawu od Wielkiej Soboty AD 2013 należeć będzie mecz Górnika Wałbrzych z Chojniczanką. Nie chodzi o wynik, o grę, czy styl, bo emocji za wiele nie było, ale o dramatyczną końcówkę, której nie powstydziłyby się wyższe ligi. W skrócie można opisać tak - ligowa kopanina, walka w środku pola, po dwóch żółtych kartkach opuszczają przedwcześnie plac gry Dominik Radziemski i Grzegorz Michalak. Górnik ostatnie minuty musi grać z debetem dwóch zawodników. Co ciekawe aż 3 z 4 wykluczeń w tym sezonie podopieczni Roberta Bubnowicza zobaczyli w konfrontacjach z Chojniczanką. Goście walczący o awans ruszają do zdecydowanych ataków, ale efekt osiągają dopiero w 90.minucie, kiedy to rzut karny na bramkę zamienia Daniel Feruga. Czy ktoś myślał w tej chwili, że gościom może zdarzyć się coś złego? Ba, były osoby, które nawet przed rzutem karnym opuściły trybuny Stadionu 1000-lecia by uniknąć tłoku w drodze powrotnej w autobusach. Sprawy w swoje ręce, a raczej nogi, wzięli rezerwowi, po których raczej nie spodziewano się poprawy beznadziejnej zdawałoby się sytuacji. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry wyrównał Adrian Sobczyk, który należy do jednych z najstarszych stażem przy Ratuszowej. Swego czasu okrzyczany dużym talentem nie potrafił przebić się w seniorach, choć zadebiutował wieki temu, gdy Górnik/Zagłębie grał w klasie okręgowej. Od tego sezonu terminuje w drugoligowym zespole, ale jesienią dał się jedynie zapamiętać z innego "dziwnego" meczu wałbrzyszan - z Kalisza. Górnik z Calisią prowadził 1:0, grał, podobnie jak w sobotę Chojniczanka, z przewagą dwóch zawodników, a Sopel nie wykorzystał znakomitej sytuacji do podwyższenia wyniku. Skończyło się na golu dla miejscowych w doliczonym czasie gry, euforii kaliszan i wściekłości wałbrzyszan. Teraz Adrian trafił na 1:1 i nastroje były identyczne jak w Kaliszu, gdzie gospodarze nie posiadali się z radości. Współautorem bramki był jeden z dwóch debiutantów w wałbrzyskim zespole Michał Bartkowiak. O ile 28-letni Sobczyk zawyżał średnią wiekową wałbrzyskiej ławki rezerwowych to 16-latek (rocznik 1997) wyraźnie ją zaniżał. Golem w 94 minucie wpisał się do historii. Jest obecnie najmłodszym snajperem wśród ligowców - dotychczasowy rekordzista Damian Drężewski trafił po skończeniu 18 lat. Tak znakomity debiut, okraszony asystą i bramką, przed Michałem zaliczył swego czasu Kornel Duś, który w 1.kolejce 2.ligi sezonu 2010/11 w Żaganiu (Czarni-Górnik 2:2). Kornel miał wówczas skończone 17 lat. Jak się potoczyły losy uzdolnionego napastnika - nie trzeba przypominać, oby Bartkowiak junior nie poszedł w jego ślady.
Michał Bartkowiak
 Michał Bartkowiak II (inny junior wałbrzyskiego o takim samym imieniu w czasach wspólnej gry w juniorach był nazywany jako I - wiosną będzie grał w MKS Szczawno Zdrój) regularnie powoływany jest do kadry juniorów, ma za sobą również staż w Akademii Piłkarskiej Legii Warszawa, gdzie trenowany był przez byłego reprezentanta kraju Tomasza Sokołowskiego (notabene również funkcjonował z liczbą rzymską, bowiem jego imiennik grał m.in. w Amice). Po powrocie do Wałbrzycha grał w juniorach, a zimą został dokooptowany do kadry I zespołu. Nie był często wystawiany podczas sparingów, choć potrafił pokonać bramkarza Polonii Świdnica. Teraz należy trzymać kciuki za harmonijny rozwój talentu i jak najwięcej udanych występów takich jak doliczony czas w meczu z Chojnicami.
Gole rozstrzygające losy rywalizacji zdobywane w doliczonym czasie gry to nie jest rzadkość. Również zdarzają się dwa zdobyte gole po regulaminowych 90 minutach, ale odwrócenie losów meczu to już nie lada wyczyn. W drugiej lidze zachodniej ostatni taki przypadek, gdy drużyna dwoma golami po 90 minucie gry przechyliła szalę na swoją korzyść był autorstwa również Górnika Wałbrzych. W premierowym sezonie drugoligowym 2010/11 w Toruniu gole Marcina Morawskiego i Grzegorza Michalaka dały remis 2:2, choć po I połowie Elana prowadziła 2:0.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz