Wydarzeniem tygodnia był news powielany przez lubuskie media dotyczący możliwości powiększenia trzeciej ligi w przyszłym sezonie 2016/17. Co to oznacza? Uszczuplenie "czerwonej" spadkowej strefy,bowiem bezpośrednio utrzymały by się osiem (a nie 7 jak obecnie) drużyn. Oczywiście w przypadku awansu mistrza ligi.Jedno bezpieczne więcej miejsce ma niebagatelne znaczenie. Nieoficjalnie wiadomo , że zdecydowanie na "tak" jest związek opolski, a oficjalne stanowisko pozostałych ZPN póki co nie jest znane. PZPN stworzył taką furtkę pod warunkiem jednomyślności wszystkich OZPN, ale wydaje się, że nie będzie z tym problemu.
Pod Chełmcem przed sezonem nie brakowało sceptyków, którzy z obawą spoglądali w stronę pierwszego bezpiecznego miejsca. Póki co spadkowicz nie zawodzi i przewodzi stawce trzecioligowców.
Wałbrzyski lider dopiero we wtorek zagrał z rezerwami Śląska Wrocław. Wielokrotnie przekładano termin spotkania, górę wzięły względy pozasportowe i zamiast weekendu mecz rozegrano w niezbyt fortunnym terminie dla większości kibiców. Wrocławian wspierała spora grupa kibiców i prawdę powiedziawszy był to jedyny argument, że przy Ratuszowej gościły rezerwy ekstraklasowca. Na boisku goście zaprezentowali iście młodzieżowy skład i w pewnym momencie było aż 10 młodzieżowców i ligowy wyjadacz Krzysztof Ostrowski. Mogliśmy oglądać również kadrowiczów Wiecha, Pałaszewskiego i Dankowskiego, o którym było niedawno głośno jak zatrzymała go włoska policja gdy po pijaku niszczył samochody przed meczem kadry U-21.
Wałbrzyszanie wygrali pewnie, choć wynik 2:1 sugerowałby wyrównany przebieg. Szczęścia nie mieli pod bramką rywala najbardziej ofensywnie zorientowani w Górniku Migalski z Orłowskim. Inna sprawa, że arbiter powinien wyrzucić z boiska Przybylskiego, który powinien jeleniogórskiemu rozjemcy postawić co najmniej duże piwo.
Rezerwy Śląska nie są wygodnym rywalem dla wałbrzyszan. Ostatnie domowe zwycięstwo miało miejsce w 1998 roku, gdy Górnik ograł rezerwistów 2:0 pod okiem wówczas urzędującego prezydenta Lecha Bukowca. Jedną z bramek wtedy strzelił Krzysztof Radziemski, którego syn Dominik obecnie walczy o awans do 2.ligi. Po tym zwycięstwie wałbrzyszanie wygrali jedynie raz, we Wrocławiu w 2005, 2:1, mając w składzie Roberta Bubnowicza i Grzegorza Michalaka. Grzesiek zapewne długo pamiętał wcześniejszy mecz z sierpnia 2004 (0:0), gdy nie dograł nawet do przerwy,bo z kontuzją odwiozła go z murawy karetka. Miejmy nadzieję, że wygrana po 17 latach na murawie Stadionu 1000-lecia gospodarzy przyniesie, podobnie jak w sezonie 1998/99 awans na trzeci poziom rozgrywkowy.
Radość po wygranej ze Śląskiem II. |
To, że Ilanki nie wolno lekceważyć przekonuje wygrana rzepinian w Legnicy z Miedzią II 3:1. W Górniku, niestety, widoczny brak był Morawskiego i Sawickiego. W defensywie po raz pierwszy zagrał na środku duet Bartosz Tyktor- Adrian Mrowiec. Przed sezonem wydawałoby się, że będzie to żelazne zestawienie środka obrony, a na to musieliśmy czekać do 14.kolejki. Póki co w ich grze nie było widać tej jakości jaką sobie by życzyli kibice Górnika. Chodzi głównie o wyprowadzanie piłki, bowiem w ofensywie odezwały się stare grzechy wałbrzyszan. Okazji do zdobycia bramek nie było sporo. Marcin Orłowski uwikłany w indywidualne pojedynki z defensorami nie był w stanie sam wygrać meczu. Indywidualnie goście górowali nad rywalami, ale brakowało kropki nad "i", czyli celnego dogrania, umiejętnego rozegrania pod polem karnym, wreszcie celnego strzału.Inna sprawa, że gospodarze zagrali bardzo ambitnie i walecznie niwelując tym samym przewagę gości. Co więcej,gdyby arbiter spotkania podyktował choć jedną jedenastkę dla Ilanki to nikt nie mógłby mieć pretensji, zwłaszcza po spóźnionym wślizgu Tyktora, który wyciął wręcz Żeno.
Jedynym pozytywem jest punkt, który może okazać się bezcenny w końcowym rozrachunku.
Ja też uważam, że skoro nie można wygrać (grali bez dwóch podstawowych zawodników, a ławka u nas cieniutka), to trzeba zremisować. Ilanka nie tylko jako jedyny zespół w III Lidze pokonali Miedz i to w Legnicy, to nie dali ograć się zawsze groznej Ślęzy. Jak widać gorzej gra się Górnikowi ze słabszymi teoretycznie drużynami. Więcej o meczu nie będę się wypowiadał bo nie byłem w Rzepinie. Natomiast muszę odnieść się do meczu z rezerwami Śląska i to nie do tego co działo się na boisku, bo to opisał autor strony, ale to co działo się poza boiskiem. Nie potrafię powiedzieć, kto jest winny głupiego przekładania meczu, co spowodowało zamknięcie ulicy jak również parkingu przy stadionie ! Pan Skiba pisał, że na wniosek policji, natomiast gdy zapytałem strażnika miejskiego kto podjął taką decyzje, że ludzie nie mogą korzystać z parkingów , odpowiedz padła- prezes Aqua pan Gawlik ( czytaj cymbał) ! Nie mogę pogodzić się z tym, że moje pieniądze jako podatnika idą na nieudaczną policje, która nie potrafi w inny sposób zabezpieczyć porządek i bezpieczeństwo normalnym obywatelom przed paroma wyrostkami. Bo zamykanie ulic i parkingów to droga na przełaj, jeszcze bardziej skuteczne byłoby zamknięcie całego miasta i zakaz wychodzenia obywateli z domów ! Bo tak zapewne było by gdyby Górnik grał ze Śląskiem, Lechem czy Legią. To po co budujemy stadiony i parkingi ( a ponoć ma ruszyć budowa stadionu na Nowym Mieście), skoro kilkunastu pseudokibiców napisze na necie, że wybiera się na mecz do Wałbrzycha i zaraz jest to mecz podwyższonego ryzyka i zamyka się ulice i parkingi ! Wiadomo, że łatwiej jest policji wlepiać mandaty kierowcom, a strażnikowi miejskiemu chodzić przez cały dzień koło ratusza, po co ??? Może pilnuje żeby nikt nie ukradł jarmułki panu Szełemejowi... To jest skandal w biały dzień, takim sposobem to grzebiemy do końca i tak ledwie dyszącą piłkę wałbrzyską, swoimi głupimi decyzjami odganiamy i tak już garstkę kibiców Górnika.
OdpowiedzUsuń