GKS Tychy przegrał z Zawiszą walkę o 1.ligę dosłownie o włos. Jeszcze w ostatnim meczu ubiegłego sezonu tyszanie mieli nadzieje na wyprzedzenie bydgoszczan w tabeli. Latem obyło się bez rewolucji kadrowej i siłą rzeczy GKS znaleźli się w gronie faworytów w walce o awans. Przez dłuższy czas wydawało się, że to jednak tylko dziennikarze upatrywali w piłkarzach Piotra Mandrysza jako zdolnych do przewodzenia ligowej stawce. O ile z wyjazdów tyszanie przyjeżdżali zawsze z co najmniej punktem (i tak jest już prawie od 14 miesięcy!!!) to z Jaworzna trzy punkty wywieźli gracze innych faworytów (Miedź, Chojniczanka) jak i gracze obecnego outsidera z Wągrowca. Z czasem GKS ustabilizował formę w "domowych" meczach i dzięki potknięciom innych drużyn rozsiadł się w fotelu lidera. W meczu z osłabionym Górnikiem nie przewidywano strat punktowych. Może dlatego, a może z powodów oszczędnościowych tyszanie wybrali się pod Chełmiec w dniu meczu. Właśnie w tej eskapadzie śląscy dziennikarze upatrują fatalną dyspozycję GKS pod bramką Górnika PWSZ. Zero strzało w pierwszej połowie - to nie przystoi liderowi ! W porównaniu z lipcowym meczem GKS zagrał z zaledwie 3 roszadami w podstawowym składzie: w obronie Mariusza Masternaka, który zawalił bramkę z Nielbą i od tamtej pory gorzej prezentuje się od Balula, który wskoczył w jego miejsce, Krzysztofa Bizackiego, który w ostatnim meczu zmarnował karnego zastąpił Damian Czupryna, wreszcie w ataku Marcina Sobczaka zastąpił jego imiennik Folc. W Górniku PWSZ przemeblowanie: na środku obrony wystąpił Tomasz Wepa, dla którego był to ligowy debiut na tej pozycji. W środku Marcina Morawskiego (wybranego przez katowicki SPORT "piłkarzem meczu") dzielnie wspomaga Jacek Fojna, który wreszcie gra na miarę oczekiwań. Sędzia aż 9-krotnie sięgał po żółte kartki co dla trzech graczy oznacza, że z powodu 4 kartek w tym sezonie będą pauzować w następnym meczu. Te trio to Balul, Bizacki i Marek Wojtarowicz. Tak więc przeciwko Czarnym Żagań obok Michała Łaskiego wybiegnie w obronie Tomasz Wepa. Dla mnie zagadką jest traktowanie Grzegorza Michalaka. W tej rundzie jest prawdziwą efemerydą - to pojawia się w składzie, by zaraz usiąść na ławce rezerwowych bądź nie załapać się w ogóle do kadry meczowej. Przeciwko GKS był wyróżniającym się graczem, zwłaszcza w pierwszej połowie, był najbliżej zdobycia bramki.
Po raz kolejny wałbrzyszanie pokazali, że potrafią nawiązać walkę z każdą drużyną ligi. Nie liczę tutaj "meczu słabości" z Miedzią, ale z pozostałymi zespołami z czołówki mieli długie fragmenty gry w przewadze. Szkoda, że posiadanie piłki nie przekłada się na sytuacje strzeleckie, które głównie są wypracowywane przy stałych fragmentach gry.
Wciąż nieskuteczni pod bramką rywala są dwaj napastnicy M - czyli Maciejak i Moszyk. O ile Roman imponuje walką, dryblingami, zaangażowaniem pod bramką rywala, to Adrianowi pozostaje chyba walka o koronę króla strzelców ... A klasy. Walki nie sposób Adkowi odmówić, kiedy wejdzie na boisko, ale częściej przynosi to żółte kartki niż wymierne efekty. Być może przełamie się w meczu z Czarnymi.
Bardzo ciekawy blog i bardzo dobrze się go czyta. Nie ze wszystkimi opiniami Autora się zgadzam, ale dobrze, że taki blog powstał. Traktuję go jako element budowania dobrego klimatu wokół wałbrzyskiej piłki kopanej. Żałuję tylko, że pod względem merytorycznym oficjalna strona Górnika nie prezentuje takiego poziomu. Chodzę, a kiedyś regularnie też jeździłem na mecze Górnika od 30 lat. Dlatego cieszę się z każdej inicjatywy, która promuje wałbrzyski football.
OdpowiedzUsuń