Mecz rozgrywany był na największy i najładniejszym obiekcie w 3.lidze. Bialski stadion miejski mógł pobić obiekt w Zabrzu, ale rezerwy Górnika grają póki co swoje spotkania na stadionie MOSiR-u. Mecz można było oglądnąć na żywo w internecie, gdzie jakość obrazu, mimo obsługi jednej kamery, spokojnie zapewniała komfort oglądania poczynań zawodników. Warto było zainwestować cenę biletu kosztem nie mających wiele wspólnego z rzeczywistością relacji z lajfy.com, nie wspominając o "relacji" redaktora Skiby.
Trener Robert Bubnowicz przemeblował wyjściową jedenastkę stawiając głównie na powroty. Przede wszystkim blok defensywny wzmocnił Bartosz Tyktor, który był prawdziwą ostoją - nie tylko w walce o górne piłki, ale i dyrygowaniem całej linii, jak również wyprowadzaniem piłki dalekimi przerzutami. Do bramki z kolei powrócił Damian Jaroszewski, dla którego był to pierwszy ligowy (nie licząc barażu z Polkowicami) występ od października 2014! Ostatnie błędy Kamila Jarosińskiego zmusiły sztab szkoleniowy do zmiany w bramce. Popularny Jogi nie zagrał wielkiego meczu, ale i nie zawalił. Wciąż można mieć pretensje o grę na przedpolu bramki przy dośrodkowaniach, ale dwukrotnie wyciągnął zmierzającą do siatki piłkę w wydawało się beznadziejnej sytuacji. Szczególne brawa należą się za sytuację z 64 minuty, kiedy wręcz w ekwilibrystyczny sposób obronił strzał Szczęsnego. Trzecim z kolei symbolicznym powrotem można nazwać ponowne założenie koszulki z nr 10 przez Marcina Morawskiego. Asystent Bubnowicza, najstarszy na boisku, paradoksalnie sprawiał najlepsze wrażenie wśród piłkarzy gości. Umiejętnie przytrzymywał piłkę, mądrze rozdzielał, nie wykopywał bezsensownie co zdarzało się jego kolegom. Trzeba zaznaczyć, że nie był to rewelacyjny występ Morawskiego, co więcej można mieć do niego pretensje za zbyt bierną postawę przy pierwszym golu, ale w chaotycznym Górniku jego doświadczenie było nie do przecenienia.
Zmiany były w ustawieniu Górnika - pozycjami zamienili się Marcin Gawlik z Janem Rytko, który tym razem biegał w drugiej linii. Po 15 minutach BKS Stal miał na swoim koncie 5 rzutów rożnych przy dwóch wałbrzyszan, co udowadnia, że gra była otwarta, bez kalkulacji. W tym okresie dwukrotnie na bramkę (raz celnie) Krzysztofa Kozika uderzał Damian Migalski. Jak się później okazało było to jedyne celne uderzenia na bramkę gospodarzy.
Seweryn Caputa strzela pierwszą bramkę dla BKS |
Ponownie, jak w meczu z Falubazem, zawiódł duet nowych zawodników w Górniku. Cierpliwość Roberta Bubnowicza do Pawła Tobiasza skończyła się po I połowie, a do Norberta Pierzgi po godzinie gry. Gdy zszedł Tobiasz to jego miejsce w pomocy zajął Krzymiński, który swoją pozycję na lewej stronie oddał Migalskiemu. W ataku z kolei biegał rezerwowy Woźniak. Bielszczanie w pierwszym kwadransie po zmianie stron wyraźnie przeważali, ale i tak szczęśliwie skończyło się na jednym golu. Sebastian Surmaj został pozostawiony sam do opieki na dwoma rywalami, w efekcie żadnego nie pilnował i skończyło się skuteczną finalizacją zagrania z lewego skrzydła przez Macieja Felscha.
Później Robert Bubnowicz sukcesywnie odmładzał skład, bo na boisku pojawili się Mateusz Sobiesierski, Filip Brzeziński i absolutny debiutant Kamil Młodziński. Wielkie brawa dla trenera za odwagę, a warto zauważyć, że młodzi nie przestraszyli się, kilka razy nawet pokazali się z dobrej strony. W ostatnim kwadransie wałbrzyszanie doszli do strzeleckich sytuacji, jednak żadna z prób nie była celna. Inna sprawa, że bielszczanie mając spokojny wynik nie grali już z taką determinacją jak przez pierwsze 4 kwadranse gry.
Wałbrzyszanie uczą się nowej trzeciej ligi. W Bielsku Białej grali z naprawdę mocnym przeciwnikiem, który najprawdopodobniej będzie finiszował w czołowej trójce, piątce. Brakuje w Górniku zawodnika, który by w przodzie przytrzymał piłkę, stanowił realne zagrożenie dla wysokich twardo grających defensorów. Migalski mógł liczyć jedynie na indywidualne zrywy bazując na szybkości, Woźniakowi brakuje doświadczenia - miał on bodaj najlepszą okazję do zdobycia bramki, ale z kilkunastu metrów posłał piłkę wysoko ponad bramką, choć mógł podać do lepiej ustawionego Migalskiego. Kto wie, czy nie lepszym rozwiązaniem jest danie szansy gry od pierwszego gwizdka arbitra młodym zawodnikom w miejsce Tobiasza i Pierzgi? Brakuje również ogranych graczy w II linii, którzy wspomogliby Morawskiego, który z wiadomych względów gra ekonomicznie, zorientowany defensywnie. Ani Pierzga, ani Rytko nie potrafili ani rozegrać piłki, ani stworzyć kolegom poprzez podanie dobrej sytuacji.
Mogło się podobać sędziowanie - twarda, męska gra, często zawodnicy odbijali się od rywala, a gwizdek milczał. Mimo to arbiter nie pokazał żadnego napomnienia. Młodzi wałbrzyszanie przekonali się kilkakrotnie, że gra się do gwizdka sędziego, nie wystarczy przewrócić się z rozłożeniem rąk czy sam krzyk. Poza tym gra na dużym, ekstraklasowym obiekcie zapewne dla co niektórych mogło być dużym przeżyciem
W Bielsku Białej pokazała się zorganizowana grupa szalikowców Górnika wspomagana sympatykami z Tychów. Niestety, musieli opuścić zajmowany sektor tuż przed stratą drugiego gola. Ogólnie oprócz kilkudziesięcioosobowej grupy szalikowców BKS stadion był opustoszały, co nie może dziwić, skoro Podbeskidzie gra dwie klasy wyżej, a poza tym w trzeciej lidze gra jeszcze Rekord, który za tydzień zawita do Wałbrzycha.
Skiba i Newman to parodia komentarzy :)
OdpowiedzUsuń