Trener Robert Bubnowicz z powodu wykluczeń nie mógł skorzystać z Jana Rytko, Sławomira Orzecha i Dariusza Michalaka. Sytuację w obronie poprawiło podpisanie nowej umowy z Bartoszem Tyktorem, natomiast na ławce rezerwowych pojawili się dawno nie widziani Damian Migalski oraz Michał Tytman. Górnik w defensywie zaprezentował się eksperymentalną parę środkowych obrońców - partnerem Tyktora był Grzegorz Michalak, który przez większość meczu był najpewniejszym ogniwem w kwartecie defensorów. Na lewej obronie biegał Sebastian Surmaj, który najprawdopodobniej będzie podstawowym młodzieżowcem. Mateusz Krzymiński, który słabo przed tygodniem zaprezentował się w meczu z OKS zagrał przed Surmajem.
Biało - niebiescy, mimo przegranej i to jak najbardziej zasłużonej, zagrali o wiele lepiej niż przed tygodniem. Pewniakiem był Kamil Jarosiński, który nie miał nic do powiedzenia przy bramkach, a i kilka razy uchronił zespół przed utratą bramki. Defensywa funkcjonowała nieźle, ale dramat nastąpił tuż przed przerwą, gdzie dośrodkowanie Jakuba Bartkowskiego źle obliczył Bartosz Tyktor, nie sięgnął piłki, która wylądowała pod nogami 20-letniego Gruzina Makaradze. Napastnik gości mógł zapytać Jarosińskiego, w który róg mu posłać piłkę i mocnym strzałem otworzył wynik. W drugiej połowie obrona wałbrzyszan nie stanowiła już takiego monolitu. Coraz goręcej było pod bramką, a emocje praktycznie zakończyły się w 53 minucie, kiedy Sebastian Surmaj zagapił się, uciekł mu Mateusz Żebrowski, który spokojnie przelobował Jarosińskiego. Ostatni kwadrans mógł przynieść jeszcze więcej bramek Wigrom, bowiem wałbrzyszanie tracili kolejnych graczy. Kolejne żółte kartki w wyniku których wylatują z boiska dwaj gracze gospodarzy - to pucharowa norma wałbrzyszan w tej edycji. W wykluczonym duecie musi figurować nazwisko Michalaka. Grzegorz miał szczęście, że sędzia Tomasz Białek zamiast drugiej żółtej nie wyciągnął od razu czerwonej kartki, bowiem starcie, po którym gracz z Suwałk długo nie podnosił się z murawy było słychać na przeciwległej trybunie. Drugim nieszczęśnikiem był Mateusz Sawicki. W przeciwieństwie do ubiegłotygodniowych wykluczeń Górnicy nie mogli mieć żadnych pretensji. Arbiter od początku meczu pokazał, że nie będzie tolerował pewnych zachowań i konsekwentnie pokazywał kartki zawodnikom obu drużyn.
Po wykluczeniu Grzegorza Michalaka na środku obrony zadebiutował Dominik Radziemski. Wśród pomocników znów serducho pokazał Michał Oświęcimka, Marcin Morawski wyglądał lepiej niż w meczu z Brzeskiem, ale kilkakrotnie mógł lepiej się zachować (strzał w 87 minucie!!). Najsłabszym w tej formacji byli Mateusz Krzymiński i Kamil Śmiałowski. Ten pierwszy od dawna nie zagrał przyzwoitego meczu, teraz miał w I połowie okazję do pełnej rehabilitacji, ale jego sygnalizowane uderzenie łatwo wybił Karol Salik. Śmiały jest bez formy, gra w stylu jeźdźca bez głowy i nie mógł mieć najmniejszych pretensji, że w przerwie został w szatni. Marcin Orłowski tradycyjnie był wszędzie - przy rzutach rożnych wybijał piłkę spod bramki Jarosińskiego, toczył boje w środku pola i próbował coś ustrzelić. W drugiej połowie z największym trudem Salik sparował na boczną siatkę, co niektórzy widzieli nawet piłkę w siatce. Po przerwie zobaczyliśmy dwóch młodzieżowców.Damian Migalski grał najpierw na prawej stronie, by później przejść na lewą. Kilka udanych dryblingów, by za chwilę w prosty sposób stracić piłkę. Damian bryluje w juniorach, gdzie imponuje skutecznością, ale wśród seniorów...Cóż, to wciąż za wysoka półka. O ile przy ławce rezerwowych, mobilizowany przez kolegów potrafił coś ugrać, to po przeciwnej stronie zaprezentował się bladziutko. 25 minut w debiucie w zespole seniorów zaliczył Mateusz Sobiesierski. Kolejny "Sopel", po Jacku Sobczaku i Adrianie Sobczyku, kilka razy znalazł się przy piłce, ale głównie odbijał się niczym od ściany od rywali. Może nieco bolesna, ale bardzo pożyteczna lekcja dorosłego futbolu. Ale coś konkretnego na temat jego gry nie można na tę chwilę nic powiedzieć.
Dramat Bartosza Biela |
I połowa sobotniego meczu mogła się podobać wałbrzyskim kibicom, bowiem trzecioligowiec nie pozwolił rozwinąć skrzydeł faworytowi. W drugiej zabrakło umiejętności, a potem również sił. Przewaga podopiecznych Zbigniewa Kaczmarka nie podlegała dyskusji, goście nie forsowali tempa, wyraźnie oszczędzali się. Górnikowi po przerwie zabrakło atutów. Początek meczów trzecioligowych zbliża się dużymi krokami - wiadomo, że do dyspozycji Roberta Bubnowicza będą pucharowi kartkowicze, raczej nie zdąży wykurować się Adrian Mrowiec. Wciąż zagadką dla szkoleniowca jak i kibiców jest dyspozycja wałbrzyskich młodzieżowców. Na chwilę obecną trudno, za wyjątkiem chyba Surmaja, wytypować nazwisko kolejnych zawodników, którzy mają walczyć na ligowych murawach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz