piątek, 21 sierpnia 2015

40-stka Jacka Sorbiana

21 sierpnia 40 lat kończy Jacek Sorbian. Były rozgrywający, który w swojej dość długiej karierze zaliczył również epizod w wałbrzyskim klubie. Niewiele ponad sezon gry przy Ratuszowej mógł co niektórym nie zapaść w pamięci, ale akurat przypadł na najlepszy w ostatnim ćwierćwieczu okres gry wałbrzyszan.
Sorbian, rodowity oławianin, rozpoczynał grę w miejscowym Moto Jelczu, gdzie został szybko zauważony przez trenera kadry U-15. Był nim obecny szkoleniowiec Stomilu Olsztyn Mirosław Jabłoński, który objął kadrę po pracy w drugoligowym wówczas Górniku Wałbrzych. Jacek wyróżniał się wyszkoleniem technicznym, stał się podstawowym zawodnikiem kadry, gdzie już w debiucie strzelił bramkę. W latach 1990-93 rozegrał 42 spotkania i strzelił 12 bramek w spotkaniach reprezentacji juniorów (od U-15 do U-18). W międzyczasie pojawiło się zainteresowanie większych klubów, ale zamiast uznanych firm nowym klubem Sorbiana została wrocławska Ślęza. Pierwszy powojenny klub z Wrocławia w I połowie lat 90-tych stanowił rzeczywistą alternatywą dla Śląska, który wtedy o sprowadzeniu utalentowanych zawodników mógł jedynie pomarzyć. Presja otoczenia, pozakulisowe układy spowodowały, ze koniec końców Sorbian trafia na Oporowską, gdzie w niezbyt ciekawym okresie dla Śląska w 1996 rozegrał 16 ekstraklasowych spotkań. A warto przypomnieć, że chrapkę na Jacka miały m.in. Zawisza czy Wisła Kraków. 21-letni zawodnik okazał się transferowym niewypałem, ale wciąż w Ślęzie liczono na grube pieniądze z ewentualnego transferu. A takich pieniędzy od Śląska by nie otrzymano. No i sezon 1996/97 Sorbian kontynuował w ... trzecioligowej Ślęzie! Wiosną 1997 beniaminek drugiej ligi KP Wałbrzych ostro pikuje z górnych rejonów tabeli ku strefie spadkowej. W klubie postanowiono działać w kwestiach personalnych i prawdziwym majstersztykiem okazało się zatrudnienie najpierw na wypożyczenie Jacka Sorbiana i Zbigniewa Wójcika, a po pewnym czasie trenera Grzegorza Kowalskiego. Wałbrzyszanie w sezonie 97/98 grali atrakcyjnie dla oka, ale również skutecznie. Wielka zasługa zarówno początkującego wówczas trenera jak i jego wybrańców. Sorbian był kluczowym zawodnikiem drugiej linii. Bilans w KP, przemianowanym na Górnik SSA Wałbrzych - to 33 mecze i 6 bramek. Najlepszy występ zanotował w historycznym, bo ostatnim meczu przy Ratuszowej na zapleczu ekstraklasy, gdy przeciwko Warcie Poznań strzelił dwa gole odmieniając losy meczu 2:1 (0:1).
Jacek Sorbian
Po sezonie Górnik wycofał się z drugiej ligi, a w kuluarach przewijało się nazwisko Sorbiana,bowiem liczono na transfer do Namysłowa, który pozwoliłby dopiąć budżet i przedłużyć egzystencję w 2.lidze. Trener Varty Horst Panic wybrał innego Jacka - Cieślę. Sorbian z kolei rozpoczął wędrówkę po klubach. Najpierw bezskutecznie próbował uratować 2.ligę dla Jeleniej Góry i Konina. Niewypałem okazał się epizod w Miedzi Legnica, gdzie nie udało się awansować do 2.ligi i jesień 2001 spędził w 4.lidze (MKS Oława). W latach 2002-04 to pobyt w Polarze Wrocław z roczną przerwę na grę w ŁKS Łódź. Wrocławski etap kariery to niestety najczarniejszy epizod w życiu Jacka. Zarzuty korupcyjne, wyrok skazujący zapadł po latach, ale praktycznie Sorbian w wieku 30 lat skupił się na amatorskim graniu w Oławie i jej pobliżu. Brał czynny udział w budowie i sukcesach Foto-Higieny Gać, z którą z klasy okręgowej zawędrował aż do 3.ligi, gdzie jeszcze rok temu z powodzeniem występował. W międzyczasie trenował kluby z niższych klas.
Przypadek Sorbiana w pewnym sensie jej podobny do opisywanego niedawno casusu Rafała Figla. Obaj byli kadrowicze juniorów, wyszkoleni dobrze technicznie, typ lidera, duży potencjał, ale totalny brak sukcesów. W porównaniu z Figlem Jacek Sorbian w wieku juniora zapowiadał się na zawodnika formatu co najmniej czołowego ligowca z ekstraklasy. W porównaniu z Figo skład kadry trener rozpoczynał od niego. Tymczasem Jacek na najwyższym szczeblu jedynie pokazał się króciutko, przez większość niezauważonych. Oprócz dobrej gry w Wałbrzychu zanotował dobre mecze w Łodzi i Polarze Wrocław. W ciemnych,korupcyjnych czasach jego talent jednak został zmarnowany. Od Jacka wielu mogłoby się uczyć,tymczasem w różnych powodów popadł w przeciętność skupiając się na grze ... prowincjonalnej. Czy kilkudziesięciokrotny kadrowicz w kategorii juniorów powinien mieć ambicje brylować w pojedynkach z zespołami z okolic Wrocławia i Oławy? Na pewno nie, oczywiście były powody osobiste, ale naprawdę szkoda, że w swoim najlepszym piłkarsko wieku nie trafił na dłużej do ekstraklasy.
 Jego kilkunastomiesięczna gra pod Chełmcem była czymś świeżym, ciekawym dla oka. Tak jak Emila Nowakowskiego, Zbigniewa Wójcika, Janusza Jelonkowskiego, Jacka Banaszyńskiego czy Dariusza Filipczaka i pozostaje żal, że ekipa z sezonu 97/98 tak szybko się rozpadła, bo miała potencjał na ścisłą czołówkę drugiej ligi. A może coś więcej...

1 komentarz:

  1. Naprawde szkoda. Pamietam gdy trenowalem z Jackiem w Moto-Jelczu jeszcze w szkole podstawowej. Kazdy chciel bys dobry technicznie tak jak on. Podejrzewam ze oprocz umjejetnosci gry w pilke nozna kazdy pilkarz musi miec jeszcze lepsze umjejetnosci nawigacjii wsrod zapleczowych oszustow i pilkarskich cinkciarzy. Aby sie odnalesc w swiecie pjawek ktore chca przyssac sie do towjego talentu musisz miec dobrego managera ( ktory nie jest pjawka). Nastepny talent zmarnowany przez kase szkoda.

    OdpowiedzUsuń