wtorek, 11 czerwca 2013

Krok do Rio ?

Po wizycie w Kiszyniowie wiadomo jest jedno, że nawet wygrane w pozostałych 4 meczach, które pozostały do końca eliminacji mogą nam nie dać pierwszego miejsca. Na chwilę obecną wiadomo tylko, że w Europie San Marino i Szkocja nie mają już nawet teoretycznych szans na awans (bezpośrednio lub przez baraże). Lada dzień przedsmak brazylijskiego mundialu będziemy mieli w Pucharze Konfederacji. Za rok najprawdopodobniej naszych orłów zabraknie w mistrzowskim turnieju. Tematem numer jeden obecnie jest wytykanie wszelkich wad obecnego selekcjonera, którego poparcie w mediach oscyluje wokół zera. Nie ma takiego kredytu zaufania jakie miał choćby jego poprzednik, który nie miał wyników przed Euro, ale za to zapamiętany był z sukcesów klubowych. Waldemar Fornalik, ochrzczony jako Smutny Waldek, w przeciwieństwie do poprzednika wprowadza odważniej młodszych graczy (Salamon, Krychowiak, Milik, Bereszyński, Zieliński), ale wyników jak nie było tak nie ma. Zwycięstwami domowymi nad słabeuszami nie da się wygrać eliminacji. Po okresie ataków na trenera co niektórzy opamiętali się i zaczęli zastanawiać się o roli piłkarzy w tej degrengoladzie. Na chwilę obecną nie ma recepty na szybki sukces seniorów, bo nawet zmiana selekcjonera nie jest gwarantem poprawy wyników.
Najmłodszym graczem kadry w czerwcowych meczach był Piotr Zieliński - kolejny kadrowicz, który pochodzi z byłego województwa wałbrzyskiego. Wychowanek Orła Ząbkowice pochodzi z iście futbolowej rodziny, bowiem jego starsi bracia również są piłkarzami. 28-letni Tomasz zaliczył grę na zapleczu ekstraklasy w barwach Miedzi Legnica w sezonie 2006/07 oraz MKS Kluczbork jesienią 2009. W międzyczasie grał w Ślęzie/Gawinie Wrocław (wiosną 2008 - przegrane baraże o 1.ligę), a po przygodzie w MKS reprezentował barwy Victorii Chróścice, ponownie ząbkowickiego Orła i od wiosny 2012 gra w trzecioligowej Bielawiance. Z kolei 23-letni Paweł jest również wuychowankiem Orła, ale już w wieku 14 lat wyjechał do Zielonej Góry tamtejszego UKP pobierać futbolowe nauki, które kontynuował w juniorach Zagłebia Lubin. Nie miał tyle talentu co Piotr i wrócił do Orła a trzy ostatnie sezony spędził w Bielawiance. Najmłodszego z kopiących piłkę braci miał więc kto pokierować i dość szybko opuścił Ząbkowice. Sam Piotr w kadrze występuje już od 4 lat. Dwa lata wcześniej trafił do Zagłębia Lubin skąd w 2012 wytransferowano do włoskiego Udinese. Zieliński w latach 2009-12 zagrał w kadrach od U-15 do U-21 gdzie skompletował w sześciu kadrach 44 mecze i 9 goli. W Lubinie zaliczył jedynie 4 występy w Młodej Ekstraklasie.
Piotr Zieliński
 W ciągu półtorarocznego pobytu w Udine we włoskim odpowiedniku ME, czyli Primaverze zaliczył 24 mecze i 9 goli, co stało się przepustką do debiutu w Serie A. W grudniu ub.roku Piotr zadebiutował przeciwko Cagliari (4:1), a wiosną pojawił się ośmiokrotnie i tak udanie się zaprezentował, że pojawiły się plotki o zainteresowaniu ze strony Juventusu Turyn. W czerwcu do Udine zostało wysłane powołanie dla Piotra z pierwszej reprezentacji. W debiucie w Krakowie wszedł po przerwie. Mimo niezbyt wymagającego rywala Zieliński nie zagrał olśniewająco, wyglądał jakby troszkę zagubiony, ale i tak zaliczył kapitalne podanie przy pierwszej bramce do Bereszyńskiego, który asystował przy golu Sobiecha. Właśnie na legionistę spadł cały splendor przeznaczony dla debiutantów, ale gra Zielińskiego przypadła do gustu choćby największej gwieździe kadry Robertowi Lewandowskiemu. O oczekiwaniu na podania ze strony ząbkowiczanina Piotr najczęściej mówił po meczu z Liechtensteinem. W Kiszyniowie Zieliński zagrał ponownie jako zmiennik. Niestety, nie udało mu się odmienić losów, ale i tak jego występ był oceniony pozytywnie. Wielu fachowców szukających antidotum na niemoc kadry podkreśla właśnie potencjał jaki tkwi w młodym pomocniku Udinese.
O ile o Rio mogą spokojnie zapomnieć podopieczni Fornalika to właśnie batalię o bilety na najbliższą letnią olimpiadę rozpoczęła kadra U-21, która jednocześnie walczy o awans do Młodzieżowych Mistrzostw Europy 2015. Zwycięzcy dziesięciu grup (oprócz Polski w grupie są Grecja, Szwecja, Turcja i Malta) oraz cztery najlepsze zespoły z drugich miejsc awansują do dalszej fazy MME, których finały są zaplanowane na boiskach w Czechach. Pierwszym rywalem podopiecznych Marcina Dorny była słabiutka Malta. Na stadionie Cracovii polscy młodzieżowcy skopiowali wynik seniorów wygrywając 2:0 po golach Arkadiusza Milika i Michała Chrapka w ostatnich 5 minutach gry. Były poprzeczki, wybicia z pustej bramki, nerwy w drugiej połowie i szczęśliwy koniec. Teraz spokojnie można się przygotowywać do sierpniowego meczu z Turcją również w Grodzie Kraka. A oto nasi przyszli olimpijczycy (?):
Od lewej stoją: Dominik Furman (Legia), Damian Dąbrowski (Cracovia), Rafał Janicki (Lechia), Arkadiusz Milik (Leverkusen), Marcin Kamiński (Lech), Jakub Szumski (Piast).
W dolnym rzędzie: Mateusz Lewandowski (Pogoń), Adam Pazio (Polonia W.), Bartłomiej Pawłowski (Widzew), Julien Tadrowski (Pogoń) i Rafał Wolski (Fiorentina).

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rybnik i Chojnice świętują

Ostatnia kolejka drugiej ligi grupy zachodniej będzie bez emocji - tutaj już wszystko jasne. Jak się okazało Bytovię dopadł "syndrom Niecieczy" i drugi raz z rzędu zakończy rozgrywki na najniższym stopniu podium. Zespół prowadzony przez Waldemara Walkusza przez większość kolejek plasował się w strefie awansowej, a kryzys dopadł dokładnie na samym finiszu. Podobnie jak pierwszoligowa Termalica drużyna będzie przeklinać doliczony czas ostatniego meczu. W Bytowie gościł niczym zagrożony Chrobry Głogów i dzięki bramce po regulaminowym czasie gry wyrównał stan meczu na 1:1 urwał dwa punkty bytowiakom. Potem był dramatyczny hit w Derby Pomorza z Chojniczanką w Chojnicach, gdzie miejscowi wygrali 3:1 i Bytovia wypadła poza pierwszą dwójkę. Mecz w Kluczborku zakończył się klęską 0:4 co oznacza, że nawet zwycięstwo w ostatniej kolejce nad ROW Rybnik na niewiele się zda. W Rybniku i Chojnicach otwarto szampany, a w Bytowie pewnie długo będą się zastanawiać jak można było zmarnować taką szansę na awans.
W Wałbrzychu z pewnością też powinno długo poddać analizie słabiutką rundę wiosenną Górnika. Na kolejkę przed końcem (nie licząc walkowerów, które jak się okazało zapewniły utrzymanie) zespół wygrał jeden mecz i strzelił  zaledwie sześć bramek. Za wyniki głową zapłacił Robert Bubnowicz, zespół przejął Maciej Jaworski, ale czy jest to rozwiązanie problemów? Niedzielny wodny pojedynek z Calisią nie dał odpowiedzi, choć goszczenie słabego zespołu, który przyjechał w zaledwie 13-osobowym składzie i po 7 kolejnych porażkach, miało być okazją na przełamanie się i godnym pożegnaniem z wałbrzyską publicznością.  Co z tego, że Jaworski ustawił zespół ultraofensywnie z zaledwie 3 obrońcami, skoro napastnicy za jego kadencji jeszcze nie trafili do bramki rywala. Przyklasnąć trzeba odwadze jaką obdarzony został Sławomir Orzech, ale brak drugiego środkowego obrońcy widoczny był szczególnie przy drugiej kaliszan, gdzie najzwyczajniej w świecie zabrakło asekurującego Tabaczyńskiego, który spokojnie wykorzystał sytuację sam na sam. W końcu trafił do bramki rywala Tomasz Wepa. Jeden gol na 88 meczów to jak na pomocnika nie jest wynik powalający. Maciej Jaworski w wywiadzie dla oficjalnej strony stwierdził, że skupił się na szwankującej wiosną defensywie. Udało się to pośrednio, bo dało to punkty w Katowiach i Częstochowie. Ale największą bolączką wałbrzyszan jest od dawna ofensywa. Czy w spotkaniach z Gryfem i Calisią Górnik był gorszy z gry? Na pewno nie, wręcz przeciwnie, ale za styl nie dostaje się w futbolu punktów. Skuteczności zabrakło również w Katowicach. Zresztą wystarczy spojrzeć na domowych rywali, którzy gościli na murawie Stadionu 1000-lecia wiosną i żegnają się z 2.ligą -outsider Elana, który wiosną strzelił również 6 bramek i jedno spotkanie wygrał oraz Ruch ze Zdzieszowic. Dwa bezbramkowe remisy.
Ofensywa wg Jaworskiego - Adrianów dwóch=zero goli.
Zamienianie skrzydłowych, zdecydowane postawienie przez Jaworskiego na Sobczyka i Moszyka nie dały żadnego rezultatu. Popularnego Sopla Jawor pamięta ze wspólnej pracy w Świdnicy, ale w zespole z Ratuszowej (nie licząc bramki z Chojniczanką) Adrian nie daje podstaw by był wystawiany w podstawowym składzie. To samo dotyczy się jego imiennika z numerem 11 na koszulce. Najlepszy snajper podczas sparingów ze słabeuszami w trakcie ligowych spotkań jest zagubiony i jedyne w miarę udane jego zagrania widziane są przy stałych fragmentach gry. Choć z Calisią Damian Chajewski pokazał, że może być ciekawą alternatywą. Ostatnio grywa w II linii podwieszony za dwójką napastników i to nie daje efektów, bo osłabia drugą linię. Wciąż niewiadomo na jakiej podstawie Maciej Jaworski stawia na Moszyka kosztem Marcina Morawskiego. Moraś wylądował na ławce rezerwowych, ale jego wejścia w Katowicach i Częstochowie podniosły jakość zespołu. Nie widać tego było w meczu z Calisią, ale głównie przez panujące warunki na boisku.  Nie przełamał się wciąż Daniel Zinke, na swoją premierową bramkę w seniorach Górnika czeka waleczny Michał Oświęcimka. Nadal jedyne poważne zagrożenie ze strony drużyny jest po stałych fragmentach gry - tu widać pewną poprawę w porównaniu z przeszłością, bo piłka trafia po wolnych w światło bramki.
Górnik pod wodzą Macieja Jaworskiego na boisku nie wygrał jeszcze meczu, ba w Wałbrzychu nie zdobył punktu. W piątek ostatni akord i to w najważniejszym dla kibicu meczu - derby regionu z Chrobrym Głogów. Biorąc pod uwagę obecną dyspozycję obu zespołów to Górnik NIE MA ARGUMENTÓW  na tę chwilę by wygrać. I nie zmienia tego fakt, że za Jaworskiego z kolei Górnik nie przegrał.
A po sezonie będziemy oczekiwać komu przypadnie licencja, a trzeba zauważyć, że PZPN nie przyznał im spadkowiczom (Elanie, Oławie i Ruchowi) oraz Gryfowi, Turowi i Rakowowi.
Z kolei beniaminkami w grupie zachodniej będą: UKP Zielona Góra (z 3.ligi dolnośląsko-lubuskiej),  Błękitni Stargard Szczeciński (z 3.ligi pomorsko-zachodniopomorskiej), zwycięzca 3.ligi kujawsko-pomorsko-wielkopolskiej gdzie na dwie kolejki przed końcem prowadzi Ostrovia 3 punkty przed Sokołem Kleczew i 4 przed Wdą Świecie oraz triumfator z 3.ligi śląsko-opolskiej, gdzie na 3.kolejki przed końcem szanse na awans ma aż 6 zespołów.

niedziela, 9 czerwca 2013

Ekstraklasa nie dla Niecieczy

Bez większych emocji przebiegała ostatnia kolejka pierwszej ligi. Nie uczestniczył w niej Dawid Kubowicz z kolegami z gdyńskiej Arki, bowiem przez wycofanie ŁKS w kończącej serii spotkań żółto-niebiescy pauzowali. Termalica BrukBet Nieciecza dokonała niesamowitej sprawy - drugi rok z rzędu popisowo spartoliła końcówkę sezonu, który nie kończy na miejscu premiowanym awansem. Po ubiegłorocznej wpadce wydawało się, że Kazimierz Moskal nie dopuści by jego podopieczni zaprzepaścili historyczną szansę, a tymczasem po domowych meczach z Zawiszą i Olimpią Grudziądz (zaledwie jeden punkt) trzeba było walczyć z nieobliczalną Flotą w Świnoujściu. Z kolei Wyspiarze mogli liczyć jedynie na cud, czyli brak sukcesów Zawiszy i Cracovii przy równoczesnej wygranej pięcioma bramkami na "Słonikami" z Niecieczy.  Termalica kontrolowała wydarzenia na boisku Floty przez ... 45 minut. Prowadzenie, potem wyrównaniu tuż przed przerwą, ale wciąż zapewniony awans mimo prowadzenia w innych meczach bezpośrednich rywali. Działo się to dlatego, że Cracovia ma gorszy bilans z Termaliką ( 2:1, 0:2). Ale druga część meczu to bodaj najlepsza w tym sezonie, w rundzie na pewno, połowa w wykonaniu Floty. Efekt - 4:1 i koniec marzeń o awansie piłkarzy z Małopolski, którzy ze łzami w oczach długo leżeli na boisku w Świnoujściu.
Zawisza nie przejmował się wydarzeniami na innych boiskach i wypunktował spadającą Polonię w Bytomiu aż 4:0. Jeśli wierzyć redaktorowi Skibie to nowokreowany beniaminek ekstraklasy ma sięgnąć po któregoś z zawodników wałbrzyskiego Górnika. Pytanie tylko którego - ja stawiam na Bartkowiaka lub Dariusza Michalaka, który jest (był?) pod opieką menadżerską właściciela bydgoszczan Radosława Osucha.
Ryszard Tarasiewicz.
Bohaterem Zawiszy jest bez wątpienia jego trener Ryszard Tarasiewicz. Kojarzony głównie z wrocławskim Śląskiem szkoleniowiec w przeszłości święcił z WKS dwa awanse. Potem był niedokończony epizod w Białymstoku, gdzie sezon zakończony awansem dokończył Artur Płatek. Po nieudanej próbie ratowania ekstraklasy dla ŁKS 12 miesięcy temu do niej wprowadził Pogoń Szczecin, po czym nie przedłużył kontraktu. Tej wiosny bydgoski klub zaciął się (3 porażki z rzędu) co skłoniło zarząd do podziękowanie Jurijowi Szatałowowi. Tarasiewiczowi zostało do finiszu 10 spotkań i ani jednego nie przegrał, tylko dwóch nie zakończył zwycięstwem !
Cracovia z kolei w przedostatniej kolejce dostała prawdziwy dar od losu - mimo porażki u siebie wciąż mogła liczyć na awans. Niezbędna była wygrana w Legnicy. Miejscowa Miedź wiosną miała się włączyć
Tak wyglądał pierwszy rzut karny dla Miedzi.
do gry o awans, ale skutecznie wybiła te nadzieje swoim sympatykom. Pasy z kolei są nieobliczalni. W spotkaniu podyktowano aż 4 rzuty karne - sprawiedliwie po dwa dla obu ekip. O ile przyjezdni za sprawą Boljevića wykorzystali je to legniczanie mieli z tym poważny problem.  Pierwszy strzał z 11 metrów poszybował nad bramką, a drugi o mały włos nie zatrzymał nogami Krzysztof Pilarz. Już szukający sensacji zdążyli skojarzyć pasiastą przeszłość wykonawcy - Jakuba Grzegorzewskiego - i o, podobnie jak niedawno Marcin Cabaj z Nowego Sącza, okrzyczany został współtwórcą awansu Craxy. W Legnicy rozczarowanie, nie tylko ostatnim meczem, ale ogólnie wynikiem w sezonie. Ósma lokata to poniżej oczekiwań działaczy, prezesa i kibiców.
Teraz pozostaje czekać na decyzje Komisji Licencyjnej w sprawie odwołań klubów. Termalica nie otrzymała licencji na ewentualną grę w ekstraklasie, choć już zaczęła się modernizacja obiektu. Marzenia odłożone zostaną na rok, a może państwu Witkowskim znudzi się zabawa w futbol na takim poziomie? Zresztą z obecnym obiektem w najwyższej klasie rozgrywkowej nie miałaby czego szukać Flota.  Prezes Zawiszy, mimo, że klub nie otrzymał licencji ani na grę w ekstraklasie, ani w 1.lidze, jest optymistą w tej kwestii i twierdzi, że to sprawa dostarczenia kilku dokumentów. O wiele ciekawiej wygląda sprawa utrzymania. Na boisku degradacja spotkała, nie licząc wycofanego ŁKS, Polonię Bytom, Wartę Poznań i Okocimskiego Brzesko. Wciąż niewiadomą sprawą jest stołeczna Polonia, bo jej grabarz Ireneusz Król twierdzi, że będzie walczyć o licencję pierwszoligową. Jeśli jego zapał ma wyglądać tak jak robienie przelewów to Czarnych Koszul na pewno nie zobaczymy na szczeblu centralnym. PZPN nie przyznał pierwszoligowych licencji GKS Katowice (zobowiązania finansowe), Warcie (podobnie), Okocimskiemu (infrastruktura), Polonii Bytom (finanse). Kluby mogą się oczywiście odwoływać od decyzji związku. Niebawem poznamy nie tylko spadkowiczów, ale i beniaminków, bo całkiem możliwe jest np. rozegranie w 2.lidze barażu pomiędzy trzecimi zespołami o miejsce na zapleczu ekstraklasy.

wtorek, 4 czerwca 2013

Czas pożegnań



Dawno ostatnia kolejka nie przyniosła tylu pożegnań zawodników, którzy kończą karierę. Różnie te pożegnania wyglądały. Najokazalej przeprowadzono je w Poznaniu, gdzie do poziomu organizacyjnego znakomicie dostosowali się sami bohaterowie. Żegnający się z boiskiem w charakterze zawodowego piłkarza Piotr Reiss i Ivan Djurdević wybiegli w podstawowym składzie. Obaj należeli do wyróżniających się graczy. Po rzucie rożnym Reissa serbski pomocnik głową  otworzył wynik! Po przerwie oczywiście zafundowano im standing ovation, a schodzących futbolistów żegnali koledzy tworząc szpaler. Potem oprócz prowadzenia dopingu z kibicami, którzy bohaterów pożegnali okolicznościowymi flagami, mogli zobaczyć swoje koszulki wędrujące pod dach niczym na halach NBA.
 Reiss to ikona Lecha, który rozegrał ponad 400 spotkań dla Kolejorza, zdobył z tym klubem PP i SP, tytuł króla strzelców. Do szczęścia zabrakło mu mistrza Polski. Tytuł ten z kolei zdobył Djurdević, który w pamięci zapisał się nie tylko z waleczności, charakterystycznego ochraniacza na zęby, ale przede wszystkim bramki w Rotterdamie dającej zwycięstwo nad Feyenoordem w grudniu 2008 dającą awans do 1/16 finału PUEFA.
O Tomaszu Frankowskim z kolei napisano i powiedziano już wszystko. Sam piłkarz w trakcie sezonu rozważał przedłużenie kariery, ale 6 goli nie satysfakcjonowało 4-krotnego króla strzelców naszej ligi i zdobywcy 168 bramek. Pożegnanie Franka oglądało niecałe 3 000 widzów, ale to ze względu na budowę stadionu i kiepskie wyniki Jagi. Podobnie jak premierowy występ nastąpił przeciw Ruchowi Chorzów i podobnie jak wtedy Tomasz nie strzelił gola. Tomasz Hajto dał mu zagrać 89 minuty, choć w trakcie sezonu ich współpracę trzeba nazwać jako … szorstką.
Kamil Kosowski był charakterystyczną postacią przede wszystkim Wisły ery Kasperczaka. Białą Gwiazdę opuścił w 2003, by powrócić 4 lata później. Jesienią 2007 grał jak za najlepszych lat i zapracował na kolejny zagraniczny kontrakt. Po nieudanej przygodzie w Bełchatowie tej wiosny zagrał 10 razy. 36-latek nie szalał już na skrzydle, ale jego dośrodkowania wciąż znamionowały wielką klasę, ambicji mogli pozazdrościć młodsi koledzy. Choć zapewne meczem z Zagłębiem Lubin z Krakowem żegna się kilku innych graczy to właśnie Kosa mógł liczyć na szczególne pożegnanie. Podobnie jak odchodzące zachodnie "gwiazdy" Wiślaków 
otrzymał od klubu antyramę ze swoim wizerunkiem, trener Tomasz Kulawik zamiast Głowackiemu jemu założył kapitańską opaskę. Po ponad godzinie gry Kamil zakończył swój 222.występ w ekstraklasie zmieniany przez Emmanuela Sarkiego. Dość długo trwała to zmiana, po Kosowski osobiście żegnał się z każdym z kolegów z Wisły aż należy podziwiać cierpliwość sędziego Małka.
Mistrzowska Legia również żegnała kilku graczy.  32-letni obrońca z Zimbabwe Dickson Choto ma na swym koncie złoty medal za mistrzostwo w 2006, później grał coraz rzadziej ze względu na kontuzje. W tym sezonie zagrał ledwie 3 razy. W ostatnim kwadransie przy szpalerze zawodników, owacji trybun schodził zmieniany przez kolejną ikonę Michała Żewłakowa. Popularny Żewłak jest o 5 lat starszy od Choto, był mistrzem Belgii, Grecji, a w ojczyźnie dopiero teraz triumfował. W kraju skompletował ponad 120 występów, ale wszyscy go pamiętają ze znakomitych występów w kadrze, gdzie jest rekordzistą pod względem liczby występów. Po sezonie zostanie dyrektorem sportowym Legii.
Danjel Ljuboja nie jest legendą warszawskiego klubu, ale bez jego goli nie byłoby zapewne sukcesów w ostatnich sezonach. Serb został odsunięty od I zespołu, ale powrócił do niego na ostatni mecz. Bez charakterystycznych pasków, ale za to z blond fryzurą na boisku zameldował się zmieniając bohatera Saganowskiego (3 gole). Co ciekawe obaj jako jedyni w tym sezonie strzelili 3 gole w jednym meczu. Mimo wysiłków kolegów Ljuboja nie powiększył swojego konta bramkowego, ale po meczu, mimo zignorowania gratulacji prezesa Leśnodorskiego, znakomicie się bawił. Serb jednak nie kończy kariery, bowiem być może wyląduje w najbardziej polskim z francuskich klubów, czyli AJA Auxerre.
Niewykluczone, że grono żegnających się z zawodowym futbolem będzie większe. Największym rozczarowaniem sezonu jest postawa Ruchu Chorzów, gdzie gra leciwy Marcin Malinowski świętujący w tym sezonie mecz ligowy numer 400. Malina nie nadążał już za młodszymi kolegami i bardzo prawdopodobne będzie pożegnanie jego z Ruchem. Tylko być może chętni na jego usługi znajdą się w niższych ligach (patrz Rocki w GKS Tychy). Podobnie rzecz może być z Łukaszem Surmą (również ponad 400 meczów, Lechia Gdańsk). 
To było w lidze, a na dokładkę dostaliśmy pseudobenefis Jerzego Dudka. Pseudo, ponieważ pożegnalny mecz jest troszkę naciągany. Po pierwsze Dudek od blisko DWÓCH lat nigdzie nie gra, nie licząc okazjonalnych treningów z kadrą przed Euro. Do "zaszczytnego" grona Wybitnego Reprezentant brakuje mu jednego meczu i właśnie występem przeciwko Liechtensteinowi wejdzie do niego popularny Dudzio. Tylko czym, nie licząc klubowej, jakże bogatej kariery, dał się zapamiętać Dudek w kadrze,  by zasłużyć na szczególne traktowanie? Sukcesów, podobnie jak jego pokolenie - brak. Dwa awanse na mundiale, gra na jednym z nim zakończona dwiema porażkami w Korei (0:2, 0:4). Dobrze, że prezes Boniek nie wpadł na pomysł by we wtorek nie dać szansę oficjalnego pożegnania z kadrą Romana Koseckiemu, któremu też brakuje do Klubu WR. Dużo się mówi, że lepszym pomysłem byłoby zorganizowanie meczu byłych klubów Dudka w ramach benefisu polskiego bramkarza. Nikt na pewno nie ma na myśli klubów polskich z Knurowa czy nieistniejącego Sokoła Tychy, ale Feyenoord, Liverpool czy Real. Pomysł o wiele ciekawszy niż występ w generalnej próbie przed najważniejszym meczem kadry tej wiosny. Dlaczego najważniejszym? Bo brak zwycięstwa w Mołdawii oznaczać będzie w praktyce pogrzebanie szans na awans na mundial. I tak, dzięki pomysłowi PZPN Fornalik traci szansę wykorzystanie jednej zmiany. Nie ma w gronie Wybitnych Reprezentantów medalistów z epoki Górskiego czy Piechniczka. Kryterium ilości występów dewaluuje status wybitnego i ten fakt jak najszybciej powinni sobie uzmysłowić panowie z PZPN.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Szpaler chórzystów


W ciągu 12 miesięcy role się odwróciły – piłkarze wrocławskiego Śląska, którzy hucznie świętując tytuł mistrzowski AD 2012 nie omieszkali śpiewać niecenzuralnie na temat warszawskiej Legii, teraz pokornie ustawili się w szpaler składając hołd nowemu mistrzowi. Takie rozwiązanie narzucone jest regulaminem rozgrywek, a terminarz i przede wszystkim wyniki spowodowały, że ustępujący mistrz w ostatniej kolejce spotkał się na murawie nowego triumfatora rozgrywek.  Od 5 lat przy Łazienkowskiej gospodarze nie mogli znaleźć sposobu na Śląsk, nawet miesiąc temu w finale PP ulegli będąc zespołem wyraźnie ustępującym rywalowi. Tym razem gładkie 5:0 mówi samo za siebie. Nowy mistrz nie odebrał, a wyrwał berło i koronę wrocławianom. Gdyby na podstawie tego meczu, bądź różnicy punktowej (20 punktów !) ocenić obu medalistów można śmiało stwierdzić, że dzieli ich przepaść. 
Szpaler dla nowych mistrzów utworzony przez piłkarzy Śląska.

 O mały włos a po raz pierwszy w historii medalista MP miałby ujemny bilans bramkowy. Czeski trener Śląska Stanislav Levy po meczu nie załamywał rąk ciesząc się z brązowego medalu. A jego nie byłoby, gdyby Piast Gliwice nie pokpił ostatniego meczu z GKS Bełchatów. Zresztą grając w osłabieniu gliwiczanie wyciągnęli z 0:3 na 2:3 i kto wie czy gdyby mecz trwałby nieco dłużej nie doszłoby do remisu.
Ubiegłorocznych chórzystów PZPN ukarał karą dyskwalifikacji, ale chyba większą karą było niedzielne upokorzenie w stolicy. Ciekawie zapowiada się sprawa Piotra Celebana, który znalazł się w gronie ukaranych śpiewaków na wrocławskim rynku. Dyskwalifikacji nie odczuł, bowiem przygodę z piłką kontynuował w Rumunii, gdzie był jednym z najskuteczniejszych obrońców ligi, a w maju rozwiązał kontrakt z powodu zaległości finansowych klubu wobec niego. Legia po odejściu Jędrzejczyka, Żewłakowowa i Choto priorytetowo traktuje nabycie defensora, widzi Celebana w swoich szeregach. Po ewentualnym transferze ciekawe czy kibice zaakceptują chórzystę (patrz casus Kaczorowskiego) i czy klub nie wystąpi z wnioskiem o zawieszenie kary. Doszło by do paradoksu, że Celeban śpiewający na Legię za karę nie będzie mógł grać w jej barwach.
Inną sprawą jest brak Superpucharu za obecny sezon. Tak zdecydował PZPN, a szkoda. W przeszłości wielokrotnie rozgrywano mecz o te trofeum mimo zdobycia przez jeden klub dubletu. Można było powtórzyć rozwiązanie z 2004 kiedy to na wniosek zdobywcy pucharu poznańskiego Lecha mecz ostatniej kolejki z nowo kreowanym mistrzem Wisłą Kraków potraktowano jako mecz o Superpuchar. Ten „wariant oszczędnościowy” okazał się strzałem w dziesiątkę (po remisowych 90 minutach strzelano karne). Być może w niedzielę dodatkowa stawka bardziej by zmobilizowała Śląska? Innym rozwiązaniem mógłby być również ligowy mecz Legii ze Śląskiem w premierowej kolejce sezonu 2013/14.
Ciekawostką jest fakt, że ostatnie pucharowe rozgrywki zaniechane przez PZPN (Puchar Ligi, Superpuchar) zdobył wrocławski Śląsk.

niedziela, 2 czerwca 2013

Rollercoaster w 1.lidze

Ubiegły sezon pierwszej ligi zakończył się awansem Piasta Gliwice i Pogoni Szczecin. Wśród wielkich przegranych sezonu znaleźli się Zawisza Bydgoszcz i Termalica Nieciecza. 12 miesięcy później ponownie ekipy z Kujaw i Małopolski walczą o promocję i wciąż mogą zakończyć sezon z ogromnym rozczarowaniem. Nieciecza w poprzednim sezonie na 5 kolejek przed końcem przewodziła stawce pierwszoligowców z przewagą 3 punktów nad drugim Piastem i 6 nad trzecią Pogonią i czwartym Zawiszą. Terminarz wskazywał, że nic nie stoi na przeszkodzie by awans świętowany był w 700 osobowej wsi. Tymczasem wyniki były następujące: 0:1 w Radzionkowie, 2:3 u siebie z Flotą (do 84' 2:1, a gol na 2:3 stracony w 90'), 0:1 w Ząbkach, 1:2 u siebie z Kolejarzem i 0:0 na finiszu z Bogdanką Łęczna. Piłkarze prowadzeni przez Słowaka Radolsky'ego ostatecznie wylądowali na piątym miejscu! W trakcie sezonu u siebie przegrali ledwie 3 mecze w tym dwa w ostatnich kolejkach.
Bydgoski Zawisza jako beniaminek walczył do ostatniej kolejki i dopiero przegrany mecz w Gliwicach 0:3 zdecydował o przegranej promocji. W tym sezonie kryzys nastąpił w kwietniu kiedy to drużyna w 4 meczach zdobyła zaledwie punkt. Jurija Szatałowa zmienił Ryszard Tarasiewicz i bydgoski zespół od tamtej pory zanotował zaledwie jeden mecz w którym nie sięgnął po komplet punktów - 1:1 w Łęcznej.
Oprócz tych dwóch drużyn w walce o awans  są spadkowicz Cracovia oraz rewelacja jesieni Flota Świnoujście. Wyspiarze to prawdziwy kameleon - jesienią najpierw 8 kolejnych zwycięstw od początku sezonu, pierwsza porażka w 13.kolejce, po której 2 zwycięstwa i dodatkowo awans do 1/4 PP. Później 7 kolejnych porażek! Trenera Dominika Nowaka zmienił Tomasz Kafarski i Flota pozostała w grze o awans. Hamulec zaciągnięty został w środę, kiedy to sensacyjnie przegrała u siebie z Kolejarzem 0:1.
Wreszcie Cracovia Wojciecha Stawowego, która gra w kratkę, ale dzięki potknięciom rywali zbierali punkty pozwalające poważnie myśleć o awansie. Przed sobotnią, 33.kolejką, kolejność w tabeli była następująca:
1. Zawisza 62 punkty
2. Termalica 62 punkty
3. Cracovia 61 punkty
4. Flota 59 punkty.
W Bydgoszczy Zawisza gościł Flotę, Cracovia podejmowała GKS Tychy, a w Niecieczy grała grudziądzka Olimpia. To co się działo w końcówkach meczów w Bydgoszczy i Niecieczy przyprawiało o ból głowy i kibiców i wszystkich grających u bukmachera. W Krakowie Pasy uległy Tychom 0:1 po kapitalnym golu Mateusza Kupczaka. Gra gospodarzy nie wskazywała na to, że losy meczu zmienią się diametralnie. Zawisza grał z rywalem usypiającą i mimo rekordu frekwencji (ponad 8 tysięcy widzów) emocji jak na lekarstwo. Po przerwie Jakub Biskup wyprowadza z kolei Termalikę na prowadzenie w meczu z Olimpią. To spowodowało, że w Niecieczy mogli szykować się do otwierania szampanów. Zawiszy nie pobudziły meldunki z innych boiska, ba Sebastian Zalepa pokonuje Wojciecha Kaczmarka i jest 0:1! To powoduje, że do gry o awans wchodzi na całego Flota, która na swoje nieszczęście ma niekorzystny bilans meczów z Zawiszą (pokutuje porażka jesienna 0:3), Cracovią (1:2, 1:1) i raczej z Niecieczą (w ostatniej kolejce musieliby wygrać wyżej niż 4:0). Dopiero w ostatnim kwadransie bydgoszczanie zaczęli mocniej nacierać na bramkę rywala. I sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie:
80 minuta - rezerwowy Daniel Mąka wyrównuje na 1:1. 1. Nieciecza 65; 2.Zawisza 63; 3.Cracovia 61; 4. Flota 60.
84 minuta - dośrodkowanie z rogu Piotra Petasza żaden z graczy nie przecina co myli Kasprzika i piłka wpada do siatki - 2:1. 1. Zawisza-65;2.Nieciecza-65;3.Cracovia-61;4.Flota-59. Przy takich wynikach Zawisza i Termalica mają zapewniony awans.
89 minuta - Bydgoszcz, kolejny rezerwowy bohaterem, tym razem Arkadiusz Aleksander, który wyrównuje na 2:2! 1. Nieciecza 65; 2.Zawisza 63; 3.Cracovia 61; 4. Flota 60. Kilkadziesiąt sekund później Aleksander ma piłkę meczową, ale źle wybiera i piłka mija bydgoską bramkę, zwycięstwo Flotę wywindowało by na drugą pozycję i przy zwycięstwie w ostatniej kolejce dałoby awans.
90 minuta - w Niecieczy sędzia dolicza 4 minuty, boisko przypomina ... basen narodowy w Warszawie przed meczem z Anglią, ale kibice już świętują, a jest ich ponad tysiąc (czyli więcej niż mieszkańców!), bo przy takich wynikach piłkarze Kazimierza Moskala mają ekstraklasę.
91 minuta - przy dośrodkowaniu w pole karne Termaliki powędrował Michał Wróbel -bramkarz Olimpii, który jesienią przy takiej okazji strzelił gola w Katowicach.
I tym razem Wróblowi udało się pokonać swojego vis a vis. 1:1 i Nieciecza w szoku. A tymczasem Zawisza miał okazję do rozstrzygnięcia meczu na swoją korzyść, ale gości od utraty gola uratował słupek.
Koniec meczów oznaczał jedno, że wciąż nie znamy duetu nowych beniaminków ekstraklasy. Zawisza ma 63 punkty i bilansem bezpośrednich spotkań (1:1, 1:0) wyprzedza Termalikę. dwa punkty mniej ma Cracovia, której upiekła się wpadka z Tychami. Flota ma 3 punkty mniej od prowadzącego duetu, ale nie wyprzedzi już Zawiszy, a na awans może liczyć w przypadku braku wygranej Pasów i równoczesnego zwycięstwa ...pięcioma bramkami na Termaliką! Niecieczanie z kolei mając korzystny bilans meczów z Cracovią (2:0, 1:2) mogą sobie pozwolić na remis w Świnoujściu. Zawisza z Cracovią ma równy bilans meczów (3:1, 1:3). Kto wie, może na koniec trzeba będzie sporządzać małą tabelkę?
W ostatniej kolejce (sobota, 08.06.) Cracovia gości w Legnicy, gdzie myśląc o promocji musi bezwzględnie wygrać. Zawisza jedzie do Bytomia, a Flota gra z Termaliką.

sobota, 1 czerwca 2013

Oławskie pytania

W niedziele 2 czerwca miał się odbyć drugoligowy mecz pomiędzy MKS Oława a Górnikiem Wałbrzych. Stawką były nie tylko ligowe punkty, bowiem w tym dniu przegrany mógł sobie skomplikować sytuację w tabeli i przygotowywać się do przyszłorocznych występów klasę niżej. Meczu jednak nie będzie.
Dwa dni przed meczem media obiegł komunikat zarządu oławskiego klubu mówiący o "bezpieczeństwie zawodników,sędziów a w szczególności mieszkańców i gości przebywających w Oławie" co spowodowało, że podjęto dramatyczną decyzję o odwołaniu meczu.
OCKF w Oławie
Idąc tym tropem oławscy działacze w swoim komunikacie tłumaczą:
Zdajemy sobie sprawę na jakie konsekwencje narazimy klub ale ważniejsze od punktów,bramek jest życie ludzkie. W takich okolicznościach nie pozwolimy aby Oława stała się areną bandyckich porachunków, które nie mają nic wspólnego ze sportem.
Cóż, nie od dziś, nie od tygodnia, ale o wielu tygodniu wiadomo było, że na ten derbowy mecz mobilizują się fani obu zespołów. Nie darzą się sympatią - to fakt, ale w Oławie w sporej liczbie gościli kibice Zagłębia, a ostatnio Chrobrego Głogów, którzy liczebnie przewyższali miejscowych. Scen dantejskich nie odnotowano, sędziowie, piłkarze nie zostali poszkodowani. A jeśli zarząd tak martwi się o mieszkańców miasta to czemu w TAKI sposób odmawia im szansy oglądnięcia ciekawego meczu? O stronę sportową, postawę na boisku nie można było się martwić, bowiem oba zespoły są (były?) zagrożone spadkiem. W gorszej sytuacji jest MKS, który potrzebował zwycięstw jak ryba wody. Na dodatek ostateczny sukces piłkarzy Zbigniewa Smółki uzależniony był od wyników Górnika i Ruchu Zdzieszowice, bo tylko te ekipy mogli wyprzedzić. Nie było pustym hasło wałbrzyskich fanów na niedoszły niedzielny mecz, że będzie to "zabranie II ligi Oławie". W podobnym klimacie mobilizowali się fani Moto-Jelcza, którzy mieli świadomość, że strata punktów przez Górnika skomplikuje jego sytuację i ewentualna porażka w końcowym rozrachunku spowoduje, że zabraknie punktów do utrzymania. Ale to już jest (?) historia, bowiem meczu w niedziele nie będzie, a być może nie zostanie w tym sezonie w ogóle rozegrany, bo PZPN może orzec walkower dla wałbrzyszan. Decyzja ponoć ma zapaść w poniedziałek.
Różne media podaje ewentualne rozwiązania problemu. Drugi termin meczu - jeśli tak to kiedy i dlaczego? Do zakończenia rozgrywek zostało dwa tygodnie i jeśli weźmie się pod uwagę, że dwie ostatnie kolejki będą rozgrywane o tej samej porze celem wykluczenia kombinacji to jedyny realny wolny termin miałby miejsce od 3 do 7 czerwca, tyle, że w środę (05.06.) Górnik gra zaległy mecz w Częstochowie. Czyli brak wolnego terminu. Zresztą dlaczego miałby być przekładany mecz? Dotychczasowe spotkania były przekładane ze względu na zły stan boiska (ze względu na warunki atmosferyczne, a kataklizmy póki co Oławę ominęły w tym roku) lub na wniosek jednej z drużyn ZA ZGODĄ drugiego klubu. Czemu wałbrzyszanom miało zależeć na komplikowaniu sobie sytuacji, graniu w środku tygodnia co zaburzyłoby system przygotowań do kolejnych jakże ważnych meczów?
Drugie rozwiązanie - najbardziej prawdopodobne to walkower dla gości z Wałbrzycha. Tak na chłopski rozum - klub-gospodarz nie jest w stanie zorganizować meczu, czyli czemu ma służyć ewentualne przekładanie? Kto jest winny? Czy w innym terminie będzie zapewniona lepsza ochrona, będzie bezpieczniejszy termin?
Inne rozwiązanie jakie rzekomo wyszło od oławskich działaczy to przeniesienie meczu do Wałbrzycha. Takie rozwiązania były stosowane za czasów gry Górnika/Zagłębia w klasie okręgowej. O ile wtedy były korzyści, zwłaszcza dla kibiców, to teraz trzeba wziąć inne czynniki. Po pierwsze proceduralne - jeśli chce się zorganizować spotkanie o statusie imprezy masowej (a być może ponad tysiąc widzów pofatygował by się na mecz) wniosek do policji i innych służb musiałby być wysłany z większym czasowym wyprzedzeniem niż dwa, trzy dni. Po drugie - finanse: co prawda oławianie chcieli partycypować w kosztach organizacji meczu, ale trzeba wziąć pod uwagę, że klub ma ustalony budżet i nieplanowe wydatki są zapewne wliczone. Tylko czemu mają one być ponoszone przez działaczy MKS?
Górnikowi w żaden sposób nie musi zależeć na rozgrywaniu meczu w świetle prawdopodobnego walkowera. Jedynym problemem jest fakt, że z kartek "nie wyczyści się" Mateusz Sawicki, ale poza tym kto by odmówił w takiej sytuacji trzech punktów za darmo? Po pierwsze nie trzeba jechać na mecz (choć to akurat najmniejszy problem finansowy), po drugie nie będzie kontuzji, kartek. Ponadto trzy punkty mogą dać awans w tabeli. Same korzyści.
Działacze MKS wybrali wg nich mniejsze zło. Koszty walkowera na pewno są mniejsze od organizacji meczu. Wiadomo, że na mecz wybrały by się grupy kibiców nie tylko z miast skąd pochodzą oba kluby.  Czy jednak można byłoby rozegrać mecz? Oczywiście, że tak. Oławscy działacze mogli powtórzyć numer z przeszłości, gdzie kibice wałbrzyscy nie mogli oglądnąć poczynań swoim pupili. Tylko, jeśli wtedy było alibi w postaci wiecznego remontu to teraz zabrakło argumentów. Choć sprytni działacze nie takie przeszkody pokonywali i różne cuda wymyślali. Wiadomo, że w przypadku zamknięcia tylko sektora gości i tak trzeba byłoby zorganizować ochronę na zewnątrz obiektu. Tak "na wszelki wypadek"... Można było powtórzyć manewr, który wprowadziła w życie policja przed meczem Górnika Wałbrzych w Polkowicach. Pacyfikowanie pojazdów z wałbrzyską rejestracją. Teraz wydawało by się nawet zadania dla mundurowych łatwiejsze, bowiem fani zamierzali wybrać się pociągiem. I to nie jakimś "specem" tylko kursowym. Życie nie jeden raz pokazało, jak łatwo służby znajdują powód by opóźnić przejazd, wjazd itp.
Z drugiej strony ile w drugiej lidze było zdarzeń związane z awanturami kibiców? Jeśli miało miejsce to na pewno nie w takim zakresie jak spodziewali się oławscy działacze. Ale właśnie 2 czerwca w Oławie miał nastąpić armagedon.
Decyzją miejscowych działaczy są zszokowani nawet kibice Moto-Jelcza. Kto wie, czy gdyby doszło wcześniej do spotkania zarządu klubu ze stowarzyszeniem kibiców wypracowano by kompromis, rozegrano by mecz i wygrałby futbol. A tak pozostanie niesmak, że działania zarządu odbierają w praktyce nadzieje na pozostanie w lidze ich piłkarzy. Chyba, że PZPN coś innego wymyśli.