KS Bystrzyca Kąty Wrocławskie do tej pory zdobyła 9 punktów za zwycięstwo w Brzegu Dolnym oraz 6 remisów, w tym jeden wiosenny z Ilanką w ostatniej kolejce. Jesienią zespół rozgrywał mecze głównie poza własnym obiektem, co spowodowało swego czasu małe zamieszanie z wyborem gospodarza meczu z Górnikiem. Mecz rozegrano w Wałbrzychu, a przez pewien czas przypisywano rolę gospodarza Bystrzycy. Kibice, które w piękne sobotnie popołudnie wybrali się do Kątów Wrocławskich zapewne zachodzili w głowę na czym ten remont mógł polegać. Trybunka lata świetności miała zapewne kilkanaście lat temu, ogrodzenie dziurawe, boisko nierówne stwarzające problemy piłkarzom obu drużyn, ba w narożniku obok klatki dla kibiców przyjezdnych zakwitły na murawie stokrotki. Przybycie fanów Górnika spowodowało przerwanie przez arbitra meczu - nie było w tym winy kibiców, którzy najzwyklej na świecie udali się grzecznie do sektora, tyle, że droga biegnie przez prowizoryczną bieżnię. Jeśli do tego dodamy brak spikera, biletów oraz fakt, że I połowa rozgrywana była praktycznie tylko jedną futbolówką (!!!) to będzie mieli obraz daleki od nawet trzecioligowych standardów.
Po udanym występie w Mostkach wydawało się, że Górnik nie będzie miał problemów z wygraniem na boisku outsidera. Przegonić lidera - to hasło raczej nie nawoływało do zluzowania z pierwszej lokaty KS Polkowice, bo ten podejmował słabiutkie Lubsko, ale do wygranej wyższej od polkowiczan. Aktualny lider ograł Bystrzycę na jej boisku 5:0. Biało-niebiescy mecz powinni zamknąć praktycznie w pierwszych 10 minutach meczu. Najpierw rzut wolny spartolił Radziemski, ale jeszcze gorzej zachował się w 5 min. Orłowski, który w sytuacji sam na sam zamiast strzelać podawał do Sawickiego, co skończyło się na rzucie rożnym. Po nim Orzech główkuje w słupek. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i o tym goście przekonali się bardzo szybko. Zaczęło się od prostej straty Morawskiego w środku pola, Rytko zaatakował rywala na raz, co stworzyło okazję miejscowym do ataku lewą stroną, ostre dośrodkowanie, strzał nadbiegającego napastnika w krótki róg i gol. Szok. Zespół, który miał walczyć o najmniejszy wymiar kary prowadzi z zdecydowanym faworytem nie tylko tego meczu, ale całej ligi! Co tu dużo mówić - do przerwy Jakub Matlak nie miał wiele pracy w bramce, bowiem nie miał okazji do obrony celnego strzału! Wałbrzyszanie ponoć cały tydzień spędzili na ćwiczeniu ataku pozycyjnego, rozmontowaniu skomasowanej obrony - tego w Kątach niestety, nie było widać. Nieco się ożywiła gra po zejściu na prawą stronę Sawickiego, ale bez efektów w postaci celnych strzałów. Jedynie na Sawce gospodarze złapali żółtą kartkę.
Po przerwie wałbrzyszanie zaczęli grać szybciej, bardziej agresywniej. Sygnał do natarcia dał Marcin Morawski, którego strzał po rykoszecie obronił bramkarz, kilka chwil potem Orłowski chciał minąć w polu karnym kapitana Bystrzycy Bartłomieja Ożgę, który zagrał piłkę ręką. Rzut karny kapitan gości chciał zapewne wykorzystać bardzo efektownie - tymczasem mocno uderzona piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką i ledwo wylądowała w obrębie całego stadionu. W 56 min. faul Sławomira Orzecha arbiter wycenił na żółta kartkę - faktem jest, że Orzi bardziej zasłużył na napomnienie w I połowie, gdzie większość rozjemców pokazałaby mu kartkę. Kilkadziesiąt sekund później kolejna kartka, tym razem dla obrońcy Bystrzycy, który przy linii faulem przerwał szarżę Radziemskiego. Do rzutu wolnego podszedł Mateusz Krawiec, którego dośrodkowanie może nie było idealne, ale na tyle skuteczne, że po przepuszczeniu piłki przez kilku wałbrzyszan ta zaskoczyła Matlaka i wylądowała ostatecznie w bramce. Na kolejny celny strzał kibice musieli czekać aż do 84 minuty. W tym czasie Górnik przeważał, ale tradycyjnie nic z tego konkretnego nie wynikało. Gospodarze z Kątów Wrocławskich w całej drugiej połowie nie zrobili przysłowiowego sztycha. A gościom nic nie wychodziło w ofensywie, ani próby ataków skrzydłami, ani wrzutki zza plecy obrońców. Więcej biegów za boisko po piłkę zaliczył Migalski niż celnych strzałów. W końcówce jego dośrodkowanie zmarnował Orłowski. Wydawało się, że decydujący cios zada Morawski, ale jego strzał pięknie broni Matlak. Ponownie szansę w samej końcówce główkę Orłowskiego broni bramkarz. Gdy trener Bubnowicz postanowił ściągnąć swego asystenta desygnując do gry obchodzącego 21.urodziny Krzymińskiego to wyglądało na akt rozpaczy. Arbiter doliczył 3 minuty do regulaminowego czasu gry, a wałbrzyszanie gubili się wciąż w polu karnym Bystrzycy. Wreszcie w ostatniej minucie faul z lewej strony boiska. Czas tych 3 minut właśnie minął, ale sędzia nie zakończył meczu tak jak I połowy, gdy zaprosił do szatni piłkarzy, gdy wałbrzyszanie wykonać rzut wolny. Tym razem się szczęście dla Górnika uśmiechnęło - dośrodkowanie, Mateusz Krawiec wyskakuje najwyżej i strzałem głową zdobywa zwycięską bramkę.
Mecz oglądała około setki kibiców, wśród których około 80% stanowiło sympatycy przyjezdnych. Byli wielcy nieobecni, czyli Dariusz Michalak, poruszający się o kulach Michał Oświęcimka, a także kontuzjowany Michał Bartkowiak. Był również redaktor Bogdan Skiba obserwujący z boku wydarzenia boiskowe i chyba zbyt z daleka, bo opisy bramek Krawca (piłka trafia do Krawca, który strzałem z 30 m trafia do siatki czy szybka akcja i Krawiec posyła piłkę do siatki) niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
Ale co mają mówić kibice śledzący mecz na popularnych lajfach.com?
Awans zdobywa się takimi meczami - ze słabymi rywalami, ciężko wywalczonymi zwycięstwami. Póki co szczęście jest przy Górniku, który był lepszym zespołem, ale wciąż ma problemy z atakiem pozycyjnym, z rywalem skupionym na defensywie. O tym już wiadomo było jesienią. Coraz bardziej widoczna jest wąziutka kadra. W defensywie zmiany w zestawieniu mogą wymusić jedynie kartki i kontuzje, ale w ofensywie zbytnio alternatywy nie ma. Co prawda nie widać tego po poszczególnych graczach, ale zapewne gdyby czuli na plecach oddech rywala na daną pozycję, pewnie mogliby się prezentować lepiej. Za mecz w Kątach Wrocławskich na pewno brawa należą się do skutecznego do bólu Mateusza Krawca, który wiosną w 3 meczach strzelił 3 gole. Słabiej zagrali Rytko, Orłowski, czy Surmaj. Po takim meczu najważniejsze są trzy punkty, bo o stylu i horrorze nikt nie będzie za tydzień pamiętał, a w przypadku straty punktów mógł ten mecz mieć kolosalne znaczenie na mecie sezonu. W identyczny sposób co Górnik, swego rywala ograł KS Polkowice, który namęczył się, i to na swoim boisku, z Budowlanymi Lubsko 2:1 (0:1).
Też byłem na meczu, i sprawdziło się to co pisałem, że KK Górnik nie potrafi grać z drużynami "podwórkowymi" z którymi potraciliśmy punkty. Warto się zastanowić, czy w okresie przerwy zimowej, nie lepiej było by, grać z takimi drużynami sparingi jak Bystrzyca, Gać, Polonia Świdnica. Bo takie mecze nas czekają w lidze. Co nam daje sparing z Cracovią, Kluczborkiem czy Sosnowcem ? Grać z Cracovią w najbliższych latach o punkty nie będziemy, grając jeden sparing z nimi, na pewno nie nauczymy się tak grać jak oni :) Myślę, że w Gorzowie będzie łatwiejszy mecz niż w Bystrzycy.
OdpowiedzUsuńCieszy wygrana, choć styl gry pozostawia wiele do życzenia. Pytanie o co gramy w tym sezonie?
OdpowiedzUsuńWydaje się ze Górnika nie stać na awans, budżet klubu to dotacje z ratusza, które pozwalają grać na poziomie trzeciej ligi.Jeżeli jakimś cudem udało by się awansować szczebel wyżej to co dalej? Zapewne takie możliwości zarząd bierze pod uwagę i wydaje się ze cel na sezon 15/16 to utrzymanie KS Górnik w trzeciej lidze. Można to było także usłyszeć w wywiadzie z Bubą, nie ma nacisku na awans! Co byśmy nie pisali, to są fakty.
Jeżeli Polkowice nie odpuszczą walki o drugą ligę, to awans jest już przesądzony.
Pozdrawiam"dziadka" z nieuleczalną chorobą zwaną KK.
Dziękuję za pozdrowienia od "małolata" obrońcy układu zwanego KK :) Wypowiedz Pana Bubnowicza uważam za skandaliczną, tak nie powinien wypowiadać się trener, który daje kibicom sygnał, gramy o nic. A zawodnicy, koledzy z KK spotykają się, żeby sobie pograć. Oglądając mecze z Gacią czy w Bystrzycy, takie mogliśmy mieć wrażenie. Jeśli celem zarządu też jest tylko utrzymanie drużyny w III Lidze, to zarząd powinien natychmiast podać się do dymisji, a kibice powinni skopać im tyłki ! Samo słowo zarząd, kojarzy się z zarządzaniem, to niech rządzą, a nie czekaniem aż ratusz przeleje pieniądze. A co robi ten "niby" zarząd żeby zdobyć dodatkową kasę ?? Przykładowo drużyna Szczawna, ma drużynę rezerw, wszystko wskazuje, że awansuje do okręgówki i tylko jeden szczebel IV Liga będzie rozdzielał obie drużyny. Szczawno ma 5.500 mieszkańców i zapewne dotacja dla klubu od miasta jest dużo mniejsza niż daje 115 tysięczny Wałbrzych. To jest skandal ! Może to do Ciebie dotrze, i zrozumiesz dlaczego nie mogę wyleczyć się z choroby KK ?? Skoro nazywasz mnie dziadkiem, to zapewne wiesz, że musiałem bzykać Twoją babcie :) Ja się do Ciebie, jako wnuka nie przyznaję, więc bardzo mi przykro, ale dalej pozostajesz bękartem... A wracając do piłkarzy, według mojej wiedzy, chłopaki grają o awans !!
UsuńNazywam cię dziadkiem chodź należałoby tu użyć słowa dziad.Pukać to się możesz w głowę baranie. Podejdź po meczu do Buby i powiedz co masz na wątrobie a nie wylewasz pomyję na blogu. Jestem pewien że tego nie zrobisz, bo jesteś zwykłym padalcem, który anonimowo potrafi pluć jadem a sam nic nie wnosi.
UsuńO bękart Musina znowu się udziela.Masakra
UsuńHa, ha, ha, jest dobrze, zaczyna pojawiać się piana na twojej "buzi" :) Skoro nazywasz mnie dziadu, to automatycznie musisz być dziadowskim bękartem :) Ja nie będę wyzywał cię od baranów czy padalców, żebyś się nie podniecał:) Uważam, że po to są takie blogi, żeby kibice mogli wyrazić swoje opinie na tematy sportowe. Wyrażenie swojej opinii to jest wylewanie pomyj? Proponujesz mi rozmowę z Panem Bubnowiczem po meczu, żeby do takiej rozmowy doszło, to muszą chcieć obie strony, a nie jakiś znajduch :) Po pierwsze: myślę, że Panu Bubnowiczowi na takiej rozmowie zupełnie nie zależy. Po drugie: zapewne sztab szkoleniowy ma już określony swój plan, który będzie realizował. Po trzecie: sam pisałeś, że KK Górnik nie ma kasy, a za doradztwo niestety się płaci :) Widzę, że bardzo chciałbyś poznać swojego "dziadka" i boli cię, że piszę jako anonimowy. Jeszcze raz ci oświadczam, nie przyznaję się do ciebie :) Ty też piszesz jako anonimowy, ale ja twój portret psychologiczny sobie stworzyłem: pryszczaty, przygarbiony, w grubych okularach z pampersem w majtkach :) Jesteś teraz zdziwiony skąd cię znam ? :)))))))
UsuńTak jak wcześniej pisałem obawiałem się meczu w Kątach i zgadzam się z komentarzem kibica że KK Górnik nie potrafi grać z drużynami podwórkowymi.Mało brakowało a była by totalna kompromitacja a Orłowski byłby anty bohaterem meczu.Sytuację jaką miał Marcin na początku nie szło zmarnować a karny to kopia uderzenia G. Michalaka z Limanowej czyli strzał na siłę w środek bramki 5 m.nad poprzeczką.Od początku meczu jedynym pomysłem na grę była długa piłka od obrońcy do Orłowskiego który osamotniony nie miał szans się przebić.Brak środka pola, zero gry skrzydłami to obraz gry w 1 połowie.W 2 połowie była trochę szybsza gra bo wynik był niekorzystny a czas uciekał.Jedynym pozytywem jest wygrana i to taki dar niebios bo na wygraną w końcówce się nie zanosiło.Za tydzień mecz w Gorzowie ze słabiutkim Stilonem i wydaje mi się że będzie pewne zwycięstwo a później mecz ze Świdnicą który będzie o wiele trudniejszy niż z Gorzowem bo Świdnica to kolejny zespół podwórkowy.Zostaje tylko nadzieja że nikt nie dozna kontuzji lub nie będzie musiał pauzować za kartki bo w tej chwili nasza ławka to jakiś ponury żart.Jedyna zmiana którą może zrobić Buba też jest bardzo ryzykowna bo wejście Krzemińskiego nawet na 2 lub 3 min. może mieć tragiczne skutki jeśli chodzi o wynik.Kończąc należy pogratulować Krawcowi strzelenia 2 bramek bo wczoraj tak naprawdę ciężko kogokolwiek wyróżnić za grę.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ pewnych źródeł wiem, że kibiców KK było 27. 25 wsiadło na placu Teatralnym, dwóch dosiadło się na Szczawienku.
OdpowiedzUsuń