Zdjęcie - symbol |
Tymczasem obserwatorzy tego co się dzieje wokół organizacji wręcz nie nadążają ze zwrotami akcji. Śledztwo przeciwko FIFA ma być prowadzone w Stanach Zjednoczonych, co już zostało oprotestowane przez Putina, obawiającego się o organizację najbliższego mundialu, które mają się odbyć na rosyjskich boiskach. Ma być wyjaśnione czy nie doszło do nieprawidłowości przy przyznaniu organizacji mistrzostw nie tylko w Rosji, ale i Katarze 4 lata później. Tymczasem z USA lotem błyskawicy nadleciał news o przyznaniu się do brania łapówek przez niejakiego Chucka Blazera. Brodaty jegomość,przypominający bardziej pisarza książek fantasy niż wpływowego działacza, przyznał się, że on jak i inny członkowie komitetu wykonawczego zgodzili się przyjąć łapówki w zamian za przyznaniu mistrzostw Francji w 1998 oraz RPA 2010. Blazer, który dwa lata temu opuścił FIFA, został informatorem FBI, które prowadzi śledztwo i to on dostarczył ponoć dowody na zatrzymanie innych działaczy federacji.
W głębokim cieniu tych rewelacji wokół FIFA, w Polsce ogłoszono 10-letnią dyskwalifikację polskiego działacza Kazimierza Grenia. Podkarpacki "baron futbolowy", chełpiący się wyniesieniem na prezesowski fotel Grzegorza Latę, a później Zbigniewa Bońka, od pewnego czasu jest w opozycji do tego ostatniego. Polacy,nie interesujący się na co dzień piłka, poznali jego nazwisko pod koniec marca. W Dublinie, przy okazji rozgrywanego meczu eliminacyjnego, miejscowa policja zatrzymała działacza PZPN za tzw. ticket - tauting, czyli nielegalną sprzedaż/nakłanianie do kupna biletów. Przed irlandzkim sądem Greń się przyznał do zarzutów,został szybko zwolniony i rozpoczął medialną szopkę w ojczyźnie.
Pokaz dublińskiej mody wg Grenia |
Po blisko dwóch miesiącach związek ogłosić wspomnianą dyskwalifikację. Komisja dyscyplinarna nie mogła wziąć pod uwagę materiałów sądowych z Dublina,bowiem na to nie zgodził się pełnomocnik Grenia, za to na niekorzyść działacza miały przemawiać inne dowody, m.in. zebrane przez dziennikarzy Przeglądu Sportowego,którzy dotarli do kupujących u Grenia bilety.
Sam podkarpacki baron nie brał udziału,mimo zaproszenia, w obradach komisji tłumacząc złym samopoczuciem.Po ogłoszeniu dyskwalifikacji, od której można się odwołać, w mediach próżno szukać wypowiedzi Grenia, którego w obronę wziął JEDYNIE portal futbolplus.pl.
Abstrahując od wojenki toczonej w PZPN przeciwko Greniowi, czy wypominanie przez niego błędów obecnego zarządu, to jest jeden niezaprzeczalny fakt: kara aż 10 lat jest niewspółmierna do przewinienia. Za kupczenie biletami winny został ukarany KILKAKROTNIE SUROWIEJ niż ten co kupczył meczami, które powodowały, że drużyny spadały, czy awansowały. Meczami,które powodowały, że obecnie próżno szukać niektórych klubów na mapie futbolowej Polski szczebla centralnego.
Kazimierz Greń jest winny, skompromitował się jako człowiek,działacz związku, Związku, który przez to poniósł wizerunkowe straty. Ale czy kara dziesięcioletnia to nie jest lekka przesada? Warto przypomnieć sobie nazwiska ukaranych sądownie (a Greń w przeciwieństwie do innych został uniewinniony przez irlandzki sąd), którzy zostali zdyskwalifikowani przez PZPN. Niektórzy z nich już wrócili do piłki i służą nawet ekspercką radą (trener Dariusz Wdowczyk).
Tak się zastanawiam, co by musiało jeszcze wydarzyć się w Górniku żeby nastąpiła jakaś konkretna zmiana ? Nie taka fikcyjna jak to było z Gawlikiem, bo wiadomo, że zrezygnował dlatego, że kolesie z PO szykowali mu koryto w Szczawnie :) ale na szczęście mu nie wyszło...
OdpowiedzUsuń