Sękocin do tej pory kojarzył się głównie z I polską edycją reality show Big Brother. W ostatnich dniach w tej podwarszawskiej mieścinie obradował PZPN - nie było jednak show, nie było głosowania i nie wiemy kto był Dzięciołem a kto Manuelą. Poznaliśmy trzech kandydatów na selekcjonera, a jedynym konkretem było pożegnalne wystąpienie Franciszka Smudy. Selekcjoner, wciąż trener bowiem kontrakt jego kończy się za dwa miesiące, złożył krótki raport z przygotowań kadry do turnieju, wręczył pamiątkowe koszulki oraz podziękował za dobrze płatną pracę. Nie jest tajemnicą, że jego sukcesor będzie zarabiał połowę mniej od Franca, który zgarniał 150 tysięcy, a na kandydata czeka raptem 70. Smuda się nie pokajał, bo wg niego nie ma za co. Już wcześniej w telewizji mogliśmy usłyszeć, że wszystko było w porządku, trener gdyby mógł cofnąć czas zrobiłby to samo, nie poczuwa się do przeproszenia kibiców za ostatnie miejsce w najsłabszej grupie turnieju. Wśród większości piłkarzy również zdaje się wyczuć atmosferę wzajemnej adoracji z trenerem Smudą. Może z upływem czasu zaczną wypływać do opinii publicznej newsy z okresu przygotowań, z meczowej szatni i dowiemy się dlaczego kadrowiczom zabrakło sił podczas poszczególnych meczów, dlaczego Lewandowski nie miał wsparcia, czemu gra w środku pola opierała się głównie na defensywnych pomocnikach.
Wielu się uśmiechało gdy usłyszało, że Smuda zostawia po sobie grupę zawodników, która powinna grać jeszcze lepiej, zdobyć awans na mundial. Skoro jest tak dobrze to czemu wyniki były takie złe??? Cóż, nasz trener i w większości nasi piłkarze nie są w stanie przyznać się, że zawiedli. Owszem, zrobią smutne miny przed wspierającymi ich kibicami, ale zabraknie wówczas stwierdzenia "przepraszam, byłem słabszy, zagrałem nie na miarę swoich możliwości, nie miałem pomysłu na grę rywala, nie potrafiłem zareagować na zmianę ustawienia przeciwnika podczas trwania meczu, itd". Gdyby turniej odbywał się w innym kraju niż Polska, społeczeństwo nie śledziło by po odpadnięciu kadry innych meczów z takim zainteresowaniem, kadra i jej trener zostaliby poddani dogłębnej analizie. A u nas równolegle: czy Lato złoży rezygnację (nie, nie złoży, bo będzie czekał na październikowe wybory, gdzie można obalić go z posady prezesa), kto za Smudę, jakie zmiany w PZPN, no i wciąż podtrzymywana jest atmosfera piłkarskiego święta, która sukcesywnie gaśnie z powodu braku naszych kopaczy w turnieju i opuszczenia kibiców miast-organizatorów. Nim następca Franca weźmie w obroty swoich wybrańców na pewno przeanalizuje grę polskich graczy podczas turniejów. Gdy poszpera się w internecie okaże się, że ... Smuda miał rację!!! No, może częściowo, ale jego wybory w pewnym stopniu okazały się trafne.
Witryna whoscored.com zajmująca się statystykami dogłębnie analizuje wszelkiego rodzaju rozgrywki. W czerwcu wiadomo, że po lupę zostało wzięte EURO 2012. My Polacy możemy znaleźć swoich piłkarzy jedynie w fazie grupowej. Niestety. Po fazie grupowej strona wybrała jedenastkę tej fazy i okazuje się, że najlepszym lewym obrońcą po 3 seriach meczów turnieju jest ... Sebastian Boenisch!!! Najbardziej krytykowany zawodnik kadry wobec którego najpopularniejszą opinią było to, że nie jest to rozczarowanie, a jedynie potwierdzenie słabej formy/lub jej braku już z okresu przed turniejem. Ale opierając się na samych, suchych liczbach Sebastian nie wypada tak źle, wręcz przeciwnie. Idąc dalej tym tropem strona wybrała gracza - największą niespodziankę fazy grupowej, czyli przysłowiowego "czarnego konia". Zwyciężył Duńczyk Michael Krohn-Dehli, ale wśród innych wymienionych (m.in. Czech Vaclav Pilar) znów znajdujemy nazwisko lewego obrońcy kadry Smudziaków. Na zdjęciu możemy zobaczyć jego statystyki, które ze średnią 2 strzałów/mecz, 3 przechwytów/mecz, łącznie 13 dośrodkowań mogą robić wrażenie. Szkoda tylko, że strona w zestawieniu jedenastki przy nazwisku Boenischa umieściło stare logo PZPN - te mniej dynamiczne.
Postawę byłego już obrońcy Werderu Brema również nasi, rodzimi dziennikarze różnie oceniali. Oto co na przykład na temat dyspozycji Sebastiana pisze Piłka Nożna:
Uwagę zwracają oceny, a najbardziej średnia, która nijak ma się do not z poszczególnych meczów. Mecze oceniane w skali 0-6, czyli prawie szkolnej, w wykonaniu Boenischa były w okolicach noty przeciętnej, a po braku awansu okazuje się, że był jednym z najsłabszych ogniw ekipy. Gorsze noty mieli jedynie Obraniak, Szczęsny i Brożek. Wracając do oceny (pozbawionej emocjonalnego zabarwienia) zawodnika przez whoscored.com możemy przeczytać, że o wiele lepiej zaprezentował się od swego odpowiednika na prawej obronie Łukasza Piszczka, po którym spodziewano się o wiele więcej. Nic dodać nic ująć.
Również inny wynalazek Smudy rodem z Niemiec, kolejny "farbowany lis" Eugen Polanski oceniany jest dwuznacznie. Niektórzy uważają (w tym niżej podpisany), że był jednym z tych co zostawili serducho na boisku, walczyli do upadłego i w pierwszych dwóch meczach był wyróżniającym się graczem kadry. Inni zaś oceniają Ojgena z perspektywy jego pochodzenia, wcześniejszej niechęci do gry w kadrze i ocena jest zdecydowanie negatywna.
Infografika z whoscored.com informuje, że Polanski wygrał najwięcej pojedynków ze wszystkich graczy w fazie grupowej. Tak więc, nie ma co - na pewno jeździł na d... a nie spacerował jak to miał w swoim zwyczaju Ludovic Obraniak.
Trudno w tym momencie wyrokować kto zostanie nowym trenerem kadry. Również nie sposób wytypować zawodników, którzy już nie założą koszulki biało-czerwonej. Każdy trener ma nie tylko swoją koncepcję, ale również swoje personalne sympatie i antypatie. Pod hasłem właśnie koncepcji Smuda bardzo rzadko grał duetem napastników co w przypadku eksplozji formy Roberta Lewandowskiego zamknęło drzwi do kadry kilku innym zmiennikom, w tym świdniczanina Arkadiusza Piecha. Kto wie, czy w przypadku wyboru Waldemara Fornalika droga do kadry wychowanka Polonii Świdnica nie skróci się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz