poniedziałek, 31 sierpnia 2015

O prawidłowej perspektywie

Na Dolnym Śląsku kibice piłkarscy drużyn szczebla centralnego mogą mieć mieszane uczucia. We Wrocławiu piłkarze grają w kratkę, klub organizacyjnie w kwestiach marketingowych jest jednym z najgorszych w lidze (brak sponsora koszulkowego, na bandach stadionowych, malejąca frekwencja), w Lubinie beniaminek ma solidne wyniki, ale wciąż nie jest wyjaśniona ewentualna kwestia przekazania klubu z KGHM na garnuszek miejski. W 1.lidze rewelacyjnie poczyna sobie Chrobry, ale w Głogowie nikt nie odważy się powiedzieć o realnej walce o awans. A w Legnicy... Cóż Miedź po raz kolejny zaliczyła falstart. Lista transferów jak na tę klasę imponująca - Stasiak, Garguła to mistrzowie Polski oraz kadrowicze, Ślusarski to kilkadziesiąt bramek w ekstraklasie oraz uznani pierwszoligowcy w osobach Ilkowa-Gołąba, Garncarczyka czy Łuszkiewicza.Do tego były bułgarski kadrowicz Trifonow. Tę ekipę miał poprowadzić trener Ryszard Kuźma, którego największym sukcesem jest asystentura w Lechu Poznań. Wiosną pracował jeszcze w drugoligowej Siarce Tarnobrzeg, która zamiast bić się o awans szybko odpadła z grupy walczącej o prymat. W zgodnej opinii legniczanie powinni okupować miejsca w czołowej trójce, czwórce, a tymczasem po 4 meczach, w tym 3 domowych zespół zdobył dwa oczka i pożegnano się z Kuźmą. Misję ratowania Miedzi powierzono Ryszardowi Tarasiewiczowi, który przez właściciela klubu był wielokrotnie namawiany w przeszłości. Bilans Tarasia to dwa mecze, dwa zwycięstwa odniesione po bramkach w końcówce meczu. Oba pojedynki można było oglądnąć w telewizji Polsat Sport.
Pierwszy mecz z płocką Wisłą zakończył się wygraną Miedzi 1:0, choć po prawdzie wynik powinien być odwrotny. Poznański arbiter Piotr Idzik wraz z kolegami wypaczył bowiem wynik meczu. Trudno przypuszczać by wielkopolscy rozjemcy pomylili się specjalnie. Oglądając jednak przebieg meczu warto pochylić się nad zmorą większości piłkarzy oraz kibiców - czyli spalonym. Z interpretacją przepisów w kwestii ofsajdu większość nie ma problemów, ale najważniejszym elementem jest prawidłowe ustawienie się arbitra i odczytanie linii spalonego.
W 53 minucie meczu Miedź - Wisła goście wykonywali rzut rożny po którym Lebedyński głową uderza w kierunku legnickiej bramki (zdjęcie nr 1):
W chwili uderzenia piłki przez napastnika z Płocka żaden z jego partnerów nie znajdował się na spalonym. Linię spalonego wykreśla położenie przedostatniego zawodnika drużyny przeciwnej. Jakub Bąk - bo on znajduje się w polu bramkowym nie jest na spalonym, arbiter z kolei nie stoi równo na wysokości przedostatniego zawodnika Miedzi i tym samym nie jest w stanie ocenić prawidłowo sytuacji.
Co było potem? Uderzona piłka przez Lebedyńskiego z kilkunastu metrów odbiła się od słupka a stojący najbliżej Bąk wpakował piłkę do siatki.Asystent arbitra ruszył w kierunku środka boiska co jednoznacznie oznaczało zdobycie prawidłowo bramki:
Potem festiwal zdarzeń nie całkiem zrozumiałych nie tylko dla płocczan, ale i dla bezstronnych obserwatorów. Arbiter główny odgwizduje bramkę, protesty legniczan, podbiegnięcie do bocznej linii celem konsultacji z sędzią liniowym i ... odgwizdanie ofsajdu!
Sędzia liniowy popełnił elementarne błędy w sztuce sędziowania, które przerodziły się w wielbłądy wypaczające przebieg meczu. O ile złe ustawienie przy strzale Lebedyńskiego mogło się upiec w perspektywie prawidłowej decyzji o uznaniu bramki, to czemu nagle zmienił swoją decyzję???
Wisła przegrała mecz po kontrowersyjnej bramce w ostatniej minucie, gdy sędzia główny oraz kolejny asystent zignorowali zagranie ręką Michała Stasiaka. Wówczas goście stanęli oczekując gwizdka, a Bartczak strzelił złotą bramką.
Z wydawało się nic nie znaczącego meczu ligowego, jednego z wielu można wyciągnąć proste wnioski. Jedna czy dwie sytuacje ocenione nieprawidłowo mogą zdecydować o losach meczu, zniwelować wysiłek całej drużyny.
Piłkarska prawda głosi, że gra się do gwizdka sędziego - nieważne czy arbiter się pomylił czy nie, trzeba doskoczyć do rywala, zablokować strzał. Inną sprawą, nie mniej ważną - jest to co udokumentowane zostało zdjęciami - przy ocenie spalonego jest prawidłowe ustawienie.
Ile razy z perspektywy trybun czy też ławki rezerwowych liniowi słyszą często niecenzuralne uwagi pod swoim adresem, że podnieśli lub nie chorągiewkę do góry. Owszem, zdarzy się, że obserwatorzy są akurat w jednej linii, ale to bardzo rzadko ma miejsce taka sytuacja. Ale krytykując trzeba wziąć pod uwagę kto oceniał w prawidłowej perspektywie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz