środa, 24 marca 2010

Nazarow

Jak pokazał pierwszy wiosenny mecz Górnika PWSZ z Promieniem pierwszy historyczny Czech Daniel Zinke w wałbrzyskiej drużyny raczej nie będzie zaledwie „ciekawostką przyrodniczą”, a może być faktycznym wzmocnieniem drużyny i, jak to mówią trendowi dziennikarze, może „robić różnicę”. Przed Zinke zespół z Ratuszowej posiadał jednego stranieri. W sezonie 1997/98 był nim Dymitrij Nazarow. Niektóre źródła mylnie pisały o nim Ukrainiec, pojawiała się również wersja Dmitro. Pierwszy obcokrajowiec w historii wałbrzyskiego futbolu trafił z Zagłębia Lubin jesienią’97 w sumie stanowi dość barwną postać. Wychowanek Lokomotiwu Witebsk debiutuje w białoruskiej ekstraklasie jeszcze w wieku juniora. Łącznie rozgrywa tam 29 meczy i gdy wypada ze składu niespodziewanie pojawia się ...w Polsce. W maju’97 debiutuje w drużynie Zagłębia Lubin przeciwko Ruchowi Chorzów. Po przepracowanej przerwie letniej w sezonie 97/98 rozgrywa zaledwie dwa mecze: z ŁKS w Łodzi(dwie żółte kartki i w efekcie czerwona kartka) oraz z Wisłą Kraków i wylatuje ze składu. Poszukujący defensorów wałbrzyski Górnik z chęcią go przyjmuje do siebie i już we wrześniu 1997  Dima debiutuje w nowych barwach w zwycięskim meczu z Naprzodem Rydułtowy 5:1. Przeobrażający się z KP na Górnik SSA wałbrzyski klub ma ogromne problemy w defensywie: kontuzjowany był bramkarz Siemiątkowski, Wodzyński puszczał babola za babolem, w obronie szkolne błędy popełniają Solarz z Borkiem, z Otoka zrezygnował trener Kowalski a klub nie dogadał się z wiekowym defensorem Karkonoszy Jelenia Góra Słowakiewiczem, który miał rozwiązać problemy w tyłach. Wypożyczony z Lubina Nazarow był więc wydawało się niezbędnym dla zespołu. Nie grał efektownie, surowy technicznie, lecz znakomicie rozbijał ataki rywali, dobrze grał głową. W spotkaniu ze Śląskiem Wrocław (0:2 przy Oporowskiej) otrzymuje czerwoną kartkę za dwie żółte i wówczas okazało się ile znaczył dla bloku defensywnego. Zimą wrócił na kr ótko do Lubina, lecz nowy trener w osobie Andrzeja Szarmacha nie widzi go w pierwszoligowej kadrze. W Wałbrzychu wiosną Grzegorz Kowalski stawiał głównie na Solarza, Łukasika, Wójcika uzupełnianymi R.Matuszakiem lub Borkiem. Stąd nikła liczba występów u Białorusina. W sumie w zespole przydał się gdy zabrakło wiary w sukces, defensywa popełniała jeszcze błędy, nie była ze sobą zgrana, później przegrał rywalizację. Bilans w Górniku: 13 meczy, 4 żółte i 1 czerwona kartka. Po wycofaniu się zespołu z II ligi, jesień spędza w drugoligowej Lechii Zielona Góra, gdzie również kolekcjonuje wyłącznie kolorowe kartoniki a lubuski zespół z hukiem spada do trzeciej ligi. W lubuskiej prasie głośno bywa o pozaboiskowych perypetiach związanych z burdami pod wpływem alkoholu. Sezon 1999/00 to gra głównie w czwartoligowych rezerwach Zagłębia Lubin (przegrane baraże o trzecią ligę z Lubuszaninem Drezdenko), a jesienią’01 pojawił się w drugoligowym Górniku Polkowice. Tam furory nie zrobił, ale dostarczył kłopotów działaczom klubowym poprzez awantury wywołane pod wpływem alkoholu. Po rozwiązaniu umowy wyjechał na Białoruś.

1 komentarz:

  1. pamiętam to nazwisko... ciekawe co sie dzieje teraz z kolesiem...

    OdpowiedzUsuń