niedziela, 7 października 2012

Druga liga ligą serii

Zbigniew Smółka jest drugoligowym szkoleniowcem, który w trzech sezonach prowadził trzy różne zespoły w meczach z Górnikiem Wałbrzych. Spotkania wałbrzyszan z Czarnymi Żagań, MKS Kluczbork czy Jarotą Jarocin nie zapadły szczególnie w pamięci obserwatorów, piłkarzy, sam Smółka nie jest zaliczany również do wyróżniających się trenerów na tym szczeblu rozgrywek. Ani pod względem wyników, ani pod względem zachowania w czasie jak i po meczu. Jednak jego jedna z opinii na temat rozgrywek drugoligowych jest bardzo trafna: druga liga jest ligą serii. Pod Chełmcem najpierw liczono wyjazdowe mecze bez punktu, potem mecze bez straty punktu, niewykorzystane rzuty karne, a teraz w kolejnym meczu wałbrzyszanie tracą bramkę w doliczonym czasie gry.
To samo jednak dotyczy innych drużyn - kilka meczów z rzędu pozwalają przesunąć się w górę tabeli lub niebezpiecznie zakotwiczyć w dolnych rejonach tabeli. Nikt nie chce brać powtórzyć serii toruńskiej Elany, która do tej pory nie mogła się cieszyć z kompletu punktów, pierwszą i jak do tej pory jedyną bramkę strzeliła w 10.kolejce. Również podopieczni Roberta Bubnowicza znaleźli się na cenzurowanym na początku września, jeśli chodzi chodzi o skuteczność na wyjazdach. Na szczęście te fatum zostało pokonane w Zdzieszowicach, gdzie miejscowy Ruch w tym sezonie o wiele lepiej radzi sobie poza własnym stadionem. Mimo pięknego gola Grzegorza Michalaka i kilku efektownych akcji wałbrzyszanie sami prokurowali zagrożenia pod własną bramką. Na szczęście popularne "Zdzichy" mieli taki niefart w spotkaniu z Górnikiem, że nawet dwa rzuty karne nie zostały zamienione na bramkę.  W spotkaniu z Turem Turek również nie było spacerku, zwycięstwo zapewnił gol niezwykle skutecznego w pucharowych meczach Dariusza Michalaka, ale rzutu karnego nie strzelił Adrian Moszyk. Adek z 11 metrów trafiał w ubiegłym sezonie w A-klasowych rezerwach, w tym sezonie trafiał w PP - czuł się pewnie by w końcu strzelić w lidze, ale jego uderzenie stało się łupem Michała Kolby, który w lipcu stał się koszmarem egzekutorów karnych MKS Kluczbork. W pucharowym meczu w Turku Kolba najpierw obronił jedenastkę w regulaminowym czasie gry (Deja), a serii karnych nie dał się pokonać Orłowiczowi, Kumcowi i D.Kaczmarkowi !
Trzeci zwycięski mecz Górnika przyniósł kolejne czyste konto Jaroszewskiego. Wspomniana wcześniej Elana przed meczem z wałbrzyszanami pożegnała trenera Grzegorza Wędzyńskiego, którego zastąpił Roberta Kościelak. Wcześniejsze niepowodzenia ekipy z miasta Kopernika tłumaczone były problemami kadrowymi, bowiem po kilku rozegranych kolejkach mogli być zatwierdzeni nowi gracze , w tym byli gracze Olimpii Grudziądz. Jak pokazał mecz z Górnikiem jak i kolejne przegrane mecze problem torunian tkwił gdzie indziej. Mecze w Toruniu dla piłkarzy Bubnowicza zawsze były udane - od dramatycznego 2:2 (a w 89' było jeszcze 0:2), przez wiosenne 2:1 (piękny gol G.Michalaka) po bezdyskusyjne 3:0, gdzie na długo w pamięci zostanie ekwilibrystyczna bramka Dawida Kubowicza strzelona po rzucie rożnym piętą.
Mecz z KS Polkowice zakończony bezbramkowym remisem zakończył serię zwycięstw, a przedłużył passę Damiana Jaroszewskiego bez straconej bramki do 392 minut. Spotkanie na swoją korzyść mógł rozstrzygnąć każdy z zespołów. Spadkowicz z 1.ligi oparty na wychowankach, młodych graczach Zagłębia Lubin należy do najbardziej nieobliczalnych ekip ligi - u siebie głównie przegrywa, a na wyjazdach wypunktował pewnie dwie inne dolnośląskie ekipy Chrobrego (3:1) i MKS Oława (5:2). Już wtedy w Wałbrzychu myśli krążyły wokół "meczu jesieni", czyli pucharowej batalii z Olimpią Grudziądz. O tym meczu powiedziano i napisano już  wszystko. Spotkanie można było oglądnąć w tvnturbo, bramki, niewykorzystane karne są jeszcze do zobaczenia w internecie. Dla dociekliwych lub tych co jeszcze nie mogli zobaczyć meczu - można jeszcze znaleźć cały mecz. Każdy ma swoją subiektywną ocenę wydarzeń, niektórzy szukają przysłowiowych "kwadratowych jaj", szukają winnych poszczególnych epizodów meczów. A to G.Michalak nie powinien podchodzić jako poszkodowany do karnego, a to Zieliński nie starał się widzieć partnerów, a to D.Michalak nie popisał się przy golu Cieślińskiego ... Było minęło, cieszmy się tym co przeżyliśmy w Wałbrzychu, te wspaniałe zwycięstwa z poprzednimi pierwszoligowcami (nie patrzmy na dyspozycję Sandecji, która pożegnała się z trenerem Araszkiewiczem czy ŁKS, który dostaje 7:1 u siebie), zainteresowanie mediami naszym miastem, a na koniec samym meczem z Olimpią, gdzie drugoligowy średniak przez większą część meczu dzielnie stawiał czoła faworytowi, który w poprzednich rundach odprawił z kwitkiem ekstraklasowe zespoły.
Powrót do drugoligowej rzeczywistości dla wałbrzyszan okazał się niezwykle bolesny - historyczna pierwsza porażka w spotkaniach z Jarotą Jarocin. Po Turze i Elanie Jarota trzecim zespołem, gdzie nowy trener rywala próbuje odwrócić złą passę swojego zespołu w spotkaniu z Górnikiem. Dość szybko Damian Jaroszewski zakończył swoją passę bez straconej bramki, potem sam chciał zakończyć fatum rzutów karnych i niestety trafił w słupek. Nie wiem jakie były przedmeczowe ustalenia czy też to była decyzja pod wpływem impulsu, ale mogła skończyć się ona dramatycznie dla wałbrzyszan - gdyby gospodarze przejęli piłkę i po szybkiej kontrze zdobyli bramkę na 2:0 byłoby praktycznie po meczu.
Jaroszewski zawiódł w Jarocinie jako egzekutor karnego
Co ciekawe problem z "jedenastkami" staje się specjalnością wałbrzyszan - w A klasie kapitalną szansę na przełamanie zaprzepaściło w karnych właśnie Zagłębie Wałbrzych. Najpierw w pucharowym boju z faworyzowaną Stalą Świdnica zielono-czarni odpadli dopiero po rzutach karnych, a szansę na premierowe ligowe zwycięstwo w tym sezonie zaprzepaścił Radoń nie strzelając rzutu karnego w doliczonym czasie w gry w meczu z Białym Orłem w Mieroszowie.
Górnicy przegrali w Jarocinie choć wcale nie musieli. Gola stracili w doliczonym czasie gry po rzucie wolnym i niezdecydowaniu defensywy. Inną sprawą jest, że ten ewentualny punkt byłby wywalczony szczęśliwie, bowiem wałbrzyszanie nie oddali ŻADNEGO celnego strzału na bramkę rywala! O wiele lepiej wyglądało to z Sosnowcem, ale znowu deja vu. Co prawda sędzia zlitował się nad piłkarzami z Ratuszowej i nie przyznał im karnego a Adrian Moszyk w końcu w lidze się przełamał i trafił do bramki rywala, ale to akurat nie dziwi bo w ciągu  sezonów oba swoje gole zaliczył na Stadionie 1000-lecia i z tym samym rywalem. Przyszedł jednak doliczony czas gry, rzut wolny dla rywala, strzał, bezradność Jaroszewskiego, rozpacz piłkarzy Górnika i szaleńcza radość przeciwnika.
W najbliższym meczu w Wejherowie zostanie przełamana na pewno pewna passa. Górnik przegrał 2 kolejne mecze 1:2 po golu straconym w doliczonym czasie gry, Gryf przegrał ostatnie 3 spotkania (1:10 bramki!). Pozostaje pytanie która passa zostanie zakończona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz