W Stambule FC Liverpool ograł w finale AC Milan po rzutach karnych 3:2, choć w regulaminowym czasie gry przegrywał już 0:3,lecz potem odrobił tę stratę. Jednym z bohaterów tego meczu był broniący bramki The Reds Jerzy Dudek. Polak już w 1.minucie wyjmował piłkę z siatki, a po puszczeniu 3 bramek w ciągu 45 minut trudno było przypuszczać, że o tym spotkaniu będzie mówił latami, ba napisze dwie książki! Wszystko za sprawą doskonałych parad, zwłaszcza w dogrywce oraz słynnego Dudek dance podczas serii rzutów karnych, gdzie wyprowadził z równowagi takich asów jak Andrea Pirlo czy Andrij Szewczenko.
Liverpool od tamtego czasu nie zdołał osiągnąć podobnego sukcesu, choć udało mu się awansować do finału Ligi Mistrzów. Piłkarz Meczu tureckiego finału, klubowa legenda - Steven Gerrard stał się w pewnym okresie pośmiewiskiem, gdy jego poślizgnięcie w meczu z Chelsea spowodowało stratę bramki, przegraną i utratę szans na mistrzowski tytuł. Czas płynął, a w Liverpoolu i nie tylko czekano nie tylko na powtórkę sukcesu ze Stambułu, ale i mecz, o którym będzie się mówiło, pisało w podobnym tonie jak ogranie w 2005 Milanu.
14 kwietnia 2016 rewanżowy mecz ćwierćfinałowy Ligi Europejskiej. Na Anfield Road przyjeżdża Borussia Dortmund z Łukaszem Piszczkiem w składzie. Smaczkiem rywalizacji jest osoba szkoleniowca The Reds Juergen Klopp, który do angielskiego klubu przybył właśnie z Dortmundu. Po ubiegłotygodniowym remisie 1:1, więcej szans przyznawano gospodarzom rewanżu. Borussia w weekend poprzedzający mecz na Anfield rozgrywali arcyważny derbowy mecz z Schalke, na który trener Thomas Tuchel oszczędzał kluczowych graczy.
Tak mecz na Anfield Road widział Daily Mail |
Liverpool to miasto Beatlesów, a jednym z ich hitów był All you need is love. Gdy bohaterem miejscowych po zdobyciu zwycięskiej bramki został Dejan Lovren Daily Mail mógł napisać: "All you need is Lovren". Przebieg meczu, zawrotne tempo, zwroty sytuacji,prawdziwy rollercoaster, którego symbolem zapewne jest postać Mamadou Sakho, z którego można byłoby zrobić kozła ofiarnego w przypadku odpadnięcia Liverpoolu po błędach w ustawieniu przy golach Borussi. Gdy jednak w 77 minucie uciekł Piszczkowi i strzałem głową pokonał Weidenfellera stał się jednym z bohaterów magicznego wieczoru w Liverpoolu.
Edycję 2015/16 europejskich pucharów wielu kibiców do tej pory będzie kojarzyć z rozstrzygnięciami Ligi Mistrzów, ale cudowny comeback Liverpoolu jak do tej pory sprawia, że teoretycznie mniej prestiżowe rozgrywki zaoferowały spektakl, który będzie wspominany latami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz