Mecz, mimo ładnej, typowo piłkarskiej pogody, nie zapełnił trybun Stadionu 1000-lecia. Kasy w sobotę otwarte były już 4 godziny przed meczem i mimo początkowych problemów z siecią internetową, sprzedaż odbywała się bez przeszkód. Mimo to ostatni kibice kupowali bilety około 30 minuty I połowy. W Górniku zabrakło Damiana Jaroszewskiego co spowodowało debiut w ligowym meczu Patryka Janiczaka. Były bramkarz Zagłębia Lubin i Bielawianki nie miał wiele pracy, zachował czyste konto, ale w drugiej odsłonie meczu kilka razy niepewnie interweniował, zwłaszcza po dośrodkowaniach z rzutów wolnych w wykonaniu Krzysztofa Bartoszaka lub wychowanka stołecznej Legii Kordiana Latosa. Całe szczęście, że Jarota nie miał wielu argumentów w ofensywie i skończyło się na strachu. W ligowym meczu, w podstawowym składzie po raz pierwszy zagrał Kamil Śmiałowski - jedyny zimowy nabytek wicelidera drugiej ligi.
Największe zagrożenie dla Górnika, czyli rzuty wolne i niepewne interwencje Janiczaka. [foto:K.Bachosz - jarota.com] |
O ile do przerwy nie było ani jednego celnego strzału w wykonaniu Górnika, to w drugiej połowie wałbrzyszanie mogli, ba powinni podreperować swoje zdobycze bramkowe. Już pierwsza akcja duetu Daniel Zinke - Mateusz Sawicki kończy się celnym strzałem "Sawy" i minimalnym pudłem czeskiego skrzydłowego. Zinke kilkukrotnie stawał przed szansą zdobycia gola, ale brakowało mu albo precyzji, albo dobrze bronił Kazimierczak. Aktywny był Moszyk, który oprócz dobrych wrzutek próbował strzałów z dystansu. Więcej spodziewać się można było od Marcina Folca, który tradycyjnie uwikłany w walkę w środku pola nie nadążał do zajęcia swojej pozycji w ataku, przez co często brakowało środkowego napastnika. W końcu i on ładnie strzelił w światło bramki. Mógł odblokować się Jan Rytko, który w dogodnej sytuacji strzelił bardzo anemicznie nie sprawiając bramkarzowi żadnych kłopotów. Oddzielne słowa uznania należą się do "człowieka w masce", czyli Grzegorza Michalaka, który w swoim stylu walczył, często brał udział w pojedynkach główkowych nie zważając na kontuzjowany nos. Inna sprawa, że czasem jednak było widać, że ta twarzowa niedogodność trochę przeszkadzała Grzegorzowi w grze ofensywnej.
Trzeci wiosenny mecz i po raz trzeci Górnik nie potrafi rozegrać dwóch dobrych, równych połówek. O ile w Sosnowcu była to pierwsza odsłona, to przy Ratuszowej niepisaną tradycją stała się o wiele lepsza druga połowa. Póki co rywale grają w kratkę - Chrobry nie wygrał jeszcze wiosną, Bytovia wygrywa u siebie i remisuje na wyjazdach. Warta Poznań, gdzie najgłośniej było o szturmie na pierwszą ligę nie potrafi wygrać od 6 meczy! Zagłębie na własnym boisku odwraca losy meczu, ale pewnie przyjdzie moment, gdy tego szczęścia zabraknie. Swoje gra Rozwój i Błękitni, gdzie systematycznie zdobywają punkciki, które mogą okazać się bezcenne w końcowym rozrachunku. Falstart zanotowano w Rakowie i Polonii Bytom, a póki co rewelacją wiosny jest Ruch Zdzieszowice - 3 mecze komplet punktów, choć w każdym spotkaniu "Zdzichy" kończą w osłabieniu. W Kaliszu międzynarodówka również punktuje i Calisia w chwili obecnej ma więcej punktów ugranych na wyjeździe niż u siebie.
Z pewnością czeka nas ciekawa wiosna z dużą ilością niespodzianek. Górnik póki co wciąż w zielonej awansowej strefie, choć gra pozostawia wiele do życzenia. Jeśli biorąc pod uwagę cel - utrzymanie, to nad dziewiątym Rakowem wałbrzyszanie mają 13 punktów przewagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz