Sobotnie popołudnie, słoneczne piłkarska pogoda, na boisko lidera przyjeżdża ostatnia drużyna tabeli, której nie udało się jeszcze wygrać w tym sezonie ani razu, a na 4 dotychczasowe punkty poza domem zdobyła ledwie oczko... W takich okolicznościach przyrody Górnik gościł KP Brzeg Dolny, który w dodatku nie miał wielu czasu na przygotowania przedmeczowe na murawie Stadionu 1000-lecia,bo wydłużyła się podróż przez wszechobecne korki.
KP Brzeg Dolny w swoim drugim sezonie po powrocie do trzeciej ligi gra bardzo odmłodzonym składem. Odeszło kilku doświadczonych zawodników, a w ich miejsce przyszli młodzi gracze z juniorów Zagłębia Lubin i Śląska Wrocław, ale nie ma co się oszukiwać - nie był to pierwszy czy nawet drugi garnitur. Jak niedoświadczona jedenastka wybiegła w sobotę może potwierdzić fakt, że najstarszymi zawodnikami dolnobrzeżan był duet Patryków urodzonych w 1993: Lofek i Janiczak, pamiętany jeszcze w Wałbrzychu bramkarz.
Górnik był murowanym faworytem spotkania, trener Robert Bubnowicz nie mógł tym razem skorzystać z wykartkowanego Michała Oświęcimki, ale za to powrócił do składu Mateusz Sawicki. Asystent Buby, Marcin Morawski pierwszą połowę oglądał z ławki rezerwowych i prawdę powiedziawszy jego brak na murawie był najbardziej odczuwalny. W pierwszej odsłonie wałbrzyszanie biegali,przeważali w środku pola,ale nic konkretnego z tego nie wynikało. Garstka wiernych kibiców na trybunach nie ukrywała irytacji i nie ma co się im dziwić. Klarownych sytuacji ze strony miejscowych nie odnotowano, z kolei pod bramką Kamila Jarosińskiego również nie było akcji, choć w 12 minucie żarski arbiter mógł (powinien?) odgwizdać jedenastkę za rękę Tyktora. Z drugiej strony boiska padł Sawicki, ale interwencja defensora przyjezdnych była czysta.
Po przerwie mecz się ożywił za sprawą wałbrzyszan. Lider wyszedł na drugą połowę odmieniony nie tylko mentalnie, ale i personalnie. Przemeblowana została co ciekawe głównie linia obrony. Z kwartetu D.Michalak - B.Tyktor - A.Mrowiec - S.Surmaj dwóch ostatnich zostało w szatni, młodszy z braci Michalaków przeszedł do środka, a na prawą stronę wycofany został Jan Rytko, a za Kakę zagrał Mateusz Krzymiński. O ile słabsza dyspozycja Surmaja jest wytłumaczalna, to martwić może gra Mrowca. Doświadczony defensor zagrał słabo, brak komunikacji z partnerami, wyraźny brak szybkości i dobrze, że nie grał naprzeciw jednym z najsłabszych napastników, bowiem przy mocniejszym rywalu mogłoby to się źle skończyć.
Po przerwie pierwszą groźną sytuację liderowi stworzył Mateusz Krzymiński. Notorycznie krytykowany za swoją postawę lewy obrońca odważnie zaatakował swoją stroną, doszedł do podania i mocne uderzenie odbił Patryk Janiczak. Chwilę potem kolejny młodzieżowiec, Damian Migalski był bliski zdobycia gola, ale jego zdobył nieoceniony Marcin Orłowski. Kapitan gospodarzy był bezczelnie przytrzymywany przez obrońcę gości Mateusza Wojtyło, który liczył, że arbiter nie zauważy jego przewinienia. Wykorzystana jedenastka uspokoiła poczynania wałbrzyszan, bowiem za komentowanie decyzji arbitra niepotrzebnie wziął się Kamil Jarosiński. Przy bardziej pryncypialnym rozjemcy bramkarz mógłby za swoje słowa nawet zobaczyć czerwoną kartkę.
Druga bramka, również z 11 metrów i autorstwa Orła, to głównie zasługa Jana Rytko. Janek w I połowie błąkał się w swoim stylu w środku pola,a po przerwie zagrał na prawej obronie tak jak sobie życzy nie tylko trener Bubnowicz, ale i wałbrzyscy kibice. I dobry odbiór, szybkie rozegranie, rajdy prawą stroną, celne dośrodkowanie - za tą połowę Rytce należą się brawa. Wiadomo, że przy tak słabym rywalu nie jest trudno się wyróżnić, ale trzeba mieć nadzieję, że Janek przełamie się i już z Piastem Żmigród powtórzy tą dyspozycję.
Osobne słowa pochwały należą się mimo wszystko Marcinowi Morawskiemu, który uporządkował po przerwie grę w środku pola.Nie tylko kombinacyjna gra, ale i podpowiedzi grającego asystenta spowodowały, że te akcje ofensywne Górnika zaczęły się zazębiać, nabierały tempa. Jednym słowem wreszcie na boisku zaczęło się coś dziać.
Mecz z outsiderem nie był ciekawym wydarzeniem. Lider przekonał się, że na stojąco nie wygra się, trzeba swoje wybiegać, powalczyć,a rywal, nawet jeśli nie ma większych szans, sam meczu nie odda.
Ustawienie Górnika było troszeczkę inne niż autor opisuje :) w pierwszej połowie wyglądało tak: Jarosiński
OdpowiedzUsuńRytko -Tyktor -Mrowiec -D.Michalak
Sawicki- G. Michalak- Radziemski- Surmaj
Orłowski-Migalski
I największym ubytkiem okazał się brak szybkiego i walecznego Cimka, szczególnie jak gra w środku pola, co było widać też wtedy, kiedy w drugiej połowie meczu w Świebodzicach został przesunięty do środka pola, za wolnego G. Michalaka. Gra zaczęła być szybka i stwarzaliśmy coraz więcej sytuacji, w efekcie drugą połowę wygraliśmy 3:0.
W drugiej połowie z Brzegiem,Górnik grał w ustawieniu:
Jarosiński
Rytko -Tyktor- D. Michalak- Sawicki
Radziemski- G. Michalak- Morawski- Krzemiński
Orłowski- Migalski
Słabiutka gra Górnika jeszcze raz pokazuje, że brak jest w naszej drużynie szybkich zawodników, którzy potrafią wygrać pojedynek jeden, na jeden. Bo oprócz Sawickiego i Cimka nie ma zawodnika który wygrywając pojedynek jeden na jeden zrobi różnicę... Ale mamy to co mamy i musimy się z tego cieszyć. Co ma powiedzieć lider włoskiej ligi, który przegrywa u siebie z ostatnią drużyną naszej ekstraklasy ? :) Nasze panie też nazbierały już tyle reprezentantek Polski, że można było się spodziewać troszeczkę lepszych wyników...
Szkoda że Buba w ostatnim czasie stawia na bezużytecznego i nic nie dającego drużynie Mrowca a taki np.Orzech siedzi na ławie.Doprawdy zupełnie niezrozumiała decyzja.Szkoda bo Orzech jak grał to prezentował się bardzo dobrze a Adrian gra poprawnie ale jak autor zauważył jest wolny i mało zwrotny.
OdpowiedzUsuńW 100% procentach racja, proszę tylko pamiętać to, że skoro ostatnio nie piszę o klubokawiarni to znaczy, że ona przestała w Górniku istnieć... :)
Usuń