Futbolowym newsem tego tygodnia jest przyznanie Polsce organizacji finałów młodzieżowych mistrzostw Europy w 2017 roku. Komitet Wykonawczy UEFA podjął decyzję w szwajcarskim Nyonie. Najlepsze ekipy U-21, co w praktyce oznacza zawodników urodzonych po 1 stycznia 1994 roku, będą gościć na co najmniej 6 obiektach.
Nie ustalono ostatecznej formuły rozgrywania turnieju finałowego, ale na tę chwilę PZPN proponuje dwa warianty. W pierwszym, oprócz Warszawy, drużyny gościłyby Bydgoszcz, Lublin, Gdynia, Tychy i Kielce. W drugim wariancie, ponoć bardziej preferowanym przez UEFA, gospodarze mieliby być oddaleni od siebie maksymalnie 250 km. Wówczas w grę wchodziłyby obiekty w Warszawie, Łodzi, Belchatowie, Kielcach, Lublinie i Łęcznej. Polscy działacze skłaniają się do pierwszej opcji, gdzie w podziale na 3 grupy jedna grałaby w Gdyni i Bydgoszczy, druga w Warszawie i Lublinie, a trzecia Kielcach i Tychach.
Polska jako gospodarz ma zapewniony udział w finałowym turnieju i będzie to pierwszy raz od 23 lat! Misję budowania kadry na mistrzowski turniej powierzono Marcinowi Dornie, który sięgnął po medal mistrzostw U-17 i o krok był od wyjścia z grupy w ostatniej edycji eliminacji do MME i IO.
Po tej decyzji media prześcigają się w spekulacjach. Na załączonych zdjęciach opcje wyboru stadionów oraz składu biało-czerwonych przedstawionych w Przeglądzie Sportowym. Oczywiście gwiazdą naszej kadry ma być Arkadiusz Milik. W większości zestawień znawcy widzą Igora Łasickiego, póki co błąkającego się w 3.lidze włoskiej. Oczywiście niewykluczone, że w ciągu ponad dwóch lat wybije się inny, dotąd szerzej nieznany zawodnik lub też któryś z obecnych żelaznych kadrowiczów zaliczy spektakularną obniżkę formy.
W Wałbrzychu wciąż pamiętają i oczywiście tęsknią za Michałem Bartkowiakiem, który grywał w kadrze U-16 i U-17, z którą zdobył Puchar Syrenki. Z kolegów z kadry na infografice zaprezentowanej przez Przegląd Sportowy można znaleźć nazwisko Bartłomieja Drągowskiego - rewelacji ostatnich miesięcy w T-Mobile Ekstraklasie, a także lechity Dawida Kownackiego.
Bartkowiak latem zamienił Górnika na wrocławski Śląsk i niestety, wiele się jesienią nie nagrał. Co prawda zadebiutował w ekstraklasie, a w pierwszym występie w rezerwach grających w trzeciej lidze doznał groźnej kontuzji eliminującej go z gry w rundzie jesiennej.
Michała mogliśmy zobaczyć na meczach wałbrzyskiego drugoligowca na trybunach Stadionu 1000-lecia, mogliśmy poczytać w darmowym magazynie wydawanym przez DZPN. Rehabilitacja przebiega jednak pod kontrolą fachowców i nie ma przykrych niespodzianek, tak jak choćby w przypadku Jana Bartośa. W styczniu wrocławski klub ogłosił, że Bartkowiak wraca do treningów. Oczywiście najpierw w toku indywidualnym co wykluczało na udział w zagranicznym zgrupowaniu I drużyny. Sparuje również drużyna rezerwowa, ale póki co próżno szukać tam nazwiska Michała. Śląsk sezon rozpoczyna praktycznie za kilkanaście dni meczem Pucharu Polski z Legią, zaraz potem rusza liga. Bartkowiak nie ma co liczyć na udział w pierwszych meczach, ale znając Tadeusza Pawłowskiego nie wykluczone, że w tej rundzie wałbrzyski pomocnik nie pojawi się na murawie w spotkaniu ekstraklasy.
Tylko regularna gra pozwoli Marcinie Dornie na powołanie Michała, choćby na mecz towarzyski. Konkurencja jest spora, zwłaszcza w drugiej linii, gdzie są piłkarze grający co prawda na innej pozycji niż Bartkowiak, ale mający już debiut w kadrze A (Linetty, Zieliński). Bielika kupił słynny Arsenal, Formella z Frankowskim coraz więcej grają w swoich ligowych zespołach. Ale jak wcześniej wspomniałem - czasu do turnieju jest sporo i wszystko może się zdarzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz