Kibice wałbrzyskiego Górnika od dłuższego czasu żyją w niepewności. Najpierw gra drugoligowców przysparzała o palpitację serca, niewiadomą był ligowy byt, licencja ligowa uzyskana została dopiero po odwołaniu. Wciąż niewiadomo kto będzie prezesem klubu, również sprawa prowadzenia zespołu przez Andrzeja Polaka była przez pewien moment nie wyjaśniona do końca. Z końcem miesiąca większości zawodnikom wygasały umowy. Po przedłużeniu umowy z Polakiem wiadomo było jak będzie przebiegać polityka personalna w drugoligowym zespole. Nie tak dalekie czasy pokazały, że oparcie kadry na wychowankach na pewno jest rozwiązaniem ekonomicznym, ale nie daje gwarancję spokojnej gry w lidze. Muszą być transfery, co pewnie ucieszyło większość kibiców, którym znudziło się przeżywać coroczne wiosenne porażki, nerwowe chwile przed ligowym finiszem. Spośród wspomnianych niewiadomych pojawiła się więc jedna wiadoma - z obecnej kadry odejdzie kilku zawodników. Od miesięcy spodziewać się można było, że Michał Bartkowiak będzie szukał piłkarskiego szczęścia w wyższej klasie rozgrywkowej. Media łączą go z wrocławskim Śląskiem, do którego będzie to bodaj trzecie podejście Michała. Ciekawe, że póki co nic nie słychać o ewentualnych testach, treningach wałbrzyszanina we Wrocławiu. Pewnikiem jest od kilku dni odejście piłkarza, który stał się symbolem Górnika Wałbrzych w ostatnich latach.
Styczeń 2010 roku, Górnik PWSZ Wałbrzych lideruje stawce trzeciej ligi dolnośląsko-lubuskiej, miasto żyło wizytą Adama Olkowicza, po której odżyła nadzieja, że przy Ratuszowej może trenować, któryś z uczestników EURO 2012, Maciej Jaworski obejmował właśnie juniorów starszych świdnickiej Polonii, a Marcin Morawski kapitan wałbrzyskiej ekipy kontynuował szkolenie trenerskie. Podopieczni Roberta Bubnowicza mieli po serii treningów pierwszy sparing rozegrać w Czechach z JD Dvur Kralove, ale z powodu kłopotów atmosferycznych odwołano go i pierwszy test rozegrano z Górnikiem Gorce (5:3). Jedyną "nową" twarzą był Adrian Sobczyk, który jesień spędził w Orle Lubawka. Kilka dni później w Dzierżoniowie wałbrzyszanie rozegrali sparing z pierwszoligową Wisłą Płock co miało być najmocniejszym sportowym akcentem zimowych przygotowań. Wynik ... 0:7 nie wróżył nic dobrego. Bohaterem meczu został nowy zawodnik wałbrzyszan - Czech Daniel Zinke. Robert Bubnowicz na łamach Tygodnika Wałbrzyskiego mówił o nim: Zinke jedzie z nami na obóz do Świeradowa Zdrój (...), mam nadzieję, że jego gra w Górniku zostanie dopięta, bo to dobry zawodnik. (...).Myślę, że będzie z niego pożytek i pomoże nam w osiągnięciu celu, jaki sobie założyliśmy. Jak było dalej to wszyscy doskonale pamiętamy. Już w następnym sparingu strzela bramkę (2:0 z MKS Szczawno Zdrój), a w kolejnych potwierdzał swoją klasę. Gdy do zespołu dołączył Damian Misan, napastnik z ekstraklasową przeszłością wydawało się, że runda wiosenna będzie przyjemnym spacerkiem. W przeddzień kalendarzowej wiosny 2010 roku Górnik na inaugurację rundy podejmował Promień Żary. Mecz był debiutem w Górniku Daniela Zinke i Misana. Wśród kolegów z murawy Jaroszewski w bramce, Dariusz Michalak na prawej obronie, przed nim biegał starszy brat Grzegorz, na środku obrony Marek Wojtarowicz, a na środku pomocy Tomasz Wepa. Daniel zagrał na lewym skrzydle. Jak wypadł debiut? Średnio, bowiem faworyt boleśnie przekonał się, że nikt przed liderem i to na jego boisku się nie położy. Żarscy piłkarze do przerwy sensacyjnie prowadzi już 2:0. Skończyło się na 2:2. W drugim spotkaniu w Świebodzinie (2:0) Daniel zanotował swoją pierwszą asystę, zobaczył pierwszą żółtą kartkę i po raz pierwszy został zmieniony przed końcem meczu. W trzecim meczu Zinke zyskał sympatię, której nie straci u wałbrzyskich fanów przez kolejne cztery lata gry. Nikt się nie spodziewał, że wizyta outsidera ligi Łucznika Strzelce Krajeńskie może przysporzyć kłopotów, a tymczasem do 90 minuty wynik wciąż brzmiał 0:0. Wtedy to w zamieszaniu podbramkowym najwięcej sprytu wykazał właśnie czeski skrzydłowy zdobywając jedyną bramkę meczu po czym podbiegł do sektora szalikowców celebrując zwycięskiego gola. Po tym meczu Górnik miał 11 punktów nad Chrobrym, po czym przewaga zaczęła topnieć. Dramatyczna walka przyniosła sukces w postaci awansu, Zinke dołożył swoją cegiełkę w postaci trzech bramek uzyskanych na murawie Stadionu 1000-lecia przeciwko słabym drużynom z województwa lubuskiego. W tym najważniejszym w Nowej Soli został zmieniony przed końcem meczu przez Jana Rytko, którego dośrodkowanie w doliczonym czasie gry przyniosło najważniejszą "jedenastkę" w ostatniej dekadzie w historii Górnika. W drugiej lidze trudno było sobie wyobrazić skład Górnika bez Daniela. Wypracowany standard w postaci Jaroszewskiego w bramce, braci Michalaków, Wojtarowicza, Wepy, Morawskiego i Zinke w polu dawał gwarancję skutecznej gry. Trener Bubnowicz ustawiał Czecha nie tylko na lewym skrzydle, ale próbował go w ataku. Z czasem, z konieczności wycofywany był również do środka pomocy, ale wyraźnie tam się męczył przyzwyczajony do wykorzystywania swojego największego atutu jakim jest szybkość. Owszem zdarzały się mecze słabsze, jak każdemu piłkarzowi, ale nawet w nich nie można było mu odmówić waleczności, dwóch, trzech charakterystycznych dla niego zrywów po skrzydle. Przez trzy drugoligowe sezony z rzędu był najskuteczniejszym graczem Górnika zdobywając regularnie po siedem bramek. Nie sposób nie wspomnieć o pucharowej przygodzie w sezonie 2012/13. Pierwszą niespodzianką było wyeliminowanie GKS Tychy (2:0), a wynik wykorzystał zawsze czujny Zinke, który bezlitośnie wykorzystał zbyt krótkie podanie obrońcy do bramkarza. Później przyszła kolej na Sandecję Nowy Sącz, gdzie Daniel co prawda gola nie strzelił, ale dorzucił dwie asysty. W meczu z ŁKS (2:1) gol i wreszcie oglądany w całym kraju mecz z Olimpią Grudziądz (1:3) i kapitalna bramka, która jest wręcz wizytówką gry Zinke.
Dobra gra nie umknęła uwadze obserwatorów. Wiadomo, że mówiąc Górnik myślisz Jaroszewski, Morawski i Zinke. Oprócz braci Michalaków i Wepy te właśnie trio było najczęściej kuszone ofertami z innych klubów. Daniel był przymierzany do ekstraklasy, do pierwszej ligi, ale oferty nie były na tyle atrakcyjne dla niego, by zrezygnował z gry. Zżył się nie tylko z Górnikiem, ale i z Wałbrzychem. Sympatię wśród kibiców zyskał nie tylko grą, ale postawą poza boiskiem. Sympatyczny, kontaktowy, często wspomagał upominkami charytatywne akcje kibiców.
Miniony sezon był gorszy w wykonaniu czeskiego skrzydłowego. Nie wyrobił swojej drugoligowej normy, częściej był niewidoczny, co można usprawiedliwić brakiem prostopadłych podań, które uskuteczniał w przeszłości Marcin Morawski. Poza tym cały zespół wiosną spisywał się poniżej oczekiwań i swoich możliwości. Zinke częściej grywał na prawej stronie robiąc miejsce na lewej stronie dla Bartkowiaka. Mimo zaledwie 3 bramek nikt nie wyobrażał sobie zespołu bez niego. Teraz trzeba zacząć się przyzwyczajać do życia po Zinke.
W historii spotkań drugoligowych Zinke jest nie tylko najskuteczniejszym strzelcem Górnika, ale najskuteczniejszym obcokrajowcem. W minionym sezonie tygodnik Piłka Nożna uznał, że należy mu się miejsce w Jedenastce Dublerów. Zresztą od momentu prowadzenia wyborów do Jedenastki Kolejki najczęściej wybieranym obcokrajowcem był właśnie Zinke.
Danielowi trzeba oddać również to, że wie kiedy odejść. Z pewnością mógłby dać wiele zespołowi, ale ma również pomysł na życie poza piłką. Postaw na biznes, w którym starać się będzie wykorzystywać sąsiedztwo polsko-czeskie. Co ciekawe jego partnerem biznesowym będzie Michal Gross, który grał z Danielem w FK Nachod-Destne, a o mały włos latem 2010 nie zostaliby graczami wałbrzyskiego Górnika. Ostatecznie Gross nie znalazł uznania w oczach Bubnowicza.
Za te cztery i pół roku gry, walki, emocji, bramek -Danielu dziękujemy !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz