Jesienią Górnik był rewelacją rozgrywek, doznał co prawda 3 porażek (w Szczecinie 0:1, Łodzi 0:1 i Poznaniu 0:2), ale na Nowym Mieście wygrał komplet ośmiu meczów, w tym 5:1 z Wisłą czy 4:1 z Legią. Ofensywna, efektowna gra przyniosła spore uznanie w kraju. Wiadomo, że wszystko kręciło się wokół Włodzimierza Ciołka, skuteczny był letni nabytek Zbigniew Stelmasiak, Leszek Kosowski potwierdził renomę groźnego napastnika, Mirosław Rusiecki kandydował do miana odkrycia rundy, do kadry seniorów trafił Krzysztof Truszczyński, a do młodzieżowej (jako starszy zawodnik powyżej limitu wiekowego) Marian Kowalski. Zimą świętowano tytuł mistrza jesieni, snuto plany na przyszłość, łącznie z rozbudową stadionu. Zamiast wielkich transferów, kadrę wzmocnił jedynie nieznany pomocnik z trzecioligowego Wielimia Szczecinek Zenon Przybysz. Fachowcy, zwłaszcza Wojciech Łazarek - trener późniejszego mistrza Polski Lecha Poznań, wyrokowali odwrót beniaminka. "Znając życie, lider nam zimą się przeziębi i wiosną to odchoruje" - prorokował słynny Baryła. Na inaugurację wałbrzyszanom przyszło pojechać do Katowic, do doskonale znanego GKS ze skutecznym Janem Furtokiem. Katowiczanie wygrali swego czasu 2.ligę w 1978 wyprzedzając Górnika, a po sezonie na Bukową trafił najskuteczniejszy napastnik wałbrzyszan Ryszard Bożyczko. Na inaugurację sezonu w Wałbrzychu gospodarze wygrali 3:1, choć to goście prowadzili 1:0. Rewanż przyciągnął na trybuny 4 - 5 tysięcy widzów (zależnie od źródeł), w Katowicach nie było wówczas takiego ruchu kibicowskiego jak dziś. Większą popularnością cieszyły się Ruch, Górnik Zabrze. Zdzisław Podedworny prowadzący katowicki zespół wystawił w bramce Franciszka Sputa - legendę klubową, który miał dłuższą przerwę w grze. Już sezon wcześniej był nestorem całej ligi, a teraz jego vis a vis był młodszy raptem o 44 dni Ryszard Walusiak. W GKS, dziesiątym zespole po jesieni, zagrali wówczas: w obronie Strugarek, Zając, Piekarczyk, Kapias, w pomocy Morcinek, Krzyżoś, były gracz wałbrzyskiego Górnika Marian Chmaj, którego w 67 min. zmienił Łuczak, a w ataku trio Rzeszutek, Biegun no i Furtok. Horst Panic nie kombinował - wystawił prawie standardową jesienną jedenastkę: Walusiak - Nykiel, Gawryszewski, Majewski, Spaczyński - Kowalski, Ciołek, Truszczyński, Rusiecki - Stelmasiak, Kosowski. Początkowo dominowali miejscowi, a później goście, którzy po przerwie osiągnęli znaczącą przewagę. W wałbrzyskim zespole najbardziej obawiano się Furtoka, który już nie jeden raz dał i da się we znaki obronie wałbrzyszan. W I połowie znakomite sytuacje wypracował mu Krzysztof Rzeszutek, który przyćmił młodszego kolegę. W 20 minucie po dośrodkowaniu Wiktora Morcinka i błędzie Marka Gawryszewskiego Rzeszutek wyprowadził GKS na prowadzenie 1:0. Lider wyrównał 10 minut później - doskonale znany w wałbrzyskim zespole Marian Chmaj faulował swojego imiennika Kowalskiego i Górnik miał rzut wolny. Jeśli wolny to wiadomo, że dla Ciołka, lidera ligowych strzelców, nie lada okazja. Nie bezpośrednio, ale po krótkim rozegraniu z kapitanem Górnika Krzysztofem Truszczyńskim, pokonał Sputa, który wybrany został przez dziennikarzy najlepszym zawodnikiem meczu (w Sporcie nota 8 w skali 1-10). Po przerwie katowicki bramkarz obronił strzały Kosowskiego i Truszczyńskiego, z drugiej strony Walusiak mógl się wykazać po uderzeniach Łuczaka i Morcinka.
Krzysztof Rzeszutek - strzelec bramki dla GKS [foto:gkskatowice.eu] |
Górnik przed tym meczem miał punkt przewagi nad Lechem i dwa nad Widzewem. Remis nie pociągnął za sobą stratę fotelu lidera, bowiem Kolejorz bezbramkowo zremisował w Krakowie z Wisłą, a na punkt zbliżył się za to Widzew po pokonaniu Bałtyku Gdynia 2:1.
W Katowicach była spora liczba wałbrzyskich kibiców i to nie tych ze słynnego młyna zasiadającego pod budynkiem "prasa - radio - telewizja". Zakłady pracy dość chętnie angażowały się w zapewnienie rozrywek swoim pracownikom i jednym z elementów było organizowanie wyjazdów.
Przed rozpoczęciem rundy różnica pomiędzy GKS a Górnikiem wynosiła 11 punktów co przy punktowaniu 2 pkt za zwycięstwo wydawało się wręcz kosmiczną różnicą. W czerwcu wałbrzyszanie finiszowali mając ledwie dwa punkty więcej.
Mam takie pytanie, kiedyś w internecie czytałem o historii piłki nożnej w niemieckim Wałbrzychu... Czy to Ty byłeś autorem? Jeżeli tak, czy można to jeszcze znaleźć w sieci?
OdpowiedzUsuńNiestety, to nie byłem ja.
OdpowiedzUsuń