Polska awansowała na rosyjski mundial z pierwszego miejsca. Adam Nawałka drugim po Kazimierzu Górskim selekcjonerem, który awansował z kadrą na dwa turnieje z rzędu. Robert Lewandowski tylko w Kopenhadze nie trafił do siatki rywali będąc pierwszoplanową postacią reprezentacji. O kapitanie powiedziano już prawie wszystko, napisano dziesiątki artykułów, kilka książek, niebawem pewnie nakręcony zostanie film. Stał się również tematem prac naukowych, a ostatnią napisał ... on sam.
W Polsce dla kibiców piłkarskich większość spraw jest zero-jedynkowych, albo coś jest białe, albo czarne, nie ma coś pomiędzy. Tak jest z drużynami klubowymi, gdy euforia po drobnych sukcesach i totalna krytyka po odpadnięciu z europejskich pucharów. Kadra obecnie jest oceniana na fali euforii po awansie. Czyli de facto po zaliczeniu pewnego etapu rywalizacji, a nie osiągnięciu wymiernego sukcesu. Wśród tej fety,której transmitująca mecz z Czarnogórą stacja telewizja oszczędziła puszczając w tym czasie reklamy, jedynie najlepszy, a zarazem najbardziej świadomy zawodnik kadry, czyli Lewandowski, trzeźwo zachowywał dystans uznając, że to tylko awans, środek to ewentualnego sukcesu.
Polska przed eliminacjami nie byli murowanymi faworytami, ale też ich prymat w grupie nie jest niespodzianką. Wiadomo, że swoje problemy mieli Duńczycy, którzy w meczu u siebie po prostu nas upokorzyli. Bez formy była Rumunia, losowana przecież z pierwszego koszyka, co potwierdza, że wszelkie rankingi można wyrzucić do kosza, bo i tak wszystko weryfikuje boisko. Biało-czerwoni rozegrali 10 meczów, ale praktycznie tylko w czterech zaprezentowali wyborną formę przez całe spotkanie. Dwumecz z Rumunami, domowa z Kazachami i wyjazdowa potyczka z Armenią musiały się podobać - wypunktowanie rywala, pewne wysokie zwycięstwa. Gorzej było w pozostałych rywalizacjach, choć w większości zwycięskich. Dla przypomnienia:
Astana - niejaki Chiżniczenko w pojedynkę ośmiesza naszą defensywę i ze spokojnego 2:0 wywozimy z Kazachstanu remis 2:2.
Warszawa -Dania - znów nerwy po tym jak goście zweryfikowali wynik z 3:0 na 3:2 i 20 minut nerwów.
Warszawa - Armenia - goście już po dwóch kwadransach grają w dziesiątkę, a tuż po przerwie strzelają samobója. Mimo to nie dość, że wyrównują to oni mają piłkę meczową. Na szczęście w 94 minucie główką wynik ustala Lewandowski
Podgorica - Czarnogóra po przerwie goni wynik i oprócz wyrównania mają kolejne szanse na bramki. Tym razem w roli męża opatrznościowego wystąpił Łukasz Piszczek i komplet punktów pojechał nad Wisłę.
Wreszcie ostatni mecz w Warszawie - 2:0, 2:2 i dramat gości, bo najpierw "wielbłąd" Mijuskovića wykorzystany z zimną krwią przez Lewandowskiego, a chwilę potem mocne wstrzelenie w pole bramkowe piłki przez Błaszczykowskiego kończy się samobóje Stojkovića.
Sceptycy zauważą, że w większości meczów Polska nie potrafią spokojnie utrzymać przewagi, sama prosi się o kłopoty. Obok fantastycznej gry skrzydłami nagle zdarzają się szkolne błędy. Optymiści zauważą polot w ofensywie i skuteczną grę pod bramką rywala. Każda strona ma oczywiście rację, ale...
No właśnie "ale". Zanim postawione zostaną pomniki Adamowi Nawałce, zanim oceniać będziemy po grudniowym losowaniu szanse na rosyjskim czempionacie warto wrzucić kamyczek do biało-czerwonego ogródka.
O Robercie Lewandowskim nie ma sensu się rozpisywać. Totalny gigant, którego rola jest nie do przecenienia. W ostatnim czasie do swojego zabójczego repertuaru dodać należy rzuty wolne. Kto spośród jego partnerów zrobił podobny postęp?Gdyby zabrakło napastnika z Monachium potencjał kadry maleje drastycznie. W porównaniu z poprzednimi eliminacjami mecze o awans na turniej nie wyłoniły żadnego nowego bohatera. Owszem swoje znakomite chwile mieli Piszczek, Grosicki, Błaszczykowski, ale czy tych zawodników nie znamy od lat? Za kilka miesięcy będziemy pasjonować się powołaniami na mistrzostwa, a problemy od dłuższego czasu są takie same.
O obsadę bramkarza możemy być spokojni i wątpliwe, by w ciągu najbliższych miesięcy ktoś zagroził duetowi Fabiański - Szczęsny. Nie wiadomo na jakiej podstawie powoływany jest Tytoń, który od kilku lat nie ma pewnej sytuacji w klubie.
W obronie wciąż drżeć będziemy o obsadę lewej flanki. Przed EURO odkryciem został Jędrzejczyk, który we Francji zdał egzamin, ale ostatnie miesiące już po powrocie do Legii to forma co najwyżej ligowa, nie mówiąc o reprezentacyjnej. Nie daje gwarancji Rybus, więc nadzieją staje się Bereszyński, który 12 miesięcy temu był przymierzany jako zmiennik Piszczka po przeciwnej stronie. Na środku nic nie zanosi się na wygryzienie duetu Pazdan - Glik. Ten pierwszy gra w kadrze lepiej niż w klubie, a Kamil wręcz przeciwnie. Nie są taką ostoją jak we Francji. Znamienite, że Polska w eliminacjach straciła aż 14 bramek - najwięcej z drużyn, które uzyskały awans ze Starego Kontynentu! Dobry PR nieco przysłania rzeczywisty obraz, a niektórzy jeszcze kupią hasła typu Pazdan minister obrony, czy to nie błąd Glika a błąd murawy. Na swoją szansę będą czekać młodzi Kędziora, Bednarek czy niespodziewanie najbardziej uniwersalny defensor, czyli Cionek.
Wśród pomocników są pewniacy, ale podczas eliminacji żaden z nich nie zaprezentował stałego dobrego poziomu. Najwięcej zachwytu przysparzała gra skrzydłowych - w końcówce kapitalne partie rozgrywał Błaszczykowski, ale wcześniej miał wiele przestojów. Podobnie jak Grosicki, którego szarże wypromowały do ligi angielskiej, ale często długo niewidoczny podczas meczu, w ogóle nie wspierający partnerów w defensywie. Trochę postraszyli skrzydłowych Peszko czy Makuszewski, choć ten pierwszy daleko jest od reprezentacyjnej formy. Na środku Krychowiak - Mączyński - Zieliński. Całe trio gdy jest w formie może być wizytówką kadry, ale wiadomo, że Krychowiak miał problemy w Paryżu i na miarę oczekiwań tak naprawdę dopiero w ostatnich meczach zagrał. Mączyński udanie pokazał się przeciwko Rumunom, gdzie rozegrał najlepsze w kadrze 3 kwadranse. Ich niedostatki w ofensywie ma zniwelować Zieliński, który mimo udziału we wszystkich meczach, to tak naprawdę jedynie przeciwko Czarnogórcom zagrał na miarę dużego talentu. Postrzegany przez pryzmat formy reprezentowanej w Serie A stał się ulubieńcem Jana Tomaszewskiego i popularny Zielu niewiadomo jak dobrze by zagrał, zawsze będzie przez niego krytykowany.
Zawiódł w eliminacjach Linetty, z kręgu zainteresowań wypadł Kapustka, pojawił się na krótko w kadrze Wszołek, Góralski.
W ataku głównie kadra grała z jednym napastnikiem, gdy zdrów był Milik, wówczas przechodziliśmy na system 1-4-4-2. Gdy ponownie Arek doznał kontuzji swojej szansy nie otrzymali ani Teodorczyk ani Wilczek, co również świadczy o ich raczej skromnej przydatności do kadry.
Polska awansowała po raz drugi z rzędu na wielki turniej. Kadra Nawałki jednak nie robi postępów, bo jest łatwa do rozszyfrowania, co uwydatnił mecz z Danią w Kopenhadze. Wiadomo, że losowanie może przydzielić zespoły teoretycznie słabsze, które ewentualnie nabiorą się na Turbogrosika, przerzuty z głębi defensywy Krychowiaka, szarże prawą stroną dwóch przyjaciół Piszczka z Błaszczykowskim, ale tak naprawdę każdy przeciwnik będzie starał się zneutralizować grę Lewandowskiego. Kampania kadry 2016-17 nie wykreowała żadnej nadziei jaką był swego czasu Kapustka,bohaterów rodem z Dublinu (Peszko) czy Narodowego (Mila). Selekcjoner znany jest z przywiązania do nazwisk i w godzinie próby korzystał ze sprawdzonych wojowników. Tyle, że ci wojownicy są coraz starsi, niekoniecznie coraz lepsi, zmienników na horyzoncie nie widać. Owszem są młodzi, którzy skompromitowali się podczas polskiego młodzieżowego EURO. Ale gdy Linetty nie daje gwarancji solidnej postawy w środku pola, to czy można zaufać Kownackiemu czy Bednarkowi?
Póki co trwa festiwal błogiego wychwalania białoczerwonych, wiadomo, że Adam Nawałka zostanie trenerem roku. Kto wie, może jego kadra ogłoszona zostanie drużyną roku. Ale rozpalonym głowom zaleca się lód i trzeźwiejsze spojrzenie na potencjał obecnej kadry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz