czwartek, 17 listopada 2022

Czas przełamań w 4.lidze

 Remis  ze Słowianinem Wolibórz okazał się jednak punktem zwrotnym w niezbyt udanej rundzie jesiennej Górnika Wałbrzych. Beniaminek z wałbrzyskiej okręgówki odbił się od dna i kolejne spotkania stały pod znakiem przełamań.

2:0 ze Skałkami - DOMAGAŁA, MORENO PAGAN

Z trójki drużyn, które awansowały z wałbrzyskiej klasy okręgowej najwięcej zmian kadrowych w przerwie letniej zaszło w Skałkach Stolec. Po 9 seriach spotkań z ww. trójki właśnie podopieczni Piotra Kupca zajmowały najwyższą lokatę, inna sprawa, że wspomniane trio zamykało czwartoligową tabelę. Wygrany w meczu Skałki-Górnik mógł liczyć na zbliżenie się kolejnej grupy ligowych maruderów. Oba zespoły spotkały się w historycznym pierwszym spotkaniu między sobą na boisku w Stolcu (mecz w sezonie 2003/04 rozegrany został w Ząbkowicach Śląskich) i górą były Skałki. Z tamtego składu w ekipie gospodarzy obecnie nie ma w czwartoligowej kadrze jedynie Tomasza Spyrki (odszedł do Złotego Stoku), a w Górniku trener nie mógł liczyć na Marcela Grudzińskiego, Patryka Rzeszotko, Mateusza Kopernickiego oraz kontuzjowanych Marcina Smoczyka, Piotra Krawczyka i Marcina Kobylańskiego. Trudno było wskazać faworyta spotkania, które dla wałbrzyszan było pierwszym rozgrywanym przy świetle jupiterów w tym sezonie. Po raz pierwszy w 4.lidze wałbrzyszanie grali przy sztucznym świetle 25.08.2007 w Polkowicach (2:5 z Górnikiem). Jak się okazało bello di notte okazał się Górnik Wałbrzych, który historycznie po raz pierwszy wygrał nie tylko w Stolcu, ale zaliczył premierowy komplet punktów w tym sezonie. Dłużej czekano na pierwszą w sezonie wygraną w sezonach:
2014/15 – 1.zwycięstwo w 14.meczu (2 remisy, 11 porażek) w 2.lidze
1987/88 – 1.zwycięstwo w 11.meczu (4 remisy, 6 porażek) w 1.lidze
1993/94 – 1.zwycięstwo w 11.meczu (5 remisów, 5 porażek) w 2.lidze (jako KP Wałbrzych)
1994/95 – 1.zwycięstwo w 10.meczu (3 remisy, 6 porażek) w 3.lidze (jako KP Wałbrzych)
Z szesnastki szkoleniowców grupy wschodniej 4.ligi dolnośląskiej na tym szczeblu jeszcze nie pracowało zaledwie 4 trenerów: Kacper Walczyk (Barycz Sułów, zluzowany w ubiegłym tygodniu przez Janusza Kudybę), Piotr Kupiec (Skałki Stolec), Grzegorz Czachor (Zamek Kamieniec Ząbkowicki) i Marcin Domagała (Górnik). Z tego grona jedynie wałbrzyszanin i opiekun drużyny Zamka do 9.kolejki nie cieszyli się ze zwycięstwa swoich piłkarzy. Wygrana w Stolcu na pewno spowodowała uczucie ulgi nie tylko wśród kibiców czy piłkarzy Górnika, ale i samego szkoleniowca. Domagała w swojej piłkarskiej przygodzie grał na poziomie 3.ligi, a spośród trenerów 4.ligi wyżej grali jedynie 6 szkoleniowców: Marcin Krzykowski (Sokół Marcinkowice), Marcin Foltyn (Piast Żmigród), Jacek Fojna (Piast Nowa Ruda), Zbigniew Smółka (Moto-Jelcz Oława), Zbigniew Soczewski (Bielawianka) i oczywiście były kadrowicz Paweł Sibik (Lechia Dzierżoniów). Wygrana w Stolcu to spora zasługa Marcina Domagały, który z bardzo wąskiej kadry wykrystalizował najbardziej optymalne ustawienie przynoszące w końcu efekty w postaci punktów. Sukcesem szkoleniowym jest zbudowanie Daniela Pagana Moreno. Pierwsze występy brazylijskiego pomocnika były mocno rozczarowujące, Daniel dokonywał złych wyborów na boisku, mało zaliczał odbiorów, nie było wielkiego pożytku w ofensywie. Tymczasem to on pięknym strzałem w Stolcu otworzył wynik, kolejną bramkę zanotował w kolejnym meczu. W końcu można było zaobserwować dobrą robotę w środku pola, pojawiły się celne prostopadłe podania.

2:0 z Galakticos Solna - STEC

W spotkaniu w podwrocławskim beniaminkiem po raz pierwszy w tym sezonie Górnik rozpoczął tym samym składem drugi mecz z rzędu. Zabrakło w ekipie Galaktycznych wychowanka wałbrzyskiego klubu Wojciecha Ciołka, który zaliczył w Solnej dwa awanse. W bieżącym sezonie 34-letni pomocnik skupił się jedynie na występach w B-klasowych rezerwach. Zobaczyć mogliśmy na boisku Patryka Janiczaka, który w latach 2013-14 w drugoligowym Górniku zaliczył 15 meczów. Jak się okazało o wiele pewniejszym punktem w bezpośrednim pojedynku okazał się Szymon Stec, który dopiero w 10.meczu sezonu zanotował czyste konto. W historii ligowych występów Górnika tylko raz w sezonie1964/65 – 2.liga – dopiero w 11.meczu sezonu (2:0 z Cracovią w Wałbrzychu) goalkeeper nie musiał wyjmować piłki z siatki. Galakticos w bieżącym sezonie sprawili sensację w Pieszycach, gdzie ograli faworyzowaną Lechię Dzierżoniów. Mając w składzie byłych królów strzelców 4.ligi (Drożyński, Rybiński), ogranych w 3.lidze graczy (Łada, Danielik, Paszkowski, Lechocki) zespół z Solnej chce zakończyć sezon w górnej połówce tabeli. Mecz przy Ratuszowej był twardym ligowym pojedynkiem, z którego zwycięsko wyszli gospodarze pokazując prawdziwy charakter i walkę. Można oczywiście mieć pretensje za głupotę Emeki, który w krótkim odstępie łapie 2 żółte kartki osłabiając zespół czy to Niedźwiedzkiego, który nie chciał dostrzec lepiej ustawionych kolegów i egoistycznie zmarnował stuprocentowe szanse.

Zamek Kamieniec Ząbkowicki (3:1) – CHAJEWSKI

Beniaminek z Kamieńca Ząbkowickiego z pewną nieśmiałością przyjął możliwość gry w 4.lidze, bowiem 3 lata temu nie skorzystał z tej szansy otwierając tym samym możliwość gry LKS Bystrzyca Górna. Latem ubył Tomasz Robak (Skałki), ale przyszedł Seweryn Sarkowicz (Słowianin), który szybko doznał kontuzji wykluczającej go z gry na długie miesiące. Zamek walczy o punkty, ale brakuje mu jakości i piłkarskiego szczęścia. Po remisie z Moto-Jelczem Oława (2:2) w 1.kolejce jedynie w derbach z Orłem w Ząbkowicach Śląskich (0:0) udało uniknąć się porażki. Na wyjazdach worek z bramkami rozwiązał się w Woliborzu (0:5),
Trzej przyjaciele z boiska: Brazylijczycy Daniel Moreno Pagan, 
Kayan Ferreira Rodrigues Siqueira oraz Kevin Luis Goncalves. 
Trio latem było testowane przez Górnika Wałbrzych, gdzie z powodów
proceduralnych mogło trafić jedynie dwóch z nich.
 Kayan Siqueira koniec końców trafił do Zamka i dopiero
w Kamieńcu Ząbkowickim cała trójka spotkała się na boisku.
[foto: Andrzej Kułaga/zamek.kamieniec.futbolowo.pl]

Bielawie (2:6) czy Trzebnicy (1:8). Mecz z Górnikiem Wałbrzych miał być kolejną okazją na przełamanie, a okazał się prawdziwym egzaminem dojrzałości gości. Ekipa Marcina Domagały na tym stadionie pięć miesięcy wcześniej wygrała 5:0 i po końcowym gwizdku otwierała szampany świętując awans. Tym razem wałbrzyszanie nie wygrali tak efektownie, ale i tak zgarnęli cenne trzy punkty. Mecz toczył się pod dyktando gości, którzy cierpliwie szukali swoich szans. Jednak po indywidualnym błędzie brazylijskiego obrońcy Górnik niespodziewanie przegrywał 0:1. Na lewym skrzydle ukraiński pomocnik Melis Shaveddinov dośrodkował w pole karne, gdzie osamotniony jego rodak Ali Banishevski łatwo zwiódł Kevina i pięknym strzałem głową w długi róg pokonał Szymona Steca. Wynik wałbrzyszanie odwrócili dopiero po przerwie, gdzie wykorzystali prawdziwe „wielbłądy” w wykonaniu defensywy gospodarzy. Najpierw pogubił się kapitan Zamka Kamil Kusowski wraz z bramkarzem Margasińskim, którzy prostą do przejęcia piłkę w niezrozumiały sposób nie potrafili wybić, aż wyręczył ich Damian Chajewski, który przejął piłkę i z bliska skarcił rywali posyłając piłkę do siatki. Potem błysnęła biało-niebieska młodzież – Nowak odebrał piłkę, a Korba znakomicie zagrał do Niedźwiedzkiego, który znakomitym strzałem w tzw. Długi róg wyprowadził zespół na prowadzenie. Wreszcie Chajo. Lider Górnika co mecz słyszy od przeciwników podpowiedzi, żeby pilnujący go uważali na lewą nogę. Tymczasem w Kamieńcu Damian po ograniu obrońcy Marcina Margasińskiego pokonał PRAWĄ NOGĄ!

2:3 z Lechią Dzierżoniów – EMEKA

Mecz z Lechią, mimo, że przegrany, był jednym z najlepszych w tym sezonie w wykonaniu Górnika. Porównując składy obu zespołów, dokonania z ostatnich sezonów, włącznie z bieżącą rundą łatwo wskazać faworyta. I nie jest nim Górnik. Co ciekawe w Dzierżoniowie mamy do czynienia z małą kolonią wałbrzyską. Na boisku widzieliśmy byłych graczy Górnika: Jana Rytko, Marcina Orłowskiego, Kamila Sadowskiego i Damiana Bogacza, na ławce siedział 19-letni bramkarz wychowanek Gwarka Aleksander Krzyżaniak. Podopieczni Marcina Domagały nie zagrali defensywnie, odważnie starali się dotrzymać kroku faworytowi próbując kreować bramkowe sytuacje. Pierwsze mecze bieżącego sezonu to był prawdziwy dramat w ofensywie, gdzie praktycznie jedynie po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry mogły stanowić zagrożenie podbramkowe. Obecnie gra wygląda całkiem inaczej. W meczu z Lechią przełamał się Nigeryjczyk Roland Emeka John. Do tej pory mógł zapaść w pamięci jedynie po karach indywidualnych, czy to oglądanych po faulu na nim lub przez samego Roniego. W meczu z Lechią w końcu się przełamał i nazwisko pojawiło się w końcu na liście strzelców. Wykorzystał swoje niemałe doświadczenie i najpierw przestawił w polu karnym Bogacza i po rożnym głową zdobył gola na 1:0, a po przerwie przy remisie odważnie zaatakował Chrapka i po indywidualnej akcji pokonał Szadego. Trzy punkty pojechały jednak do Dzierżoniowa, bowiem Lechia stworzyła nie tylko więcej sytuacji strzeleckich. Niektórzy mogą twierdzić, że to Górnikowi zabrakło piłkarskiego szczęścia, bowiem jeszcze w 85.minucie prowadził 2:1, by ostatecznie przegrać. Ale obiektywnie trzeba zauważyć, ile razy dobrze obronił Szymon Stec, ile razy piłka mijała wałbrzyska bramką. Z byłych graczy Górnika najbardziej dał się we znaki Marcin Orłowski. Popularny Orzeł w Górniku był królem strzelców 3.ligi, w Lechii należy do czołowych strzelców. Również na murawie Stadionu 1000-lecia zdobył zwycięską jak się okazało bramkę. Tym samym trafił do niezbyt licznego grona byłych piłkarzy Górnika, którzy po opuszczeniu zespołu w nowych barwach trafiali do bramki poprzedniego klubu. Orłowski w trzecim klubie trafia w ligowym meczu z wałbrzyskim klubem. Wcześniej trafiał w Nysie Zgorzelec (4.liga 2007/08 1:2) oraz Miedzi Legnica (2.liga 2010/11 3:2).
Najcelniej przegrany mecz z Lechią ocenił dla Słowa Sportowego trener Marcin Domagała: Zagraliśmy dobre spotkanie. Zabrakło jednak doświadczenia, a o naszej przegrany przesądziły dwa błędy indywidualne.

2:1 z Bielawianką – SMUTEK.

Bielawianka mimo, że znajduje się w dolnej strefie tabeli posiada dodatni bilans bramkowy domowych spotkań dzięki wysokim wygranym ze Skałkami i Zamkiem, gdzie zdobywała po 6 goli. Strzałem w przysłowiową dziesiątkę było sprowadzenie Radosława Grzywniaka, który seryjnie zdobywał bramki w klubach z podokręgu wrocławskiego (Olimpia Podgaj, Barycz Sułów, Strzelinianka). 30-letni dziś napastnik strzelecki talent potwierdza w 4.lidze, gdzie przewodzi w tabeli najskuteczniejszych strzelców. Górnik w ligowych meczach na wygraną w Bielawie czekał od sezonu 1998/99, gdy po golu śp. Pawła Murawskiego wygrał 1:0. Po blisko ćwierć wieku wałbrzyszanom w końcu udało się pokonać Bielawiankę na jej boisku. Mecz toczył się pod dyktando wałbrzyszan, co było niespodzianką, bowiem po gospodarzach walczących z sąsiadem w tabeli spodziewa się z reguły otwartej, ofensywnej gry. Spryt Emeki, który uprzedził Cegiełkę chcącego wybić piłkę i zawodnik gospodarzy zamiast w piłkę trafił w nogi Nigeryjczyka. Karnego na bramkę zamienił Chajewski. Odpowiedź gospodarzy nastąpiła w 30 sekund od wznowienia gry po przeriwe, gdzie tym Rosicki, notabene były gracz Bielawianki, nie upilnował Grzywniaka, a ten pewnie pokonał Szymona Steca. Wałbrzyskiemu bramkarzowi tym razem dopisywało szczęście, bowiem znakomicie bronił w sytuacjach sam na sam, a dodatkowo rywale niemiłosiernie pudłowali w doskonałych sytuacjach.
W poprzednich meczach przełamali się zagraniczne przedsezonowe nabytki, a w Bielawie w końcu trafił Jakub Smutek. Popularny Smutas strzelał w letnich sparingach, a w lidze zawodził, dodatkowo często schodził z boiska utykając. W ostatnich meczach w wyjściowej jedenastce ustąpił miejsca młodszym kolegom. W Bielawie wszedł po godzinie gry i w dość trudnym dla Górnika momencie znakomicie znalazł się w polu karnym i na raty pokonał Damiana Wajdę. Pomeczowe komentarze prowadziły narrację w stronę szczęśliwej wygranej Górnika, o czym możemy przekonać się w skrócie dla TV Sudecka:
 

Oglądając jednak cały mecz obiektywnie trzeba zauważyć przewagę Górnika na boisku rywala. Owszem, to Bielawianka stworzyła groźne bramkowe sytuacje, które niemiłosiernie zmarnowała, ale to piłkarze z Wałbrzycha częściej byli przy piłce, prowadzili grę, w przeciwieństwie do rywali nie liczyli tylko i wyłącznie na grę z kontry.

Przed Górnikiem mecze z Orłem Ząbkowice Śląskie i Polonią Trzebnica, które wyprzedzają wałbrzyszan o odpowiednio 4 i 2 punkty.  Obecna trzynasta pozycja wałbrzyszan już całkiem inaczej wygląda niż miesiąc temu. Podobnie gra i wyniki są całkiem inne, w przypadku zwycięstw Górnik będzie już bardzo blisko ósmej lokaty dającej na mecie sezonu utrzymanie w 4.lidze. 
 

wtorek, 11 października 2022

Oława, karne i niedosyt

Październik miesiącem oszczędności. Tak jeszcze za czasów PRL ogłaszano pierwszy miesiąc kalendarzowej jesieni. Piłkarze w Wałbrzychu też póki oszczędnie w październiku punktują, choć pierwszy tydzień nowego miesiąca przyniósł wiele emocji, artykułów, nie zawsze związanych z piłką nożną. 
Rywalizacja oławsko-wałbrzyska ma bogatą tradycję sięgającą jeszcze lat 70-tych ubiegłego stulecia, gdy oba zespoły rywalizowały na zapleczu ekstraklasy. Dla dzisiejszego pokolenia brzmi to niczym fantastyka.  W latach 90-tych o powrót do drugiej ligi KP Wałbrzych rywalizował z oławskim klubem, który nosił dziś wstydliwą nieco nazwę Moto-Anna. W XXI wieku to rywalizacja w czwartej, trzeciej i drugiej lidze. W bieżącym sezonie oba kluby po raz pierwszy rywalizują na piątym szczeblu ligowej drabinki. 
Sportowo mecz 8.kolejki nie zapowiadał się szczególnie ciekawie, zwłaszcza, że w tej serii spotkań derbowe mecze rozgrywano w Pieszycach, Ząbkowicach Śląskich czy Gaci. Jednak to o meczu Moto-Jelcza z Górnikiem pisały ogólnopolskie media, mówiono w RMF. 
Trener Marcin Domagała w Oławie nie mógł liczyć na Dariusza Michalaka (pauza za 4 żółte kartki) i  
Strzelec obu bramek dla Moto-Jelcza - Janusz Gancarczyk.
[foto: olawa24.pl]
Dawida Rosickiego, którzy powiększyli grono nieobecnych. Do meczowej kadry wrócił Nigeryjczyk Emeka, a po raz pierwszy w wyjściowym składzie wybiegł Hubert Kak. Gospodarze piłkarsko mają dwa niezaprzeczalne atuty – trenera z ekstraklasową przeszłością Zbigniewa Smółkę oraz braci Gancarczyków. Janusz Gancarczyk mimo 38 lat na karku wciąż potrafi zrobić różnicę, o czym przekonali się boleśnie wałbrzyszanie.  Już w pierwszej akcji meczu po ciekawie rozegranym rzucie wolnym piłkę w bramkowej sytuacji miał Wojciech Kaniewski, ale ostatecznie trafia ona do wspomnianego Gancarczyka, który nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Wałbrzyska obrona miała w Oławie spore problemy z koncentracją, bo zdarzały jej się proste błędy w kryciu czy niewymuszone straty piłek. Pierwszy rzut rożny przyniósł kolejne trafienie dla podopiecznych Zbigniewa Smółki. Po dośrodkowaniu gospodarze nabiegali z głębi pola, nikt nie nadążył, ani nie przeciął piłki lecącej do Janusza Gancarczyka, który strzałem głową podwyższył wynik spotkania. Boiskowy zegar wskazywał 10.minutę spotkania i praktycznie było już po meczu. 
O powyższych wydarzeniach nie przeczytamy w żadnym serwisie, niewiele źródeł, nie wykluczając oławskich, wspomina również o autorze bramek.  Tematem nr 1 było zachowanie kibiców obu zespołów, które doprowadziło do tego, że sędzia Piotr Paluch po konsultacji z delegatem z ramienia DZPN postanowił zakończyć mecz.
Co dokładnie wydarzyło się na stadionie Oławskiego Centrum Kultury Fizycznej? Za Górnikiem przyjechało sporo kibiców, nie tylko z Wałbrzycha. Zasiedli na wyznaczonym sektorze, pokazali sektorówkę, zaczęli rzucać racę na bieżnię okalającą murawę oraz zaczęli niszczyć ogrodzenie, które ponoć łatwo poddawało się wysiłkom chuliganów. Naprzeciwko fanów Górnika umiejscowieni byli sympatycy rywali, czyli nie tylko kibicujący Moto-Jelczowi, ale przede wszystkim Śląskowi Wrocław. W obrzucaniu się inwektywami nie pozostawali dłużni, spalili flagę kibiców Górnika z Kudowy Zdrój. Trudno oczekiwać, by kibice, którzy przyjechali do Oławy z Budapesztu chcieli oglądać w akcji pojedynki Gancarczyka z Orzechem, szarże Chajewskiego czy parady Szymona Steca. Od dawna tajemnicą poliszynela było, że ten mecz był największym wydarzeniem kibicowskim na tym poziomie rozgrywek i obie ekipy będą dążyć do konfrontacji. Ostatecznie nie doszło do rozróby na stadionie, ale przerwanie meczu, analiza dokumentacji przedstawionej przez oba kluby dały podstawę do dość surowego postanowienia Wydziału Dyscypliny DZPN. Jaka kara spotkała kluby? 
Kara finansowa była oczywista, wiadomo, że ze względu na zniszczenie ogrodzenia większa będzie dla gości z Wałbrzycha. 
Obustronny walkower – decyzja bezprecedensowa, bowiem od dawna nie ukarano tak drastycznie klubów za zachowanie kibiców. Dawniej w przypadku braku porządku odpowiadał tylko i wyłącznie gospodarz, będący organizatorem spotkania. Ale od kilku lat skończyła się bezkarność kibiców przyjezdnych. Skoro ich zachowanie było bezpośrednim powodem zakończenia meczu, to logiczne było ukaranie Górnika walkowerem. Skąd więc kara dla Moto-Jelcza? Można jedynie domniemać, bowiem przedstawione do analizy materiały są znane jedynie komisji orzekającej.  Nie trzeba być prenumeratorem magazynu To My Kibice, by pamiętać, że jedna z największych (nie licząc incydentu w Sułowie) w ostatnim czasie awantura na stadionie czwartoligowym miała miejsce w Oławie, gdy przyjechali fani ze Świdnicy. Wiadomo, że świdniczanie sympatyzują z Górnikiem i również przyjadą na mecz. Czemu zabrakło wyobraźni miejscowym działaczom, aby sprawdzić dokładnie obiekt, wraz z opłotowaniem, zorganizować szczelniejszą ochronę, która wykluczyłaby wniesienie na stadion rac, czy petard? Najprawdopodobniej ocena właśnie pracy oławskich działaczy stanowiła podstawę kary dla Moto-Jelcza. Choć nie wszyscy z tym się zgadzają. 
Jak można krzywdzić piłkarzy obu drużyn, skoro mecz przerwali kibice z Wałbrzycha? Jeżeli mecz nie zostanie dokończony, to uprawianie sportu nie ma żadnego sezonu – powiedział wprost na łamach Słowa Sportowego Zbigniew Smółka, trener Moto Jelcza. 
Trzecią składową kary, która wzbudza największe emocje jest nakaz rozgrywania domowych meczów obu klubów bez udziału publiczności do końca sezonu. Zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej budzi kontrowersje zarówno w Oławie jak i Wałbrzychu. Czy za wybryk kilkudziesięciu chuliganów muszą cierpieć setki spokojnych fanów futbolu? Niestety, opinia publiczna nie wie, co zostało opisane w protokole pomeczowym.  Opinia publiczna również nie wie, jak opisywane były poprzednie spotkania, gdzie dali o sobie znać kibice MJO czy KSG. Do wiadomości kibiców nie dotrze uzasadnienie kary, ale oba kluby zapewne odwołają się od tych kary, zwłaszcza w części dotyczącej meczów bez publiczności. 
Górnik Wałbrzych w ostatnich sezonach wiele zawdzięcza swoim kibicom. Nie chodzi o głośny doping, ale również o wsparcie finansowe. Teraz głośno zrobiło się o Górniku również dzięki jego kibicom, choć zapewne nikt w klubie takiego rozgłosu by sobie nie życzył. Po przegranej 1:5 z Foto-Higieną Gać ci sami kibice dostrzegli również niemoc i zaniedbania obecnego zarządu zapowiadając „czas na zmiany”. Na czym one mają polegać? Czy w taki sposób, że domowe mecze wałbrzyscy fani zmuszeni będą oglądać zza ogrodzenia niczym rodzice oglądający swoje pociechy w spotkaniu na orliku? 
Może realna groźba najsurowszych kar w historii klubu obudzi działaczy piłkarskiego Górnika? Organizacyjnie, jak również sportowo klub głównie przez działalność zarządu nie dorasta obecnie na poziom 4.ligi. Wszystko zmierza ku degradacji, to co udało się mozolnie wypracować przez ostatnie dwa sezony może zostać zaprzepaszczone w tej kampanii. Kibiców głównie przyciągają wyniki, jak ich brak to pozostaje atmosfera meczu. A o nią będzie piekielnie trudno skoro do czerwca mecze mają być rozgrywane w Wałbrzychu bez udziału kibiców. 
Pozostaje również aspekt dialogu z najbardziej radykalną częścią kibiców, zwłaszcza, że w przypadku kolejnej awantury konsekwencje dla klubu, a co za tym idzie dla wałbrzyskiej piłki mogą być opłakane. Przy całkowitej bierności obecnego zarządu również zła opinia kibiców nie wpłynie na pozyskanie potencjalnych sponsorów. Kto chciałby sponsorować zespół kojarzony głównie z chuligańskimi awanturami kibiców?

Zanim DZPN ogłosił kary za wydarzenia oławskie Górnik Wałbrzych w środowe popołudnie odpadł z Pucharu Polski. Tradycją stało się, że rywalem jest Polonia-Stal Świdnica, bowiem po spadku biało-niebieskich ze szczebla centralnego podczas udziału w 7 edycjach PP na szczeblu podokręgu wałbrzyskiego aż pięciokrotnie dochodziło do meczu ze świdnickim zespołem. Latem tego roku zarówno w sparingu (4:2), jak i w lidze (2:1) górą byli piłkarze Grzegorza Borowego. Trzeci mecz w tej rundzie miał miejsce jednak w Wałbrzychu i mimo, że goście mieli optyczną przewagę to najlepszą okazję zmarnował Emeka. Bezbramkowy remis oznaczał konkurs jedenastek, bowiem regulamin rozgrywek nie przewiduje dogrywki. Rzuty karne w przeszłości decydowały już o awansie czy triumfie wałbrzyszan zarówno na szczeblu centralnym jak i podokręgu. Jednak nigdy do rozstrzygnięcia nie było potrzeba aż 12 serii. Gdy Michalak nie strzelił bramki świdniczanie prowadzili już 3:1, a mimo to w ostatniej serii spotkań Górnik miał piłkę meczową! Stało się dzięki skutecznym interwencjom Sebastiana Kubiaka, który wybronił uderzenia Białasika i Kozachenko. Niestety, kapitan zespołu, jeden z najbardziej doświadczonych, były gracz świdnickiego klubu, Sławomir Orzech obił jedynie poprzeczkę i zabawa rozpoczęła się na nowo. W serii nr 7 pomylił się młody Moskwa, który posłał piłkę nad wałbrzyską bramką i wynik meczu na 5:4 mógł ustalić Oskar Nowak. Blondwłosy pomocnik nie wytrzymał jednak próby nerwów i przegrał pojedynek z Bartłomiejem Kotem. Kolejne 3 serie przynoszą gole, kibice powoli tracą rachubę ile to już bramek mają oba zespoły. Jedenasta seria przynosi bezpośrednie pojedynki obu goalkeeperów, które nie przynoszą rozstrzygnięcia. Seria nr 12 to drugie w tym dniu próby Sowy i Chajewskiego. Świdniczanin skopiował swój wyczyn sprzed kilkunastu minut, a strzał Chajka odbija Kot zostając bohaterem konkursu jedenastek. 
Wałbrzyszanie mogą skupić się teraz na lidze, ale trzeba uczciwie przyznać, że nie było takiej przewagi świdniczan, jak podczas ligowego spotkania w sierpniu. Czy to oznaka, że Górnik zaczyna uczyć się 4.ligi?

Odpowiedź na to pytanie padła już w sobotnie południe. Górnik ukarany grą bez publiczności mecz zorganizował na bocznej płycie. Komfort oglądania zza płotu dla kibica niezbyt ekskluzywny. 
Outsider ligowej tabeli gościł wicelidera, jednego z faworytów rozgrywek. Z pozostałymi pretendentami Górnik przegrał bezdyskusyjnie w Żmigrodzie 0:3, czy u siebie z Foto-Higieną Gać 1:5. Słowianin Wolibórz jeszcze 6 lat temu grał w B klasie, ale dzięki zainwestowaniu sponsora do podnoworudzkiej wsi zaczęto ściągać coraz to lepszych zawodników. Efekt był natychmiastowy, po wygraniu A klasy pobyt w okręgówce trwał tylko rok, a pierwszy sezon w 4.lidze zakończony tuż za Lechią Dzierżoniów, która jedną z dwóch porażek w sezonie poniosła właśnie z podopiecznymi Adama Łydkowskiego. Budowania zespołu z Woliborza zazdroszczą kibice w wielu miastach, w tym w Wałbrzychu, bo każdemu marzy się kontraktowanie najlepszych zawodników z okolicznych zespołów. Jedynie piłkarze Lechii Dzierżoniów opierają się zalotom Słowianina, ale gdy po raz kolejny nie powiedzie się atak na trzecią ligę to kto wie? 
Latem Słowianin wyciągnął ze Świdnicy duet doskonale znany również w Wałbrzychu, czyli Wojciech Szuba i Szymon Tragarz. Ten drugi obecnie rehabilituje się po zabiegu spowodowanym kontuzją podczas zgrupowania dolnośląskiej kadry Regions Cup. Podporą lewej strony defensywy woliborzan jest wychowanek Górnika Mateusz Krzymiński.  Tymczasem zamykający tabelę i mający inne cele wałbrzyszanie musieli zagrać bez Sławomira Orzecha ostoi bloku obrony. Mimo tego Górnik zagrał bardzo uważnie i konsekwentnie w defensywie. W końcu obyło się bez szkolnych, indywidualnych błędów, znakomicie funkcjonowała asekuracja. Faworyt z Woliborza nie miał pomysłu na gospodarzy, najczęściej próbował szarż skrzydłami, które nie przynosiły spodziewanych efektów. Biało-niebiescy po raz kolejni przekonali się, że największy problem w zespole to druga linia. Brakuje odpowiedniej jakości do kreowania sytuacji bramkowych, największe zagrożenie to jedynie stałe fragmenty gry. Strzałów z dystansu z rzutów wolnych próbował Damian Chajewski, ale żadne uderzenie nie potrafiły zaskoczyć najskuteczniejszego bramkarza ligi Szymona Brandla (4 czyste konta). Po godzinie gry nie niespodzianka, ale sensacja zaczęła nabierać realnych wymiarów, gdy po rzucie rożnym pojedynek główkowy z Sobiesierskim wygrywa co prawda Szczepaniak, ale piłka niefortunnie wpada do bramki gości. Grający asystent trenera Łukasz Szczepaniak, podobnie jak kapitan Słowianina Filip Barski w przeszłości byli testowani przez… drugoligowego wówczas Górnika Wałbrzych, ale żaden z nich nie zdołał przekonać do siebie trenera biało-niebieskich. 
Ostatni kwadrans meczu przesłoniła postawa rozjemcy spotkania. Po raz pierwszy w historii czwartoligowych bojów Górnika głównym sędzią była kobieta. Ewa Żyła to była reprezentantka Polski w piłce nożnej, od lat sędziująca mecz pań, a także spotkania w CLJ. W sobotnim meczu była niewidoczna, czyli prowadziła przez 5 z 6 kwadransów bardzo dobrze. Postawa i decyzje pani Żyły nie wypaczyły bezpośrednio rezultatu spotkania, ale wprowadziły nerwowość i pretensje w obu zespołach. W 78.minucie tuż przy linii bocznej Oskar Nowak zagrał krótko do Jakuba Smutka jednocześnie próbując minąć Piotra Gorczycę. Obaj zawodnicy padli na ziemię, przy czym łysy defensor gości z głośnym krzykiem. Gwizdek przerwał grę i sędzia spokojnie wskazała winnego wałbrzyszanina karząc go żółtą kartką, co w przypadku Nowaka oznaczało wykluczenie z gry po dwóch napomnieniach. Filmik (na podstawie relacji video kanału klubowego Górnika Wałbrzych na youtube) pokazuje, że nawet odgwizdanie faulu dla gospodarzy mogłoby się obronić. Jednak trudno doszukać się w tym zdarzeniu umyślności Oskara, który wylatuje z boiska i tym samym miejscowi muszą sobie radzić w dziesięciu. 

Obraz gry niezbyt się zmienił, choć mający przewagę optyczną goście grali z przewagą jednego zawodnika. W 86.minucie po rzucie rożnym Krzymińskiego Łukasz Szczepaniak był bliski rehabilitacji za bramkę samobójczą, ale po uderzeniu głową futbolówka minimalnie minęła bramkę. W 88.minucie to goście z Woliborza mieli spore pretensje do pani Żyły. W polu karnym padają Maciej Mazanka i Alexis Fatyanov, gdy po gwizdku goście spodziewali się wskazanie na rzut karny okazało się, że sędzia orzekła faul ukraińskiego zawodnika. W czasie gdy pomoc medyczna była udzielana wałbrzyskiemu defensorowi z pretensjami do bocznego asystenta udał się kapitan gości Filip Barski. Po sygnalizacji asystenta arbitra Ewa Żyła pokazała drugi żółty kartonik w meczu Barskiemu, co oznaczało, że obie drużyny kończyły mecz w osłabieniu.
Ale na tym nie skończyły się kontrowersje czy emocje w meczu.
Poniższe wideo pokazuje akcję Sobiesierskiego, który uruchamia Emekę:
Nigeryjski napastnik wygrywa walkę o pozycję z Gorczycą i kilkadziesiąt metrów przed bramką ma tylko i wyłącznie bramkarza Słowianina. Do piłki zarówno Emeka jak i Brandl ruszyli wślizgiem. Szybszy okazał się nigeryjski napastnik, który wcześniej zagrał piłkę, a bramkarz rywali trafia w nogi Emeki umożliwiając mu dojście do piłki i oddanie strzału do pustej bramki. Sędzia Żyła wyraźnie pokazuje przywilej korzyści, tyle, że do piłki dopadł Sobiesierski będący już w narożniku pola karnego, z ostrego kąta nie mógł oddać dokładnego strzału posyłając piłkę obok bramki. Jaką decyzję podjęła Ewa Żyła? Faul był niepodważalny, nawet Szymon Brandl podbiegł do Emeki przepraszając za niebezpieczne wejście. Sędzia nie zdecydowała się na wykluczenie bramkarza pokazując mu zaledwie żółtą kartkę!
Przepisy gry w piłkę nożną są jasne i klarowne w temacie przewinień karanych wykluczeniem z gry. Zawodnik powinien być wykluczony z gry, gdy pozbawia przeciwnika bramki lub realnej szansy zdobycia bramki, który zasadniczo porusza się w kierunku bramki, popełniając przewinienie karane rzutem wolnym. Pani Żyła uznała przewinienie Brandla jako faul, ale wyceniła go tylko na żółtą kartką. Dlaczego? Pozostanie to jej słodką tajemnicą.
Grając w 9 Słowianin pewnie nie byłby już tak zdeterminowany. Udzielanie pomocy medycznej Emece spowodowało, że gra przedłużyła się nie o sygnalizowane 6 minut tylko nieco dłużej. I właśnie w ósmej minucie doliczonego czasu gry goście mają rzut wolny po którym obrońcy Górnika wybijają na 20.metr. Piłkę zgarniają gracze Słowianina i mimo, że wędruje ona pod linię boczną sędzia nie decyduje się na zakończenie meczu. Dośrodkowanie, tym razem niefortunne zagranie głową notuje Sobiesierski i piłka ląduje w wałbrzyskiej bramce.
Tuż po wznowieniu gry Żyła kończy spotkanie. Szymon Stec nie notuje pierwszego meczu z czystym kontem, Górnik nie notuje premierowego kompletu punktów w tym sezonie, a trener Marcin Domagała nie wygrywa pierwszego meczu na szczeblu 4.ligi...
Do końca października przed Górnikiem trzy mecze ostatniej szansy. Nie na zwycięstwo, ale na przedłużenie nadziei na nawiązanie walki o utrzymanie się.  Sobotnie spotkanie przy świetle jupiterów w Stolcu to szansa na wskoczenie na 14.miejsce. Wizyta Galakticos Solna to obowiązek zdobycia trzech punktów, tak samo jak wyjazd do Kamieńca Ząbkowickiego. 9 punktów w tych spotkaniach mocno podbudowałoby morale drużyny, dałoby nadzieje na udaną wiosnę. Ale do tego potrzeba aktywności również zarządu klubu, który musi poważnie pomyśleć o zimowym wzmocnieniu kadry.

poniedziałek, 26 września 2022

Smutna porażka, smutne rekordy

Tak koszmarnego weekendu wałbrzyski futbol chyba jeszcze nie miał. 
Górnik Wałbrzych w 4.lidze przegrał u siebie tracąc aż pięć bramek. W klasie okręgowej dotychczasowy lider, Górnik Nowe Miasto Wałbrzych, grając u siebie traci pierwsze punkty w historii swoich występów na tym szczeblu rozgrywek. Podopieczni Wojciecha Błażyńskiego sezon rozpoczęli od 6 wygranych, gdy pod Chełmiec przyjechał Kryształ Stronie Śląskie, to nie był faworytem w starciu z wałbrzyskim beniaminkiem. Mimo prowadzenia 1:0 miejscowi musieli ostatecznie uznać wyższość gości, tym samym tracąc fotel lidera. Być może na wałbrzyszan miała wpływ środowa klęska w Pucharze Polski, gdzie AKS Strzegom zdobył awans do ćwierćfinału po wygranej aż 7:1. 
A co mają myśleć kibice Zagłębia Wałbrzych? Thorez tydzień temu przegrał w derbach z Czarnymi Wałbrzych aż 0:6, by w sobotę uznać wyższość Iskry w Witkowie Śląskim w stosunku 0:8. 
Do kompletu dodać należy domową przegraną Podgórza Wałbrzych ze Szczytem Boguszów 2:7. 
Największe rozczarowanie towarzyszyło niepowodzeniu wałbrzyskiego czwartoligowca. Beniaminek piątego szczebla rozgrywek po zdobyciu w niezwykłych okolicznościach punktu w Sułowie liczył na przełamanie domowej niemocy. Na Ratuszową przyjechał spadkowicz z 3.ligi Foto-Higiena Gać, zespół, który w przeciwieństwie do Piasta Żmigród nie jest wymieniany w gronie faworytów do awansu. Latem zespół Krystiana Pikausa przeszedł prawdziwą rewolucję wymieniając kilkunastu zawodników. Początek sezonu jest zaskoczeniem dla samych gacian. Po nikłej porażce w Dzierżoniowie Foto-Higiena wygrała w Nowej Rudzie, łatwo pokonała Polonię Trzebnica, zremisowała z Polonią-Stalą Świdnica. Zespół skorzystał z obowiązujących poluzowań obostrzeń dotyczących rejestrowania zawodników spoza UE z paszportem ukraińskim i takich zawodników obecnie w Gaci jest 6 plus Białorusin Radkiewicz.
Trener Marcin Domagała znów musiał kleić skład, gdyż nie mógł liczyć na Sobiesierskiego i pauzującego za wykluczenie Rosickiego. Mimo to w pierwszej połowie Górnik toczył wyrównany bój z wyżej notowanym rywalem, a gdyby celniej główkował Chajewski, a Krawczyk nie zapatrzył się w wyczyny Milika w kadrze, mógł prowadzić do przerwy.
To co stało się tuż po przerwie długo zostanie w pamięci wałbrzyszan. Tak naprawdę trudno odnaleźć podobną sytuację w historii futbolu, by w zaledwie 162 sekundy jeden zespół zdobył po wznowieniu gry aż 3 bramki. Takim obrotem sytuacji byli zaskoczeni sami przedstawiciele zespołu przyjezdnego. Wałbrzyszanie rozpoczęli grę po zmianie stron, szybko stracili piłkę, szybki atak skrzydłem dogranie do środka, strzał i gol. Bramka padła po 26 sekundach! Replay Foto-Higiena zaaplikowała gospodarzom dwukrotnie, bezlitośnie wykorzystując niedokładne zagrania rywala, przeprowadzając szybkie ataki i z bliska pakować piłkę do bramki. Co więcej, gol nr 2 to tak naprawdę samobój Szymona Steca. Bujakiewiczowi wyłożył piłkę niczym na tacy ukraiński pomocnik Laptsai, a ten tak nieudolnie próbował umieścić ją w siatce, że zagrał w bok, ale interweniujący w parterze bramkarz Górnika nogami wbił futbolówkę do bramki.
Gdy biało-niebiescy ustawiali piłkę na środku boiska po stracie trzeciej bramki, w drugiej połowie Mazanka, Niedźwiedzki czy Nowak nie dotknęli nawet futbolówki!
Na tym się nie skończyło, bowiem po kolejnych kilkunastu minutach wynik brzmiał 0:5. Najpierw Yegor Tarnov, który już grając w Świdnicy zdobył z Górnikiem bramkę z rzutu wolnego, skopiował ten wyczyn, a następnie precyzyjne prostopadłe podanie z głębi pola do szybkiego Pawła Bujakiewicza skończyło się skompletowaniem przez niego hat-tricka. Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że honorowe trafienie zaliczył Adam Niedźwiedzki z rzutu wolnego. Gol zdobyty, prawie w bliźniaczy sposób co dwa tygodnie wcześniej Chajewski - dośrodkowanie spod bocznej linii, nikt nie przecina lotu piłki i zaskoczony goalkeeper wyciąga ostatecznie piłkę z siatki.
O ile pierwsza część spotkania wyglądała nader obiecująco, to w drugiej żal było patrzeć na poczynania miejscowych. Trudno znaleźć kogokolwiek, który by nie zawiódł. Obrona istniała teoretycznie, katastrofalnie zagrali boczni defensorzy, najgorszy występ po przyjściu z Bystrzycy Górnej zaliczył Maciej Mazanka. Gracze drugiej linii łatwo tracili piłkę, a z przodu wciąż nie ma komu strzelać. Nowak już nie miał takich momentów gry jak w poprzednich meczach, o postawie Brazylijczyka Moreno najlepiej spuścić kurtynę milczenia. W ataku również dramat. Kontuzję leczy Emeka, Smutek zszedł już w I połowie, Chajewski chce być wszędzie, dogrywać i strzelać, ale jego lewa noga nie jest taką jaką mieli lewonożni magicy futbolu, jak choćby Włodzimierz Ciołek, więc nie ma się co dziwić skromnemu dorobkowi bramkowemu.
Wyczyny samego Chajka czy wyniki Górnika z ubiegłych dwóch sezonów niejednokrotnie wpisywały się na karty historii klubu, ale nikt się nie spodziewał, że sobotni rezultat też można będzie tak skategoryzować.
30 lat temu Górnik Wałbrzych rozgrywał ostatnią rundę na zapleczu ekstraklasy. Klub zadłużony, skonfliktowani piłkarze z działaczami, zmiany trenerów, oddanie meczu w Częstochowie walkowerem, a preludium do zimowego wycofania się z rozgrywek był mecz z Szombierkami Bytom. Wówczas strajkowali seniorzy, a działacze próbując ratować twarz desygnowali do gry z faworytem do awansu zespół juniorów. Skończyło się wynikiem 9:1 (5:1) dla bytomian. Wycofanie Górnika Wałbrzych z drugoligowych rozgrywek spowodowało nie tylko anulację wyników meczów z jego udziałem, ale wymazanie tej wstydliwej najwyższej w historii domowej klęski. 
Wielokrotnie wałbrzyszanie przegrywali u siebie trzema bramkami. Ale wciąż najdotkliwszym rozmiarem domowego, ligowego niepowodzenia jest porażka czterema golami. Tak było w 1.lidze, gdy jesienią 1986 przyjechał na Nowe Miasto Śląsk Wrocław (0:4). Wynik ten skopiował Górnik Polkowice w trzecioligowym sezonie 1999/2000 już na murawie Stadionu 1000-lecia. W sezonie 2016/17 wałbrzyszanie, spadający wówczas z trzeciej ligi, przegrali z KS Polkowice i Unią Turza Śląska również po 0:4. Natomiast sobotnie 1:5 jest najwyższą domową ligową porażką Górnika Wałbrzych.
Na bohatera wygranej Foto-Higieny w Wałbrzychu wyrósł Paweł Bujakiewicz, który strzelił trzy bramki dla gacian. W przeszłości grywał głównie w defensywie, w seniorskiej karierze 22-letni obecnie zawodnik zdobył w ciągu 4 sezonów strzelił 8 goli. W tym sezonie dopiero przy Ratuszowej wpisał się na listę strzelców.  Faktem jest, że dzięki trzem golom w sobotę trafił do elitarnego grona zawodników, którzy zdobyli co najmniej 3 bramki w Wałbrzychu przeciwko Górnikowi w meczu ligowym. W ekstraklasie udało się Jerzemu Leszczykowi (Widzew Łódź), Ryszardowi Rybakowi (Lech Poznań) i Krystianowi Szusterowi (Śląsk Wrocław). W anulowanym, wyżej wymienionym meczu z Szombierkami (1:9) 3 gole do swojego konta dopisali Adam Krygier i śp. Bogusław Cygan. A i tak wszystkich przebił Michał Krynicki. Obchodzący w sierpniu dopiero 20.urodziny w A klasowym sezonie 2019/20 czterokrotnie pokonał Kamila Reczulskiego na Nowym Mieście doprowadzając do sensacyjnej wygranej Unii Bogaczowice z Górnikiem 4:3.
Biorąc pod uwagę rywalizację Górnika Wałbrzych w 4.lidze dolnośląskiej przegrana z Foto-Higieną 1:5 jest najwyższą domową w historii występów na tym szczeblu i jedną z najwyższych w ogóle.
Najwyższą jest 2:8 jesienią 2004 w Królewskiej Woli z Gawinem. Wizyty przy Oporowskiej w latach 2006-2007 przyniosły pogromy z rezerwami Śląska - najpierw 1:5, a potem aż 0:5. W sezonie 2007/08 wałbrzyszanom przydarzyły się porażki 0:4 w Oławie z MKS, w Kątach Wrocławskich z Motobi i w Wałbrzychu z Prochowiczanką. 
Piłkarze Foto-Higieny zostali pierwszą drużyną w historii, której udało się strzelić Górnikowi w ligowym meczu aż 5 bramek w Wałbrzychu

wtorek, 20 września 2022

Frycowe i przełamanie?

 Wciąż ciężkie chwile przeżywają kibice wałbrzyskiego Górnika. Nie tak wyobrażano sobie pod Chełmcem początek czwartoligowego sezonu. Beniaminek po pierwszych 5 meczach ma zaledwie punkt.
Przed tygodniem w Wałbrzychu gościł Sokół Marcinkowice z najskuteczniejszym w tym sezonie zawodnikiem Krzysztofem Bialikiem. 22-letni pomocnik trafia do bramki rywali w każdym ligowym spotkaniu bieżącego sezonu. Wałbrzyszanie po „planowych” porażkach w Świdnicy i Żmigrodzie z faworytami, a także bolesnym domowym potknięciu z Piastem Nowa Ruda w spotkaniu z Sokołem mieli w końcu zapunktować. Tylko jak tu liczyć na sukces skoro bardzo wąska kadra coraz bardziej staje się skromna, a na dodatek niedawno wyremontowana murawa Stadionu 1000-lecia po opadach deszczu miejscami nie nadawała się do normalnej gry. Trener Marcin Domagała w meczu z Marcinkowicami nie mógł skorzystać z usług Krawczyka, Smutka czy Niedźwiedzkiego. Przed wałbrzyską publicznością zadebiutował Nigeryjczyk Roland Emeka John, który już w drugiej minucie mógł wpisać się na listę strzelców, gdyby po rzucie rożnym trafił głową w piłkę! Po wyrównanej grze pierwszym wałbrzyszaninem, który zdobył bramkę w sezonie 2022/23 został Mateusz Sobiesierski. Sopel ładnym strzałem z 25 metrów zaskoczył Jakuba Matlaka i wydawało się, że biało-niebiescy wreszcie się przełamią.
Niestety, dalej mecz potoczył się niczym w najgorszym koszmarze. Wspomniany już Bialik znakomicie uruchomił podaniem Roberta Sobieraja. Pozyskany latem ze spadkowicza z 4.ligi MKP Wołów 28-letni napastnik, który zbierał doświadczenie na tym szczeblu w Orli Wąsosz i Piaście Żmigród, pomknął w kierunku pola karnego, w dziecinny sposób minął Rosickiego i Michalaka, a próba wślizgu Orzecha zakończyła co prawda rajd Sobieraja, ale faul oznaczał rzut karny dla gości. Krzysztof Bialik zmylił Szymona Steca i spokojnym uderzeniem wyrównał stan meczu. Utrata bramki nie pobudziła wałbrzyszan, którzy grali bardzo chaotycznie. Podobać mogła się jedynie gra młodego Oskara Nowaka. Blondwłosy pomocnik odważnie próbował mijać rywali, ale często brakowało mu wsparcia partnerów. Goście z Marcinkowic byli bliscy wyjścia na prowadzenie jeszcze przed przerwą. Adrian Pytlik przed polem karnym osaczony przez wałbrzyskich defensorów dojrzał na lewej stronie Roberta Sobieraja, który znalazł się oko w oko z Szymonem Stecem. Wałbrzyski bramkarz brawurowym wyjściem zażegnał niebezpieczeństwo broniąc uderzenie i dobitkę napastnika Sokoła.
 Kibice, a przede wszystkim piłkarze mieli pretensje do arbitra z Legnicy Piotra Zająca, który zwłaszcza w pierwszej połowie z uporem maniaka nie odgwizdywał fauli na Emece.
Druga połowa to, niestety, katastrofalne błędy wałbrzyskich defensorów, które miały tragiczne skutki. Rozpoczął najbardziej doświadczony Dariusz Michalak, który wyraźnie spóźniony faulował rywala na środku boiska, za co jak najbardziej słusznie zobaczył żółtą kartkę. Kilka minut później kontuzji doznaje Sławomir Orzech, którego zastąpić musi Hubert Kak, mający za sobą jedynie niespełna kwadrans gry w Żmigrodzie. Po dwudziestu minutach gry po zmianie stron nastąpiło kilkadziesiąt sekund, który praktycznie zamknęły marzenia o punktowej zdobyczy wałbrzyszan. Najpierw po akcji lewym skrzydłem i dograniu do Sobieraja ten w dość ekwilibrystyczny sposób pokonuje z bliska Steca.
Oskar Nowak (przy piłce), z tyłu Roland Emeka.
[foto: Bartłomiej Nowak]
Po wznowieniu gry od środka w dziecinny sposób traci piłkę Kak, a Kacper Oberc samotnie popędził w kierunku bramki i przerzucając piłkę nad bramkarzem wyprowadził Sokoła na dwubramkowe prowadzenie. Mało nieszczęść? Michalak znów spóźniony, znów faul w środku boiska kwalifikujący się na żółtą kartkę, co oznacza wykluczenie i grę w dziesięciu. Tym samym Górnik został na boisku z jedynym środkowym obrońcą niedoświadczonym Hubertem Kakiem. Z przymusu wspomagał go wprowadzony po przerwie Marcin Kobylański. W 78.minucie zapachniało kolejną kartką dla wałbrzyskiego obrońcy, gdy bezradny Rosicki przez wiele metrów sprawdzał trwałość koszulki Kacpra Oberca, który w końcu urwał się, uderzył na bramkę, ale na szczęście dla Górnika niecelnie. Nadzieja wróciła, gdy po dośrodkowaniu spod bocznej linii z rzutu wolnego Damiana Chajewskiego zaskoczyła bramkarza Sokoła i wałbrzyszanie złapali kontakt. Minutę później podobna sytuacja tylko po przeciwległej stronie boiska, ale dośrodkowanie Chajka nie przynosi efektów, a kończy się dramatycznie dla Kobylańskiego. Po zderzeniu z rywalem długo się nie podnosił, brak na miejscu zabezpieczenia medycznego, przerwa ciągła się prawie w nieskończoność. Sędzia po ponad 15 minutach wznawia grę, a na boisku za Marcina pojawia się … rezerwowy bramkarz Patryk Perlak! Grający w koszulce z nr 40 jest sprawcą pierwszego przypadku w historii, aby występowali w jednym czasie na murawie dwóch bramkarzy Górnika w ligowym spotkaniu. Końcowe minuty były wręcz szalone, bowiem z jednej strony zdesperowany Górnik szukający bramki dającą remis, z drugiej rywale, wykorzystujący szansę na kontry przeciwko osłabionemu rywalowi. Nonszalancja piłkarzy Sokoła oraz spalone utrzymywały przy piłkarskim życiu wałbrzyszan do czasu kiksu Rosickiego. Rosa popełnił techniczny błąd po zagraniu Kaka, że zamiast zagrania do Steca wyszło wystawienie piłki niczym na tacy Obercowi, któremu nie pozostawało nic innego jak umieścić piłkę w siatce. Nie można dziwić się bramkarzowi, któremu puściły nerwy i o mały włos nie doszło do rękoczynów. Mecz kończy się wygraną gości 4:2, a wobec wygranej Bielawianki Bielawa, która do tej pory legitymowała się zerowym dorobkiem, Górnik osiadł na dnie czwartoligowej tabeli.

Wizyta Górnika w Sułowie, zamieszkiwanej przez ponad tysięczną populację wsi, była przed meczem skazana na porażkę. Ludowy Klub Sportowy Barycz 5 lat temu walczył jeszcze na boiskach B klasy, a obecny sezon jest drugim po największym sukcesie w historii klubu, czyli awansie do 4.ligi. Autorem sukcesu był trener Dominik Piotrowski, dla którego była to pierwsza poważna praca z seniorami. Latem, mimo zajęcia solidnego siódmego miejsca, postanowiono zakończyć współpracę i jego miejsce zajął kolejny szkoleniowiec bez seniorskiego doświadczenia, czyli Kacper Walczyk, bodaj najbardziej anonimowe nazwisko wśród szkoleniowców grupy wschodniej 4.ligi. W Sułowie latem dokonało wzmocnień, o których w Wałbrzychu mogą obecnie tylko pomarzyć. Wśród nabytków rzuca się w oczy przyjście doświadczonego Jakuba Smektały. Zawodnik, który zagrał 104 mecze w ekstraklasie w barwach Piasta Gliwice, Ruchu Chorzów i Zawiszy Bydgoszcz. Oprócz niego trafił do Baryczy Jakub Bohdanowicz, który w barwach Ślęzy Wrocław w III lidze rozegrał 230 spotkań, w których strzelił 10 goli. Dodatkowo przyszedł pochodzący z pobliskiego Milicza Kacper Głowieńkowski. Ostatnio 20-letni napastnik grał w III-ligowym Piaście Żmigród, w barwach którego strzelił 8 bramek i zanotował 5 asyst. Wcześniej był zawodnikiem Śląska Wrocław. W drużynach CLJ został królem strzelców, był również wicemistrzem Polski. Z drugoligowych rezerw Śląska trafił Filip Olejniczak, który wcześniej w Ślęzie zaliczył 17 goli w 98 trzecioligowych meczach. Z Sokoła Marcinkowice rywalizację w bramce wzmocnić ma Kacper Kubacki, latem testowany w Górniku Wałbrzych. Warto nadmienić, że w dolnośląskiej kadrze na Regions Cup zagrali Bohdanowicz oraz Adrian Puchała.

A na co mógł liczyć trener Domagała po fatalnych wynikach oraz kłopotach kadrowych? Smoczyka, Kobylańskiego i Orzecha wyeliminowały kontuzje, więc parę stoperów tworzyli Michalak z Rosickim. W środku pola szansę gry dostał Brazylijczyk Moreno Pagan, nieco wyżej zagrał Sobiesierski, wrócił do składu Smutek, a w meczowej kadrze zabrakło w ogóle Emeki.  Bukmacherzy jednoznacznie wskazywali faworyta na gospodarzy (1.30 – remis 4.75 – wygrana wałbrzyszan 5.46).
Pierwsze sytuacje pod bramką rywala stworzyli sułowscy piłkarze, zarówno kapitan zespołu Adrian Puchała, jak i Filip Olejniczak fatalnie spudłowali. Z czasem wałbrzyszanie zaczęli grać odważniej, gra toczyła się w środku pola. Znów dobre zawody rozgrywał Oskar Nowak. Groźnie główkował Smutek, który podobnie jak Chajewski nie może nawiązać do skuteczności z poprzednich sezonów. Do przerwy bezbramkowy remis, a gra nie wyglądała, że gra drużyna nominowana przez wielu do czołowej ósemki mającej zachować ligowy byt z outsiderem.
Po przerwie obraz gry nie zmienił, wciąż wyrównana, ale żywa gra. W 55.minucie aktywny Oskar Nowak znalazł się w polu karnym Baryczy, oddał strzał w bardzo trudnej sytuacji, ale bramkarz był na posterunku. Niestety, kilkadziesiąt sekund później padł gol dla gospodarzy. Szymon Stec źle wprowadził do gry piłkę wykopem trafiając stojącego na 40.metrze Jakuba Bohdanowicza. Uczestnik Regions Cup, który dopiero po przerwie został wprowadzony do gry, ruszył z piłką, łatwo minął Rosickiego i w sytuacji sam na sam pokonuje bramkarza Górnika. Wałbrzyszanie nie załamali, nawet zarysowała się lekka przewaga gości. Kwadrans po stracie bramki nastąpił kolejny cios, gdy za faul taktyczny Rosicki ogląda czerwoną kartkę i Barycz zyskuje przewagę jednego gracza. Reakcja wałbrzyskiej ławki jest natychmiastowa – biało-niebiescy przechodzą na grę trzema obrońcami. Początki są jednak opłakane w skutkach, bowiem proste błędy przy wyprowadzaniu piłki popełniają Sobiesierski z Michalakiem. O ile przy pierwszej sytuacji Stec broni strzał napastnika sułowian, to w drugim raz rozprowadzili atak miejscowi, że Kacprowi Głowieńkowskiemu pozostawało posłać piłkę do pustej bramki. Swoją drogą oba trafienia Baryczy były autorstwa zmienników. Górnik pokazał po raz kolejny charakter, nie poddał się, nie pogodził się z przeciwnościami losu.
Najpierw wziął wzór z … gospodarzy, bowiem kontaktową bramkę wypracowało trio zmienników: Piotr Krawczyk wrzucił piłkę z autu do Tomasza Czechury, który odegrał do Adama Niedźwiedzkiego, a ten strzałem po długim rogu pokonał Filipa Kaczorowskiego. Wreszcie ostatnie chwile spotkania, Górnik przeważa, Barycz mimo gry w przewadze liczebnej się broni, przy każdej okazji opóźniając grę. Nadchodzi druga minuta doliczonego czasu gry, gospodarze przejęli piłkę na własnej połowie i wyprowadzili kontrę, której wałbrzyszanie nie mogli powstrzymać nawet faulem. Piłkę do pustej bramki wpakował Głowieńkowski, stadionowy spiker odpalił muzykę, taniec radości na ławce Baryczy, a tymczasem sędzia Rafał Abramowicz odgwizduje spalonego. Czy słusznie?
Otóż nie. Dzięki zapisowi video można zauważyć, że tym razem sędziowie pomylili się na korzyść Górnika, bowiem ani w momencie zagrania rozpoczynającego kontrę:
Ani ostatnie podanie nie było adresowane do zawodnika będącego na spalonym: 
Goście nie oglądali się na protestujących gospodarzy, Niedźwiedzki zagrał w pole karne, gdzie pogubił się defensor Baryczy zagrywając przypadkowo ręką. Błąd techniczny – jak wykrzykiwali sułowanie zdecydował o przyznaniu jedenastki. Trzeba podkreślić, że jak najbardziej prawidłowo, w myśl obowiązującej obecnie interpretacji. Skończyły się czasy definicji przypadkowych zagrań, piłka zagrana przez wałbrzyszanina nie była z bliska, silnie tak, że obrońca nie mógł uniknąć zagrania ręką. Obrońca nie walczył z przeciwnikiem, nie upadał. W obecnych czasach „błędy techniczne”, kiksy sędziowie traktują bezlitośnie. Rzut karny wykorzystał Damian Chajewski dając tym samym punkt.
Po sobotnim meczu głośno zrobiło się dopiero w poniedziałek, gdzie pretensje o tę sytuację na łamach Słowa Sportowego przedstawił trener Kacper Walczyk, Barycz rozpowszechniła video ze spornymi sytuacjami na profilu facebookowym. Praca sędziego Abramowicza przez prezesa DZPN została również oceniona negatywnie.

Te całe zamieszanie nieco przysłania mały, ale w końcu odniesiony czwartoligowy sukces Górnika. Punkt wywalczony na boisku faworyzowanego zespołu grając w osłabieniu i odrabiając dwubramkową stratę to spore osiągnięcie po 4 kolejnych niepowodzeniach. Oczywiście, gdyby sędziowie uznali bramkę na 3:1 to wałbrzyszanie wyjechaliby bez punktu i byłby spory niedosyt w obozie gości. Podopieczni Marcina Domagały nie byli gorszym zespołem, toczyli równy bój z wyżej sklasyfikowanym zespołem. Stec w bramce kilka razy obronił groźne strzały, choć na sumieniu ma bramkę Bohdanowicza. Obrona grała uważnie, choć indywidualne błędy sporo kosztowały. Po wyrzuceniu z boiska Rosickiego i zejściu Mazanki eksperymentalnie na prawej obronie grał Niedźwiedzki, który po zdobyciu gola ustawiony został wyżej i miał współudział przy rzucie karnym. Kolejne dobre występy wałbrzyskiej młodzieży – Nowaka, Korby i Pawłowskiego. Choć pierwsza dwójka lepiej prezentowała się do przerwy, a Oskar Pawłowski pojawił się dopiero w końcówce meczu. W środku harował Sobiesierski, ale zawalił przy golu na 0:2. Chajewski zdobył niezwykle ważną bramkę, a wcześniej dwoił się i troił, szkoda, że nie miał odpowiedniego wsparcia. Brazylijczycy zagrali bardzo… dyskretnie. Kevin na lewej obronie raczej nie będzie drugim Roberto Carlosem, Moreno Pagan zaprezentował się o wiele korzystniej w środku pola. 

Trener Domagała w pomeczowym komentarzu zwraca uwagę również na organizację meczu w Sułowie. Okazuje się, że nie tylko w Wałbrzychu jest wiele do poprawy pod tym względem.  Ale zapewnienie bezpieczeństwa dla zawodników powinien być priorytetem dla działaczy gospodarzy i nie powinno dojść do sytuacji, gdzie ktokolwiek z ekipy przyjezdnych jest szarpany czy popychany. 
W Baryczy w ogóle nie pograł sobie Jakub Smektała, również Filip Olejniczak czy Adrian Puchała nie zagrali tak, że wałbrzyszanie mogli mieć z nimi spore problemy. Różnicę robił z kolei Jakub Bohdanowicz, który pojawił się dopiero w 50.minucie gry, zdobył bramkę i naprawdę widać było w jego grze sporo jakości jak na tę klasę rozgrywkową.
Co ciekawe Barycz Sułów w poprzednich 4 spotkaniach poprzedzających mecz z Górnikiem zdobywała gole w końcówkach meczów dające im punkty. 1:0 w Bielawie po golu w 90+3', 2:2 u siebie z Orłem po bramce Olejniczaka w 90+3',  1:2 z Piastem Nowa Ruda - gol Puchały w 89', 4:1 z Trzebnicą i ostatni gol w 80'. Tym razem to wałbrzyszanie oba gole zdobyli w końcowych minutach.
W tym sezonie nie ma łatwych meczów dla nikogo. Obecnie w strefie spadkowej znajduje się Polonia-Stal Świdnica, grubo poniżej oczekiwań punktuje Lechia Dzierżoniów. Wałbrzyszanie teraz mają przed sobą mecze z trzema zespołami zajmującymi miejsca tuż za plecami nowego lidera ze Żmigrodu. Najpierw na Ratuszową zawita spadkowicz Foto-Higiena Gać, która latem wymieniła praktycznie całą kadrę i legitymuje się największą liczbą obcokrajowców - 5 zawodników z ukraińskimi paszportami wybiegło ostatnio w wyjściowej jedenastce, dwóch kolejnych siedziało na ławce rezerwowych. Potem czeka wyjazd do Oławy, na który szykują się szalikowcy, a nie wolno zapominać o jakości piłkarskiej prezentowanej przez braci Gancarczyków. Wreszcie w 9.kolejce na Ratuszową zawita Słowianin Wolibórz, jeden z głównych faworytów do pierwszego miejsca.

poniedziałek, 5 września 2022

Podsumowanie wałbrzyskiego letniego okienka transferowego

 Ostatni dzień sierpnia to w większości krajów ostatni dzień okienka transferowego. Górnik Wałbrzych właśnie w ostatnim momencie ogłosił dwa transfery last minute. Zapachniało wielkim futbolem pod Chełmcem J . Do tej pory wałbrzyski zespół mógł pochwalić się zakontraktowaniem Czechury, Brazylijczyka Kevina, Kaka, Perlaka, Wiktora Smoczyka, Smutka, Uszczyka. Teraz dochodzi dwóch kolejnych stranieri. Trener Marcin Domagała będzie mógł liczyć na kolejnego Brazylijczyka Daniela Moreno Pagana oraz Nigeryjczyka Rolanda Emekę Johna. 19-letni Daniel Moreno Pagan jest piątym piłkarzem rodem z Brazylii w historii Górnika. Przed nim biało-niebieską koszulkę zakładali: Filipe Andrade Félix – wychowanek słynnego Club de Regatas Vasco da Gama, po grze w
Daniel Moreno Pagan
[foto: Bartłomiej Nowak/walbrzyszek.com]
ekstraklasie w Zabrzu i Lubinie przy Ratuszowej w 2.lidze jesienią 2014 roku rozegrał 14 meczów, Allan Cristian de Paula grał wiosną 2019 w 4.lidze (14 meczów i 9 goli), Hallyson Gabriel Lira Santos grał jesienią 2020 – w 13 meczach A klasy zdobył 6 bramek, wreszcie Kevin Luis Goncalves zadebiutował niespełna miesiąc temu na czwartoligowych boiskach. 
Z kolei Emeka to już 35-letni napastnik jest pierwszym 
Nigeryjczykiem grającym w wałbrzyskim klubie. Zimą 1998 roku blisko gry w drugoligowym wówczas Górniku był blisko William Bassey, ale ostatecznie nie doszło do wypożyczenia nigeryjskiego napastnika.
Emeka jest najbardziej rozpoznawalnym nigeryjskim zawodnikiem w podokręgu wałbrzyskim. Od 4 lat gra na Dolnym Śląsku, ale nie jest również anonimową postacią w pozostałych regionach kraju. W połowie I dekady XXI wieku nastoletni Roland trafił wraz z grupą młodych piłkarzy do stołecznej Polonii, gdzie wciąż liczono na powtórkę z przeszłości i znalezienia kolejnej nigeryjskiej perełki, kolejnego Olisadebe. Emece udało się zaliczyć epizody w czwartoligowych rezerwach Czarnych Koszul, a następnie spędził półtora roku w pobliskiej Legionovii. Potem był członkiem grupy objazdowej – wciąż menedżerowie czarowali właścicieli klubów o magii afrykańskich futbolistów. Do Mazovii, z którą spadł z 4.ligi trafił z trzema rodakami, ale tylko jemu udało się dotrwać w Mińsku Mazowieckim do końca sezonu. W LZS Piotrówka Ireneusz Strychacz realizował projekt sprowadzania, ogrywania i transferowania zawodników z Afryki. Gdy Emeka trafił na Opolszczyznę latem 2009 roku był jednym 7 Afrykańczyków, a rok później grupa rozrosła się do 11. Z tamtej grupy jedynie Senegalczykowi Cisse udało się dotrzeć do ekstraklasy w barwach Podbeskidzia Bielsko-Biała. Dobra gra w barwach beniaminka 4.ligi jesienią 2009 roku zaowocowała testami w innym beniaminku, tyle, że z 1.ligi. Znany doskonale na Dolnym Śląsku, również w Wałbrzychu, Grzegorz Kowalski zimą sprowadził Rolanda do MKS Kluczbork.
Zanim wystąpił na ligowych boiskach stał się bohaterem wielu artykułów, również ciekawostki w Teleexpressie, gdy podczas zimowych przygotowań w Jagniątkowie… zgubił się w lesie.
8 meczów na zapleczu ekstraklasy, ale zaledwie 128 minut, co daje kwadrans gry na mecz i jedna żółta kartka – to bilans, który nie powalał nikogo na kolana. Kluczborski zespół osiągnął historyczny rezultat, 6.miejsce, a wśród partnerów Roland miał przyszłego kadrowicza Waldemara Sobotę, Patryka Tuszyńskiego, czy obecnego gracza Słowianina Wolibórz Łukasza Szczepaniaka. MKS nie zdecydował się na przedłużenie wypożyczenia i Emeka sezon 2010/11 spędził ponownie z LZS Piotrówka (20 meczów i 3 gole w 3.lidze).  Lata 2011 – 2016 to dość egzotyczny etap gry na Malcie. Tam cierpliwie budował swoją markę dochodząc do najwyższego szczebla rozgrywek. Najpierw był spadek z trzeciej ligi w barwach Senglea AFC mimo, że zdobył dokładnie połowę bramek (17) zdobytych przez cały zespół. W trzecioligowym Pembroke Athleta FC zdobył 15 goli, po czym przeszedł do drugoligowego St.George’s FC. Jesienią 2013 zdobył 3 gole, a mimo to zimą zameldował się we Floriana FC. Gra w klubie grającym na reprezentacyjnym stadionie Malty Ta' Qali , ówczesnym 25-krotnym mistrzu kraju,
Roland Emeka John
[foto:walbrzych24.com]
20-krotnym zdobywcy pucharu, uczestniku europejskich pucharów (grali m.in. z Interem, Ipswich Town, FC Porto czy Borussią Dortmund)  to największy sukces Emeki. Wiosną 2014 w 10 meczach zdobył 3 gole, po czym nie przeszedł testów w Górniku Zabrze. Ostatecznie kolejne 2 sezony spędził na drugoligowych boiskach maltańskich zdobywając 21 bramek w 50 meczach. Kolejne występy zahamowała na długie miesiące kontuzja, aż przyszła zima sezonu 2017/18 i nazwisko Emeka pojawiło się w składzie AKS Strzegom. W zespole Roberta Bubnowicza dobrze się zaaklimatyzował w 15 meczach zdobył 9 goli, a strzegomianie we frajerski sposób stracili 1.miejsce w grupie zachodniej remisując w ostatniej kolejce na boisku zdegradowanego Górnika Boguszów-Gorce. Sezon później (2018/19) Emeka zalicza najlepszy indywidualnie sezon – 22 gole w 28 meczach, skuteczniejszy w lidze był od niego jedynie Baszak (27 goli), AKS zdobywa 1.miejsce, ale przegrywa awans w barażach ze Śląskiem II Wrocław. Latem 2019 trafia na zasadzie transferu definitywnego do Polonii-Stali Świdnica i był to jeden z głośniejszych transferów. W specyficznym, bo skróconym przez pandemię sezonie Emeka wystąpił we wszystkich spotkaniach, ale ani razu nie wpisał się na listę strzelców i bez żalu pożegnano go. Jedynie błyszczał w Pucharze Polski – 12 goli w 5 meczach głównie z rywalami z niższych klas rozgrywkowych. Ostatnie dwa sezony Roland Emeka spędził ponownie w Strzegomiu, gdzie zdobył 17 goli. Czy będzie tak skuteczny w Górniku?
Obecnie trener Marcin Domagała stać będzie przed nie lada wyzwaniem, bowiem w kadrze ma trzech zawodników pochodzących z krajów spoza Unii Europejskiej. Zgodnie z regulaminem rozgrywek na boisku jednocześnie może występować tylko dwóch. Tak więc kibice nie zobaczą jedenastki Górnika, w której w tym samym czasie zagrają Kevin, Moreno Pagan i Emeka. Jeden z nich będzie musiał rozpoczynać mecz na ławce rezerwowych, a na boisku pojawić się zmieniając innego z wymienionej trójki.
A kto ubył z Górnika Wałbrzych w porównaniu z kadrą z sezonu 2021/22?
Wojciech Frączek przeszedł do Iskry Witków Śląski, Michał Bartkowiak wyjechał do polonijnej drużyny w Hannoverze, Mateusz Kopernicki zasilił Zjednoczonych Żarów i już zaliczył premierowe trafienia w nowych barwach legitymując się bilansem 2 mecze - 2 gole. Grzegorza Michalaka wiosną już w meczowej kadrze próżno było szukać, ale latem dołączył do Unii Bogaczowice, z którą nieudanie walczył w barażach o miejsce w A klasie. Jego starszy brat Krzysztof zawiesił buty na kołku i firmuje swoją obecność w Górniku w roli wiceprezesa. Patryka Rzeszotko,  Marcela Grudzińskiego i Meksykanina Edwina Valencię Rodrigueza z dalszej przygody w ekipie Marcina Domagały wykluczyły plany zawodowe przeszkadzające w regularnych treningach
Z kolei byli wałbrzyszanie byli latem bohaterami ciekawym zmian barw klubowych. Do ekstraklasy wrócił Miłosz Trojak, którego do Korony Kielce z Odry Opole wyciągnął trener Leszek Ojrzyński. Miły zbiera pochlebne recenzje, trafił nawet do Jedenastki Kolejki i doskonale odnajduje się w specyficznym systemie gry preferowanym przez Ojrzyńskiego opartym na twardej, bezkompromisowej grze.
Szymon Włodarczyk nie mógł liczyć na regularną grę w Legii Warszawa i po wygaśnięciu umowy przeniósł się do Górnika Zabrze. Już w drugim meczu został bohaterem zespołu dwukrotnie wpisując się na listę strzelców w meczu z Radomiakiem (3:0).
Paweł Żyra nie miał szans na grę w Bruk-Becie Termalice Nieciecza, pożegnał się z małopolskim klubem, ale znalazł zatrudnienie w ekstraklasowej Stali Mielec.
Dominik Więcek (Carina Gubin)
[foto: gazetalubuska.pl]
Igor Łasicki został pożegnany przez szczecińską Pogoń i dość niespodziewanie zdecydował się na grę w 1.lidze. Trafił do prowadzonej przez byłego selekcjonera Jerzego Brzęczka Wisły Kraków, otrzymał opaskę kapitańską. W dotychczasowych spotkaniach zaliczył komplet minut zdobywając jedną bramkę.
Bartoszowi Bielowi nie udało się awansować z 1.ligi w GKS Tychy, być może uda mu się w koszulce ŁKS Łódź. Do Łodzi Biel wraca po 10-letniej przerwie.
W 2.lidze zadebiutowały rezerwy Zagłębia Lubin, gdzie grają wychowankowie Górnika Wałbrzych Szymon Weirauch i Dawid Pakulski. Nie dane było zagrać w miedziowych barwach na tym szczeblu Dominikowi Więckowi, który już grał w 2.lidze w Sokole Ostróda. Więcej został wypożyczony do trzecioligowej Cariny Gubin i w prestiżowych derbach Ziemi Lubuskiej z Wartą Gorzów wpisał się na listę strzelców.
Po spadku z 1.ligi Górnik Polkowice pożegnał kilkunastu zawodników, w tej grupie znalazł się Dominik Radziemski. Wałbrzyszanin zdecydował się na grę w Karkonoszach Jelenia Góra, do których wrócił po 8 latach.
Kamil Popowicz (Polonia Nysa)
[foto: nto.pl]
W 3.lidze kapitalnie odnalazł się Kamil Popowicz. Portal 90minut.pl błędnie przypisuje mu rolę obrońcy, ale wałbrzyszanin od niepamiętnych czasów grywał w formacjach ofensywnych. Na szczeblu 3.ligi grywał w Starcie Warlubie i wiosną’17 w Górniku Wałbrzych (16 meczów bez gola). Ostatnie lata spędził w klubach niemieckich niższych klas rozgrywkowych, a latem dołączył do beniaminka III grupy Polonii Nysa. Debiut przed nyską publicznością to efektowne 4:1 z Cariną Gubin po 3 trafieniach Kamila!
Zmiany barw klubowych na szczeblu 4.ligi również zauważyliśmy wśród byłych wałbrzyszan. Patryk Janiczak Marcinkowice zamienił na Solną zostają klubowym kolegą Wojciecha Ciołka. Damian Bogacz dołączył do byłych kolegów z Górnika i AKS Strzegom (Rytko, Sadowski) do Lechii Dzierżoniów, Robert Bubnowicz, Marcin Morawski i Adrian Zieliński opuścili AKS przechodząc do Victorii Świebodzice grającej w okręgówce. Norbert Pierzga zmienił grupy wschodnią na zachodnią przenosząc się z Nowej Rudy do Roztoki. Bartosz Chabrowski wrócił z Nowej Rudy do Jedliny Zdrój stając się z miejsca jednym z faworytów do korony króla strzelców wałbrzyskiej okręgówki. Kamilowi Młodzińskiego skończyło się wypożyczenie z Karkonoszy do AKS Strzegom, ale nie wrócił do Jeleniej Góry wybierając grę w Piaście Nowa Ruda pod wodzą Jacka Fojny. Wśród kolejnych zakupów potentata finansowego z Woliborza znalazł się świdnicki duet Wojciech Szuba – Szymon Tragarz. Wypożyczony z Woliborza do Strzegomia został bramkarz Bartłomiej Ziobro. Filip Krupa zaliczył grę kilka występów w ub. sezonie w czwartoligowym RKS Radomsko, latem trenował przez pewien czas w Górniku Wałbrzych, a ostatecznie gra i strzela gole dla Iskry Witków Śląski.
W wałbrzyskiej klasie okręgowej zabraknie MKS Szczawno Zdrój. Właśnie krach w klubie z uzdrowiska jest największą sensacją ostatnich miesięcy. 12.miejsce na mecie I zespołu w okręgówce, 10. rezerw w A klasie śmiało można uznać za solidne, zwłaszcza, że obie drużyny występowały w roli beniaminków. Z końcem sezonu pracę w roli szkoleniowca zakończył Rafał Siczek i ten ruch stał się kamyczkiem, który spowodował prawdziwą lawinę doprowadzającą do sportowej katastrofy. Z dnia na dzień Mineralnych zaczęli opuszczać kolejni zawodnicy. Zyskały na tym ekipy Włókniarza Głuszyca (Filip i Maciej Brzezińscy, Wojciech Choiński), KS Walim (Oskar Bilejszys, Patryk Goliński, Kacper Niemczyk, Michał Starczukowski), Czarnych Wałbrzych (Aleksander Jurkowski, Bartłomiej Kulik), Skalnik Czarny Bór (Rafał Grzelak), Zdroju Jedlina Zdrój (Paweł Tobiasz, Arkadiusz Wtulich), Iskra Witków Śląski (Tomasz Rutkowski), Szczyt Boguszów-Gorce (Jarosław Maliszewski), do Hannoveru wyjechał Wojciech Pyda. To daje 16 nazwisk! W klubie zdecydowano się nie przystępować do rozgrywek klasy okręgowej tylko A klasy, a rezerwy miały być delegowane do B klasy. Niestety, już po ogłoszeniu terminarza rezerw w wałbrzyskiej Bundeslidze nie zobaczymy.
W Górniku Nowe Miasto Wałbrzych doszło praktycznie do kosmetycznych zmian i to głównie po stronie ubyć. Nie przeszkadza to podopiecznym Wojciecha Błażyńskiemu wygrywać póki co wszystkie spotkania i przewodzić ligowej stawce.
W A klasie Czarni Wałbrzych głównie poszerzyli swoją kadrę i na papierze wygląda to całkiem nieźle. Bartłomiej Rudnicki zyskał rywala w bramce w osobie Radosława Brzezińskiego. Patryk Marszałek (ostatnio Górnik Nowe Miasto), Aleksander Jurkowski (MKS Szczawno Zdrój), Alan Sowik, kolejny piłkarz zza wschodniej granicy (Giorgi Matchavariani), supersnajper rezerw MKS Szczawno Zdrój Bartłomiej Kulik, kolejny wychowanek Gwarka (Patryk Dajerling) oraz kolejni gracze bez przynależności klubowej dają Leszkowi Dereweckiemu szerokie pole manewru.
W Zagłębiu Wałbrzych po trzech dekadach ponownie gra Robert Rzeczycki, prawdziwa lokalna legenda.  Oprócz niego nowymi Thoreziakami zostali Radosław Mordal (Unia Bogaczowice), i powracający po latach bramkarz Daniel Gałek.  Ale za to zabraknie Piotra Rałka (Zieloni Mokrzeszów), Szymona Pawełka (Włókniarz Głuszyca),  Oliwiera Michalaka (Zdrój Jedlina Zdrój), Wiktora Smoczyka (Górnik Wałbrzych), Michała Brońka (Górnik Boguszów-Gorce). Początek sezonu wskazuje, że ponownie piłkarzy prowadzonych przez Mirosława Furmaniaka czeka walka o utrzymanie w lidze.

poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Górnik - Piast Nowa Ruda: zabrakło argumentów

 Górnik Wałbrzych trzy lata temu żegnał się, a obecnie witał z 4.ligą przy Ratuszowej meczem z Piastem Nowa Ruda. Innym wspólnym mianownikiem był wynik 2:0 dla drużyny prowadzonej przez Jacka Fojnę. Tyle, że obecnie szkoleniowiec nie prowadził zespół gospodarzy tylko noworudzian.  
Inauguracja sezonu pod Chełmcem pod wieloma względami była mocno rozczarowująca. Spotkanie, bądź co bądź z rywalem, który najprawdopodobniej będzie walczył z Górnikiem o utrzymanie, może liczyć na doping znienawidzonych w Wałbrzychu kibiców, a przede wszystkim pierwszy po długiej przerwie mecz na poziomie 4.ligi, nie otrzymało organizacji na jaką zasługiwało.  Na porządku dziennym jest fakt, że pierwszy domowy mecz beniaminka stanowi dla KLUBU, jego sympatyków małe, piłkarskie święto. 
Niestety, w Górniku Wałbrzych wciąż organizacyjnie wiele spraw nie dojeżdża do poziomu sportowego.
O tym, że mecz będzie biletowany kibice mogli dowiedzieć się z facebookowego profilu klubu zaledwie kilkanaście godzin przed meczem.
Polityka informacyjna piłkarskiego Górnika:
26 godzin przed meczem kibice mogli się dowiedzieć
że muszą kupić bilet na mecz.
Czy naprawdę ktoś w klubie myśli, że ludzie piątkowe wieczory spędzają jedynie na śledzeniu internetu? Tradycyjnie jak to ma miejsce w przypadku spodziewanej wizyty zorganizowanej grupy fanatyków drużyny gości wejście na trybuny zorganizowane było od strony parkingu hotelowego. Niestety, przed meczem kłopoty miała część kibiców zmotoryzowanych - policja zamknęła ulicę Ratuszową początkowo kierując na ul. Piasta, gdzie kolejna niespodzianka w postaci braku możliwości wjazdu w okolice stadionu. Czy nie można było wydać na stronie klubowej, czy  współpracującej z Górnikiem skibasport.pl komunikatów dotyczących dojazdu? 
O tym, że niektórych juniorów nie będzie w meczowej kadrze można było przekonać się ... przy wejściu na trybuny. Przebrani w odpowiednie plastrony młodzi, zdolni piłkarze Górnika Wałbrzych pełnili funkcję porządkowych. Czy faktycznie pomoże im to w rozwoju sportowym, mocniejszej identyfikacji z klubem? Czy ktoś w klubie wziął pod uwagę ewentualność, jakby pojawiła się spodziewana grupa fanatyków Piasta, nerwowo zrobiłoby się na koronie stadionu i będący nadzieją na lepsze futbolowe jutro juniorzy mogli by ucierpieć fizycznie? Nie każdy jeszcze kojarzy Pawłowskiego i kolegów, zdecydowanie lepiej byłoby, gdy wałbrzyscy kibice rozpoznawali ich w działaniach boiskowych, a nie w roli porządkowych.
Faworytem spotkania był Górnik. Bukmacherzy na wygraną wałbrzyszan mieli kurs 1.60, remis to 4.50, a triumf Piasta 3.17. Co skłaniało fachowców do takiej prognozy? Nową Rudę latem opuściło 6 zawodników (Chabrowski wrócił do Jedliny Zdrój, znany również z gry w Górniku Pierzga do Granitu Roztoka, Jaworski, Belych i Makarenko do ząbkowickiego Orła, Zabrzeski do juniorów Polonii Warszawa, a Ernest Polak zakończył karierę) oraz trener Przemysław Malczyk, który zluzował Roberta Bubnowicza w Strzegomiu. Nowego Piasta buduje doskonale znany i dobrze wspominany w Wałbrzychu Jacek Fojna. Wśród nowych twarzy jest duet Giziński-Młodziński, który grał ostatnio w AKS, Brazylijczyk Italo Rocha (Bielawianka) oraz Karol Gawrol pochodzący z Boguszowa Gorc ostatnio grający w juniorach Górnika Zabrze. Na papierze wydaje się, że kadra jest nieco słabsza. W premierowym meczu Piast musiał uznać wyższość Polonii Trzebnica 1:2, gdzie sprawę załatwił supersnajper Grzegorz Rajter. Trener Fojna w porównaniu z tamtym meczem dokonał dwóch korekt, na ławkę rezerwowych powędrowali 19-letni Bujak i rok młodszy Stosio. Oczy kibiców były skierowane nie tylko na byłych piłkarzy Górnika w barwach gości (Jaroszewski, Młodziński), ale na dwójkę powołanych na zgrupowanie DZPN na turniej Regions Cup. 23-letni obrońca Łukasz Szukiełowicz pewnie interweniował w defensywie, a 28-letni Mateusz Poświstajło napsuł sporo krwi wałbrzyskim obrońcom.
Trener Marcin Domagała w porównaniu z meczem w Świdnicy przede wszystkim miał do dyspozycji Dariusza Michalaka, który zajął miejsce Eryka Migacza. Drugą korektą był występ od 1.minuty Dawida Rosickiego na lewej strony defensywy za Brazylijczyka Kevina.
Goście, którzy teoretycznie byli skazani na przegraną postawili na solidną grę w defensywie, w środku pola miejscowi nie mieli również wiele miejsca na kreatywną grę. Na szpicy pozostał wspomniany Poświstajło, którego koledzy szukali dokładnymi podaniami z głębi pola. Górnik częściej operował piłką na połowie rywala, ale praktycznie ani razu nie zmusili do poważniejszej interwencji Damiana Jaroszewskiego. Popularny Jogi umiejętnie dyrygował grą partnerów w obronie. Drugi z byłych graczy wałbrzyskiego zespołu, Kamil Młodziński, rozpoczął mecz od żółtej kartki, ale później grał bardzo pewnie i praktycznie zamknął gospodarzom lewy korytarz dla ofensywnych akcji.
Pierwsza połowa zakończona remisem nie musiała zakończyć się bez bramek. Jedyną bramkową akcję w tej części stworzyli sobie noworudzianie, gdy Oskar Giziński z lewej strony bardzo łatwo ograł Mazankę i Uszczyka i z około 10 metrów w bardzo dobrej sytuacji kropnął ponad bramką Górnika.
Na drugą połowę oczekiwano w Wałbrzychu z nadzieją, że w końcu gospodarze zagrają z polotem, pomysłem i wreszcie strzelą bramkę. Górnik starał się, szukał sposobu na znalezienie luki w szczelnym murze Piasta, ale zespół Jacka Fojny był doskonale ułożony, dobrze przesuwał się i praktycznie Jaroszewski w bramce był bezrobotny. Pod koniec pierwszego kwadransa po zmianie stron nieoczekiwanie, również dla gości, gol dla Piasta. Po dalekim wykopie Jogiego pojedynek główkowy z Rosickiem wygrywa Garwol i piłka trafia do niepilnowanego Gizickiego. Prostopadłe podanie do Poświstajło,  który wykorzystuje chwilę zawahania Steca, po minięciu go zagrywa spod końcowej linii, a nadbiegający Dawid Kęska nie miał już problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Niepotrzebnie noworudzcy piłkarze bramkę manifestowali pod sektorem fanatyków Górnika, wyraźnie ich prowokując. 
Po stracie bramki wałbrzyszanie nieco przyspieszyli, ale większa ilość zawodników na połowie Piasta spowodowało, że goście mieli więcej szans na kontry. Mecz praktycznie zamknięty został niecałe 10 minut po pierwszej bramce. Podobnie jak wtedy wszystko rozpoczął dalekim podaniem Jaroszewski, a w środku pola piłkę wygrali goście. Tym razem Kęska dał sobie radę z Korbą i uruchomił na prawym skrzydle Gizińskiego. 
Jak widać na screenie w momencie zagrania popularnego w Nowej Rudzie Dyni Giziński był na spalonym, a asystent arbitra, niestety, nie pilnował linii przedostatniego zawodnika drużyny broniącej. Tym samym nie był w stanie prawidłowo ocenić sytuacji. Ocena tej sytuacji dla kibica jest łatwa z powodu bliskości linii środkowej. Błąd sędziów wykorzystał skrzydłowy Piasta, pognał w kierunku bramki, w polu karnym nawinął łatwo Rosickiego i strzałem po długim rogu ustalił wynik na 2:0.
Na trybunach pojawiły się obawy o kolejne bramki dla gości, zwłaszcza, że na boisku w Górniku pojawili się juniorzy w miejsce starszych bardziej doświadczonych kolegów. Jak się okazało gra nie wyglądała gorzej, wręcz przeciwnie, w końcu piłka krążyła bliżej bramki przeciwników. Niestety, nie przełożyło się to na sytuacje bramkowe, a jedyną okazję miał Damian Chajewski, po którego strzale z rzutu wolnego piłka po rykoszecie obiła poprzeczkę. 
Górnik przegrał 0:2 i było to jak najbardziej zasłużone zwycięstwo gości z Nowej Rudy. Piast typowany do spadku, do zajęcia miejsca w końcowej tabeli poniżej wałbrzyszan, pokazał, że doświadczenie w tej klasie rozgrywkowej, póki co starczy na uczącej się tej ligi drużynę beniaminka. W grze Górnika razi brak stwarzania sytuacji bramkowych. Jeden gol, w dodatku samobójczy, nie jest oczekiwanym przez kibiców i samym zawodników wynikiem. Z Piastem zawiodła mimo wszystko defensywa biało-niebieskich. Bramkowe akcje poszły lewą stroną, gdzie słabszy mecz zaliczył Rosicki. Szymon Stec przy pierwszym golu również mógł zaryzykować zdecydowane wyjście, chwila wątpliwości kosztowała zespół utratę bramki. Powrót Michalaka dał pewność. Orzech grał poprawnie, a to, że zasługuje na opaskę kapitańską pokazał po meczu w głośnej rozmówce z malkontentami z trybun. Mazanka potwierdził słuszność swego transferu, choć nie może dawać się objeżdżać rywalom, tak jak to zrobił z nim Giziński pod koniec I połowy. Wydaje się, że największym problemem Górnika jest w obecnej chwili środek pomocy, gdzie trener nie ma też zbyt dużego pola manewru. Brak podań na skrzydła, czy prostopadłych do Smutka lub Chajewskiego rzucał się w oczy. Wspomniani zawodnicy często cofali się szukając piłki. Może więcej czasu na boisku Korby lub Nowaka dałoby pozytywny impuls?
Wałbrzyszanie obecnie są na dnie ligowej tabeli wyprzedzając jedynie Bielawiankę. Na tę chwilę wygląda to bardzo źle, zwłaszcza w perspektywie spadku co najmniej ośmiu zespołów. W drugiej kolejce 4.ligi gr. wschodniej mieliśmy dwie sporego kalibru niespodzianki. Wygrana Moto-Jelcza nad Lechią Dzierżoniów kandyduje to megasensacji - zespół Pawła Sibika ostatni raz na wyjeździe, nie licząc baraży o awans do 3.ligi, stracił w lipcu 2020 (porażka w Bielawie 1:4), a później zaliczył passę 30 kolejnych zwycięstw. Kwadrans nieuwagi kosztował innego faworyta, Polonię-Stal Świdnica, punkty w Marcinkowicach (2:3). Te wyniki świadczą, że wiele może się zdarzyć i papierowe spekulacje nie muszą się sprawdzać na boisku. 
Górnik Wałbrzych za tydzień miał zagrać w Trzebnicy, ale ze względu udział zawodników z czwartoligowych drużyn w Regions Cup DZPN przełożył całą kolejkę na termin listopadowy. W pierwszy wrześniowy weekend drużyna Marcina Domagały zagra na boisku obecnego wicelidera, jednego z faworytów, Piasta Żmigród. W Piaście imponuje skutecznością Tobiasz Jarczak. Znany już wałbrzyszanom z gry w GKS Mirków, obecnie ma na koncie 3 gole, w tym dwa bezpośrednio z rzutów wolnych.

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Trudny początek Górnika w 4.lidze

Po ponad dwumiesięcznej przerwie ruszyły rozgrywki ligowe na Dolnym Śląsku z udziałem zespołów podokręgu wałbrzyskiego.
W 4.lidze drużyny czeka niezwykle ciężki sezon, gdzie połowa stawki po sezonie spadnie do klasy okręgowej. W zgodnej opinii uważnych obserwatorów rozgrywek bić się o awans będzie czwórka zespołów – głównym faworytem jest najlepsza od dwóch sezonów Lechia Dzierżoniów, powrócić do 3.ligi będzie chciał spadkowicz Piast Żmigród, a pomieszać szyki będą chciały Słowianin Wolibórz i Polonia-Stal Świdnica. W Dzierżoniowie więcej ubytków niż przybyć, ale jakościowo drużyna raczej nie osłabiła się. W Lechii za sprawą Damiana Bogacza (przybył z AKS Strzegom) powiększyła się kolonia wałbrzyska. W Żmigrodzie, podobnie jak w Gaci, po spadku doszło do małej rewolucji kadrowej. W Piaście ponownie szkoleniowcem został Marcin Foltyn, podobnie jak w kilku innych zespołach grupy wschodniej, sięgnięto po zawodników drużyn, które opuściły 4.ligę w czerwcu, czyli MKP Wołów, WKS Wierzbice czy Piast Żerniki. Na pewno kapitałem jest utrzymanie trzonu z trzeciej ligi, o czym przekonał się boleśnie beniaminek Skałki Stolec w 1.kolejce, który przegrał aż 0:3. Słowianin Wolibórz uchodzi za krezusa liga. Wzorem lat ubiegłych, kiedy sięgano po kilku zawodników z danego klubu, latem pozyskano czołowe duety Polonii-Stal Świdnica (Wojciech Szuba, Rafał Tragarz), WKS Wierzbice (Grzegorz Mazurek, Kamil Sosna), a do tego doświadczonego Marcina Buryło (Orzeł Ząbkowice), Brazylijczyka Alefe (Ślęza Wrocław) czy obrońcę Piasta Żerniki Piotra Gorczycę. Latem zespół potrafił ograć trzecioligową Polonię Nysę 5:1, strzelić 11 bramek Bielawiance, a na inaugurację wygrać na boisku beniaminka z Solnej 2:0. W Świdnicy pożegnano Szubę i Tragarza, ale po letnich sparingach i pierwszym ligowym meczu nie ma odważnego, który by stwierdził, że Polonia-Stal jest osłabiona i stanie się ligowym średniakiem. Po pierwsze gwarantem sukcesu staje się trener Grzegorz Borowy, którego pracę dostrzeżono w DZPN i stał się selekcjonerem kadry wojewódzkiej, zwycięzcy krajowych eliminacji do Regions Cup. Nie wypalił póki co hitowy jak na tę klasę rozgrywkową powrót do rodzinnego miasta byłego reprezentanta Polski Arkadiusza Piecha, ale dotychczasowe transfery muszą budzić respekt. Ze Ślęzy Wrocław trafili ograni w 3.lidze Kornel Traczyk i Piotr Kotyla (wiosną wypożyczony do Trzebnicy), ze spadkowiczów z 4.ligi pozyskano Oskara Trzepacza (Piast Żerniki) i Kamila Moskwę (MKP Wołów), którzy w duecie wypracowali zwycięską bramkę w meczu z Górnikiem. Z Jawora ściągnięto Bartosza Karbowiaka, który grał w kadrze na Regions Cup. Wreszcie powrót Michała Orzechowskiego, byłego partnera Adama Niedźwiedzkiego z SMS Łódź, który nie tak dawno grywał nawet w ekstraklasie w barwach BrukBetu Nieciecza.
Największym zespołem 4.ligi, jeśli chodzi o tradycję i historię, jest Górnik Wałbrzych, który do sezonu 2022/23 podchodzi w roli beniaminka. Ostatni sezon gry na tym szczeblu biało-niebiescy zakończyli na drugim miejscu za rezerwami Śląska Wrocław (2018/19). Wrocławianie obecnie grają już w drugiej lidze, Górnik po nieprzystąpieniu do czwartoligowych rozgrywek mozolnie wspinał się od A klasy. Ostatnie dwa sezony to dominacja na siódmym i szóstym poziomie rozgrywkowym, bicie kolejnych historycznych rekordów, które rozbudziły apetyty kibiców. Niestety, w bieżącym sezonie w Wałbrzychu nie ma co liczyć, ani na powtórkę rezultatów z ostatnich sezonów, ani wyniku z ostatniego pobytu w 4.lidze.
Trener Marcin Domagała nie ma takiego komfortu jak jego koledzy po fachu, którzy mogli liczyć na sprowadzenie kilku nowych zawodników, którzy od razu podnieśliby jakość zespołu. Na chwilę obecną po stronie przybyłych do Górnika Wałbrzych możemy wymienić napastnika Jakuba Smutka (w ubiegłym sezonie 4.ligowy Granit Roztoka), obrońcę Macieja Mazankę (LKS Bystrzyca Górna, klasa okręgowa), skrzydłowego Damiana Uszczyka (Zjednoczeni Żarów, klasa okręgowa), pomocnika Tomasza Czechurę (MKS Szczawno Zdrój), bramkarza Patryka Perlaka (w ubiegłym sezonie Iskra Witków Śląski, A klasa), obrońcę Huberta Kaka (Górnik Boguszów-Gorce, A klasa), napastnika Wiktora Smoczyka (Zagłębie Wałbrzych, A klasa) i Brazylijczyka Kevina Luiza Goncalvesa. Niby 8 nazwisk, a na chwilę obecną tylko czwórka kandyduje do wyjściowej jedenastki. Smutek zastąpił w kadrze Mateusza Kopernickiego, Mazanka Grudzińskiego, a Uszczyk Bartkowiaka. Kevin wobec kontuzji Marcina Smoczyka staje się podstawowym lewym obrońcą, Czechura to na tę chwilę tylko zmiennik w środku pola, choć niewykluczone, że nie otrzyma szansy od 1.minuty gry. Perlak raczej bez szans na wygryzienie z bramki Steca, a młody Smoczyk, póki co będzie pomagał kolegom z drużyny juniorów. Ta krótka analiza jasno pokazuje, że latem Górnik uzupełnił raczej kadrę niż wzmocnił się. I jak tu realnie kibice mają myśleć o walce o najwyższe lokaty?
Rywale do walki o utrzymanie się w lidze, czyli miejsca 5-8, nie próżnowali latem. Barycz Sułów pozyskał ogranego w ekstraklasie Jakuba Smektałę, a z drugoligowego Śląska II Filipa Olejniczaka, ze Ślęzy Jakuba Bohdanowicza, Foto-Higiena Gać pożegnała 14, a przywitała 13 zawodników, więc postawa drużyny Krystiana Pikausa jest na tę chwilę wielką niewiadomą, choć już faworytowi z Dzierżoniowa napsuła nieco krwi w pierwszym meczu. Galakticos Solna pozyskał zawodników do każdej formacji, począwszy od znanego w Wałbrzychu Patryka Janiczaka (Sokół Marcinkowice) poprzez Ukraińców ogranych na Dolnym Śląsku (Alantiev, Kuchta), po współautorów awansu do 3.ligi Polonii Nysa Kacpra Izydorczyka czy byłego króla strzelców 4.ligi Patryka Drożyńskiego. Orzeł Ząbkowice Śląskie ściągnął z Nowej Rudy ukraiński duet Belych – Makarenko, choć obaj zawodnicy z chęcią zostaliby w Piaście, ale o ich przyszłości decydował menedżer. Jacek Fojna do gry w Nowej Rudzie namówił Kamila Młodzińskiego i Oskara Gizińskiego, wypożyczonych wiosną z Karkonoszy Jelenia Góra do AKS Strzegom, a także utalentowanego Karola Gawrola, który dostrzeżony w Boguszowie-Gorcach został przez Górnika Zabrze.  W Skałkach Stolec trener Piotr Kupiec zrezygnował z drugiej pracy szkoleniowej z juniorami w Ząbkowicach Śląskich, a zespół z kolei łącznie kilkanaście nazwisk. Wśród nich są juniorzy i byli gracze Orła, czołowi gracze wyciągnięci z Zamka Kamieniec Ząbkowicki (Robak, Gerlach), a także piłkarze mający za sobą grę w ligowej grze (Tomasz Zieliński, rocznik 1985, były grający trener Unii Bardo, brat kadrowicza Piotra i ligowca z Widzewa Pawła). W Marcinkowicach Marcin Krzykowski dokonał zmiany w bramce Jakub Matlak (Piast Żerniki) za Janiczaka, z MKP Wołów przybył skuteczny Robert Sobieraj, a pozyskany ze Ślęzy Wrocław Krzysztof Bialik już zdobył bramkę. W Kamieńcu Ząbkowickim ubytki do Stolca zastąpiono skutecznymi Sewerynem Sarkowiczem (wypożyczonym ze Słowianina Wolibórz) i królem strzelców A klasy Kamilem Olejarnikiem (Ślęża Ciepłowody), a także zawodnikami ze Sparty Ziębice i Paczków, Jasińskim grającym wcześniej w Galakticos.
Gorzej letnie transfery wyglądają w Bielawiance, gdzie ściągnięto jedynie młodych zawodników Lechii Dzierżoniów i Oławie, gdzie zespół Zbigniewa Smółki zasiliło trio piłkarzy F-H Gać, Polonia Trzebnica ogłosiła dotychczas 2 transfery (bramkarz Bieliński i obrońca Niewieściuk).
Górnik Wałbrzych nowy sezon zainaugurował w Świdnicy z Polonią-Stalą, z którą w ostatnich dwóch sezonach rywalizował jedynie w Pucharze Polski. W 2020 i 2021 na murawie Stadionu 1000-lecia dwukrotnie lepsi okazali się świdniczanie, w których brylowali nieobecni już Szuba i Tragarz. Tym razem to wałbrzyszanie grali w roli gości na pięknym stadionie im. Janusza Kusocińskiego. Zestawienie jedenastki beniaminka musiało zaskoczyć. O ile z absencją Marcina Smoczyka kibice się pogodzili, to wręcz szokująco wyglądała linia obrony bez Dariusza Michalaka. Przed Szymonem Stecem zagrał bowiem kwartet Mazanka – Orzech - Migacz – Kevin. Dla bocznych defensorów był to oficjalny debiut w meczu o punkty w barwach Górnika, z kolei 17-letni Eryk Migacz w ubiegłym sezonie dwukrotnie wszedł z ławki rezerwowych, a teraz miał za zadanie powstrzymać Oskara Trzepacza, który strzelał bramki dla pierwszoligowej Olimpii Grudziądz, czy trzecioligowych Lechii Dzierżoniów i Piasta Żmigród.
Polonia-Stal Świdnica - Górnik Wałbrzych: Michał Orzechowski mija 17-letniego Eryka Migacza. Z tyłu Maciej Mazanka, debiutant w barwach Górnika.
[foto: Łukasz Kufner]
Świdniccy piłkarze od pierwszej do ostatniej minuty meczu posiadali zdecydowaną przewagę na którą nie wskazuje jednak końcowy rezultat spotkania. Na bohatera spotkania wyrósł Szymon Stec, który bronił nie tylko z dużym szczęściem, ale potrafił zachować zimną krew w wielu pojedynkach oko w oko z miejscowymi zawodnikami. Kluczem do wygranej Polonii-Stali była przede wszystkim przewaga w drugiej linii. Orzechowski, a przede wszystkim Traczyk, byli momentami nieuchwytnymi dla Kobylańskiego czy Sobiesierskiego, którzy zaliczyli słabszy występ. To co wałbrzyszanom uchodziło w ubiegłych sezonach w niższych ligach bezlitośnie obnażyli w sobotnie popołudnie Poloniści. Nie było miejsca na niedokładność, proste błędy techniczne. Mimo to do przerwy Górnik sensacyjnie prowadził, gdy po akcji Uszczyka, podanie Niedźwiedzkiego pechowo przeciął Wojciech Sowa zaskakując Bartłomieja Kota. Górnik w trakcie spotkania rzadko dochodził do strzeleckiej sytuacji, do przerwy jedynie dwa strzały z dystansu (Niedźwiedzki, Chajewski), które minęły bramkę, tuż po zmianie stron blisko zdobycia gola był Jakub Smutek. Najpierw po rykoszecie piłka minęła o kilkanaście centymetrów minęła słupek, a po rzucie rożnym uderzenie głową poszybowało nad bramką.
Chcąc opisać większość sytuacji świdniczan do zdobycia gola należałoby poświęcić kilka akapitów. Podopieczni Grzegorza Borowego albo minimalnie pudłowali, albo trafiali w idealnych sytuacjach w doskonale ustawionego Steca. Oprócz bramkarza w Górniku należy wyróżnić kapitana zespołu Sławomira Orzecha. Popularny Orzi dwoił się i troił, wspomagając młodszych kolegów, zwłaszcza Migacza i Kevina. Poprawnie grał Mazanka, który skutecznie odbierał rywalom piłkę odważnymi wślizgami. Niestety, po błędach obrony gospodarze odmienili losy meczu. Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu wolnego kapitan świdniczan Patryk Salamon bardzo łatwo zgubił pilnującego go zawodnika i z bliska głową wyrównał stan meczu, a po kilku minutach, gdy Orzecha zabrakło na środku defensywy ratując sytuację w sektorze odpowiedzialności Kevina, Trzepacz głową ustalił wynik meczu.
Na pewno plusem wałbrzyskiego zespołu jest gra młodzieży. Po Migaczu nie było widać debiutanckiej tremy, po wejściu na murawę z minuty na minutę coraz pewniej radzili sobie Korba z Nowakiem. Trzeba też zauważyć, że trener Marcin Domagała również debiutował w roli szkoleniowca na tym szczeblu. Ustawił zespół odważnie, nie asekurancko i chwała mu za to. 
Oczekiwania wobec Górnika zawsze będą duże, ale w obecnej sytuacji ekonomicznej klubu kibice muszą uzbroić się w cierpliwość. Porażka w Świdnicy nie będzie jedyną w bieżącym sezonie, będą ciężkie chwile bezradności. Czwarta liga to już inny poziom, jakościowo lepsi rywale, którzy nie pozwolą Chajewskiemu na zdobycie kilkudziesięciu bramek w sezonie. Z drugiej strony nie można też popadać w czarną skrajność. Chajek swoje bramki zdobędzie i zanotuje dwucyfrową zdobycz, choć będzie miał godnego rywala w osobie Jakuba Smutka. Dynamiczny Uszczyk w Świdnicy w ligowym meczu nie błysnął, ale miesiąc wcześniej bramkarza Polonii-Stali pokonał dwukrotnie. Nie można zapominać o Niedźwiedzkim, a przecież jeszcze w odwodzie są młodzi Gorczyca z Pawłowskim. Powrót do gry Michalaka powinien wprowadzić więcej pewności i spokoju w obronie, być może wówczas ofensywniej ustawiony zostanie Kevin, który okaże się prawdziwym odkryciem?
Niewykluczone, że jeszcze ktoś dołączy do Górnika, ale będzie to szalenie trudne. Kibice z pewnością życzyliby sobie powrotów wychowanków, ale po prostu klub Oświęcimce, Wepie czy innym byłym wałbrzyszanom nie jest w stanie zaproponować warunków, aby zrezygnowali z gry w Austrii czy innych klubach podokręgu wałbrzyskiego. Dominik Radziemski opuścił Polkowice i dołączył do Karkonoszy, gdzie już w pierwszym meczu zdobył dwie bramki. On, a także wielu innych jego kolegą z przyjemnością zagraliby przy Ratuszowej, ale mając rodziny, zobowiązania w wyborze klubu kierują się aspektem finansowym, a nie emocjonalnym.
Górnik Wałbrzych, największy klub stutysięcznego miasta, jako jedyny klub w 4.lidze nie posiada ani jednej reklamy, hasła promującego na meczowej koszulce. Dla niektórych może to być powód do dumy, ale z drugiej znak braku operatywności zarządu klubu. Potrafią działacze koszykarskiego Górnika, starają się w wałbrzyskich drużynach siatkówki, a w futbolowym KSG "nie da się".
Kibice Górnika w tym sezonie muszą uzbroić się w wyrozumiałość i cierpliwość, muszą trzymać kciuki za waleczną drużynę, w której coraz częściej będziemy oglądać coraz młodszych zawodników z Wałbrzycha i okolic.