Cóż, do końca turnieju będziemy obserwować jak toczy się mistrzowska batalia bez udziału biało-czerwonych. Nie będzie fali entuzjazmu, szalikowców-paralamentarzystów/artystów/dziennikarzy/celebrytów, media zaczną się rozliczaniem Smudy, kadrowiczów, więcej będzie się poświęcać organizacji turnieju, z noclegami, wyżywieniem, transportem – tym na co nie było do tej pory czasu. A co mogliśmy zauważyć podczas tych 10 pięknych dni EURO?
ZAINTERESOWANIE
Znajdą się malkontenci, których te mega zainteresowanie futbolem irytowało. Tak jak wszyscy u nas w kraju się znają na polityce tak również są znawcami piłki nożnej. Tych, którym nie poszczęściło się przy losowaniu biletów bolało, że przy takiego rodzaju imprezach uaktywniają się fani medialni, czyli wymalowani, w koszulkach reprezentacji (czasem nawet siatkarskich z logo plusa), ale dzielni, zadowoleni, bo biorą udział w imprezie podobnego typu jak Liga Światowa siatkarzy, skoki narciarskie, czy Puchar Świata w biegach narciarskich. Po wysypie takiego typu kibiców sukcesu (niekoniecznie sportowego, ale organizacyjnego) nie dziwi mnie ta irytacja, bo wcześniej była ona udziałem fanów skoków co pamiętają spluwającego na rozbiegu Piotra Fijasa, fanów siatkówki, gdy w Kędzierzynie był Chemik a nie Mostostal czy inny nazewniczy dziwoląg, czy wreszcie biegacze, uczestnicy Biegu Piastów lub Gwarków. Okazało się również, że nie tylko grillowanie jest sportem narodowym Polaków, ale i zbiorowe oglądanie meczów. Strefa Kibica, zwana Fan Zone, to sukces bardziej medialny, bo od dawna wiadomo, że kibicowanie ze znajomymi wiąże się ze spożyciem, a w strefach można było się napić jedynie napojów sponsorów, niekoniecznie procentowych. Najważniejsze, że w świat poszły migawki po szale radości po strzelonych golach. O turnieju mówili wszyscy, nawet ci, których w ogóle zmagania skórokopaczy nie interesowały, ale do tego zostali zmuszeni, bowiem informacje wylewały się z każdego praktycznie kąta. W historii naszego kraju czegoś takiego jeszcze nie doświadczyliśmy. Telewizje prześcigały się kogo zaprosić jako eksperta. Opinie wyrażali nie tylko byli selekcjonerzy, reprezentanci kraju, ale też niespełnione gwiazdy, które wyglądają jakoś przed kamerą, nie jąkają się i powiedzą coś co przeciętny telewidz zrozumie. Nie zgodził się piłkarz to też nie problem, bo w zanadrzu jest znany, rozpoznawalny aktor/artysta/piosenkarz/dziennikarz/polityk koniecznie z zaznaczeniem, że kibic. A poza mediami ręce zacierali producenci nie tylko koszulek, ale różnego rodzaju nakryć głowy, flag, akcesoria samochodowych, farb na twarze. To co kiedyś było obciachem – choćby w latach 90-tych, kiedy nie było na stadionach krzesełek, dachu, można było łatwo w gębę dostać i to niekoniecznie od kibica innej narodowości – teraz stało się niejako modą, standardem kibicowania.
Ten hura optymizm był zaraźliwy i szybkie pożegnanie się piłkarzy z EURO bardzo boli. Paradoksalnie dzień później nastąpiło podziękowanie kibiców piłkarzom. Tylko za co? Emocji z 3 meczów starczyło raptem może na godzinę, mecze zawdzięczamy PZPN, jako współorganizatorowi imprezy, ale jakoś nikt sobie wyobraża by krzyknąć związkowi „dziękujemy”. Ciekaw jestem jaka atmosfera będzie 11 września, kiedy Polska we Wrocławiu ma zagrać pierwszy eliminacyjny mecz do brazylijskiego mundialu. Stref kibica pewnie nie będzie, ale czy będzie komplet widzów? Będą chorągiewki na samochodach, tysiące wymalowanych twarzy? Znów pojawi się wielka flaga czy producentowi z Gliwic nie opłaci się jechać w ramach marketingu?
FLAGA – PATRIOTYZM CZY REKLAMA
Politycy wraz z PZPN spowodowali, że od pewnego czasu na krajowych meczach kadry brakuje kibiców z krwi i kości. Nie piszę „prawdziwych”, bo trudno mi takich jednoznacznie zdefiniować. Nie chodzi mi również o „kiboli”, choć te wyrażenie ma inne znaczenie niż te, które używają politycy i dziennikarze. Chodzi mi o tych kibiców, którzy jeździli na kadrę, gdy ona grała z San Marino, Słowenią, na mniejszych, mniej medialnych stadionach. Było ciężko rozkręcić doping, ale czasem się udawało. Podczas EURO wiadomo było, że kibice reprezentacji Smudy pozostawieni zostali sami sobie. Udawali się na mecz jak na innego rodzaju spektakl, z tą różnicą, że zamiast fraku trzeba było założyć koszulkę z orzełkiem (choć niekoniecznie), dać wymalować sobie facjatę i wypatrywać na trybunach telebimu z nadzieją, że kamera właśnie mnie uchwyci. Hymn oczywiście przed meczem i w okolicach 80 minuty, a pomiędzy tym jednostajne Polska, Polska lub Polska Biało-czerwoni. A po meczu marudzenie, że atmosfera siadła po kilkunastu minutach, po stracie bramki itd. Jeszcze tylko brakowało uwagi, że nie puszczano piosenek rodem z hal Ligi Światowej ! Na turnieju Chorwaci pokazali sektorówkę i przeszło to raczej bez echa. Ale gdy w meczu z nami udanie zaprezentowali się Rosjanie to naszym opadła szczęka.
Pojawia się pytanie: jak to , my gospodarze, nie możemy mieć oprawy? Akcja szycia płacht białego i czerwonego materiału przez gliwicką firmę była transmitowana niczym akcja ratowania wałów przeciwpowodziowych podczas tygodniowej ulewy i wzrostu stanu rzek. Zdążą czy nie. Zdążyli, flaga jest szersza niż zakładano, ale to uskrzydli piłkarzy podczas śpiewania hymnu. Szkoda tylko, że podczas hymnów piłkarz zwróceni byli do trybuny głównej, ale tam ciężko oczekiwać, by vipy rozkładali flagę, trudno było oczekiwać by piłkarze podczas hymnu nagle odwracali się by oglądać flagę… Wg mnie wyszło obciachowo. Wystarczy pooglądać ligowe mecze krajowe, by dowiedzieć się, że nasi ultrasi to nie ci co tłuką się po głowach, lecz ludzie z fantazją, którzy przygotowują oprawy na ŚWIATOWYM POZIOMIE! Ale podczas trwania sezonu więcej miejsca poświęcało się kolejnym zatrzymaniu Starucha czy przypinaniu każdemu zatrzymaniu jakieś grupy chuliganów z klubów futbolowych. Tych znienawidzonych przez media „kumatych kibiców” zabrakło na EURO, bo oni zapewniliby doping nawet podczas marazmu na murawie i nie byłoby potrzebne angażowanie animatorów dopingu! Powiało, niestety tutaj komuną.
Inną sprawą dotyczą barw narodowych jest upadek wartości flagi – widać to było nie tylko w zakładaniu tam gdzie się da, ale po meczu, kiedy flaga potraktowana została jako gadżet kibica, materiał reklamowy producenta piwa. Ciekaw jestem ilu z tych „patriotów” wyciągnie flagi, chorągiewki 11 listopada czy 2 maja?
RUSCY W WARSZAWIE
Wyeliminowanie Rosji przez Grecję przyjęto z radością wśród władz jak i służb porządkowych. Z Rosjanami to były ciągle kłopoty, choć tak po prawdzie sami sobie politycy i urzędnicy ich poszukali. Sborna w hotelu w centrum miasta – zaraz sztuczny problem z „miesięcznicą smoleńską”, kompromitacja ministry Muchy, wreszcie sprawa przemarszu kibiców. Na początku miała to być manifestacja z okazji święta narodowego, która stała się zorganizowanym przemarszem kibiców na stadion. Od razu nasuwają się pytania: czemu polscy kibice odwiedzający przy okazji pucharów europejskie miasta nie musieli zgłaszać przemarszów? Czemu władze zgodziły się na organizację przemarszu? Czemu w sobotę, kiedy Rosjan było o kilka tysięcy więcej nie zgłaszali przemarszu na mecz z Grekami? Odpowiedź jest jasna – prowokacja. Wschodnim sąsiadom o to chodziło, dążyli do konfrontacji i taka nastąpiła, potem można było oglądać spoty telewizyjne o bójkach, komentować rozmowy Putina z Tuskiem itd. itp. Poza tym władzom Rosji ewentualne zamieszki w Polsce były jak najbardziej na rękę, bowiem w tym samym czasie w Moskwie były manifestacje antyputinowskie. Odwrócenie uwagi - o to chodziło prezydentowi Putinowi. Starcia w Warszawie to również pożywka dla polskich polityków, zwłaszcza po wyrokach sądów – że za niskie, co spotkało się z krytyką ministra sprawiedliwości i prezydenta. Faktem jest, że w państwie demokratycznym, a za takie uchodzimy, winę trzeba jeszcze udowodnić, a przy takim a nie innym działaniu policji kary są takie a nie inne. Wystarczy pomyśleć panowie politycy a nie chlapać językiem o karach w postaci pielęgnacji trawnika ambasady rosyjskiej czy cmentarzy żołnierzy radzieckich.
Inną kwestią jest surowe podejście UEFA (a nie uefy – jak wmawiają media!) do rzucania rac, niezgłoszonych flag. Rosjanie dostali ostrzeżenie, które mogło się zakończyć nie tylko karą finansową, ale i odjęciem 6 punktów w eliminacjach do następnego EURO w 2016r. Polacy też znaleźli się na cenzurowanym za …flagi. Cóż, festiwal miast na biało-czerwonych płótnach również jest pod kontrolą.
EUROCIEKAWOSTKA Z ZIEMI WAŁBRZYSKIEJ - ALE ZA TO JAKA !
Zdjęcia modelki Natalii Siwiec obiegły cały świat. Okrzyczana najpiękniejszym kibicem Polski nie była fotografowana jak fan znaleziony przypadkowo w tłumie przez fotoreportera tylko jak
osoba pozująca na trybunach biało czerwonego tłumu. Zresztą nieważne, dziewczyna ładnie wygląda i każdy woli taką polską reklamę turnieju niż kobiety z zespołu Jarzębina, których przebój dziwnie został wyciszony podczas trwania turnieju. Siwiec znana jest w środowisku piłkarskim jako była partnerka byłego kadrowicza Damiana Gorawskiego. Były gracz Ruchu, Wisły, FK Moskwa, a ostatnio Górnika Zabrze potrafił się bawić i to w pięknym towarzystwie. Potem jednak wylewał żale w prasie na swe byłe już partnerki. O „złej, materialnej” Natalii można było przeczytać już 4, 5 lat temu, teraz na topie jest odbicie Gorawskiemu przez Radosława Majdana partnerki w osobie aktorki Anny Prus. Gorawski miał szanse na udział w mistrzowskiej imprezie 6 lat temu, ale lekarze stwierdzili u niego problemy z sercem i do kadry wskoczył Bartosz Bosacki, który został bohaterem meczu z Kostaryką. Teraz również nieszczęście jednego z kadrowiczów sprawiło, że człowiek z drugiego planu został bohaterem narodowym. Gdyby Fabiański został w kadrze na EURO to on, a nie Tytoń wszedłby do bramki za Szczęsnego. Wracając do Gorawskiego, to praktycznie od tamtej pory Damian notował sportowy zjazd w dół i nie pomógł mu nawet intratny finansowo kontrakt z zabrskim klubem, który odbija się czkawką Górnikowi do tej pory. Gorawski od kilku sezonów nie jest widziany na boisku, a pamięć o nim powróciła właśnie za sprawą panny Siwiec. Wróciła to nawet za duże słowo jeśli chodzi o niego, bo powrót medialny zaliczyła zmysłowa modelka, która notabene pochodzi z ziemi wałbrzyskiej, bo urodziła się w Boguszowie-Gorce. Swego czasu nawet sportowym samochodem jakąś dekadę temu w podwałbrzyskim mieście odwiedził Radosław Majdan. Ot taki wałbrzyski euroakcent...
MEDIA OGŁUPIAŁY
Słowa pewnej piosenki o Euro mówią, że świat oszalał – chodziło o pozytywne znaczenie tego słowa. U nas media zgłupiały. Od prasy przez radio po internet –wszyscy pisali, mówili, pokazywali turniej i można podejrzewać, że po pożegnaniu się z turniejem rodzimych piłkarzy rozmiar zmaleje, napięcie spadnie. Lokalne media sięgały po ekspertów, którzy mieli do
czynienia z piłką na poziomie reprezentacyjnym. Pisma kobiecie wzięły na tapetę życie rodzinne kadrowiczów, partnerki życiowe itp. Radiowe konkursy skupiły się turniejowych nagrodach. Oczywiście trzeba współczuć ludziom, którzy nie interesują się futbolem za to, że muszą przeżywać euro-katusze, ale na szczęście dla nich ten okres ma się ku końcowi. W telewizji znów musieliśmy przełknąć mecze komentowane przez Szpakowskiego, którego wspomagali Juskowiak z Trzeciakiem. Ten drugi potrafi ciekawie opowiadać, tylko dlaczego nie trzyma się do zawsze kupy? Ma chłop pecha, bo jak zaczął krytykować Di Natale ten trafił do bramki rywala, jak zaczął jazdę z Torresem ten za chwilę strzela dwa gole. Trzeciak potrafił się odnaleźć w sytuacji, bo jak chorągiewka na wietrze zmienił tor myślenia. Czemu publiczna, państwowa telewizja bierze za eksperta Jacka Zielińskiego umoczonego za korupcję w Piaście Gliwice? Z całym szacunkiem dla piłkarzy pokroju Onyszki czy Kowalewskiego - oni nawet nie zagrali na turnieju mistrzowskim, a oceniają kadrowiczów, trenera...W TVN nie mając praw do pokazywania migawek z meczów (tak jak np. Polsat) skupiono się na tym, na czym znają się najlepiej, czyli pierdołach typu kadrowicze jedzą właśnie obiad.
O fachowości rodzimych dziennikarzy niech świadczy zrzut z tvn24 o Rooneyu.
Wśród mediów wygranym było chyba polskie radio z niesamowitymi komentarzami w wykonaniu Tomasza Zimocha, Andrzeja Janisza, Roberta Skrzyńskiego i spółki. Oczywiście najbardziej znany był Zimoch ze swoich nadekspresyjnym komentarzem wydarzeń - zwłaszcza, że wrzuta na youtube zrobiła ogromną popularność. Zimocha chciano w strefach kibica, jako alternatywny do Szpakowskiego podkład podczas telewizyjnych relacji. Cóż, dla mnie, który wychował się na Studiu S-13 to prawdziwe deja vu, ale z tamtych czasów, w erze meczów w HD, pozostały tylko wspomnienia.
EURO TURNIEJE
Niepisaną tradycją i to od wielu lat jest organizacja rożnego rodzaju turniejów czy to młodzików, juniorów, niezrzeszonych, gdzie drużyny występują pod nazwami uczestników mistrzowskiego turnieju. Również w Wałbrzychu jest bogata tradycja - począwszy od rywalizacji na Podzamczu organizowana przez p.Kazimierza Staszewskiego po rywalizację na murawie Stadionu 1000-lecia. W tym roku wałbrzyscy ligowcy występujący w Górniku Wałbrzych, Polonii/Sparcie Świdnica, MKS Szczawno, Bielawiance i innych pod egidą PWSZ uczestniczyli w Akademickich MP. W ubiegłym roku wałbrzyszanie musieli opuścić gremialnie drugoligowy mecz z Elaną, w tym roku na całe szczęście obyło się bez konsekwencji ligowych. Współpraca uczelni z klubem kończy się ostatniego dnia czerwca, ale wiadomo, że na akademickie mistrzostwa do hiszpańskiej Cordoby piłkarze-studenci/pracownicy uczelni pojadą. I tu miła dla kibiców niespodzianka - klub wystąpił do PZPN o przełożenie meczu pucharowego z tego powodu. Co prawda przeciwnik z klasy okręgowej wydaje się być w zasięgu nawet okrojonego składu, ale pomni nauczki z rywalizacji z Rozwojem II w Katowicach w ubr., działacze woleli zabezpieczyć się. Wracając do turnieju finałowego organizowanego przez uczelnię w Katowicach wałbrzyszanom została przypisana Grecja i w grupie zanotowali same zwycięstwa!!! Później było już nieco gorzej, bowiem po wygranym ćwierćfinale
przyszła porażka w rzutach karnych w półfinale i przegrana w meczu o trzecie miejsce. Mimo to emocji nie zabrakło. Spotkania przypominały nieco zmagania drugoligowe, bowiem oprócz ligowców (m.in. Łaski, bracia Michalakowie, Rytko, Orłowski) zespół prowadzili z ławki Robert Bubnowicz z Piotrem Przerywaczem, kierownikiem ekipy był Czesław Zapart. Kończąc temat Górnika, to wciąż niewiadomo co dalej. Zespół otrzymał licencję, co nie udało się kilku, wydawałoby się lepiej zorganizowanym klubom (vide Elana Toruń). Wiadomo również, że w najbliższym czasie piłkarze, działacze spotkają się z prezydentem Romanem Szełemejem, będą pierwszym sparingpartnerem beniaminka 1.ligi Miedzi Legnica, pierwszym rywalem w PP będzie sensacyjny zwycięstwa PP na szczeblu DZPN -LKS Stary Śleszów z doskonale znanymi w Wałbrzychu Łukaszem Jaworskim, Sławomirem Jurkowskim - termin może być przesunięty, a miejsce meczu Żórawina. W przypadku zwycięstwa w Wałbrzychu Górnik będzie gościł zwycięzcę pojedynku Start Bogdanowice-GKS Tychy. Ewentualny trzeci mecz pucharowy rozegrany byłby 1 sierpnia - już z udziałem pierwszoligowców, 4-5.08 pierwszy ligowy mecz w Bytowie, chyba, że Górnik po 3 zwycięstwach w PP trafiłby na Śląsk lub Legię wówczas obligatoryjnie musiałby w tym terminie rozegrać pucharowy mecz.
Skończyłem akurat czytać ten wpis, przeszedłem na sport.pl, a tam znowu Natalia Siwiec
OdpowiedzUsuńhttp://www.sport.pl/sport-poznan/1,124478,11982573,Portugalska_prasa__Cristiano_Ronaldo_wpadl_w_oko_polskiej.html