środa, 12 października 2011

Po Elanie tryptyk z beniaminkami.

Coraz bliżej końca I rundy rozgrywek. Pomimo najsłabszego od lat początku Górnik PWSZ wykaraskał się z kłopotów i po zwycięstwie nad Elaną po raz pierwszy w tym sezonie ma dodatni bilans bramkowy. Torunianie przyjechali do Wałbrzycha jako faworyt. Niespodziewanie dobrze odpalili na początek sezonu mimo, że kadrowo nie wzmocnili się. Okazało się, że najgroźniejszym napastnikiem jest były gracz słabiutkiego Tura Damian Sędziak, w wysokiej formie byli nowopozyskani Mikołajczak, Bartkiewicz czy Grudzień. Elana usadowiła się na czele tabeli i coraz głośniej mówiono o awansie.W lidze torunianie przegrali jedynie na Opolszczyźnie (MKS, Ruch), ale najgorsze nadeszło w ostatnich tygodniach - porażka u siebie z Chrobrym, remis w Częstochowie mimo prowadzenia 3:0 spowodowało rezygnacje Dariusza Durdy. W przegranym z Tychami meczu prowadził tymczasowoArtur Dziędziel. Mimo, że na giełdzie trenerskiej pojawiały się znane piłkarskie nazwiska (Araszkiewicz, Świerczewski czy Maciej Murawski) zespół powierzono Mariuszowi Bekasowi, który do tej nie mógł się pochwalić sukcesami szkoleniowymi. Debiutu również nie zaliczy do udanych. Górnik wygrał 3:0 i jest to do tej pory najwyższe w tym sezonie zwycięstwo. Wreszcie odblokował się Daniel Zinke, który bezlitośnie wykorzystał "wielbłądy" toruńskich obrońców. Kolejną bramkę strzelił Morawski, dla którego jest to pierwszy gol uzyskany z gry a nie ze stojącej piłki. Dobrą robotę wykonał w ataku Maciejak, który podobnie jak Daniel czeka na swój bramkowy mecz.
Ciekawe, że dotychczasowe mecze Elany przy Ratuszowej potrafią zapaść na dłużej w pamięci: pierwsza wizyta to porażka 0:1- odblokowanie po serii porażek KP po golu z wolnego Grzegorza Krawca w doliczonym czasie gry co spowodowało wściekłość torunian, którzy rozbijali butelki po mineralnej o ściany szatni. Rok później wałbrzyszanie odnieśli wysokie 5:0 nad dołującą Elaną, w ubiegłym roku to remis 1:1, ale wałbrzyszanie zagrali w mocno rezerwowym zestawieniu ze względu na akademickie priorytety Bubnowicza i spółki.
W środę w Rybniku mecz z beniaminkiem Eneregetykiem ROW. O takich zespołach mówi się "beniaminek z siwą broda", bowiem rybniczanie to jedna z najbardziej utytułowanych zespołów z dłuższym stażem w ekstraklasie niż chociażby wałbrzyszanie. ROW wielokrotnie rywalizował z wałbrzyskimi zespołami: z Zagłębiem w ekstraklasie, z Górnikiem na jej zapleczu, a z Victorią w 3.lidze. Obecnie największą gwiazdą jest trener zespołu Ryszard Wieczorek. Jako piłkarz znany z rzutów wolnych, w Wodzisławiu dopracował się pseudonimu "Platini", o czym przekonali się bramkarze Górnika i KP Wałbrzych. Potem w tejże Odrze, Koronie Kielce osiągał sukcesy szkoleniowe. Potem trenerskie szczęście się odwróciło - odpowiada m.in. za degradacje Piasta Gliwice i Odry. Po raz kolejny trenuje swojego syna Jarosława - w Odrze dał mu szansę debiutu w ekstraklasie, trenował  go w Kielcach, ale w Rybniku w końcu pojawił się przed ojcem. Był najskuteczniejszym w 3.lidze i obecnie trafia najczęściej z graczy ROW. Mimo, że dzieli zespoły 10 punktów, a Energetyk zamyka ligową stawkę to o zwycięstwo Górnikowi PWSZ będzie niezwykle ciężko. Jeśli nie u siebie to gdzie rybniczanie mają zdobywać punkty? Przed sezonem twórca awansu trener Jan Furlepa nie doszedł do porozumienia z działaczami twierdząc, że klub nie jest organizacyjnie i personalnie przygotowany na druga ligę, po nim próbował zawojować coś Damian Galeja, ale nie potrafił wygrać meczu, a ROW strzelił ledwie 2 gole pod jego wodzą. Wieczorek wygrał do tej pory jeden jedyny mecz (5:1 z Czarnymi), ale dobre wrażenie pozostawił po sobie w meczach z Calisią, Chrobrym (oba po 2:2). W Wałbrzychu mają nadzieję, że rybniczanie przeżyją zimny prysznic jak w ostatnim domowym meczu, gdy Raków przyjechał i wygrał pierwszy wyjazdowy mecz (4:2).
Po Rybniku czekają Górnika PWSZ kolejne boje z beniaminkami - u siebie z Calisią, która ostatnio przeżywa mały kryzys i solidnym Chrobrym Głogów, który dopiero dwukrotnie schodził z boiska przegrany! Calisia potrafiła sprawić niespodziankę taką jak Górnik czyli wygrać w Kluczborku. Zespół grającego trenera Grzegorza Dziubka liczy na groźne kontry w wykonaniu skutecznego Błażeja Ciesielskiego, Szymona Matuszewskiego, który w ub.sezonie strzelił w barwach Jaroty bramkę w Wałbrzychu czy Nigeryjczyka Odunki. Podobnie jak Górnik kaliszanie mogą się pochwalić solidnym bramkarzem - Marcinem Ludwikowskim, który z pewnością wyleczy uraz do wałbrzyskiego meczu. Jego najlepiej powinien znać Marcin Morawski ze wspólnej gry w Widzewie Łodź i niemieckim TSV Havelse - klubu należącym wówczas do dobrodzieja łodzian Andrzeja Grajewskiego. Ludwikowski spędził w słynnym klubie ponad 10 sezonów, ciągle był obiecującym rezerwowym i zaliczył jedyne 25 meczy...
Natomiast mecz z Chrobrym to na pewno wydarzenie nr 1 dla fanów, którzy próbować będą pobić rekord frekwencji sprzed półtora roku. Oby tylko piłkarze nie powtórzyli wyniku -1:4. Lepiej by dla wałbrzyszan było gdyby skopiowali wynik z zimowego sparingu w którym wygrali z piłkarzami Ireneusza Mamrota 1:0.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz