Po kompromitacji Cracovii i Piasta Gliwice polscy kibice w czwartkowy wieczór mieli swoje chwile radości. Zagłębie Lubin wyeliminowało Partizana Belgrad - drużynę bez porównania bardziej renomowaną, znaną na kontynencie. Serbowie grają w europejskich pucharach corocznie, a ostatnie dwie edycje zakończyli w fazie grupowej Ligi Europy. W minionym sezonie zresztą bardzo frajersko odpadli z rywalizacji przegrywając u siebie w ostatniej serii spotkań z niemieckim Augsburgiem 1:3 tracąc bramkę w 89 minucie, choć niższa przegrana ich premiowała...
Po pierwszym meczu (0:0) panowało przekonanie, że lepiej prezentujący się Partizan rozstrzygnie dwumecz na swoją korzyść właśnie w Lubinie. Tymczasem licznie, jak na lubińskie warunki, zgromadzeni kibice na stadionie (w tym sympatycy futbolu z innych miast, również z Wałbrzycha) oglądali wyrównany bój z lekką przewagą gospodarzy. Indywidualne umiejętności techniczne poszczególnych piłkarzy Zagłębia może są gorsze od graczy z Belgradu, ale znakomite ustawienie taktyczne zespołu, przygotowanie fizyczne oraz konsekwencja w grze spowodowały, że oglądaliśmy w końcu pucharowy mecz z udziałem polskiej drużyny i nie musieliśmy się wstydzić za jej występ.
Po ponad 180 minutach bez bramki, rozstrzygnięcia nie przyniosła dogrywka i o awansie decydował konkurs jedenastek. Fatalnie rozpoczęli je goście (pudło kapitana Partizana Darko Brašanaca), ale szanse się wyrównały, gdy Bojan Šaranov broni strzał Aleksandara Todorovskiego. Gdy pesymiści przepowiadali niepowodzenie lubinian, bowiem Martin Poláček nie wyglądał na pewnego pogromcę jedenastek, broni strzał jednej z największych nadziei serbskiego futbolu Nemanji Mihajlovića! Słowak został bohaterem meczu, ale nie sposób docenić znakomitej pracy trenera Piotra Stokowca.
Przeciwnikiem Zagłębia będzie duński zespół SønderjyskE, który w równie dramatycznych okolicznościach wywalczył awans. Po skromnej wygranej 2:1 u siebie zespól Jakoba Michelsena pojechał do norweskiego Drammen na rewanż z Strømsgodset IF. W zespole gospodarzy cały mecz na ławce rezerwowych spędził wałbrzyszanin Łukasz Jarosiński. W pierwszej połowie dwa gole zdobył Strømsgodset po celnych strzałach Mohammeda Keity, byłego skrzydłowego Lecha Poznań, który zapamiętany został głównie z oskarżeń o rasizm w wywiadach prasowych po opuszczeniu Wielkopolski. Gol Uhre spowodował, że oba zespoły musiały rozstrzygnąć pojedynek w dogrywce. Jedyny gol decydujący o awansie padł w ... ostatniej minucie. Głównego rywala Jarosińskiego do miejsca w bramce Strømsgodset, czyli Pettersena pokonuje w 120 minucie Troels Klove i to Duńczycy będą rywalami Zagłębia Lubin w III rundzie kwalifikacji Ligi Europy.
6 lat temu przedstawiłem listę wałbrzyszan, którzy grali w europejskich pucharach. Od tamtej pory praktycznie wykaz należy zaktualizować o nazwisko Michała Bartkowiaka, który w ubiegłym roku zadebiutował w el.LE (Śląsk - NK Celje 3:1). W tym roku mogły zostać dodane dwa nazwiska. Łukasz Jarosiński dwukrotnie był rezerwowym Strømsgodset w pojedynkach z SønderjyskE (1:2, 2:2 po dogrywce). Drugim był, a właściwie jest wciąż Paweł Żyra. 18-latek debiutował w meczowej kadrze Zagłębia Lubin w meczu z Slavią Sofia. Był to, niestety, jedyny w tym sezonie moment, gdy Paweł był bliski gry w I zespole lubinian. Jego sytuacja może się pogorszyć, bowiem zakontraktowano Filipa Starzyńskiego, co zwiększy rywalizację w drugiej linii. Póki co Żyra na początku sierpnia wyleci z kadrą Rafała Janasa (U-19) na turniej do Japonii. Jesienią, w przypadku dalszych awansów Zagłębia, większej ilości meczów być może Piotr Stokowiec da więcej szans wałbrzyskiemu pomocnikowi do gry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz