niedziela, 1 stycznia 2012

Quo vadis Dominie i Kornelu?

Jedynym konkretem transferowym, który wypłynął do tej pory z wałbrzyskiego Górnika PWSZ to pożegnanie się z duetem napastników Duś i Janik. Teoretycznie jest to spore osłabienie nie najmocniejszej linii ataku wałbrzyszan, ale w praktyce jest to chyba jedynie zejście z kosztów, bowiem obaj gracze nie dają już tyle zespołowi co w niedalekiej przecież przeszłości. Obaj zapamiętani zostali jako bohaterowie drugoligowej inauguracji Górnika PWSZ w Żaganiu, kiedy to beniaminek zremisował 2:2 po golach właśnie Janika i Dusia. Później nie było już tak różowo i chyba ten mecz stanowił łabędzi śpiew obu napastników.
Dominik Janik w tym roku skończy 24 lata, więc postrzegany jest jako gracz ukształtowany. Jako junior opuścił Wałbrzych by uczyć się futbolowego rzemiosła w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie Dyskobolia sponsorowana przez firmę Groclin świętowała sukcesy w seniorach nie zapominając również o następcach Wieszczyckiego, Mili, Rasiaka, Niedzielana. Domin miał szczęście do debiutów, bowiem zawsze zdobywał w nich bramkę. Latem 2007 ruszył nowatorski pomysł PZPN - Młoda Ekstraklasa. W niedzielne sierpniowe przedpołudnie na chorzowskim gigancie Stadionie Śląskim Ruch podejmował Groclin. Było tak jak w książce Adama Bahdaja - do przerwy 0:1. Obecny kapitan Niebieskich Łukasz Janoszka pokonał aktualnego bramkarza stołecznej Polonii Michała Gliwę. W przerwie w grodziskim zespole nastąpiły aż 3 zmiany i siedzący do tej pory Domin wszedł za Jacka Piecucha. W 64 min. strzela wyrównującego gola, a później setkę widzów do smutku doprowadza Olejniczak i premierę goście z Wielkopolski wygrywają 2:1!
Debiut Janik w ME i gol w Chorzowie.
Groclin rozgrywki zakończył na solidnym 6.miejscu (wygrała wówczas Wisła z Jarosińskim, Krasnodębskim i Kubowiczem w składzie). Duet grodziskich trenerów Marek Kamiński, Piotr Kowal w trakcie całego sezonu najczęściej korzystał z usług ... Janika, który 26-krotnie wybiegał na murawę strzelając łącznie 2 gole (drugiego strzelił w 3.kol. Maciejowi Gostomskiemu z Legii). Wśród partnerów znajdowali się doświadczeni ligowcy nie mieszczący się w I składzie Groclinu (Rocki, Kozioł, Muszalik, Sokołowski) czy obcokrajowcy (Batata, Yunisoglu, Kumbev, Ivanovski). Latem 2008 Dominik wraca do rodzinnego Wałbrzycha, gdzie czwartoligowy Górnik PWSZ buduje dream team na bazie wychowanków powracający po grze w innych klubach. Dominik trafia tradycyjnie w debiucie (6:0 w Kobierzycach), dwukrotnie ustrzela hat-tricka, a sezon kończy z bilansem 19 bramek w 28 meczach, ogląda czerwoną kartkę w Derby Sudetów w Jeleniej Górze i dwukrotnie żółte kartki otrzymane za ściągnięcie koszulki w przypływie radości po strzelonym golu. Nikt z Górnika, ani z całej ligi nie strzelił więcej goli od niego. Pod koniec sezonu wraz z Pawłem Tobiaszem brał dział w testach organizowanych przez GKS Bełchatów, ale powrót do ME, bo tylko tyle mógł osiągnąć w Bełchatowie, nie interesował go. Trzecioligowy sezon 2009/10 rozpoczął jakżeby inaczej od strzelenia bramki Arce Nowa Sól (3:0). Mimo, że liga stawiała o o wiele większe wymagania niż czwarta Domin znów był najskuteczniejszym strzelcem zespołu ze znakomitą średnią gol/2 mecze: 14 bramek w 28 meczach.  Wiosną grał nieco słabiej, ale gdy po raz pierwszy Robert Bubnowicz posadził go na ławce (w meczu z Motobi) wszedł i kapitalnym wolnym ustalił wynik meczu na 3:1! W poprzednim sezonie do linii ataku doszedł kolejny konkurent - Kornel Duś, który wygrał rywalizację z Konarskim (odszedł w trakcie rundy do AKS Strzegom) i Moszykiem. Dominik jak zwykle w pierwszym meczu trafia do siatki, potem długo nie mógł się przełamać. Wałbrzyscy kibice na długo zapamiętali drugoligową inaugurację na Stadionie 1000-lecia, kiedy to po pełnym emocji meczu gospodarze pokonali Miedź Legnica 3:2. Te spotkanie zapamiętał Janik, tyle, że z innego powodu. Po raz pierwszy doznał kontuzji barku, która będzie mu się niestety odnawiać i wypali piętno w jego drugoligowej karierze.
Grymas bólu częściej gościł na twarzy Janika niż radość po golu.
Po tym urazie nie był już praktycznie takim napastnikiem jakiego zapamiętali kibice. Co prawda w meczu z Polonią Nowy Tomyśl zaliczył hat-tricka, którego do tej pory nikt nie potrafił skopiować, ale grywał mniej i nie był już tak skuteczny jak dawniej. Po jesieni zdecydował się na zabieg. Po rehabilitacji grywał w B-klasowych rezerwach, ale powrót znów był z przysłowiowym przytupem. Wchodząc w roli rezerwowego był współautorem wiosennych sukcesów: w Gdyni było to pierwsze zwycięstwo w rundzie, a tydzień później strzela w Jarocinie zwycięskiego gola! Janik znów na ustach dziennikarzy i kibiców! Niestety, do końca sezonu zagrał ledwie dwa epizody. Powód - kontuzja. Sezon drugoligowy to 20 meczy i 5 goli. Niektórzy prorokowali nawet koniec kariery. Obecny sezon zaczął na ławce rezerwowych w Jaworznie, gdzie po raz pierwszy oddał swoją "piętnastkę" Pawłowi Matuszakowi. Sam miał "10", którą nosi M.Morawski. W kolejnym meczu z Bytovią w Wałbrzychu, wygranym dość niespodziewanie przez gości Janik strzela bramkę - swoista tradycja może w tym przypadku troszkę naciągnięta została zachowana. Ale dla Domina była to jedyna bramka. W dwóch kolejnych, jakże nieudanych wybiegał w podstawowym składzie, ale podobnie jak reszta zawodników zawiódł zarówno w Żaganiu (1:2) jak i Legnicy (0:5). Do końca rundy głównie wyprowadzał i to w roli kapitana A-klasowe rezerwy, a w 2.lidze wybiegał w końcówkach meczów. 9 meczy i 1 gol - to bilans jesieni, a całej wałbrzyskiej przygody od lata 2008 85/39.  Janikowi karierę zwichnęły kontuzje - wielu piłkarzy gorszych jak i lepszych od niego tego doświadczyło. Obecna dyspozycja jest zagadką, bo znowu dochodzi do siebie po złamanej ręce. Robert Bubnowicz obiecał, że do czasu gdy Domin nie znajdzie sobie klubu będzie mógł trenować z zespołem. Być może będzie grał tylko w rezerwach, być może uda się załapać do jakiegoś klubu, ale szczerze wątpię by był to zespół drugoligowy czy nawet trzecioligowy.
Historia Kornela Dusia jest po trosze podobna do Janika. Również piłkarskiego szczęścia próbował poza Wałbrzychem. Dostrzeżony przez Zagłębie Lubin szybko się zaaklimatyzował. Trafił do kadry U-15, 16. Wydawało się, że wszystko przebiega harmonijnie i wystarczyć czekać by o Dusiu mówiło się w takich superlatywach jak swego czasu o młodym Włodarczyku. Dwu i pół letnia lubińska przygoda nagle skończyła się zimą 2009. Obserwatorzy talentów piłkarskich zachodzili w głowę co się stało, że Kornel, jeden z najzdolniejszych graczy w swoim wieku zamiast trenować w markowym klubie,  woli rozmieniać swój talent w klasie okręgowej seniorów w barwach Górnika Gorce (wiosna 2010). Nie znam powodów rozstania z Lubinem więc nie będę spekulował, czy to względy dyscyplinarne, czy różnice pomiędzy menadżerem Dusia a klubem. Faktem jest, że łatwiej było pozyskać Górnikowi PWSZ Kornela jako gracza drużyny z Gorc niż juniora z Lubina. Przed drugą ligą wałbrzyszanie poszukiwali wzmocnień, również wśród młodzieżowców.
Debiut Dusia w Górniku PWSZ - sparing w Hlavicach.
Po raz pierwszy pojawił się w sparingu z czeskimi Hlavicami i podczas jednych z pierwszych kontaktów z piłką pokonał bramkarza gospodarzy! Później co prawda nie trafiał podczas zgrupowania w Chodzieży, ale trenera oraz dziennikarzy oczarował dyspozycją w ostatnich sparingach w Świdnicy, a zwłaszcza z Twardym Świętoszów, gdzie 3-krotnie trafiał do siatki. W żagańskiej premierze zaliczył asystę by w ostatniej akcji meczu doprowadzić do remisu. Cóż więcej wymagać od zaledwie 17-letniego gracza? Wg niektórych mecz w Żaganiu był najlepszym występem Kornela, który już później nie potrafił wznieść się na podobny poziom. Co prawda wybiegał w podstawowym składzie, walczył, strzelał, ale konto bramkowe nie powiększało się. Ponownie trafił do notesu trenera kadry juniorów, ale i tam nie sprawdzał się w roli snajpera, więc Władysław Zmuda wymyślił sobie Dusia jako prawego pomocnika. Konsultacje, zgrupowania PZPN nie pomagały Robertowi Bubnowiczowi w odpowiednim wykorzystaniu potencjału Dusia. Pojawiła się teoria, że po wyjeździe na kadrę Kornel słabiej prezentuje się w klubie. W lidze przełamał się w Zdzieszowicach trafiając na 1:2, ale dopiero w końcówce rundy strzelił wreszcie w Wałbrzychu pokonując Krystiana Kalinowskiego z Lechii Zielona Góra. Było 30 października 2010 - historyczna data dla Dusia, bo wtedy uzyskał ostatnią ligową bramkę dla wałbrzyszan. Wiosną paradoksalnie dostawał więcej szans od pierwszej minuty, ale podobnie jak inni koledzy nie potrafił się przełamać. Gdy wchodził w końcówkach również nie był w stanie odmienić losów meczu. 27 meczy i 3 gole to bilans ubiegłego sezonu. Ten sezon rozpoczął jak poprzedni - od gola w pierwszym oficjalnym meczu. Było to pucharowe spotkanie w Katowicach z rezerwami Rozwoju. Ale liga zweryfikowała strzeleckie umiejętności Dusia. 13 meczy, tylko w Jaworznie pełny mecz, zero bramek. Stracił miejsce w kadrze, nie błyszczał w meczach A-klasowych rezerw. 
Harpo Marx? Nie, to Kornel w wersji blond
Mógł teoretycznie wspomóc juniorską ekipę Ryszarda Mordaka, tak jak było w ub.sezonie, ale szkoleniowiec nie korzystał z jego usług. Coraz głośniej wśród kibiców brzmiały głosy o niesportowym trybie życia zarówno Kornela jak i Dominika. O ile nie wpływało to na formę graczy, to życie poza treningami i meczami.
Duś w maju skończy 19 lat. Oprócz obecnego ma 2 sezony gry jako młodzieżowiec, więc może być smakowitym kąskiem dla zespołów od pierwszej ligi w dół. Ale czy napastnik, który w ciągu półtora roku w 40 meczach strzelił ledwie 3 bramki może przekonać do siebie dobry zespół? Pojawiające się plotki o zainteresowaniu lidera 1.ligi Pogoni Szczecin nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości. Styczeń będzie dla Kornela bardzo pracowitym miesiącem, bo zapewne będzie objeżdżał kluby chcąc przekonać do siebie. Grając w kadrze nie jeden raz rozmawiał pewnie z rówieśnikami z innych klubów, o warunkach, które mają zapewnione, o współpracy z menadżerami itd. Teraz może to wykorzystać. Szczerze, to nie mam pojęcia kto jest menadżerem piłkarza, ale teraz to w głównej mierze od niego będzie zależało, gdzie Kornel trafi. Jeśli to ta sama osoba, dzięki której z Lubina trafił do Gorc - to nie ma nic dobrego wróżyć Dusiowi. Zawodnik ma jeszcze czas, by obudzić się i zacząć grać na poziomie, za który podziwiany był przez kibiców i trenerów.
Co dalej Dusiu?
Ale obecnie przypadek Dusia przypomina mi przypadek sprzed kilkunastu lat Adriana Rzepeckiego. W podobnym wieku debiutował w seniorach Górnika, ba był nawet młodszy, gdy w derby przy Ratuszowej dawał wraz z Bubnowiczem zwycięstwo 2:0 nad Zagłębiem. Nikt się nie dziwił, że szybko trafił do budującego swoją ówczesną potęgę Sokoła Pniewy. Talent czystej wody nie szedł w parze ze sferą mentalną -Adrian zmieniał kluby od Legnicy po Radom czy Gorzyce nie potwierdzając umiejętności za które był nie tak dawno ceniony. Zawieszał karierę by rozpoczynać ją na nowo. Zamiast gry w kadrze, którą podobnie jak Duś posmakował w wieku juniora, pozostały mu boiskowe harce w Juventurze czy Czarnych Wałbrzych.Zamiast ekstraklasy kopanie się po czole po klepiskach A klasy.
Fakt, że z Dominikiem Janikiem i Kornelem Dusiem klub nie przedłużył umowy nie przekreśla możliwości, że wiosną nie ujrzymy tych graczy podczas drugoligowych spotkań Górnika PWSZ. Wystarczy przypomnieć sobie casus Maciejaka. Z Romana trener Robert Bubnowicz nie był wiosną zadowolony licząc na coś więcej niż dwa gole. Poza tym trzeba było zapłacić za jego transfer, więc pogodzono się z końcem przygody Maciejaka z biało-niebieskimi. Czas pokazał, że klub wciąż potrzebował napastnika, Roman nie mógł znaleźć sobie klubu grającego co najmniej w drugiej lidze i obie strony doszły do porozumienia. Niewykluczone więc, że Duś nie załapie się do klubu z 1. czy 2. ligi i razem z menadżerem stwierdzi, że za mniejsze pieniądze będzie grał przy Ratuszowej w zamian za możliwość wypromowania się, a Bubnowicz da się przekonać, że Kornela stać na formę z lata 2010. Albo w przypadku Janika Domin nie znajdzie sobie klubu, a błyśnie w okresie przygotowawczym formą jak sprzed kontuzji i po weryfikacji żądań finansowych zostanie przy Ratuszowej. Oczywiście są to tylko i wyłącznie gdybania. Obaj w stopniu większym (Janik) i mniejszym (Duś) tworzyli historię ostatnimi czasy Górnika PWSZ. Zostawili trochę zdrowia, potu na boisku. Pozostaje życzyć im powodzenia w najbliższym, niełatwym dla nich czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz