wtorek, 3 maja 2016

Dwa kroki bliżej celu

Zdobywcami okręgowych Pucharów Polski są zespoły ze stolic dawnych województw tworzących dziś Dolnośląskie. Dla wałbrzyskiego Górnika idealnie pokrywa się to również z serią niezwykle ważnych spotkań ligowych. Od wyjazdów do Legnicy i Jeleniej Góry, poprzez mecz rundy z Polkowicami w Wałbrzychu po wyjazd do Wrocławia na mecz z rezerwami Śląska. Czy po nich będzie już wszystko jasne?
Rezerwy Miedzi stoją praktycznie na najgorszej pozycji wśród zespołów z górnej części tabeli, bowiem ze względów proceduralnych nie mogą liczyć na awans do II ligi. Nic bowiem nie zapowiada promocji pierwszej drużyny legniczan. Trenerzy pierwszoligowca, Ryszard Tarasiewicz i Waldemar Tęsiorowski, mimo męczącego powrotu z najdalszego wyjazdu do Suwałk, pofatygowali się oglądać zaplecze I drużyny. W rezerwach zabrakło piłkarzy z bezpośredniej kadry, a chyba najbardziej obserwowanym był bułgarski defensor Rumen Trifonow. Miedź II to jedna z najskuteczniejszych ekip trzecioligowych, potrafiąca - w przeciwieństwie do Górnika - bezlitośnie rozbić rywala w drobny pył. Niespodziewanie w tym sezonie piętą achillesową legniczan jest Ilanka Rzepin, która dwukrotnie ograła rezerwy Miedzianki. Mecz z Górnikiem miał być okazją na zmazanie plamy i przed gwizdkiem zapowiadał się niezwykle frapująco. Wydarzenia boiskowe toczone w sennej słonecznej atmosferze, niestety, nie dały podstaw by uznać mimo wszystko ten mecz jako hit kolejki. Owszem, technika użytkowa poszczególnych zawodników, przesuwanie się formacji, taktyka - to wszystko mogło zadowolić koneserów, ale kibice oczekiwali czegoś więcej.
W I połowie oba zespoły stworzyły po jednej sytuacji podbramkowej, w których strzelcy mogli zachować się lepiej. Dotyczy to szczególnie Grzegorza Michalaka, który znakomicie przechwycił piłkę kilka metrów przed polem karnym gospodarzy, ale zamiast podać do nieobstawionego Radziemskiego, sam spróbował szczęścia i Budzyński wybił na rzut rożny. Po przerwie właśnie po kornerze wałbrzyszanie stracili bramkę - główna wina to brak komunikacji pomiędzy Jarosińskim a Tyktorem i pozostałymi zawodnikami. Kamil najpierw wyszedł do dośrodkowania, potem się cofnął, koledzy z obrony zrobili mu miejsce, ale to ostatecznie Wasilewski mógł spokojnie głową umieścić piłkę w siatce. Wałbrzyszanie wiosną już kilka razy byli w podobnej sytuacji, bowiem jako pierwsi stracili bramkę w Dzierżoniowie i Kątach Wrocławskich, ale Miedź II to jednak inny rodzaj kalibru. Bardzo efektowne zawody w Legnicy rozegrał Mateusz Sawicki, który najpierw przełamał się w końcu trafiając do bramki rywala. Rajd lewą stroną, sprytne wykorzystanie gapiostwa Budzyńskiego, który odkrył krótki róg, by po chwili wyciągać piłkę z siatki. Kilka minut później po jego zagraniu Marcin Orłowski strzelił nie do obrony i zrobiło się 1:2. A że gospodarze grali wówczas w dziesięciu po dwóch żółtych kartkach dla Kuśnierza, było trochę łatwiej.
Mateusz Krzymiński i Woźniczka
Z piekła do nieba - taką drogę przebyli w Legnicy wałbrzyszanie. Po ostatniej wizycie na stadionie przy ul.Orła Białego Górnicy niezbyt miło wspominali - trener Robert Bubnowicz nie miał nic do powiedzenia prócz przeprosin po 0:5 z Miedzią, Jarosiński zaliczył jeden z najgorszych występów w karierze, Rytko wyszedł po przerwie a mimo to wyleciał za dwie żółte kartki. To było blisko 5 lat temu, a pierwsze zespoły Miedzi i Górnika dzielą nie tylko dwie klasy rozgrywkowe, ale i przepaść organizacyjna. Oba kluby w bieżącym sezonie rywalizują również o triumf w Dolnośląskiej Lidze Juniorów - legniczanie wiosną odrobili straty z jesieni i obecnie to oni prowadzą w tabeli. Wałbrzyszanie wrócili jednak na zwycięski szlak po rozgromieniu Orła Ząbkowice 14:0 (!!!). Aż 5 goli stało się przepustką do meczowej kadry dla Dominika Woźniaka, jego kolega Filip Brzeziński, który już ma za sobą debiut w seniorach - przeciwko Orłowi skompletował hat-trick w ciągu 4 minut!
Na jeleniogórski Derby Sudetów większe ciśnienie było oczywiście w obozie Karkonoszy. Podopieczni Artura Milewskiego są jedną z najgorszych wiosennych ekip - nie licząc walkowera z KP Brzeg Dolny - KSK do swego dorobku doliczyły ledwie punkt za remis w Kątach, a przegrali aż 7 spotkań. Szczególnie przed wtorkowym meczem mobilizowali się kibice Karkonoszy, dla których trójmecz ze Stilonem, Polonią-Stalą i Górnikiem, była praktycznie ostatnią szansą rywalizacji na trybunach z zorganizowaną grupą sympatyków rywali i oczywiście pożegnaniem z III ligą. 0:1 ze Stilonem, 0:2 w Świdnicy sugerowało matematycznie porażkę z Górnikiem 0:3. I tak też się stało.
Górnik na stadion przy ul. Złotniczej przyjechał bez wykartkowanego Bartosza Tyktora i trzeba przyznać, że derbowy pojedynek wygrał angażując minimum sił. Gospodarzom, jak to się ostatnio pięknie mówi, brakowało jakości. Naprawdę można się zdziwić, po dyspozycji w meczu przeciwko wałbrzyszanom, że Maciej Firlej zapraszany był na testy do Miedzi czy Zagłębia Lubin, a Radosław Sareło w Piaście Gliwice i GKS Bełchatów. Z wałbrzyskiej perspektywy kibice mogli być ciekawi postawy Krzysztofa Pieśkiewicza, który w ub.roku błysnął w sparingu Górnika, a ostatecznie Włókniarza Leśna zamienił na biało-niebieski trykot Karkonoszy a nie wałbrzyskiej drużyny. W lidze, podobnie jak koledzy nie błyszczy, podobnie było w spotkaniu z liderem, choć był bliski pokonania Jarosińskiego, gdy dobijał strzał Firleja w słupek.
Krzymiński i D.Michalak - strzelcy bramek w Jeleniej Górze
Cichym bohaterem jeleniogórskiego meczu był niewątpliwie Mateusz Krzymiński. trener Robert Bubnowicz nieco z konieczności ustawia go na prawym skrzydle, choć to nie jest pozycja stworzona dla popularnego Krzymina. On operuje głównie lewą nogą i często musi przekładać piłkę na tę lepszą. Mateusz z obecnej kadry ligowej jako jedyny, nie licząc Jarosińskiego, Brzezińskiego i Woźniaka, nie miał do derbowego meczu ani jednego gola na koncie. A już rozegrał ponad pół setki meczów. Jak już trafił to uczynił to dwukrotnie! Wynik z kolei otworzył Dariusz Michalak, od którego w chwili obecnej więcej bramek w obecnym sezonie ma jedynie Orłowski i Krawiec! Warto to też wspomnieć o udanych urodzinach Marcina Morawskiego, który w swoje 36.urodziny zagrał dobry, a przede wszystkim udany mecz. Szkoda, że nie uwieńczył go golem, tak jak choćby podczas ostatniej wizyty przy ul. Złotniczej jeszcze w barwach świdnickiego klubu.
Reasumując było to najłatwiejsze zwycięstwo wałbrzyszan w derbowym pojedynku w Jeleniej Górze.
Znów jednak trzeba wrzucić kamyczek do ogródka redaktora Skiby, bowiem na podstawie jego relacji są opracowywane relacje do innych wałbrzyskich portali. Gdzie on widział na boisku Migalskiego czy Brzezińskiego, nie wspominając o dwóch tysiącach widzów? Na trybunach kameralnego stadionu przy ul. Złotniczej usiadło kilkuset widzów, w tym sporo wałbrzyszan, nie tylko w sektorze gości. Obecność braci Radziemskich, Krawca, czy Borka, a także stałych bywalców na Stadionie 1000-lecia nikomu na główne w Jeleniej Górze nie wadziła. Przybyła grupa fanów Górnika zaprezentowała choreografię znaną poniekąd z Gorzowa Wlkp., a potem wraz z miejscowymi licytowała się na wulgarne przyśpiewki.
Oba spotkania, w Legnicy i Jeleniej Górze, obserwowali szkoleniowcy z Polkowic. Prawdę powiedziawszy w obu spotkaniach było kilka korekt w składzie lidera, a teraz w hitowym meczu zabraknie Sławomira Orzecha, który zobaczył czwartą żółtą kartkę. Wydaje się, że mimo wszystko będzie to podobne ustawienie jak w Jeleniej Górze, z drobną korektą Tyktor za Orzecha, może do wyjściowego składu wróci Krawiec, może wydobrzeje Migalski, który zwiększy pole manewru w ofensywie.
Na chwilę obecną Górnik ma przewagę 4 punktów oraz 3:1 w Polkowicach do bilansu. Wygrana zwiększy przewagę do 7, a w praktyce do 8 punktów (polkowiczanie z niekorzystnym bilansem dwumeczu będą musieli zdobyć więcej punktów od wałbrzyszan), co jest już niezłą zaliczką przed finiszem rozgrywek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz