Jak pokazał pierwszy wiosenny mecz Górnika PWSZ z Promieniem pierwszy historyczny Czech Daniel Zinke w wałbrzyskiej drużyny raczej nie będzie zaledwie „ciekawostką przyrodniczą”, a może być faktycznym wzmocnieniem drużyny i, jak to mówią trendowi dziennikarze, może „robić różnicę”. Przed Zinke zespół z Ratuszowej posiadał jednego stranieri. W sezonie 1997/98 był nim Dymitrij Nazarow. Niektóre źródła mylnie pisały o nim Ukrainiec, pojawiała się również wersja Dmitro. Pierwszy obcokrajowiec w historii wałbrzyskiego futbolu trafił z Zagłębia Lubin jesienią’97 w sumie stanowi dość barwną postać. Wychowanek Lokomotiwu Witebsk debiutuje w białoruskiej ekstraklasie jeszcze w wieku juniora. Łącznie rozgrywa tam 29 meczy i gdy wypada ze składu niespodziewanie pojawia się ...w Polsce. W maju’97 debiutuje w drużynie Zagłębia Lubin przeciwko Ruchowi Chorzów. Po przepracowanej przerwie letniej w sezonie 97/98 rozgrywa zaledwie dwa mecze: z ŁKS w Łodzi(dwie żółte kartki i w efekcie czerwona kartka) oraz z Wisłą Kraków i wylatuje ze składu. Poszukujący defensorów wałbrzyski Górnik z chęcią go przyjmuje do siebie i już we wrześniu 1997 Dima debiutuje w nowych barwach w zwycięskim meczu z Naprzodem Rydułtowy 5:1. Przeobrażający się z KP na Górnik SSA wałbrzyski klub ma ogromne problemy w defensywie: kontuzjowany był bramkarz Siemiątkowski, Wodzyński puszczał babola za babolem, w obronie szkolne błędy popełniają Solarz z Borkiem, z Otoka zrezygnował trener Kowalski a klub nie dogadał się z wiekowym defensorem Karkonoszy Jelenia Góra Słowakiewiczem, który miał rozwiązać problemy w tyłach. Wypożyczony z Lubina Nazarow był więc wydawało się niezbędnym dla zespołu. Nie grał efektownie, surowy technicznie, lecz znakomicie rozbijał ataki rywali, dobrze grał głową. W spotkaniu ze Śląskiem Wrocław (0:2 przy Oporowskiej) otrzymuje czerwoną kartkę za dwie żółte i wówczas okazało się ile znaczył dla bloku defensywnego. Zimą wrócił na kr ótko do Lubina, lecz nowy trener w osobie Andrzeja Szarmacha nie widzi go w pierwszoligowej kadrze. W Wałbrzychu wiosną Grzegorz Kowalski stawiał głównie na Solarza, Łukasika, Wójcika uzupełnianymi R.Matuszakiem lub Borkiem. Stąd nikła liczba występów u Białorusina. W sumie w zespole przydał się gdy zabrakło wiary w sukces, defensywa popełniała jeszcze błędy, nie była ze sobą zgrana, później przegrał rywalizację. Bilans w Górniku: 13 meczy, 4 żółte i 1 czerwona kartka. Po wycofaniu się zespołu z II ligi, jesień spędza w drugoligowej Lechii Zielona Góra, gdzie również kolekcjonuje wyłącznie kolorowe kartoniki a lubuski zespół z hukiem spada do trzeciej ligi. W lubuskiej prasie głośno bywa o pozaboiskowych perypetiach związanych z burdami pod wpływem alkoholu. Sezon 1999/00 to gra głównie w czwartoligowych rezerwach Zagłębia Lubin (przegrane baraże o trzecią ligę z Lubuszaninem Drezdenko), a jesienią’01 pojawił się w drugoligowym Górniku Polkowice. Tam furory nie zrobił, ale dostarczył kłopotów działaczom klubowym poprzez awantury wywołane pod wpływem alkoholu. Po rozwiązaniu umowy wyjechał na Białoruś.
pamiętam to nazwisko... ciekawe co sie dzieje teraz z kolesiem...
OdpowiedzUsuń