środa, 13 stycznia 2010

Sztafety rodzinne czy nepotyzm

Kiedyś przeczytałem na forum oficjalnej strony GKS „ZAGŁĘBIE” Wałbrzych temat dotyczący sztafet rodzinnych. Przypomniałem sobie również to co pisał w swej pracy p.Kazimierz Niemierka – prywatnie sympatyzującego z Górnikiem Wałbrzych. Spróbowałem zebrać myśli i zastanowić się czy o tym, że występuje w danej drużynie syn decydują umiejętności czy też nepotyzm. W dawnych czasach raczej było to nie do pomyślenia – większa konkurencja, słabszy po prostu odpadał. Tak między innymi w seniorach w 2.lidze nie zaistniał Piotr Matysek starszy brat Adama, syn Jan – bramkarzy, reprezentantów kraju. Może gdyby wybrał pozycję bramkarza… W Zagłębiu grali m.in. Borconiowie, Skurczyńscy, Bonkowie, Kalitowie, Wodzyńscy, Szejowie, z kolei w Górniku Kosowscy, Nyklowie, Walusiaki, Milewscy ,teraz pojawił się Ciołek junior. Przeglądając kadry juniorów można spodziewać się, że w seniorach zadebiutują synowie nie tak dawnych ligowców z Ratuszowej Krzysztofa Radziemskiego (syn Dominik), Mirosława Otoka (Gaspar) czy Radosława Matuszaka (Paweł). A i tak póki co najwięcej pociechy z własnego potomka Michała ma Sylwester Bartkowiak, bowiem syn zgrania do tej pory wszelkie nagrody w turniejach za grę/skuteczność i już gra w kadrze regionu. Oczywiście minęły lata i nie doszło jeszcze do takiej sytuacji jak w latach 90-tych kiedy to w barwach wrocławskiej Polonii wystąpił b.ligowiec Śląska Wrocław Zdzisław Rybotycki bądź Stanisław Terlecki z synem Maciejem w barwach  stołecznej Polonii. Zdarzało się owszem, że np. Józef Borcoń prowadził w seniorach syna Jarosława, ale miał on na tyle ugruntowaną pozycję, że trudno podejrzewać p.Józefa o nepotyzm.  Obecny rezerwowy Górnika PWSZ Wałbrzych Wojciech Ciołek nigdy nie wyjdzie z cienia ojca Włodzimierza. Swoje pierwsze piłkarskie kroki, również w klubie stawiał pod okiem taty i mimo, że doszedł do pierwszej drużyny seniorów nikt nie może powiedzieć, że do po ojcowskich koneksjach. Bo po prostu takie sprawy p.Włodzimierza nie interesują. A przypominacie sobie sezon 3.ligi 1994/95? KP Wałbrzych po spadku z drugiej ligi początkowo nie mogło się odnaleźć w trzecioligowej rzeczywistości – porażki, za Wiesława Walczaka trenerem został Zbigniew Górecki. Zdolny szkoleniowiec juniorów w seniorach kariery nie zrobił – owszem zajął na mecie 7.miejsce, ale po do zespołu wrócili najpierw na końcówkę jesieni bramkarz Waldemar Nowicki i Marek Wierzbicki, a do końca sezonu zagrał Jacek Sobczak. Pan Zbigniew, który do dziś chwali się wychowaniem na Podzamczu Morawskiego, Włodarczyka czy Janikowskiego z uporem maniaka stawiał na swego 17-letniego syna Marcina. Ów młodzian przewyższał umiejętnościami rówieśników, ba nawet otarł się o kadrę juniorów (2 mecze w kadrze U 16 Jana Pieszko na Słowacji), ale w dorosłym futbolu w ogóle się nie odnajdywał. Ojciec wystawiał go od pierwszego gwizdka, Marcinek grał bojaźliwie, partolił sytuację za sytuacją. Dowodem jest fakt, że w tym sezonie zagrał aż w 28 meczach i strzelił tylko jedną bramkę. I to w prostej sytuacji do pustej bramki podczas pogromu Orła Ząbkowice (6:1). W następnym sezonie po nieudanym początku posadę stracił Zbigniew Górecki i przestał grać Marcin. Co prawda był w KP do 1997 i zdołał nawet zadebiutować w 2 lidze (łącznie 5 epizodów), ale kariery nie zrobił, choć miał dopiero 20 lat!! Potem było granie po Stroniach, Świdnicy, Bolkowie, nawet staż w Auxerre, jakiś powrót niedawno w Mieroszowie, ale kariery takiej jaką mu wróżył ojciec nie zrobił.  Ojciec z kolei trenuje obecnie Białego Orła Mieroszów, ale wciąż żyje przeszłością na Podzamczu…
A pamiętacie takiego drobnego napastnika Marcina Domagałę, który z kolegami z Górnika sięgnął po 4.miejsce w 1998? Grał wtedy pod opieką wujka Wiesława Walczaka, który również dawał mu szansę, gdy niebawem objął zespół seniorów. „Cinek” w sezonie awansowym zgromadził 23 mecze (0 w pełnym wymiarze i 2 gole) a w 3.lidze najpierw 8 epizodów (lepsi byli w składzie Paweł Murawski, Marek Wojtarowicz czy Marcin Morawski z Rafałem Tragarzem). A jesienią 2000 kiedy nie było komu w Górniku/Zagłębiu grać Domagała u Walczaka zaliczył wreszcie dwa pełne mecze! (ogólnie 18 i 2 gole). Gdy wydawało się że wreszcie zaskoczy wyemigrował bez sukcesów do Austrii. Po powrocie próbował jeszcze sił w Czarnym Borze czy Szczawnie Zdrój, ale nic wielkiego nie pokazał. Gdyby seniorów nie trenował wujek Domagała by nie zaistniał…
Na drugim biegunie ustawiłbym klan rodzinny Michalaków. Pana Włodzimierza nie pamiętam jako piłkarza, zacząłem kojarzyć go gdy jako dobrodzieja Zagłębia, które zaczęło występować w koszulkach z napisem jego firmy Budopol. Potem był również prezesem KP. Zetknąłem się z nim również jako graczem oldbojów, którzy wielu drużynom dawali solidną lekcję futbolu i nie tylko dzięki obecności Włodzimierza Ciołka. W tej dekadzie pojawiło się 4 Michalaków w Górniku/Zagłębiu czy obecnym KP Górniku PWSZ. Piotra zapamiętałem nie jako prawego obrońcę (grał w IV lidze sezonu 2001/02 -11 meczy i w A klasie rok później 23 mecze), ale bardzo na lansera, który musiał mieć postawiony kołnierzyk a’la Eric Cantona (tak na marginesie nosi się tak również Piotr prywatnie). Ale nie było żadnego nepotyzmu ze strony ojca. Po prostu był słabszy i gdy wrócił do Wałbrzycha Adam Wolniewicz zabrakło dla niego miejsca. Mimo jeszcze „reprodukcyjnego” wieku kopie piłkę w Grodnie, ale sama sylwetka świadczy o tym, że jest to tylko rekreacja. Z kolei jego starszy brat Krzysztof (obecnie Podgórze Wałbrzych) zaistniał marginalnie w seniorach Górnika/Zagłębia  (17 niepełnych meczy w A klasie i jeden w kl.okręgowej). Częściej grywał w rezerwach, by via Jedlina Zdrój odnaleźć się w Podgórzu.  Gdy Krzysiek pojawiał się na murawie wiadomo było, że nie będzie żadnych fajerwerków, bo umiejętności nie te, ale swoje zdrowie zostawi. Wtedy można było zobaczyć reakcję p.Włodka. Prawdziwy znawca futbolu, wiedząc, że syn zbyt wiele nie potrafi zawsze krzykiem potrafił dodać otuchy z trybun. Naprawdę wielki szacuneczek – jakby powiedział Mirosław Szymkowiak w Canal+. O Grzegorzu i Darku Michalaku nie chce szerzej się rozpisywać, bo swoją gra udowodnili, że nie za „nazwisko” grają w podstawowym składzie. Ale nie każdy wie, że Grzesiek kilkakrotnie bywał na testach w większych klubach (blisko był angaży m.in. w Odrze Wodzisław). Mimo chyba większej pozycji w futbolu niż Górecki Włodzimierz Michalak nie starał się nigdy forować synów. A na zakończenie podam przykład piłkarza, któremu nazwisko … przeszkadzało w zrobieniu kariery w Wałbrzychu. Skoligacony z prezesem Czesławem Grzesiakiem Jarosław, zdolny i skuteczny junior w seniorach zagrał dopiero w wieku 27 lat w sezonie 2006/07 (3 epizody). Popularny „Jajo” lepiej się czuje w Gorcach choć zapewne nigdy by nie odmówił gry przy Ratuszowej, ale pod warunkiem , ze nie będzie tam prezesa Grzesiaka…

1 komentarz:

  1. jakis niespelniony baran pisal ten artykul,chyba ma jakies kompleksy a Michalakowi robi pale,do dzis mozesz mi buty nosic

    OdpowiedzUsuń