sobota, 27 sierpnia 2011

I po europucharach...

W tym tygodniu zakończyły się eliminacje do fazy grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. Na tym etapie rywalizacji grali dwaj wałbrzyszanie. Tomasz vel Thomas Gruszczyński, luksemburski snajper ze swoim Dudelange rozpoczął pucharową przygodę już w czerwcu w I rundzie kwalifikacyjnej do wielkiej Champions League (dwukrotne 2:0 z FC Santa Coloma - w 1.meczu wszedł w 52', a w drugim zmieniony w 55'). W II rundzie luksemburski klub musiał uznać wyższość słoweńskiego NK Maribor - na wyjeździe 0:2 (12 minut Gruszczyńskiego) i u siebie 1:3 (24 minuty Polaka).
Tomasz Gruszczyński (w dolnym rzędzie pierwszy z lewej) z kolegami z Dudelange 
W następnej rundzie, tyle, że w eliminacjach do Ligi Europejskiej wystartował ze swoim Hearts Adrian Mrowiec. "Serca" z Edynburga nie miały problemu z wyeliminowaniem węgierskiego Paksi SE po 1:1 na wyjeździe, 4:1 u siebie (180 minut Mrowca). W IV rundzie zwanej przez oficjalną witrynę UEFA barażami Hearts musiało uznać wyższość Tottenhamu Hotspurs Londyn. U siebie Mrowiec zaliczył 82 minuty i został z kolegami pokonany aż 0:5. W londyńskim rewanżu honorowe 0:0 i już tylko 18 minut Adriana.
Mrowiec w walce z Tomem Huddlestone'm z Tottenhamu
W Polsce wszyscy byliśmy pod wrażeniem gry i wyniku Legii w Moskwie. Takie nastroje w polskich domach po transmisji były bodaj po zwycięstwie Wisły w Gelsenkirchen nad Schalke 4:1. W naszym regionie śledzono poczynania sensacyjnego wicemistrza kraju Śląska Wrocław. Dolnośląski futbol nie rozpieszczał pucharowo w ostatniej dekadzie. Były występy Zagłębia Lubin, nawet w eliminacjach LM, ale emocji tyle co przysłowiowy kot napłakał. Wielu wałbrzyszan (jak choćby zadeklarowany fan poznańskiej stadionowej atmosfery - bramkarz MKS Szczawno Zdrój Damian Michno) wybierało się dopingować Lecha. Teraz na fali sukcesu ekipy Oresta Lenczyka nie mogło zabraknąć wałbrzyszan przy Oporowskiej. Co prawda brakuje tam piłkarzy z rodowodem wałbrzyskim, ale bliżej na puchary nie zanosi się, żeby spod Chełmca jeździć. Śląsk porwał fanów walką z Dundee, irytował nieskutecznością z Lokomotiwem by odpaść z niedocenianym chyba bukaresztańskim Rapidem. W sumie jedno zwycięstwo i aż 6 pucharowych meczy. Całkiem nieźle.
Jednym z cichych bohaterów moskiewskiej victorii Legii był świdniczanin Janusz Gol. Przed trzema laty nie wierzono, że zrobi karierę w Bełchatowie skąd trafił z Polonii/Sparty. A tam niespodziewanie zadebiutował w kadrze i zapracował na transfer do Legii. Takie uderzenie głową co dało zwycięski nomen omen gol można było zaobserwować kilka dni wcześniej w przegranym meczu ze Śląskiem. Wtedy piłka poleciała obok bramki. Teraz Gol jest bohaterem. Oby nie stał się bohaterem jednego gola, tak jak Domarski czy na lokalną skalę Jarosław Krzyżanowski ze Świebodzic (gol ze słynnym Milanem) lub Sebastian Dudek, który wprowadzając Śląsk w szkockim Dundee powiedział każdej bodaj gazecie o swoich amatorskich początkach w Żarach i pracy w wydziale komunikacji w starostwie.
Miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości będziemy mieli więcej radości z polskich występów w LE. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz