środa, 24 sierpnia 2016

Legia w Lidze Mistrz...UFF

Mistrz Polski, stołeczna Legia awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Dwie dekady temu, gdy rywalizowali jedynie mistrzowie lig warszawska drużyna zdołała awansować z grupy, w której byli mistrzowie Anglii, Rosji i Norwegii. Rok później w grupie rywalizował łódzki Widzew, a później przyszło nam czekać długie 20 lat. Krajowe potęgi w postaci Wisły Kraków, Lecha Poznań czy wspomnianej Legii albo nie miały szczęścia w losowaniu albo kompromitowały się z drużynami typu Levadia Tallinn. Rewolucyjne zmiany wprowadzone przez Michela Platiniego spowodowały, że mistrz Polski w ostatnich latach nie musiał iść wyboistą ścieżką jak dawniej trafiając na Barcelonę, Real czy Anderlecht. Mimo to wciąż drzwi do bram futbolowego raju były zamknięte aż do wczoraj.
Styl w jakim Legia wywalczyła awans jest do najszybszego zapomnienia. Wyniki nie oddają tego co kibice oglądali podczas lipcowo - sierpniowych zmagań podopiecznych albańskiego szkoleniowca Besnika Hasiego. O dyspozycji zarówno w pucharach europejskich jak i w rozgrywkach krajowych wypowiedzieli się praktycznie wszyscy eksperci. Forma, a właściwie jej brak, jest widoczny aż nadto. Dlatego nie mogą dziwić opinie, że Legia awansowała  dostała się do Ligi Mistrzów dzięki korzystnemu losowaniu. Ale żeby być rozstawionymi w decydującej rundzie eliminacji warszawianie przez ostatnie lata sukcesywnie zbierali punkty rankingowe grając w Lidze Europy. To w końcu zaprocentowało.
Legia w LM powoduje skrajne emocje. Ma oczywiście swoich dozgonnych zwolenników, przeciwników, którzy jednak życzą jej źle jedynie na arenie krajowej, ale są i tacy, którym trudno pogodzić się z sukcesami w Europie. Oczywiście, że buta, pycha warszawskiego klubu może wielu irytować, a inni nazwą to poczuciem własnej wartości. Nie ma to większego znaczenia, bowiem na co najmniej 6 jesiennych wieczorów polski kibic będzie mógł wreszcie trzymać kciuki za polski zespół w najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach kontynentu.
Kucharczyk strzela bramkę w Warszawie
Obchodzący w tym roku stulecie klub sięgnął po krajowy dublet. Tradycyjnie przegrał mecz o Superpuchar z Lechem, co nie ma większego znaczenia. Zresztą w sytuacji, gdy jeden klub sięga po dwa krajowe trofea to jaki jest sens rozgrywania jeszcze meczu o Superpuchar? Wiadomym jednak, że największym sukcesem na okrągły jubileusz klubu byłby awans do elitarnych rozgrywek Ligi Mistrzów. Czy jednak można było spodziewać się sukcesu po ruchach kadrowych Legii? Odszedł trener Stanisław Czerczesow, który ogarnął legijne towarzystwo, osiągnął sukces, mimo początkowej sporej straty w lidze do Piasta Gliwice.  Jego miejsce zajął Besnik Hasi, który wcześniej pracował w Anderlechcie Bruksela. Transfery nie powalały i wciąż zresztą pozostawiają wiele do życzenia. Do klubu przelano gotówkę za transfery Słowaka Dudy (Hertha), Borysiuka (QPR), pozbyto się z kadry zawodzących w ostatnim okresie Koseckiego i Masłowskiego, z kolei kadrowicz Jędrzejczyk okazał się za drogi. W ich miejsce sprowadzono młodych obiecujących Kulenovića, Sulleya, dla których obecność w meczowej kadrze będzie sukcesem. Autorskimi transferami Hasiego są Moulin i Langil (obaj Waasland-Beveren), a także nie grzeszący sportową sylwetką, ponoć najlepiej zarabiający w lidze polskiej Belg Vadis Odjidja-Ofoe (Norwich). Czy to mogło zwiastować szturm na LM? W sukurs przyszło korzystne losowanie podparte skutecznością nieocenionego Nemanji Nikolića czy kilkoma zrywami Kucharczyka. Koniec końców we wtorkowy wieczór przy Łazienkowskiej można było usłyszeć najpopularniejszy ostatnio sportowy slogan Mamy to!
Powszechnie panuje opinia, że Legia zakończy przygodę w LM na 6 meczach. Sugerować to może obecnie prezentowana gra przez stołecznych kopaczy. Kibice z popularnej Żylety również są zdegustowani prezentowanym poziomem, czego dowodem jest szybkie wyludnienie po końcowym gwizdku i brak fety z okazji awansu. Głosy dezaprobaty dochodzą z większości stron i nieodzowne wydają się być transfery, na które można liczyć praktycznie do końca sierpnia, czyli tydzień. Równocześnie trzeba się liczyć z transferami z klubu - nie jest tajemnicą, że propozycje z zagranicznych klubów mają Nikolić czy Pazdan. Hasi będzie mógł liczyć na Macieja Dąbrowskiego, niedawną ostoję Zagłębia Lubin, z którym grał w eliminacjach LE. Szybko opadł entuzjazm z transferu Francuza Thibaulta Moulina. Po efektownym debiucie ligowym z Jagiellonią dziennikarze wręcz oszaleli w opiniach na jego temat:
Transfer trafiony w dychę, transfer na miarę LM, Pan Piłkarz, Moulin o dwie klasy lepszy od pozostałych piłkarzy na boisku - to można było przeczytać w mediach społecznościowych.
Dziś już nikt tak nie pisze, nie mówi. Poza tym Legia ma problem praktycznie w każdej formacji. W bramce nr 1 pozostaje Malarz, ale jego zmiennik Cierzniak jest niewiadomą, bo przy Łazienkowskiej praktycznie nie zaistniał jeszcze. W obronie gigantycznie problemy na bokach. Brzyski wraz z popełniającym notorycznie proste błędy Rzeźniaczakiem już zostali odsunięci od I zespołu. Czech Hlouśek zanotował bodaj najdramatyczniejszy zjazd formy spośród legionistów. Broź jest słabiutki w ofensywie, chimeryczny jest Bereszyński, który wciąż nie może nawiązać do rewelacyjnej rundy wiosennej 2013. W pomocy wciąż do dyspozycji fizycznej nie może dojść kadrowicz Jodłowiec - jedno z najważniejszych ogniw w drużynie Czerczesowa. Najjaśniejszym punktem jest rekonwalescent Guilherme, któremu przydałoby się wsparcie. W ataku za kadencji Hasiego Legia gra głównie wysuniętym Nikolićem, choć jego poprzednik potrafił znaleźć również miejsce w składzie dla Prijovića.
To tyle jeśli chodzi o stronę sportową. Niewątpliwie sukcesem jest oszałamiająca kwota od UEFA za awans i udział w LM. Oszałamiająca jak na polskie warunki oczywiście. Cytowana liczba milionów euro w okolicach nawet 20 to szansa dla klubu, który i tak obecnie może pochwalić się największym, póki co nie osiągalnym dla pozostałych budżetem. Spłata ostatnich zobowiązań wobec poprzedniego właściciela, inwestycja w infrastrukturę i rozwój akademii, wreszcie interesy I zespołu - takie są cele przeznaczenia uzyskanych finansów. Niektórzy prorokują, że zarobione miliony mądrze zainwestowane spowodują, że Legia odjedzie krajowej konkurencji na przysłowiowe lata świetlne. Oczywiście jest takie ryzyko, ale życie pokazuje, że zespół niekoniecznie może poradzić sobie z grą na dwóch frontach. Zresztą już wiadomo, że warszawiacy nie obronią Pucharu Polski. Poza tym nazwiska nie grają. Lista piłkarzy, którzy po transferze na Łazienkowską z innych polskich klubów prezentują się o wiele gorzej niż wcześniej jest spora. Aktualnie można taką opinię wyrazić o niedawnym asie poznańskiego Lecha Finie Hamalainenie, który jest jedynie wchodzącym z ławki.
Czekając na czwartkowe losowanie trzymamy kciuki za mądre rozdysponowanie pieniędzy, emocje na murawie, a także impuls dla innych polskich drużyn, którzy pucharową przygodę nie skończą już w lipcu. Warto też pamiętać, że UEFA ma wkrótce zmienić zasady przydziału miejsc.Od sezonu 2018/19 wzorem superlig z innych dyscyplin, cztery najsilniejsze ligi kontynentu (hiszpańska, angielska, niemiecka, włoska) będą miały zagwarantowane w fazie grupowej po 4 miejsca bez konieczności brania udziału w eliminacjach! Podział eliminacyjny na ścieżkę mistrzowską i niemistrzowską zapewne zostanie zlikwidowany co dla mistrzów ze słabszych lig (w tym nasza LOTTO Ekstraklasa) będzie o wiele trudniejsza.
Cieszmy się więc tym co obecnie mamy.
PS.
Zwrot w tytule "Mistrz...UFF" zapożyczyłem z twitta Łukasza Grabowskiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz