Działacze wałbrzyskiego klubu wpadli na pomysł obniżenia cen biletów na sektor C do złotówki. Kilkudziesięciu kibiców skusiło się na tę promocję, choć również na sektorach "vip-owskich" również było więcej niż zwykle oglądających, wielu pojawiło się pierwszy raz w tym sezonie. Oczywiście zamysłem pomysłodawców był powrót zorganizowanego dopingu dla Górnika, ale bez dialogu, wyjaśnieniu spraw z jesieni nadal jest pat w sprawie obecności szalikowców na domowych meczach.
Trener polkowiczan Jarosław Pedryc oglądał ostatnie spotkania wyjazdowe Górnika i wyciągnął słuszne wnioski co do taktyki. Jego podopieczni nie tylko wygrali, ale uczynili to w takich rozmiarach, że w przypadku ewentualnego równego dorobku punktowego liczyć się będzie bilans bramek, a ten jest póki co po stronie Polkowic.
Trener Robert Bubnowicz nie mógł skorzystać z wykartkowanego Sławomira Orzecha, w meczowym protokole początkowo widniało nazwisko Grzegorza Michalaka zamiast Mateusza Krawca, ale ostatecznie ten ostatni zagrał od pierwszego gwizdka sędziego Mirosława Mazgaja. Pierwsza akcja należała do miejscowych, ale po dośrodkowaniu prawą (!) nogą Krawca uderzenie głową Orłowskiego nie mogło zaskoczyć Damiana Primela. Dziwić może, że w tekstowej relacji Radosława Radczaka na lajfach zdecydowana większość dośrodkowań z prawej strony, w tym asysta bramkowa, zostały błędnie przypisana Krzymińskiemu. Jeśli chodzi o rzetelność dziennikarską to nieporozumieniem jest przypisanie żółtej kartki Grzegorza Michalaka Marcinowi Orłowskiemu. Jest to o tyle ważne, że czwarta żółta kartka kapitana Górnika oznacza przymusową pauzę. Dziennikarzom nazwisko Orłowskiego zasugerował swoim komunikatem spiker zawodów Bogdan Skiba, a wszelkie wątpliwości w tej kwestii rozwiewa oficjalny protokół, na podstawie którego przygotowana jest relacja z meczu na portalu Łączy nas piłka.
Wracając do wydarzeń boiskowych, to największe zagrożenie w tym meczu piłkarze lidera prokurowali sami sobie. Już w 3 min. szkolne błędy w defensywie mógł bezlitośnie wykorzystać Karmelita, który jednak nie potrafił umieścić piłki w pustej bramce. Za kilka minut dośrodkowanie z rzutu wolnego wybicie z pola karnego i piękny wolej Wojciecha Galasa ląduje w wałbrzyskiej bramce. Ale szok na trybunach dopiero miał nadejść. Po kwadransie gry było już bowiem 0:2 - szybka kombinacja ofensywna gości, zagranie z prawego skrzydła i Rafał Karmelita podwyższa wynik. Inna sprawa, że z perspektywy trybun wydawało się, że asystujący przy golu gracz KS Polkowic był na ofsajdzie. Pomysł podopiecznych Jarosława Pedryca na pojedynek z Górnikiem był prosty. Trójka ofensywnie nastawionych graczy miała wysoko wywoływać presję na stoperach i bocznych obrońcach. Szybko okazało się, że w defensywnej układance wałbrzyszan najsłabszym ogniwem jest Sebastian Surmaj i w jego sektorze najczęściej atakowali przyjezdni. Inną bolączką lidera była bierność w środku pola. Obrońcy nie mieli komu dograć piłkę na rozegranie, jedynym sensownym wyjściem była przysłowiowa laga do przodu, a tam Polkowice łatwo neutralizowali Orłowskiego. Imponować musiała szybkość podejmowania decyzji gości, szybkie przesuwanie się oraz wychodzenie dużą ilością zawodników do ataku. Tego nie można było zauważyć w grze Górnika i to bardzo kuło w oczy. Brakowało w zespole defensywnego pomocnika z prawdziwego zdarzenia. Marcin Morawski głównie ukierunkowany jest ofensywnie, Mateusz Krawiec raził powolnością, jednostajnym rozegraniem. To co wystarczy na słabszych rywali było w sobotę wodą na młyn dla Polkowic, którzy spokojnie mogli poukładać się w defensywie, pokryć, zaasekurować. Najjaśniejszym punktem wałbrzyszan był Dominik Radziemski, który ciągnął ten zespół do przodu. To z jego podania Krawiec głową po koźle zdobył kontaktową bramkę. Dominik jednak nie dokonywał zawsze dobrych wyborów, a szkoda, bo pod koniec I i na początku II połowy powinien umieścić piłkę w siatce.
W drugiej połowie kilkuset widzów oczekiwało zrywu biało-niebieskich i ... nie doczekało się. Owszem, piłka częściej gościła na połowie polkowiczan, ale brakowało konkretów. Goście skupili się bardziej na uważnej defensywie, nie wychodzili już z takimi atakami jak przed zmianą stron. A trzeba obiektywnie stwierdzić, że gdyby piłkarze wicelidera mieli lepiej ustawione celowniki, albo w gorszej dyspozycji był Jarosiński to do przerwy byłby prawdziwy pogrom upokarzający Górnika.
Czerwony duet Górnika - Rytko i Sawicki [foto: B.Nowak - walbrzych24.com] |
Gdy zmęczonego Morawskiego zastąpił Grzegorz Michalak stronami zamienili się Krzymiński z Sawickim. Ten pierwszy, który zaliczył bramkowy dublet w Jeleniej Górze, raził bezradnością w ofensywie, a w II połowie kilkakrotnie Górnicy mieli szansę wykreować ciekawą sytuację podbramkową. Póki co psikusa miejscowym zrobił Jan Rytko. Kartkowy rekordzista biało-niebieskich mając żółtą kartkę najpierw w skandaliczny wręcz sposób stracił piłkę, by pobiec za rywalem i bezsensownie faulować go dopraszając się tym samym kolejnej żółtej kartki. Górnik mając gonić wynik musiał zweryfikować swoje ustawienie, bowiem kończyć musiał w osłabieniu. Kilka minut później okazało się, że sytuacja może wyglądać jeszcze gorzej.
Starcie dwóch "16" - Bancewicz wjeżdża w nogi Sawickiego, faul. Wałbrzyszanin nie czekając na karę dla pomocnika gości sam postanawia wymierzyć sprawiedliwość i to w najgorszy, a przede wszystkim najgłupszy sposób. Kopanie kolanem leżącego rywala, na wysokości ławki rezerwowych gości nie mogło skończyć się inaczej niż grubszą awanturą. Kibice na trybunach stali się świadkami żenującej przepychanki rodem z boisk najniższych klas rozgrywkowych. Wrocławski sędzia Mirosław Mazgaj wyrzucił z boiska Sawickiego i Sworackiego, a Bancewicza ukarał tylko żółtą kartką. Tylko, bowiem po takim faulu równie dobrze mógł go ukarać czerwoną kartką. Po tych decyzjach Górnik grał już w dziewięciu. A Sawka nie będzie miło wspominał swego jubileuszowego 150.występu w Górniku...
Paradoksalnie grając w takim osłabieniu wałbrzyszanie stworzyli sobie JEDYNĄ bramkową sytuację po przerwie, gdy Grzegorz Michalak przedarł się przez polkowicką obronę i z ostrego kąta próbował zaskoczyć Primela, który sparował piłkę na rzut rożny. Gospodarze rozochocili się i zostali bardzo szybko skarceni, gdy po rzucie rożnym zabrakło asekuracji, polkowiczanie wyszli z szybką kontrą, którą rozegrali podręcznikowo. Końcówka to czekanie na ... cud, bo takowym byłby gol dla Górnika. Wyluzowani goście nie forsowali tempa, choć mieli okazję by dobić rywala. W samej końcówce na boisku pojawił się Sobiesierski, który podobnie jak w Jeleniej Górze wyróżnił się ... żółtą kartką w doliczonym czasie gry.
Wśród wałbrzyskich kibiców głównym winowajcą okrzyczany został sędzia Mazgaj. Obiektywnie oceniając wrocławski rozjemca pozwalał grać bardzo twardo i to raczej polkowiczanie mogli mieć pretensje o nieodgwizdanie kilku starć. Większość kartek rozdał w końcówce meczu, by nie zaogniać konfliktu pomiędzy graczami obu drużyn, który wybuchł w 76 min. Ta cała sytuacja jednak sędziego przerosła. Dwa wykluczenia to ... najmniejszy wymiar kar dla graczy obu drużyn. Zdjęcia wałbrzyskich fotoreporterów są bezlitosne choćby dla Jarosińskiego, który rywala objął w dalece od przyjacielskiego uścisku. Innym jego kolegom również puściły nerwy, taka sytuacja to woda na młyn dla braci Michalaków. Świętoszkami nie byli również gracze KS Polkowice, aż dziw bierze, że żaden z graczy siedzących na ławce, którzy znaleźli się w środku wydarzeń na boisku nie zostało ukaranych choćby żółtą kartką. Raziła bierność arbitra podczas całej awantury, który wyraźnie chciał wyczekać, a należało zdecydowanie interweniować.
Polkowice przyjechały zmotywowane i swój cel osiągnęli w imponującym stylu. Abstrahując od bijatyki, byli zespołem lepszym, lepiej zorganizowanym, szybszym. Bezlitośnie ukazali słabe punkty wałbrzyszan. To co nie udało się przy Ratuszowej Formacji Port 2000 czy rezerwom Miedzi udało się właśnie drużynie Jarosława Pedryca.
Górnik trzymał spory cios po którym musi się jak najszybciej podnieść. Osamotniony Orłowski, wożenie piłki przez pomocników, liczenie na stałe fragmenty gry - ten wąski wachlarz w ofensywie nie wystarczył na wicelidera i na pewno nie starczy na rywala w barażach. O ile piłkarze Bubnowicza w nich zagrają.
Porażka z KS Polkowice skomplikowała sytuację spadkowicza z II ligi. Na 5 meczów przed końcem Górnik ma 1 punkt przewagi, bilans bramkowy +36, a polkowiczanie +38, więc ważne mogą okazać się również gole. A jaki jest rozkład jazdy do finiszu rozgrywek?
30.kolejka: Śląsk II - Górnik, KS Polkowice - Piast Żmigród,
31.kolejka: Górnik - Ilanka Rzepin, Zagłębie II - KS Polkowice
32.kolejka: Górnik - walkower za mecz z KP Brzeg Dolny, KS Polkowice - Karkonosze
33.kolejka: Piast Żmigród - Górnik, Piast Karnin - KS Polkowice
34.kolejka: Górnik - Zagłębie II, KS Polkowice - Lechia Dzierżoniów.
W tygodniu Górnik grać będzie z rezerwami Miedzi w Pucharze Polski DZPN, wiadomo, że Mateusz Sawicki będzie pauzował - ile, to zadecyduje posiedzenie Wydziału Dyscypliny. Oba zespoły będą grać z Piastem Żmigród i Zagłębiem II Lubin, które są tuż pod kreską, ale wciąż liczą na skuteczną walkę o utrzymanie. Z kolei Śląsk II i Lechia są tuż nad kreską i punktów również nie będą chcieli rozdawać. Z rywali już zdegradowanych to Górnik będzie miał jednego (Ilanka), a Polkowice Karkonosze i Karnin. Kto zagra w barażach dowiemy się za miesiąc.
1. Sytuacja Michalaka nie była JEDYNA, była jeszcze Radziemskiego na samym początku drugiej połowy.
OdpowiedzUsuń2. Sawicki nie pauzuje w pucharze.
3. Słaby mecz Górnika, ale nie przesadzajmy, że Polkowice miały aż tyle okazji.
4. Górnik jest na pierwszym miejscu i to on zagra w takim układzie w barażach. Nieważne w jakim stylu przegrał, to nie jest najważniejsze.
5. Górnik ma jedno spotkanie mniej, warto o tym napisać. Dostaną 3 pkt "za darmo" a Polkowice będą musiały wygrać.
6. Trochę optymizmu ��
Chyba człowieku byłeś na innym meczu.Jaka sytuacja Radziemskiego.Jedyna sytuacja to strzał z ostrego kąta Grześka Michalaka w końcówce.Polkowice w 1 połowie miały 4 dobre sytuacje a w 2 zmarnowali 2 setki w końcówce.Może zza płotu tego nie widziałeś bo będąc na meczu byś nie pisał takich głupot.
UsuńOglądałem mecz na stadionie. Musiał się Pan spoznic na drugą połowę, skoro nie widział Pan tej sytuacji. Kiełbasa musiała bardzo smakować ��
UsuńO jakim zaległym meczu piszesz, znawco futbolu?
OdpowiedzUsuńWe wtorek był zaległy mecz z Karkonoszami
UsuńNo i wychodzi teraz bokiem porażka na własne życzenie w wydawałoby się wygranym meczu u siebie z Polonią Świdnica. Nadal byłyby 4 pkt. przewagi nad Polkowicami. Sercem jestem za wygraniem III ligi przez Górnika i zwycięstwem w barażach o II ligę. Niestety rozum mówi, że większe szanse mają Polkowice. Teoretycznie łatwiejszych przeciwników. No i w najbliższej kolejce Górnik gra na wyjeździe z rezerwami Śląska. Pierwszy zespół wrocławian zapewnił sobie utrzymanie w ekstraklasie, więc teraz zadbają, by utrzymać rezerwy w III lidze i wystawią pewnie mocny skład. Oby wyprawa nad Odrę nie zakończyła się wstydliwą porażką wałbrzyszan.
OdpowiedzUsuńBardzo trafne spostrzeżenia pana w komentarzu wyżej.Autor strony wszystko trafnie opisał i zostaje czekać na rozwój wypadków.Górnik ma jeszcze wszystko w swoich rękach jednak tak grając jak z Polkowicami nie ma żadnych szans na wygranie tej ligi.Uważam również że Polkowice mają teoretycznie łatwiejszy terminarz.Jeśli chodzi o mecz to nie ma co się oszukiwać zdecydowanie lepszym zespołem były Polkowice które nie zagrały jakiegoś wielkiego meczu ale mądra gra i szybkość ich zawodników zupełnie wystarczyła na Górnika który moim zdaniem nie miał zupełnie pomysłu na ten mecz.Zupełnie niewidoczny był Maran i tak po 30 min. był do zmiany a zupełnie niezrozumiała rzecz była jeśli chodzi o stałe fragmenty gry,gdzie Maran nie bił wolnych czy rogów a robił to Krawiec który powinien być w polu karnym.Najbardziej szkoda Sawickiego który w ostatnich meczach prezentował się bardzo dobrze i to dzięki niemu były zwycięstwa ze Ślęzą czy Miedzią drugą.Teraz mecz we Wrocławiu i jeśli Śląsk posiłkuje się zawodnikami z pierwszego składu to szanse są minimalne a może to zrobić bo jak napisał pan wcześniej Śląsk ma pewne utrzymanie w ekstraklasie i jak będzie chciał to wystawią kogo chcą.Tak samo mogą zrobić jutro cyganie i będzie po pucharze,który uważam że jest kulą u nogi w tej chwili dla Górnika.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam.Właśnie wróciłem z Legnicy z meczu i to co zaprezentowały oba zespoły to dramat.Klepanie na własnej połowie ja do ciebie ty do mnie i za chwile strata.Mecz na 0-0 choć przy szczęściu w 1 połowie można było strzelić 2 bramki.Najpierw główka Tyktora lub Orłowskiego minimalnie nad bramką a później po błędzie bramkarza który wypuścił piłkę po wolnym i 2 naszych zawodników nie wykorzystało prezentu.Legnica w 1 połowie nie stworzyła żadnej dogodnej sytuacji.Aż prosiło się żeby Górnik siadł na rezerwy Miedzi bo Legnica grała samą młodzieżą.Nic takiego nie nastąpiło w 2 połowie i praktycznie jedyna akcja Miedzi skończyła się stratą bramki.Z połowy boiska długa piłka na róg szesnastki a tam młody zawodnik minął naszego obrońcę jak tyczkę i strzelił bramkę i było po meczu.Mimo że zostało 10 min Górnik nie był w stanie stworzyć jakiegokolwiek zagrożenia.Bardzo widoczny był brak skrzydeł a i w środku pola była dziura a Orzeł znów był uwikłany w walkę przy liniach i w środku boiska bo nie dostawał piłek.Kolejny beznadziejny mecz Jasia który gra coraz słabiej a Surmaj z Krzemińskim to tragedia .Ale niestety nie ma na dzień dzisiejszy lepszych młodzieżowców i muszą grać.Najbardziej widoczny był brak Sawickiego który ciągnął grę do przodu i Krawca.Zobaczymy co będzie we Wrocławiu ,jednak tak grając będzie niesamowicie ciężko o korzystny rezultat.Mecz meczowi nie równy więc zobaczymy.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWe Wrocławiu Górnik przegrał na własne życzenie.Brakuje skuteczności i trochę szczęścia.Górnik zagrał o niebo lepiej niż w Legnicy jednak mszczą się niewykorzystane sytuacje.Stracona bramka to kopia bramki z Legnicy.Z własnej połowy daleki przerzut w okolice rogu szesnastki a tam zostaje minięty Tyktor i Orzech i strzał w długi róg i bramka.Śląsk nie stworzył sobie ani jednej dogodnej sytuacji która mogła być jakimś zagrożeniem.Takie porażki najbardziej bolą bo o ile w Legnicy nie było sytuacji tak we Wrocławiu było kilka dobrych sytuacji nie licząc słupka po wolnym Krawca i poprzeczce Darka Michalaka z linii pola karnego.Śląsk w 1 połowie jak i fragmentami drugiej zagrał mądrze taktycznie stosując pressing na całym boisku.Dziwi mnie bierność naszych szkoleniowców na grę młodzieżowców.Dlaczego nie spróbują zamienić pozycjami Surmaja z Krzymińskim który w kolejnym meczu jest najsłabszym zawodnikiem na boisku i kompletnie nic nie daje drużynie.Czy tego nie widać z wysokości boiska.Nawet w miejsce Krzymińskiego wstawić jakiegoś juniora bo da więcej drużynie i będzie chociaż biegał a nie stał i będzie się ogrywał bo gołą jedenastką na dłuższą metę nie da się grać bo dochodzą kontuzję i kartki i wygląda to tak jak teraz że jest problem ze składem.Teraz dochodzi pauza G.Michalaka w meczu z Rzepinem a kilku zawodników nie może złapać kartki bo będą pauzować.Z teoretycznie komfortowej sytuacji to teraz Górnik musi gonić Polkowice i nawet wygranie wszystkich meczy może nie starczyć do wygrania 3 ligi,choć uważam że Polkowice jak i Górnik stracą jeszcze punkty.
OdpowiedzUsuń