Wałbrzyszanie w tym roku rozegrali jeden mecz o stawkę przegrywając zresztą w Świdnicy. W porównaniu z tamtym spotkaniem wiadomo było, że trener Maciej Jaworski przemebluje wyjściową jedenastkę, bowiem w lidze za kartki pauzować musiał Damian Chajewski. Zimą Górnika opuściło kilku zawodników, więc dla garstki, niecałej setki wiernych kibiców, niewiadomą było jak zaprezentują się nowe twarze w zespole. W podstawowej jedenastce znalazło się miejsce dla Adriana Mrowca, Mateusza Wroczyńskiego i Kamila Drąga, natomiast Dawid Murat i Damian Olejnik zasiedli na ławce rezerwowych. Jednak tych, co spodziewali się lepszej niż jesienią gry w wykonaniu wałbrzyszan, spotkał srogi zawód.
Mecz z Sokołem Górnik przegrał z kretesem, ale wynik jest nieco mylący. Goście z Marcinkowic spokojnie mogli wygrać osiągając o wiele bardziej okazałe zwycięstwo. Oprócz 3 trafień kilkakrotnie dobrze interweniował Jaroszewski, a i również gościom zabrakło koncentracji w decydujących momentach. Przewaga drużyny spod Oławy wynikała jednak głównie z nieporadności gospodarzy, wśród których najbardziej zawiedli ci najbardziej doświadczeni. Adrian Mrowiec jesienią był najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu rezerw, ale widoczna nadwaga, brak zwrotności z pewnością będzie nie jeden raz w tej rundzie zatrważać wałbrzyskich kibiców. Mrowiec raził powolnością i złymi wyborami przy wyprowadzaniu piłki. Po swoim prostym technicznym błędzie musiał zresztą ratować się faulem kosztującym go żółtą kartkę. To po jego zagraniach Damian Jaroszewski musiał ryzykownie grać we własnym polu karnym. Jogi już w 3.minucie wdał się w drybling we własnym polu karnym z Rybińskim, próbował ratować sytuację wślizgiem i tylko niewiadomej dla większości decyzji arbitra nie było rzutu karnego i kartki (najprawdopodobniej czerwonej) dla bramkarza. Jaroszewski w I połowie obronił dwa mocne strzały z dystansu, po przerwie jednak wydaje się niepotrzebnie wyszedł z bramki przy pierwszym golu dla Sokoła. Rzut karny dla gości to również zasługa duetu Mrowiec-Jaroszewski, ten pierwszy zamiast wykopać daleko futbolówkę oddał ją do Damiana, który ostatecznie musiał ratować się wykoszeniem napastnika z Marcinkowic. Fatalnej postawy tego duetu nie uratowały dwie brawurowe interwencje Jaroszewskiego, które uchroniły od straty kolejnych bramek. Inna sprawa, że goście po przerwie, przy dwubramkowym prowadzeniu wyraźnie grali na zbytnim luzie, co spowodowało m.in., że Kaczmarek nie trafił do pustej bramki.
Najgroźniejsza sytuacja Górnika w I połowie. [foto:walbrzyszek.com] |
W środku pola zadebiutował Kamil Drąg, który początkowo skutecznie rozbijał akcje rywala notując wiele przechwytów. Niestety, irytować musi brak umiejętności - jak mawia Tomasz Hajto - antycypacji, często notując puste przeloty, nie trafiając w górną piłkę zagrywaną z odległości kilkudziesięciu metrów. Z bezsilności głupio faulował pod koniec meczu oglądając w debiucie żółtą kartkę.
Również indywidualną karę zaliczył w debiucie Mateusz Wroczyński. Kieszonkowy pomocnik w I połowie swoje kontakty z piłką mógł policzyć na palcach jednej ręki. W drugiej odsłonie próbował walczyć, szukał gry, ale brakowało mu nie tylko centymetrów, ale również ogrania, doświadczenia. W jego przypadku przejście z A klasy o dwa szczeble rozgrywkowe wyżej raczej nie przebiegnie płynnie. Choć w końcówce meczu, gdyby jego dogranie celnie sfinalizował Młodziński mógłby pochwalić się asystą.
Za duża liczba słabych ogniw spowodowała, że Górnik musiał liczyć jedynie na stałe fragmenty gry. Po nich były bramkarz wałbrzyszan, a dziś mocny punkt Sokoła, Patryk Janiczak zbytnio się nie namęczył. Każdy rzut rożny to podbiegnięcie Wroczyńskiego do wykonawcy, ale rzadko powodowało to wyciągnięcie defensora spod własnej bramki. Co prawda kilka szybkich kontr mogło stworzyć ciekawą sytuację pod bramką gości, ale zawodziło u Sobiesierskiego piłkarskie abecadło, czyli przyjęcie piłki.
Pod koniec meczu debiut zanotował Damian Olejnik, który piłkarskie rzemiosło doskonalił, podobnie jak Jan Rytko, w SMS Łódź. Grał na poziomie 3.ligi w Bielawiance, ale ostatnie lata to gra w Szczawnie Zdroju, a jesienią w polonijnej Victorii Londyn.
Mecz z Sokołem Marcinkowice trafi jednak do annałów Górnika Wałbrzych i to z dwóch powodów. Ligowy mecz numer 300 rozegrał w barwach biało-niebieskich Dariusz Michalak, który zresztą zdobył swoją siódmą bramkę w sezonie. Natomiast Mateusz Magusiak został pierwszych piłkarzem, który zdobył cztery gole na murawie Stadionu 1000-lecia. Jesienią dwukrotnie pokonał Damiana Jaroszewskiego w barwach Piasta Żerniki, wiosną zakładając koszulkę Sokoła Marcinkowice. Ciekawostką jest również fakt, że Magusiak aż trzy z czterech bramek zdobył z rzutów karnych. Tydzień temu nie udało mu się bezpośrednio pokonać z 11 metrów Sebastiana Idziorka, a w Wielką Sobotę w identyczny sposób strzelał, ale już skutecznie, przy Ratuszowej. Pozostaje w tym miejscu postawić pytanie - czy ktoś w Górniku analizuje grę rywala pod kątem stałych fragmentów gry? Czemu Jaroszewski nie wyciągnął wniosków z jesiennych konfrontacji z Magusiakiem? Skróty z ligowych meczów można oglądać z magazynie Piłkarski Dolny Śląsk w TVRegionalna. Niestety, jednym z nielicznych klubów, które nie przesyłają materiałów video był jesienią Górnik Wałbrzych - czy zmieni się to wiosną, przekonamy się już w środę.
Artur Słapek [foto:bielawianka.pl] |
W grupie zachodniej w seniorach zadebiutował bramkarz Marcin Malczewski, ale wyjazdu do Orli Wąsosz nie będzie miło wspominał, bowiem aż pięciokrotnie wyjmował piłkę z siatki, a jego Górnik Boguszów-Gorce uległ 0:5.
Rewolucja kadrowa w Jaworzynie Sląskiej spowodowała, że doszło do swoistej wymiany z Górnikiem - na Ratuszową trafił Drąg, a w odwrotnym kierunku powędrowali Słapek z Rojkiem. Karolina w pierwszym wiosennym meczu gładko uległa w Bielawie 0:4.Artur Słapek zagrał cały mecz, a Piotr Rojek,mimo, że figurował w meczowym protokole, oglądał mecz w Wałbrzychu.
Paweł Tobiasz z kolei w debiucie w klasie okręgowej wpisał się na listę strzelców przyczyniając się do wygranej MKS Szczawno Zdrój z Pogonią Duszniki Zdrój 4:3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz