wtorek, 20 czerwca 2017

Krótka anatomia spadku

Po ośmiu latach wałbrzyski Górnik ponownie zagra na piątym szczeblu rozgrywkowym. Saltex 4.liga - do tej nazwy kibuce będą musieli się przyzwyczaić. Po podziale geograficznym dokonanym przez DZPN w ubiegłym roku biało-niebiescy będą rywalizować z drużynami z okręgu wałbrzyskiego i wrocławskiego. Ot, taka powiększona okręgówka. I pomyśleć, że 12 miesięcy temu piłkarzy Roberta Bubnowicza oglądać mogliśmy w telewizji w meczu ze stołeczną Polonią...
Rok w sporcie to naprawdę szmat czasu i doskonale to można zauważyć w mieście pod Chełmcem. Kibice szybko musieli się przestawić z emocji związanych z ilością strzelonych bramek Orłowskiego i spółki do obaw czy nie dojdzie do wycofania się drużyny.
Górnik Wałbrzych spadł z hukiem z 3.ligi, będąc obok Olimpii Kowary najsłabszym zespołem. Jednoznacznej odpowiedzi nie można udzielić,bo powodów degradacji jest kilka.
ORGANIZACJA
Rezygnacja prezesa Tomasza Jakackiego i co za tym idzie ponad półroczny wakat na tym stanowisku spowodował niespotykaną na tak wysokim szczeblu sytuację, że ligowy klub działał praktycznie bez zarządu! Chwała za to tym kilku osobom, które ogarniały organizację domowych i wyjazdowych spotkań, a przede wszystkim nie doprowadziły do wstydliwego wycofania się zespołu z rozgrywek ligowych. Przychylność władz miasta również w tej sytuacji nie jest do przecenienia. Złośliwi pewnie zapytają, czy w innym niż jubileuszowym roku, miasto też by pomogło piłkarskiemu Górnikowi? Krytyków było (i jest) wielu, ale chętnych do konstruktywnych rozwiązań jak zwykle zabrakło. W końcu Czesław Grzesiak wraz z braćmi Michalakami podjął się ratowania upadającego klubu. Program naprawczy, porozumienia z wierzycielami pozwoliły uniknąć najgorszego. Dokonano korekt w sztabach szkoleniowych zespołów juniorów, wzmocniono seniorów kilkoma nazwiskami, poprawiła się atmosfera wokół klubu. Inicjatywa drobnych sponsorów, czy nawet młodzi adepci wyprowadzający seniorów przed ligowym meczem - drobnymi krokami widać, że coś przy Ratuszowej drgnęło do przodu. W tak krótkim okresie trudno oczekiwać cudu, wiosną mimo gorszych wyników sportowych, odniosło się wrażenie, że klub wraca na odpowiednie tory. Oby degradacja nie stała się hamulcem w działaniu, tylko kolejnym etapem odbudowy marki klubu.
WYKONAWCY
Przed sezonem odeszli Orzech, Sawicki, Krawiec, Oświęcimka, Radziemski, Orłowski, to ponad połowa wyjściowej jedenastki, gdzie linia pomocy i napadu przestała istnieć. W ich miejsce przyszli juniorzy oraz Tobiasz, Pierzga i powracający z wypożyczenia Gawlik. Jesienią wypadek samochodowy spowodował, że Bubnowicz musiał zapomnieć o grze Jarosińskiego, Tyktor wybrał pracę zawodową. Pierwszy mecz na boisku beniaminka Falubazu zakończony remisem 2:2 odebrano jako dobry omen - eksperymentalny skład, trochę szczęścia przy bramce G.Michalaka, cenny punkt wyjazdowy. Z czasem okazało się, że w delegacjach wałbrzyszanie zmuszeni do gry w kontry lepiej się prezentują niż u siebie, gdy rywal pozostawia więcej swobody. Jaroszewski w bramce - D.Michalak w obronie - Morawski w pomocy, tak doświadczona oś trzymała w ryzach trzecioligowy Górnik. Nowy kapitan zespołu Jan Rytko próbowany był na różnych pozycjach: od środkowego obrońcy, poprzez prawą stronę, aż po drugą linię, ale oprócz tradycyjnego bagażu kartek wiele pożytku z niego nie było. Wśród nowych graczy najlepsze wrażenie sprawiał waleczny Marcin Gawlik, rozczarował zwłaszcza Norbert Pierzga, z którym bez żalu klub pożegnał się zimą. Beznadziejnie wyglądała sytuacja w ataku, gdzie Migalski nie był w stanie udźwignąć roli egzekutora, a poza tym przyplątała mu się kontuzja. Dla wysokiego Woźniaka okazało się szybko, że 3.liga to za wysokie progi. Młodziński, Brzeziński również nie przekonywali swoją postawą, więcej można było się spodziewać po Sobiesierskim. 3 zwycięstwa (u siebie z Olimpią 1:0 po golu Deca, wyjazdowe 2:0 w Częstochowie i 1:0 ze Śląskiem II po bramce w 90 minucie).
Nadzieję najlepszą wiosnę dawała postawa defensywy, która również występowała w eksperymentalnym zestawieniu. Doświadczony Jaroszewski jesienią 6 razy zachował czyste konto. Bolączką była nieskuteczność, na którą leku nie potrafiono znaleźć już do końca sezonu.
Zimą karierę postanowił zakończyć Grzegorz Michalak, który jesienią strzelił dwie bramki. Gawlik doznał kontuzji, na wypożyczenie do Świebodzic powędrowali Rojek z Woźniakiem, a do Sobótki odszedł Pierzga. Kadrę uzupełnili, bo trudno w tej sytuacji mówić o wzmocnieniach, Tyktor, który zadeklarował regularną grę (jesienią zagrał jedynie w Bielsku-Białej), Popowicz (po nieudanym wypożyczeniu do Łowicza, gdzie nie przebił się do I składu), Bronisławski (z Rakowa - jesienią również bez gry w I składzie) i Sadowski z Victorii Świebodzice, która organizacyjnie również przeżywała zawieruchę.
Po zimowych zwycięstwach w sparingach liczono na poprawę skuteczności. Pierwszy mecz z Falubazem to wygrana 1:0 po strzale najstarszego z ekipy Marcina Morawskiego. Jak się okazało była to JEDYNA bramka wiosną strzelona w domowym meczu przez wałbrzyszan! O ile gra na wyjeździe dawała powody do optymizmu (3:0 z Pniówkiem, remisy ze Stalą, a przede wszystkim Jastrzębiem), to u siebie pasmo rozczarowań  - porażki ze Skrą, rezerwami Górnika, Miedzi, Śląska, a przede wszystkim najbardziej bolące, bo z bezpośrednimi rywalami do utrzymania 0:4 z Unią i 0:1 z Lechią. Obrazu nie zamaże 5:0 pod Chełmcem z Olimpią, która przeniosła domowy mecz na Ratuszową, nie mając zgody władz i policji na organizację meczu w Kowarach. Solidna wydawało się defensywa rozpadła się również w ostatnich meczach wyjazdowych, gdzie ze Żmigrodu i Zdzieszowic Górnik solidarnie wywiózł cztery gole...
Dwa zwycięstwa w całym sezonie Wałbrzychu, jedna domowa wiosną bramka u siebie - to jest wymowny komentarz.
Piłkarze generalnie zawiedli, wyniki ich nie bronią. Wciąż okazuje się, że bez doświadczenia niewiele można zrobić. Jeszcze miesiąc temu można było napisać,że najlepszą formacją była defensywa z doświadczonymi Jaroszewskim, Michalakiem, Tyktorem, ale maj i czerwiec brutalnie ich obnażył, gdy okazało się, że również im przydarzają się proste błędy. W pomocy dużo pozytywnego wnieśli Bronisławski z Sadowskim. Niestety, brakowało im czasem równorzędnych partnerów w ofensywie. Wyróżniali się na tle przeciętności i zapewne trudno będzie ich zatrzymać czy przekonać do gry w zaledwie 4.lidze. Niestety, niewiele dobrego można powiedzieć o Popowiczu, Tobiasz irytował stratami oraz brakiem szybkości, z kolei byli juniorzy często byli zagubieni, a wielokrotnie dodatkowo deprymowały ich uwagi Morawskiego, którego szkoda, że nie jest młodszy, bowiem nie ma na chwilę obecną zawodnika w drużynie, który potrafiłby mądrze przytrzymać piłkę, rozegrać, przerzucić. Więcej można było się spodziewać po Migalskim. Mały plus należy postawić przy nazwisku Surmaja, u którego wiosną widoczny był postęp. Szkoda, że takich nie robi Krzymiński.Duża ilość żółtych kartek Rytko to nie pokłosie waleczności, ale bezsilności. Często spóźniony, łatwo dający się sprowokować kapitan zespołu, gdyby nie rzuty karne wciąż straszyłoby jego wstydliwe zero po stronie zdobytych bramek.
SZTAB SZKOLENIOWY
Przed Robertem Bubnowiczem i jego sztabem miniony sezon był bodaj największym wyzwaniem. Na boisku do pomocy miał asystenta Marcina Morawskiego, który wielokrotnie w meczu ustawiał młodszych kolegów. Jesienią na ławce pojawiał się jeszcze Piotr Przerywacz - najbardziej znający byłych juniorów. Tak krawiec kraje jak mu materii staje - z takiego materiału ludzkiego, jaki miał jesienią sztab Górnika trudno oczekiwać walki choćby o środek tabeli. Wprowadzanie młodych zawodników szło jak po przysłowiowej grudzie, podczas kilkunastominutowej gry było widać tremę, brak ogrania. Oczywiście, można zrzucić to na garb braku drużyny rezerw, gdzie Młodziński, Sobiesierski,Rojek czy Woźniak mogliby się ogrywać, nabierać pewności. Ale pokutuje też fakt znikomego korzystania z ich usług w poprzednim sezonie. Teraz młodzi nie mieli żadnego alibi, musieli wziąć na barki odpowiedzialność, każdy błąd miał ogromne konsekwencje. Ponadto nie pomagały reprymendy starszych zirytowanych kolegów.
Po słabiutkiej pod względem skuteczności jesieni wiadomo było, że trzeba znaleźć antidotum na strzelecką niemoc. Wiadomo, że najlepszym rozwiązaniem byłoby ściągnięcie doświadczonego napastnika. Bubnowicz poszedł w stronę organizacji sparingów ze słabymi rywalami, rekordy strzeleckie zaciemniły obraz, bo co innego grać przeciwko drużynom grającym klasę lub dwie niżej, będących w innym etapie przygotowań, a co innego przeciwko ligowym wyjadaczom. Jedyny sensowny sparing to 3:2 z Polkowicami. Jeśli pozostałe mecze były poświęcone wypracowaniu schematów, stałych fragmentów gry, to niestety, w lidze wiosną tego nie widzieliśmy. Jesienią potrzeba wymusiła kombinacyjne wykonywanie rzutów rożnych, bowiem ciężko oczekiwać na sukces dośrodkowania, gdy brakuje zawodników powyżej 1,8 m. Wiosną nawet tego nie było.
Obracając się w wąskiej kadrze Bubnowicz szukał różnych rozwiązań. Wymusiły to kartki, kontuzje. Bezproduktywnego w ofensywie Tobiasz wycofał do bloku obrony, Bronisławski grywał jako fałszywy napastnik, Surmaj z Krzymińskim wymieniali się skrzydłami, Rytko również krążył po pozycjach w obronie i pomocy, Bogacz z Decem w pomocy. W końcówkach meczów, gdzie goniono wynik do ataku wędrował również wysoki Tyktor.
Kłopoty organizacyjne spowodowały, że kibice Górnika nie mogli liczyć na spektakularne transfery zimą. Udanymi ruchami było nakłonienie do powrotu Bronisławskiego, Tyktora oraz ściągnięcie Sadowskiego. Popowicz był tylko uzupełnieniem kadry. Casus Sadowskiego pokazuje, że można, a nawet trzeba penetrować niższe ligi, by wyciągnąć podobnych jemu młodych, zdolnych zawodników. Czemu nikt nie dał szansy koledze klubowemu ze Świebodzic Bałutowi? Postrzelał wiosną w Jaworzynie Śląskiej, dostał powołanie do kadry DZPN Region's Cup. Na tym samym szczeblu skutecznością imponowali Wasilewscy z AKS Strzegom - czy brano pod uwagę choćby sprawdzenie ich? Po zimowym oknie transferowym sporo zawodników jest do wzięcia, z kartą zawodnicza na ręku, również zagranicznych, którzy mogli pomóc w pokonaniu impotencji strzeleckiej. W Wałbrzychu stwierdzono, że można sobie poradzić posiadanym materiałem ludzkim, który w 3.lidze nie dał rady. Ba, są podstawy, żeby sądzić, że może nie dawać rady w 4.lidze - przykładem są mecze pucharowe, gdzie Górnik grając w najsilniejszym zestawieniu męczył się w Strzegomiu i nie dał rady u siebie Tuszynowi.
CO DALEJ?
Nic nie wskazuje, że zapał zarządu wygasł i nastąpi upadek. Oby nie odwrócili się dotychczasowi darczyńcy i starczyło im cierpliwości.
Jeśli chodzi kadrę zawodniczą, to niezbędne jest jej przewietrzenie. Fakt, że bez 35-letniego Jaroszewskiego, czy dwa lata starszego Morawskiego, trudno byłoby w 3.lidze nawet o takie wyniki, to klasę niżej obowiązkiem jest ogrywanie następców. W bramce jest ogromny problem - Ziobro z Malczewskim niewiele się nauczyli siedząc na ławce, a podczas gry w sparingach czy PP, pokazali, że dużo nauki przed nimi. Niewiadomą jest powrót Jarosińskiego do treningów, może lekiem byłby powrót do Wałbrzycha Gracjana Błaszczyka, który jesienią grał w Sobótce, a wiosną zaliczył kilka epizodów w MKP Wołów?
Dobrą grą na pewno lepsze kluby niż czwartoligowe zwróciły uwagę na Sadowskiego i Bronisławskiego, nie ma co ukrywać, dla obu gra na piątym szczeblu rozgrywek w ich przypadku strata czasu.Wreszcie powracające niczym bumerang pytanie o napastnika. Migalski, powracający z wypożyczenia Woźniak, Dec - żaden z nich nie daje gwarancji poprawy skuteczności.
Na koniec Robert Bubnowicz i Marcin Morawski, po tak nieudanym sezonie, trudno oczekiwać, że ich pomysł na Górnika zda egzamin. Już więcej z tych chłopaków nie wycisną, zwłaszcza, że w decydujących momentach kilku "nie chciało umierać na boisku za Górnika". Wskazana byłaby przemyślana roszada na stanowisku trenera. Pytanie tylko kto? Wiadomo, że można obracać się wokół dolnośląskich nazwisk. Może ktoś związany wcześniej z Zagłębiem Lubin, z którym Górnik podpisał umowę o współpracy? Może ktoś znający specyfikę gry na takim szczeblu? A może szansa dla debiutanta?
Póki co jest sporo znaków zapytania przed czwartoligowym Górnikiem. Póki co przerwa letnia, a po niej ładowanie akumulatorów, sparingi i ciekawość, w jakim składzie personalnym i jakim nastawieniem piłkarze z Ratuszowej podejdą do nowego sezonu - od razu szturm na 3.ligę, czy spokojna budowa zespołu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz