Taka sytuacja: kibic oglądający warszawski mecz z Gruzją, który z różnych powodów nie mógł zobaczyć go do końca - powiedzmy do 85 minuty - czytający wynik oraz peany na cześć Orłów może być w głębokim szoku. Polska jak najbardziej zasłużenie wygrała z Gruzją.4:0 w świetle niewykorzystanych okazji w I połowie też nie jest wynikiem za wysokim, Robert Lewandowski hat-tricka mógł ustrzelić już przed przerwą, ale znakomicie bronił Giorgi Loria, na którego dziennikarze szykowali zapewne pomeczowe tytuły w stylu (G)Loria. O ile pierwsza odsłona to jeden wielki niedosyt oraz narzekanie na nieskuteczność to początek drugiej połowy był tragiczny w wykonaniu podopiecznych Adama Nawałki. Gruzini coraz śmielej poczynali sobie na naszej połowie i byli bliscy uzyskania bramki.
Jedno z najbardziej symbolicznych zdjęć po meczu Polska- Gruzja. Dwaj liderzy kadry: Lewy i Kuba |
Już wtedy zaczął się hype, który dopiero po kilkunastu godzinach jest tonowany i coraz trzeźwiej rozpatrywany jest sobotni bój z Gruzinami. Bodaj jako pierwszy z poważniejszych dziennikarzy obiektywnie spotkanie ocenił Michał Kołodziejczyk z wirtualnej Polski w swoim felietonie "Wynik mydli oczy". Swoimi wyborami personalnymi nie przestaje zadziwiać Adam Nawałka. Kto by się spodziewał, że partnerem Krychowiaka będzie Mączyński? Znakomita końcówka sezonu sugerowała, że wystąpi Lechita Karol Linetty, którego niektórzy widzieli suwerenem środka pola w kadrze na następne lata. O ile występ i gol w Dublinie przemawiały za Sławomirem Peszko,to pomocnik z Kolonii był jednym ze słabszych w drugiej linii.Do przerwy słabiutko grał Milik, Grosicki gasł po godzinie gry, a wtedy pojawił się ten, o którego nieobecności również było głośno. Jakub Błaszczykowski po wyleczeniu groźnej kontuzji musiał przeżywać kolejno utratę opaski kapitańskiej, brak powołania na mecz w Irlandii, a teraz pokornie usiadł na ławce rezerwowych. Wszystkim swoim przeciwnikom chyba zamknął usta swoim występem. Kilka szarż w swoim stylu, asysta przy bramce na 3:0, a i gdyby wykorzystał jego podanie Grosicki byłaby następna. Dla szukających sensacji w relacjach byłych kolegów z Dortmundu obrazki po bramce, gdy Lewandowski dziękuje i wspólnie raduje się z Błaszczykowskim, są chyba najważniejszym elementem z wygranej z Gruzją.
Polska zagrała mecz co najwyżej przeciętny, by nie powiedzieć słaby. Widać wyćwiczone schematy, ale gorzej z utrzymaniem tempa, dokładności przez większość spotkania. Wiadomo, że powroty do dłuższej nieobecności do kadry Piszczka, Błaszczykowskiego czy nawet Pazdana,który w Jagiellonii zaliczył bodaj najlepszy sezon w karierze, zwiększy rywalizację. Dzięki wynikom Polska wciąż przewodzi stawce i prawdę powiedziawszy tylko kataklizm może pozbawić awansu. Na chwilę obecną tabela przedstawia się następująco:
1. Polska 6 14 20-3
2. Niemcy 6 13 16-4
3. Szkocja 6 11 12-6
4. Irlandia 6 9 12-5
5. Gruzja 6 3 4-13
6. Gibraltar 6 0 1-34
do zakończenia rywalizacji są 4 terminy. We wrześniu jedziemy do Niemiec, gdzie możemy stracić przodownictwo w tabeli, a punktami może zrównać się Szkocja, która gościć będzie w Gruzji. Zbliżyć się na 2 punkty może Irlandia po meczu wyjazdowym z Gibraltarem. Po 3 dniach do Warszawy przyjedzie outsider i znów będziemy oczekiwać goleady w wykonaniu Lewandowskiego, który przewodzi snajperom w eliminacjach, ale wszystkie bramki zdobył w ledwie 2 spotkaniach. Kopciuszek naszej grupy jest idealnym rywalem na podreperowanie konta bramkowego czy pobicie kolejnego strzeleckiego rekordu. W tym samym terminie Irlandia gościć będzie Gruzję, a w najciekawszym pojedynku Szkocja zagra z Niemcami - co spowoduje, że najprawdopodobniej Polska przed październikowymi spotkaniami będzie na awansowym miejscu. W październiku Polska najpierw jedzie do Szkocji, gdzie jeśli nie przegra to może bukować bilety na francuskie mistrzostwa, a 11 października eliminacje kończy z Irlandią. Niemcy w tym czasie zagrają w Dublinie i u siebie z Gruzją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz