poniedziałek, 30 lipca 2012

Fuzje po wałbrzysku

W najdłużej przerwie między rozgrywkami centralnymi w kraju tematem nr 1 nie były spektakularne mecze polskich drużyn w europejskich pucharach ani transfery zawodników, na dalszy plan wszystko zeszło za sprawą sprzedaży licencji warszawskiej Polonii. Ci co kilka lat wcześniej z uśmiechem na twarzy przyjmowali prezent w postaci miejsca w ekstraklasie kosztem Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, teraz jak znaleźli się w identycznej sytuacji rozpoczęli lamentować powołując się na tradycję, honor etc. Licencję zakupił niejaki Ireneusz Król, który zapragnął na skróty zbudować twór o początkowej nazwie KP Gieksa Katowice, by z czasem przepoczwarzyć w GKS Katowice. Tylko jemu się to podobało w przeciwieństwie do kibiców (nie tylko zainteresowanych klubów) i całej opinii publicznej. Koniec końców zapowiada się, że Polonia wciąż będzie grała przy Konwiktorskiej w ekstraklasie, a GKS w 1.lidze. Zmienił się jedynie prezes stołecznego klubu. Z wielkiej fuzji wyszła jedynie głośna zmiana właściciela
Historia klubów futbolowych jest naszpikowana fuzjami jak dobra kasza skwarkami. Patrząc na nasze podwórko to większość klubów, zwłaszcza w swoich powojennych początkach zaliczyło nawet po kilka połączeń. Dzisiejszy Górnik, który jest kontynuatorem tradycji powstałego w marcu 1946 KS Górnik-Zamek, połączył się w 1948 z KS Huta Karol, a potem KS Chrobry i Victorię. Powodem tych fuzji były względy nie tylko finansowe, ale i sportowe. Niekiedy decyzje o połączeniu zapadły "odgórnie". Władze resortowe jedną decyzją potrafiły zakończyć historię danego klubu. W Nowej Rudzie mało kto pamięta, że powstały w Słupcy klub jest starszy o kilka miesięcy od najbardziej znanego klubu tego miasta - Piasta. Górnik Słupca odnosił w latach 50 i 60-tych większe sukcesy sportowe od lokalnego rywala -  z grą w 3.lidze na czele. W 1972 doszło do połączeniu obu klubów i zespół ze Słupcy przestał istnieć.
Po transformacji ustrojowej stało się wręcz nagminne łączenie klubów. Powód był tylko jeden - pieniądze. Jeden klub ich nie miał, drugi brał jego na swój garnuszek. Prawdę powiedziawszy na palcach jednej ręki można policzyć przetrwałe fuzje zakończone sukcesem. Na najwyższym szczeblu nie przetrwał mariaż Lechii Gdańsk z Olimpią Poznań. Kluby się buntowały, nie chciały jeździć do Gdańska oczekując w poznańskim Golęcinie na odgwizdanie walkoweru. Koniec końców Lechia/Olimpia spadła z 1.ligi, potem próbowała sie reanimować łącząc się z lokalną Polonią, ale dopiero odbudowa od podstaw pod historyczną nazwą Lechia wyprowadziło drużynę z Wrzeszcza na prostą. Również katastrofą zakończyła się fuzja Sokoła Pniewy z GKS Tychy. w tyskim Sokole szybko zabrakło pieniędzy, zespół się wycofał z rozgrywek, a odbudowa zaczęła się od powołania klubu GKS 1971 Tychy. Wspólnym mianownikiem tych fuzji jest zniknięcie (czasowe) z futbolowej mapy wielkopolskich klubów. Czkawką Szombierkom odbija się do dziś krótkie połączenie z Polonią - po Polonii/Szombierkach Bytom mistrz z 1980 nic nie zyskał tylko stracił - przede wszystkim sportowo jak i finansowo. To samo można powiedzieć o Amice Wronki (na której licencji gra Lech Poznań, ale wg obecnie obowiązujących przepisów do tego przejęcia by nie doszło), Dyskobolii Grodzisk Wlkp. Kto wie czy pierwsze przejęcie miejsca na szczeblu centralnym III RP nie było na Ziemi Wałbrzyskiej?
Victoria Wałbrzych powstała kilka dni wcześniej niż Górnik Wałbrzych, ale największym sukcesem była gra w III lidze. W latach 80-tych była to czołowa ekipa w uchodzącej w powszechnej opinii najsilniejszej grupie trzeciego frontu. Po upadku komuny nadszedł dramatyczny czas dla wałbrzyskich kopalni. Te kłopoty mocno odbiło się nie tylko na górnikach, mieszkańcach, ale i w sporcie i kulturze (obiekty współfinansowane przez górnictwo). Gdy w klubie z Boguszowa-Gorce widmo finansowego krachu zajrzało głęboko w oczy z pomocą przyszła imienniczka ze Świebodzic. Tam zimą sezonu 1989/90 Victoria zmieniła siedzibę z Gorc na Świebodzice i rozpoczęła się przygoda z 3.ligą. Nowa Victoria swoją kadrę oparła na swoich graczach, którzy potrafili wywalczyć jedynie środek tabeli klasy okręgowej (a był to pierwszy sezon z nowoutworzoną klasą międzyokręgową, czyli 4.ligą). Zespół wsparli gracze z rezerw Górnika, Zagłębia, ale to i tak nie wystarczyło. W długim maratonie zespół stoczył się na ostatnie - 20.miejsce z dorobkiem 3 punktów (obowiązywała zasada minus jeden punkt za porażkę 3 lub więcej bramkami). Dzięki kolejnej reorganizacji w następnym sezonie Victoria również grała w 3.lidze, ale sezon 1990/91 zakończyła również na ostatnim (16) miejscu. W kolejnym sezonie już w lidze międzywojewódzkiej świebodziczanie zdołali wyprzedzić jedynie Łużyce Lubań i tak fuzja i zajęcie miejsca kilka klas wyżej wyszła bokiem Victorii Świebodzice. Koszty wzrosły, sportowych korzyści niewiele, ze względu na grę głównie armii zaciężnej i bolesny powrót do punktu wyjścia. Jedynym plusem było wypłynięcie Jarosława Krzyżanowskiego, który zadebiutował w seniorach przed 16 urodzinami, a później via Dzierżoniów dostał się do ekstraklasy.
Powszechnym krokiem działaczy "mocniejszych" klubów było szukanie rozwiązania zejścia z kosztów utrzymania zespołów rezerw poprzez połączenie ze "słabszym" sportowo klubem. Bielawianka Bielawa swego czasu połączyła się z Błękitnymi Owiesno, Polonia Bystrzyca z Igliczną Wilkanów, Victoria Świebodzice z Zielonymi Mokrzeszów, Włókniarz Głuszyca z Uranią Grzmiąca itd. Po czasie zespoły wracały do pierwotnego układu z tą różnicą, że fuzja z silniejszym klubem nikomu na dobre jeszcze nie wyszła.
Świdnickie doświadczenie.
Polonia Świdnica uchodzi za najstarszy klub na wałbrzyskiej ziemi i po jako pierwsza z naszego regionu walczyła o ekstraklasę. Potem nadeszły chude lata, a przełom nadszedł za kadencji Tadeusza Masnego na początku lat 90-tych ubiegłego stulecia. Niestety, brak awansu, brak finansowego wsparcia w mieście spowodował nie tylko odejście czołowych graczy (bracia Filipczakowie, M.Kurzeja, Tragarz, R.Jezierski, Solarz), ale i degradację i piętrzące się kłopoty finansowe. Obok powstał prywatny klub Romualda Górskiego - Sparta, w którym za niewielkie (ale zawsze jakieś!) pieniądze masowo znajdowali swoje miejsce piłkarze Polonii. Ratunkiem nie okazała się fuzja z Cukrownikiem Pszenno. Twór o nazwie Polonia/Cukrownik na kilka lat zagościł w klasie okręgowej, ale grupa fanatyków powołała do życia Polonie bez żadnego członu. W międzyczasie Sparta wojowała w IV lidze. W 2005 doszło do kolejnej fuzji i powstała Polonia/Sparta Świdnica. Polonia dawała w aporcie tradycję, a przede wszystkim kibiców, a Sparta pieniądze i gwarancję, że miasto zacznie dawać kasę na klub. Nowy klub dwukrotnie bliski był gry w drugiej lidze, ale z czasem odszedł prezes Górski, zabrakło pieniędzy, drużyna się rozpadła i mimo, że obecnie gra w 3.lidze niewiele wskazuje, żeby nastąpił nagły przełom. W czerwcu doszło do futbolowego okrągłego stołu, gdzie podczas obrad ustalono podział który klub jakie drużyny prowadzi. I tak Polonia straciła juniorów z DLJ, gdzie lepsze wyniki osiąga Stal.
Polski Bajern
Stare Bogaczowice obecnie kojarzone są dla wałbrzyszan z wypoczynkiem nad wodą. Regularnie na trybunach Stadionu 1000-lecia na meczach ligowych można spotkać działaczy z tej mieściny, którzy dobrze pamiętają piłkarskie ligowe derby Starych Bogaczowic!! Motor Stare Bogaczowice w latach 80-tych ubiegłego stulecia grywał w A klasie, a po spadku był przeciętną drużyną, której bliżej było dna niż czuba tabeli. W sezonie 1991/92 wyrósł jednak lokalny rywal o oryginalnej nazwie BAJERN. Koniecznie pisany przez J a nie Y, ze względów praw autorskich. Jak miejscowa legenda głosi, główny architekt tego przedsięwzięcia F.Molenda ponoć w samym Monachium się dowiadywał czy może swoją sympatię dla bawarskiego klubu przelać nazywając nowy klub. W zespole znalazły się piłkarskie nazwiska znane z gry w wałbrzyskich klubach. Zbigniewa Kuleszo, obecnie trenera młodzieży na Podzamczu, szerzej nie trzeba przedstawiać tym co interesują się wałbrzyskim futbolem. Mimo to początki Bajernu nie były różowe, bowiem w lidze zajęli dopiero 8.miejsce wyprzedzając raptem dwie ekipy, a oglądając plecy lokalnego rywala! W następnym sezonie Motor stał się Zjednoczonymi i walczył o awans do A klasy z Bajernem! O 2 punkty lepsi byli eksligowcy. W następnym sezonie Zjednoczeni z podrażnioną ambicją wygrywają B klasę i w sezonach 94/95 i 95/96 znów były ligowe derby Starych Bogaczowic. Jak się okazało pieniądze byłemu graczowi m.in. Zagłębia Wałbrzych skończyły się dość szybko i miejsce w A klasie przekazał wraz z nazwą do pobliskiej Strugi. Bajern Struga w sezonie 96/97 był dostarczycielem punktów w wałbrzyskiej grupie A klasy. W następnym sezonie zespół ze Strugi zamknął B klasową tabelę pod nazwą Bajern-Sudety, by w następnym pozbyć się międzynarodowego członu w nazwie. Ot taka ciekawostka.
Od KP po Górnik II Zdrój Jedlina ?
Przed rundą wiosenną sezonu 1992/93 drugoligowe Zagłębie Wałbrzych połączyło się z trzecioligowym Górnikiem Wałbrzych. Oba kluby finansowe bankruty, omamione obietnicami z ratusza, że znajdą się pieniądze na finansowanie jednego piłkarskiego klubu. Miał być konkurs na nazwę, ale zamiast poetyckich Chełmców, Zjednoczonych, czy ZaGór w 2.lidze grał po prostu KP Wałbrzych. Historia nazwy KP skończyła się jesienią '97 kiedy powołana została Sportowa Spółka Akcyjna Górnik. Ówczesne władze wałbrzyskiego drugoligowca całkowicie ignorując tradycje i historię Zagłębia (piłkarze grali, ba wciąż grają na historycznym obiekcie zielono-czarnych - Stadionie 1000-lecia!) wyrzekły się nazwy Zagłębie "idąc za głosem kibiców". Szybko SSA popadła w długi, zrezygnowano z gry w 2.lidze, ale podczas remontu obiektu w latach 1998-99 zainstalowano krzesełka w barwach Górnika układając również stosowny napis. Jednak gdy w 2001 znowu widmo bankructwa zajrzało na Ratuszową przypomniano sobie o korzeniach tworu i w 3.lidze grał KP Górnik/Zagłębie. Gdy grupa zapaleńców -sympatyków Zagłębia reaktywowało w 2006 sekcję piłkarską, przy Ratuszowej coraz głośniej było słychać o zmianie nazwy drużyny piłkarskiej. W końcu od stycznia 2008 mieliśmy nazwę bez Zagłębia, ale za to z AZS PWSZ. Dopiero od lipca bieżącego roku kibice Górnika mogą być usatysfakcjonowani, bo oficlanie jest to tylko i wyłącznie Górnik, choć historycznie nie jest to do końca takie oczywiste ...
Rezerwy seniorów wałbrzyskiego ligowca przechodziły organizacyjne zawieruchy. KP II grywał na nieistniejącym już boisku bocznym przy Ratuszowej. Gdy pojawiły się kłopoty finansowe w latach 90-tych pojawiła się koncepcja przejęcia finansowania rezerw przez klub z Boguszowa. Tam dopiero co reaktywowano działalność piłkarską. Rezerwy długo na jednym z najwyżej położonych w kraju boisk nie pograły. Współpraca nie układała się najlepiej, miejscowi błędnie myśleli, że trener (z Wałbrzycha) będzie korzystał z ich usług, a on wybierał lepszych piłkarsko wałbrzyszan. Koniec końców w Boguszowie powołano do życia Szczyt. Podobny pomysł swego czasu próbowano przeforsować z Juventurem Wałbrzych, a obecnie z klubem z Jedliny Zdrój. Za kilka dni minie dokładnie 10 lat, kiedy na boisku w Jedlinie Zdrój zainaugurował A-klasowy sezon Górnik/Zagłębie Wałbrzych wygrywając z miejscową Jedlinianką 3:0. Od tamtego czasu wałbrzyszanie wdrapali się do 2.ligi, Jedlinianka przestała istnieć, podobnie jak ówczesne klepisko. Wciąż rozwijająca się dynamicznie Jedlina Zdrój doczekała się pięknego, funkcjonalnego boiska, gdzie gościł już Górnik na sparingu z miejscowymi, czy rok temu z Ruchem Radzionków. KS Zdrój Jedlina co prawda jest oparty na wychowankach Górnika i prowadzony jest przez b.gracza Górnika Roberta Kubowicza. Drugie miejsce dało awans z B klasy, a teraz (jeśli wierzyć red.Bogdanowi Skibie - a on potrafi namieszać - vide transfer Orłowskiego, który został już w piątek sfinalizowany, a Skiba mami czytelników, że "już w tym tygodniu dojdzie do transferu" lub "Orłowski mógłby zagrać jeszcze w PP") powstała idea fuzji, by w klasie okręgowej występował Górnik II Zdrój Jedlina Zdrój. Powód - oszczędność. Oczywiście korzyści w perspektywie byłyby tylko jednostronne. Z całym szacunkiem dla Górnika, ale jakie korzyści będą mieli mieszkańcy Jedliny Zdrój? W obecnie istniejącym klubie są jeszcze miejscowi gracze, dla których w większości zabrakłoby miejsca w okręgówce. Gry poszukają w niższych klasach (Grzmiąca, Zagórze, Walim), kibicom znudzi się oglądanie piłkarzy, których po pierwsze nie znają, po drugie nic nie łączy z Jedliną. Skończy się mariaż z hukiem.

1 komentarz: