czwartek, 9 czerwca 2016

Nie dać się Warszawie

Górnik Wałbrzych został najlepszą drużyną III ligi dolnośląsko - lubuskiej. Na podsumowanie całych rozgrywek przyjdzie jeszcze czas. Podopieczni Roberta Bubnowicza byli wymieniani w roli faworytów i nie zawiedli, choć przez długie miesiące musieli odpierać ataki innych pretendentów. Swoje trzy grosze do rywalizacji dorzucić chciały rezerwy Śląska i Miedzi, tradycyjnie kandydatem do awansu była Ślęza, a do samego końca walczył KS Polkowice. Każda z drużyn miała swoje lepsze i gorsze mecze, a emocje sięgnęły zenitu po wygranej Polkowic w jaskini lwa, czyli Wałbrzychu. Czy ktoś wówczas się spodziewał, że wygrana przy Ratuszowej spowoduje najbardziej emocjonującą końcówkę sezonu w historii ligi? O regulaminie chwilowo zapomniano i liczono na fajerwerki strzeleckie, które miały miejsce w spotkaniach Górnika i KS, ale i tak nie miały one znaczenia, bowiem decydować miał dodatkowy mecz. O zwrotach sytuacji decydowały, jak to często mawia w komentarzach telewizyjnych Tomasz Hajto, detale. Nie byłoby barażu przecież, gdyby nie zagrzała się głowa Sawickiemu w spotkaniu z polkowiczanami i Górnik nie przegrałby 1:3, a przykładowo tylko 1:2. Z drugiej strony teraz mogą również rozpamiętywać swoje szanse podopieczni Jarosława Pedryca. Nie chodzi tu mecz przy Ratuszowej, ale przede wszystkim mecz u siebie z Piastem Żmigród zremisowany bezbramkowo, gdzie nie strzelono jedenastki. Po zakończeniu 34 serii spotkań tabelę otwierali polkowiczanie, ale to nie miało znaczenia, bowiem już nieco wcześniej wiadomo było, że decydować będzie baraż. Po wielu perypetiach ze znalezieniem lokalizacji (Świdnica, Legnica, Żmigród, Środa Śląska) wybór padł na Trzebnicę.
Organizator rozgrywek - Dolnośląski ZPN, nie poszedł na rękę najlepszym ligowcom. Oba zespoły musiały grać w niedzielę, choć część spotkań finałowej serii rozegrano dzień wcześniej. Po co jeden dzień więcej na regenerację? Czemu dodatkowego meczu nie rozegrano przykładowo we wtorek? Te pytania pozostają bez odpowiedzi.
W większości przypadków mecz o wszystko byłby wydarzeniem w regionie. Tymczasem na Fair Play Arenie odpowiedniej atmosfery, na trybunach zabrakło fanów z Wałbrzycha, a polkowiczanie od wielu, wielu lat nie mogą liczyć na wsparcie zorganizowanej grupy. O otoczce meczu można przeczytać na blogu od meczu do meczu. Ogólnie mecz rozczarował, głównie za sprawą Polkowic. Po wygranej w Wałbrzychu wydawało się, że Jarosław Pedryc znalazł sposób na zespół Górnika, a tymczasem okazało się, że to biało- niebiescy odrobili lekcje i nie dali pograć rywalom. Pod wieloma względami trzebnicki mecz przypominał potyczkę obu ekip w Wałbrzychu - szybko strzelony gol, potem prowadzenie 2:0, złapanie kontaktu (2:1), ale górą biorą nerwy, czerwona kartka skutecznie wyhamowująca szanse na remis. Tym razem czarnym charakterem został Patryk Bobkiewicz - jesienią wyróżniający się gracz KP Brzeg Dolny, który przymierzany był do Górnika Wałbrzych, a ostatecznie trafił do Polkowic. Młodzieżowiec wiosną nie wywalczył miejsca w składzie KS, głównie grzejąc ławę, a kilkunastominutowy występ w Trzebnicy potwierdził przekonanie, że nie ma co żałować braku jego transferu na Ratuszową.
Górnik znów zagrał, co staje się tradycją, w nieco odmiennym zestawieniu. Co ciekawe zabrakło Dariusza Michalaka w defensywie, ponownie szansę od pierwszego gwizdka sędziego dostał Dominik Woźniak, powraca do gry Damian Migalski. Jednak i tak wciąż najwięcej zależy od tych co zawsze - w obronie rządzi Tyktor, w środku pola Radziemski, a w ataku Orłowski. W bramce w Trzebnicy błąd popełnił Kamil Jarosiński, który z urazem opuścił murawę i nie wiadomo czy wykuruje się na dwumecz z Polonią Warszawa. W drugiej linii coraz lepiej wygląda Michał Oświęcimka.
Za tydzień poznamy komplet nowych drugoligowców. Chodzi głównie o beniaminków, którzy wywalczą awans na boisku, bo potem dojdzie do szybkiej weryfikacji licencyjnych. Górnika czeka bój z najbardziej utytułowanym z tegorocznych mistrzów grup III ligi - Polonią Warszawa. Popularne Czarne Koszule wygrały mocną grupę łódzko-mazowiecką, wyprzedzając m.in. jesiennego mistrza Sokoła Aleksandrów Łódzki, ŁKS, Legię II czy Lechię Tomaszów Mazowiecki, którą mogliśmy oglądać w zimowym sparingu. Wówczas ekipa z Mazowsza łatwo ograła podopiecznych Roberta Bubnowicza dając niezłą lekcję futbolu wałbrzyszanom opromienionym ograniem ekstraklasowej Cracovii. Górnik mniej więcej wie czego się spodziewać. Ponadto mecze Polonii można było oglądać w telewizji lokalnej, więc sztab szkoleniowy wałbrzyszan może mieć zarys jak gra drużyna z Konwiktorskiej.
Polonię trenuje Igor Gołaszewski, uznawany za jedną z ikon klubowych. W ostatnim ligowym meczu, gdy poloniści mieli już zapewnione pierwsze miejsce, dał odpocząć kilku podstawowym zawodnikom. W bramce możemy najprawdopodobniej możemy spodziewać się młodzieżowca Mateusza Tobjasza, w defensywie Piotra Augustyniaka czy Litwina Donatasa Nakrosiusa, natomiast w napadzie straszyć będą Michał Zapaśnik i Krystian Pieczara, którzy już mieli przyjemność grać przeciwko wałbrzyszanom w II lidze. Zapaśnik ze Zniczem Pruszków gościł półtora roku temu w Wałbrzychu, a Pieczara w barwach Chrobrego strzelił bramkę Damianowi Jaroszewskiemu w derbowym meczu w kwietniu 2014.
W ogólnie panujących opiniach, sondach zdecydowanym faworytem dwumeczu jest stołeczna Polonia. Za nią stoi nie tylko bogatsza historia, tradycja, większe pieniądze, zainteresowanie niż w przypadku wałbrzyszan. Wszystko weryfikuje jednak boisko. Górnik był w mijającym sezonie wielokrotnie w dużych opałach, z których wychodził obronną ręką. Miejmy nadzieję, że będzie podobnie i teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz