czwartek, 12 kwietnia 2012

Puchar Polski na ostatniej prostej

Piłkarska wiosna ruszyła na dobre. Przed niższymi ligami prócz weekendowych bojów czekają środowe mecze, których nienawidzą kibice. A ponoć głównie dla nich jest piłka nożna. Praca, szkoła - wiadomo, że frekwencja nie będzie taka jak podczas kolejki rozgrywanej w sobotę czy niedzielę. Środa od dawna była zarezerwowana dla pucharów. Od pewnego czasu, wzorując się na modelu europejskim, mecze o puchar rozgrywane są również we wtorki. Teraz już w kwietniu poznamy zdobywcę Pucharu Polski, a zestaw finalistów gwarantuje prawdziwe emocje. Wiosenne boje, które można było oglądać w telewizji (tvpsport i tvnturbo) pokazały, że tegoroczna edycja śmiało może być zaliczona do jednych z ciekawszych ostatnimi czasy. Regulaminowy dwumecz obowiązujący od ćwierćfinałów skutecznie ostudził zapędy maluczkich, wśród których znalazł się Gryf Wejherowo oraz ligowy rywal wałbrzyskiego Górnika PWSZ - Ruch Zdzieszowice. Dzięki wylosowaniu Legii piłkarze z Wejherowa znaleźli się w kilku ogólnopolskich stacjach. Takiej promocji dla klubu i miasta nie zapewniłyby najlepszy spec od marketingu. To samo z Ruchem Zdzieszowice, który przez długi czas nawet prowadził z bardziej znanym imiennikiem. Można gdybać, czy w przypadku jednego meczu, któraś z drużyn postarałaby się sprawić więcej problemów finalistom obecnej edycji? Jedynakiem spoza ekstraklasy w półfinałowym kwartecie okazała się Arka Gdynia, która poradziła sobie ze Śląskiem Wrocław. Ekipie Oresta Lenczyka nie pomogła nawet podróż samolotem, która i tak komicznie zakończyła się spóźnieniem na stadion - korki skutecznie wykluczyły punktualny przyjazd autokaru. Przeciwko obrońcom trofeum żółto-niebiescy również tanio skóry nie sprzedali, będąc wymagającym fragmentami rywalem, choć oba pojedynki zakończyły się zwycięstwami legionistów. W drugim dwumeczu Ruch wyeliminował Wisłę Kraków pozbawiając aktualnego wciąż mistrza kraju szans na jesienną grę w Europie. W Chorzowie 3:1 dla Niebieskich po słabiutkiej grze Wisły, a w rewanżu wynik odwrotny. Choć dogrywkę krakowianie wywalczyli w ostatniej minucie to po prawdzie skrzywdził ich arbiter nie uznając prawidłowo zdobytej bramki. W rzutach karnych dokonał się ostateczny dramat gospodarzy i awansując do finału Ruch chyba na dobre zapewnił sobie grę w europejskich pucharach.  Mimo, że we Wrocławiu bliższa sercom kibiców Śląska jest Wisła to paradoksalnie jej odpadnięcie z pucharowej rywalizacji zapewniło (?) grę w Lidze Europy właśnie Śląskowi. Biorąc pod uwagę układ meczów oraz formę wrocławian trudno przypuszczać by nadrobili stratę do Legii, trudno też przypuszczać by wypadli poza pierwszą czwórkę. Mistrz w eliminacjach LM, drugi, trzeci i ewentualnie czwarty zespół ligi w eliminacjach LE - a to dlatego, że finaliści pucharu są w ścisłym kwartecie najlepszych zespołów obecnego sezonu.
Blisko dwie dekady temu wiosną na szczeblu centralnym rywalizował Klub Piłkarski Wałbrzych. Nowopowstały klub wykorzystał rewelacyjną postawę wałbrzyskiego Zagłębia jesienią 1992 roku i na Nowym Mieście grał ze stołeczną Legią prowadzoną przez Janusza Wójcika. Skazany na pożarcie KP pokonał u siebie renomowanych rywali 2:1 i dopiero rewanż - przegrany 0:2 - zadecydował o awansie drużyny naszpikowanej olimpijczykami i kadrowiczami. Od tamtej pory na palcach jednej ręki można policzyć występy wałbrzyskiej drużyny w ogóle na szczeblu centralnym, nie mówiąc o kolejnych rundach. W ostatniej dekadzie emocje towarzyszyły praktycznie na szczeblu regionalnym, a męki te skrócił awans do drugiej ligi, kiedy to niejako z klucza Górnik PWSZ rozpoczyna pucharowe boje ze zwycięzcami regionalnych rozgrywek. W lipcu los skojarzył z rezerwami katowickiego Rozwoju, które co prawda po dogrywce, ale pokonali bardziej utytułowanego rywala aż 5:2. Dla piłkarzy z Katowic był to początek udanej przygody, bowiem potem przyszło zwycięstwo nad Nielbą, walkower za wycofane KSZO i mecz z Legią. Czy podobny scenariusz nie byłby mile widziany przez sympatyków futbolu pod Chełmcem?
Przyjazd Górnika PWSZ nie wywołał na stadionie Rozwoju zainteresowania  takiego jak przyjazd kilka tygodni później Legii. Kiedy w Wałbrzychu doczekamy się wizyty zespołu z ekstraklasy lub jej zaplecza ?
Mecz z Rozwojem to już historia. Większość sympatyków o nim nie pamięta. Z obecnej  perspektywy zapamiętany on będzie z dogrywki, z jedynych w tym sezonie trafień Kornela Dusia i Pawła Matuszaka, dla którego był to początek jesiennego zachwytu nad jego umiejętnościami. Był to również jak do tej pory jedyny występ w I zespole seniorów Przemysława Kaszuby. Otoczka tamtego meczu jest znana - zespół wałbrzyski prowadzony przez grającego trenera Piotra Przerywacza grał bez większości podstawowych graczy uczestniczących w akademickim czampionacie w Finlandii oraz bez zatwierdzonego jeszcze Bartośa. Dziś zapewne wynik rywalizacji byłby zgoła odmienny - wg pucharowej drabinki na Ratuszową przyjechałaby Nielba, która  nawet w formie z lata ub.roku była w zasięgu Górnika. Potem była by wizyta Legii. Mogło być piłkarskie święto. Tak jak było choćby w 1982 roku, kiedy to na Nowe Miasto przyjechał zespół CWKS pod wodzą nieodżałowanego Kazimierza Górskiego i ograł Górnika 2:0. Lub 1991 (0:3) kiedy na Ratuszową przeciwko Zagłębiu stanęła Legia z ogólnokrajowym idolem w osobie Romana Koseckiego. Mimo popołudniowej godziny wiele szkół poszło na rękę uczniom - kibicom umożliwiając im oglądanie meczu na Stadionie 1000-lecia. Nawet kibice Górnika, co może dla niektórych jest dziś niepojęte, wspomagali fanów Zagłębia w dopingu w meczu z Legią. Uwagę zwracano głównie na szybkiego, długowłosego Koseckiego, który dał się we znaki Thoreziakom grając jeszcze w stołecznej Gwardii, a tymczasem awans dwoma bramkami Legii załatwił niedoceniany Jacek Cyzio. Mało kto wie, ale w te listopadowe popołudnie swój pierwszy oficjalny mecz w podstawowym składzie Legii prowadzonej przez Władysława Stachurskiego zaliczył 18-letni Wojciech Kowalczyk. 
Wynik mógłby być podobny tak jak 20 lat temu, ale z wiadomych przyczyn wałbrzyszan ominęła okazja goszczenia rywala z wyższej półki. Poza tym o Wałbrzychu można było usłyszeć w tvn, reklamy na Stadionie 1000-lecia widoczne byłyby w ogólnopolskiej telewizji i to w najlepszym czasie antenowym...
Może los uśmiechnie się w tym roku? Górnik PWSZ będzie musiał pokonać rywala w rundzie wstępnej, do której miejmy nadzieję przystąpi w najsilniejszym zestawieniu a nie z głębokimi rezerwami.
Finał tegorocznej edycji Pucharu Polski rozegrany zostanie na jednym z najładniejszych obiektów w kraju. Można się dziwić czemu Kielce są omijane szerokim łukiem przez kadrę. Rekordowe zwycięstwo nad San Marino czy bezbramkowa próba z Finlandią to trochę mało. Biorąc pod uwagę, że po Euro PZPN będzie upychał wszelkie mecze na Narodowym, PGE Arenie i wrocławskim obiekcie to finał PP jest jedną z nielicznych szans organizacji ciekawszej imprezy niż ligowy mecz Korony. Chyba, że żółto-czerwoni wywalczą przepustkę do europejskich pucharów. 
Ruch i Legia napisały wiele kart historii klubowego futbolu w naszym kraju. Zdecydowanego faworyta trudno wskazać, choć po wielkanocnej potyczce przy Łazienkowskiej wydaje się, że więcej atutów jest po stronie stołecznej ekipy. Co prawda Maciej Skorża nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanych kilku graczy, a Waldemar Fornalik będzie musiał szukać alternatywy dla wykluczonego za kartki Arkadiusza Piecha. Świdniczanin miał prawdziwy patent na strzelanie goli Legii, chorzowianie złożyli odwołanie od kartki, ale wątpliwe by PZPN przychylił się pozytywnie do tego wniosku. Zapewne nie dojdzie do pojedynku pomiędzy kolegami ze Świdnicy Januszem Golem a wspomnianym Piechem. Kartki wykluczyły Janusza z ligowego meczu, teraz absencja najprawdopodobniej czeka Arkadiusza. Biorąc pod uwagę skrupulatność kieleckich służb porządkowych, która ostro dała się we znaki fanom Korony, jak i ogólnokrajową psychozę związaną z kibicami nie należy się spodziewać "emocji" jakie miały miejsce rok temu w Bydgoszczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz