sobota, 28 lutego 2015

Pożegnaliśmy legendę

Dziś na Piaskowej Górze pożegnaliśmy Mariana Szeję. Informację o Jego śmierci nie potrafiłem w jakikolwiek sensowny sposób skomentować,bo uważam Go za LEGENDĘ. Myślę, że żaden artykuł, czy audycja nie jest w stanie oddać tego jakim był znakomitym sportowcem, a przede wszystkim wspaniałym człowiekiem.
Pan Marian ciężką pracą zapracował sobie na wielki szacunek i uznanie, choć wiele lat musiał czekać choćby na złoty medal olimpijski. Wielokrotnie pisałem o złotych czasach Zagłębia Wałbrzych, kiedy wywalczyło medal mistrzostw Polski czy reprezentowało nas w europejskich pucharach. O Panu Marianie wspominałem również przy okazji meczów eliminacyjnego do EURO. Również wspomniałem o filmowym epizodzie Pana Mariana, o którym dowiedziałem się ze znakomitego wywiadu rzeki ze strony Zagłębia Wałbrzych. Piotr Zdanowski - były piłkarz Thoreza i nie tylko zrobił kawał dobrej roboty.O tym pisał nie tylko wałbrzyszek, ale przedruk znalazł się również w Tygodniku Kibica. Ostatnio portal weszlo.com przypomniał wywiad z Panem Marianem sprzed 3 lat autorstwa Tomasza Kwaśniaka.
Szeja urodził się w Siemianowicach Śląskich 20.08.1941 r., a przygodę ze skórzaną piłkę zaczął w Kędzierzynie Koźlu w miejscowej Unii na pozycji bramkarza. Ówczesny trzecioligowiec dał mu szansę debiutu w zespole seniorów już w wieku 14 lat! Znakomity refleks, jak sam wspominał zawdzięczał grze w hokeja. Od stycznia 1961 był piłkarzem Thoreza Wałbrzych. Z nim wywalczył awans do drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy. Po 4 latach, w 1965, jako gracz drugoligowego Thoreza dostąpił zaszczytu gry w reprezentacji Polski. Wówczas nie było tylu spotkań kadry co obecnie, konkurencja była ogromna, a mimo to Szeja jako drugoligowiec zaczął bronić w kadrze.Debiut w Szczecinie przeciwko Finlandii niewiele mógł powiedzieć o jego przydatności. Skandynawowie wówczas stanowili tło dla reprezentacji pokroju Polski, Zresztą wynik 7:0 mówi sam za siebie. W następnym roku wystąpił przeciwko Anglii, która za kilka miesięcy sięgnie po tytuł mistrza świata. To Pan Marian, a nie Jan Tomaszewski, był pierwszym co zatrzymał Anglię. Na stadionie Evertonu w Liverpoolu Polska osiągnęła cenny remis 1:1, który przez lata był niedoceniany i niezbyt pamiętany, zwłaszcza po Wembley'73.
Sam Szeja wspomina o trzech spotkaniach, które obecnie mogłyby stanowić znakomitą kompilację do bramkarskiego video-CV. Oprócz spotkania z Anglią to były spotkania w Hamburgu z Niemcami (0:0) i Brazylią na słynnej Maracanie (1:2). W czerwcu 1966 Pan Marian, piłkarz drugoligowego (!!!) Górnika Thorez Wałbrzych miał na swoim koncie 3 spotkania - oprócz wspomnianych meczów z Finlandią i Anglią, w międzyczasie zaliczył remis w Chorzowie z Węgrami (1:1). 08.06. na słynnej Maracanie, aktualni wciąż mistrzowie świata zagrali z Polską, goszczącą wówczas na południowoamerykańskim tournee. Do przerwy, ponad sto tysięcy ludzi oglądało dwa gole autorstwa Silvy i Garrinchy. Po przerwie Polacy prowadzeni przez Antoniego Brzeżańczyka, z którym Szeja spotka się później w Zagłębiu Wałbrzych, zmniejszają rozmiary przegranej do 1:2 po golu Jana Liberdy. W reprezentacji Canarinhos grały wtedy takie sławy jak Pele, Djalma Santos czy Jarzinho. Wałbrzyskiego bramkarzowi udało się ich zatrzymać i zebrał bardzo pochlebne recenzje.
W lipcu 1966 zagrał ponownie na Stadionie Śląskim w Chorzowie z Anglią (0:1) i chyba się nie spodziewał, że na występ nr 6 w kadrze będzie czekał aż 5 lat. W międzyczasie wałbrzyszanie awansowali do pierwszej ligi. W niej Był niezastąpiony:
1968/69 - 23 mecze (na 26 możliwe do rozegrania) - zastępowany przez Musialika i Kobiałko.
1969/70 - 21 mecze (26) - zmiennikiem Tadeusz Kobiałko
1970/71 - 24 mecze (26) - zmiennikiem Jan Matysek
1971/72 - 26 mecze (26) - jedynie w spotkaniu z Odrą Opole z powodu kontuzji w 80' zmienił go Matysek
1972/73 - 24 mecze (22 w pełnym wymiarze/26) - zmiennikiem Jan Matysek
1973/74 - 9 meczów (30) - Marian Szeja bronił tylko jesienią, w spadkowym sezonie oprócz niego wałbrzyskiej bramki bronili Matysek, Kostrzewa, Madeja.
W międzyczasie była przygoda w Pucharze UEFA. Po zajęciu 3.miejsca w 1.lidze w I rundzie los przydzielił zielono-czarnym czechosłowackie Teplice (1:0,3:2). W II rundzie przyszło się zmierzyć z rumuńskim UT Arad (1:1,1:2 po dogrywce) i niezbyt wspominał dobrze Pan Marian rewanż, bowiem bramka ze 115 minuty obciąża jego konto. Paradoksalnie po tym spotkaniu otrzymał on powołanie do kadry prowadzonej już przez Kazimierza Górskiego.
W listopadzie 1971 Polska grała z RFN w Hamburgu w eliminacjach ME. W pierwszym meczu w Warszawie psy wieszano na nieopierzonym Tomaszewskim i sięgnięto więc po doświadczonego Szeję, który nie dał się pokonać ani słynnemu Gerdowi Muellerowi, ani innemu z niemniej sławnych partnerów, którzy za kilka miesięcy sięgną po prymat na Starym Kontynencie!
Eliminacje zakończył meczem z Turcją (0:1 w Izmirze), a potem czekała go przygoda olimpijska.
Polska 1972 - Marian Szeja w górnym rzędzie drugi od prawej
W eliminacjach do IO zagrał jedynie w meczu w Gijon z Hiszpanią (2:0), gdzie zebrał doskonałe recenzje, ale później, aż do monachijskiego finału nie dane mu było wystąpić. Numerem 1 pozostawał Hubert Kostka. Wiele gorzkich słów mógł wypowiedzieć na temat postępowania wobec rywalizacji w bramce Pan Marian. Zarówno na olimpiadzie, jak i w późniejszych czasach śmiało można było powiedzieć, że Szeja nie należał do faworytów Kazimierza Górskiego. Niektórzy nie byli tak taktowni jak Szeja (patrz przypadek Andrzeja Jarosika) i szybko wylecieli z kadry. Wałbrzyski bramkarz, jak na sportowca przystało, robił swoje, nie narzekał, ale medal za sukces w Monachium otrzymał dopiero w ... 2007 roku. Dlaczego? Po prostu złotych krążków wybitych zostało za mało. Ledwie 13, a dla rezerwowych PKOl nie dokupił. Wśród pechowców znalazł się m.in. grający w finale Szymczak, który po zejściu do szatni musiał oddać swój medal kontuzjowanemu we wcześniejszym meczu Szymanowskiemu.
Mimo, że karierę zakończył Kostka to Marian Szeja nie został podstawowym bramkarzem kadry. Owszem był powoływany na mecze eliminacyjne, ale na boisko wybiegał tylko na mecze towarzyskie. Oto wykaz pozostałych spotkań w pierwszej reprezentacji Polski:
w 1972:
nr 8 Poznań Szwajcaria 0:0
1973:
nr 9 Łódź USA 4:0
nr 10 Wrocław Irlandia 2:0
nr 11 Toronto Kanada 3:1
nr 12 Chicago USA 1:0
nr 13 Los Angeles Meksyk 1:0
nr 14 San Francisco USA 4:0
nr 15 New Britain USA 0:1.
W 15 spotkaniach z białym orłem na piersiach Pan Marian puścił zaledwie 6 bramek. Na tournee w lecie po Ameryce Północnej zakończył reprezentacyjną karierę, w niezbyt szczęśliwej atmosferze, bowiem o wiele gorzej prezentował się jego zmiennik Jan Tomaszewski - wówczas wyraźnie faworyzowany przez Górskiego.
Sporo się też mówiło o Panie Marianie w kontekście złamania nogi Jackowi Gmochowi w towarzyskim meczu kadry z reprezentacją wybraną przez czytelników Ekspresu Wieczornego.
Późną jesienią'73 dzięki Bernardowi Blautowi wyjeżdża do francuskiego FC Metz, gdzie w sezonie 73/74 rozgrywa tylko 5 spotkań, by latem 1974 przejść do beniaminka 2.ligi francuskiej AJA Auxerre.
Polski bramkarz zapracował na miano legendy francuskiego klubu. W sezonie 1978/79 nikomu nieznany klub z Burgundii grający w drugiej lidze francuskiej doszedł aż do finału Pucharu Francji. Przeciwnikiem był FC Nantes, z wieloma reprezentantami kraju. Po 90 minutach sensacyjny remis 1:1, ale w dogrywce faworyzowani piłkarze Nantes strzelają 3 bramki i ostatecznie sięgają po trofeum.
AJA Auxerre z 1979- Marian Szeja w górnym rzędzie 
pierwszy z lewej, a pierwszy z prawej w dolnym rzędzie
Józef Klose ojciec Miroslava
Sezon 1979/80 był ostatnim Pana Mariana we Francji i jako czynnego piłkarza. AJA Auxerre wygrywa drugą ligę i awansuje do pierwszej ligi, gdzie przez lata wypracuje sobie dobrą markę, zagra w europejskich pucharach, z Ligą Mistrzów na czele.  Maryan był namawiany na grę, ale nie zgodził się kończąc karierę. Etap w Auxerre zakończył liczbą 274 występów w latach 1974-80.
Szeja przetarł polski szlak do burgundzkiego klubu, bowiem po tak znakomitym człowieku AJA zaczął regularnie sięgać po piłkarzy z kraju znad Wisły. Od Szłykowicza, Klose, poprzez Szarmacha, Janasa czy Włodarczyka po Ireneusza Jelenia.
Po powrocie do kraju Marian Szeja nie zerwał kontaktu z francuskim klubem, regularnie jeździł na tradycyjne spotkania, jak i również tamtejszym koneksjom zawdzięcza brak amputacji nogi.
W latach 80-tych i 90-tych ubiegłego stulecia Pan Marian został szkoleniowcem. Był szkoleniowcem bramkarzy w Auxerre, gdzie jego podopiecznym był m.in.kadrowicz Bruno Martini. W kraju, oprócz wielokrotnie wspominanej jazdy na taksówce, również zajmował się trenowaniem. Prowadził m.in. Granit Borów, który swego czasu mógł sobie pozwolić na zatrudnienie olimpijczyka, bo sponsorowany był przez zakłady kamieniarskie, Victorię Świebodzice i wreszcie Zagłębie Wałbrzych i KP Wałbrzych.
Marian Szeja jako trener KP Wałbrzych w sezonie 1993/94
Niestety, był to okres zmierzchu wałbrzyskiej piłki. Brakowało pieniędzy, atmosfery, coraz biedniejsze miasto nie było zainteresowane wspieraniem futbolu, nie pomogła fuzja ligowców.
Pan Marian coraz rzadziej widywany był na ligowych meczach, ale nie opuszczał imprez okolicznościowych, których autorami było nie tylko miasto, ale i grupa zapaleńców spod zielono-czarnego herbu Zagłębia. Mimo upływających lat kibice wciąż mogli liczyć na autograf, kilka wspomnień, ciekawostek z przeszłości. Dotyczy to nie tylko imprez sportowych, ale akcji typu "Osobowość z pasją".
Ostatnie miesiące to zmaganie z chorobą. Przyjaciele Pana Mariana, sympatycy Zagłębia Wałbrzych mieli się spotkać w piątek na mszy świętej w intencji powrotu do zdrowia. Niestety, nie doczekali.
Wiadomość o śmierci wałbrzyskiego mistrza olimpijskiego obiegła wszystkie media, nie tylko internetowe. O odejściu Pana Mariana mogliśmy przeczytać na pasku tvn24, w dziennikach sportowych kondolencje złożył Polski Związek Piłki Nożnej oraz Polski Komitet Olimpijski. Spotkania T-Mobile Ekstraklasy poprzedziła minuta ciszy.

piątek, 27 lutego 2015

Jest książka o Henryku Kempnym

W tych smutnych dla wałbrzyskiego futbolu chwilach na pewno nie jednemu z sympatyków piłki nożnej przyszła myśl o upamiętnieniu śp. Mariana Szei. Sposobów na uświetnienie legendy jest mnóstwo, a przykładów nie musimy szukać za granicą. Ernest Pol (Pohl) ma swój stadion w Zabrzu, Jan Banaś doczeka się niebawem ekranizacji swego życia, Henryk Reyman ma z kolei nie tylko swoją ulicę, ale i pomnik, jak i figuruje w nazwie stadionu w Krakowie. Zapewne niebawem doczekamy się inicjatywy w sprawie upamiętnienia najlepszego piłkarza w historii Wałbrzycha.
Tymczasem swojej biografii doczekał się były piłkarz i trener Górnika Wałbrzych Henryk Kempny.  24 stycznia pan Henryk, który urodził się jako Helmut w Beuthen (dzisiejszy Bytom), obchodził 81 urodziny. Niewysoki napastnik grał w Polonii Bytom, Legii Warszawa, w barwach których 4-krotnie sięgnął po tytuł mistrza Polski, raz Puchar Polski i dwukrotnie po tytuł króla strzelców. Zagrał również 16 razy w reprezentacji Polski (6 goli), w tym w słynnym meczu z ZSRR (2:1) w 1957 na Stadionie Śląskim. Pod koniec swojej bogatej kariery w latach 1963-67 grał w wałbrzyskim Górniku, gdzie jego bilans przedstawiał się następująco:
1963/64 - 6.miejsce - 6 goli
1964/65 - 12.miejsce - 10 goli
1965/66 - 5.miejsce - 13 goli.
1966/67 - 3.miejsce - 11 goli.
Co ciekawe, tylko w ostatnim sezonie był najskuteczniejszym strzelcem zespołu, bo wcześniej więcej od niego goli strzelał Jerzy Swoboda. W klasyfikacji wszechczasów jeśli chodzi o strzelców bramek dla Górnika Wałbrzych na zapleczu ekstraklasy te 40 bramek Kempnemu daje trzecie miejsce za Leszkiem Kosowskim i wspomnianym Swobodą. Karierę piłkarską zakończył w Czeladzi, a później zajął się trenerką. Oczywiście szkolił głównie śląskie zespoły (Polonia Bytom, CKS Czeladź, AKS Niwka), ale również zawędrował na ławkę trenerską Górnika Wałbrzych. W sezonie 1987/88 przejął ekstraklasowy zespół nieco rozbity personalnie, bo bez Warzychy, Kowalika, ale odmłodzony Górnik niespodziewanie w barażach o utrzymanie okazał się lepszy od faworyzowanego Zagłębia Lubin. Gorzej poszło jesienią 1988 kiedy to wałbrzyszanie zajmowali spadkową lokatę i zarząd klubu pożegnał się z Henrykiem Kempnym zastępując go Ryszardem Mordakiem.
Henryk Kempny podczas promocji książki
O bohaterze sprzed półwiecza czasem sobie przypominają dziennikarze, ale wciąż pamiętany jest w rodzinnym Bytomiu. Tam systematycznie w formie książkowej przypominane są legendy nie tylko miejscowej Polonii, ale polskiego futbolu. Po Edwardzie Szymkowiaku, Kazimierzu Trampiszu przyszła kolej właśnie na Kempnego. 24 lutego w Biurze Promocji Bytomia miała miejsce promocja biografii znakomitego snajpera. Autorem książki jest Bartosz Błasiak - znany w bytomskim środowisku dziennikarz współpracujący m.in. z katowickim Sportem. Sponsorem publikacji są m.in. niemieccy kibice Polonii, a do nabycia jest za okazyjne 15 złotych.
Z okazji promocji książki polecam również artykuł śląskiego dziennikarza Pawła Czado nt. Henryka Kempnego.

czwartek, 26 lutego 2015

Odszedł Marian Szeja

To najsmutniejsza wiadomość tego roku.
25.02.2015 r. odszedł Marian Szeja.
Legenda.


niedziela, 22 lutego 2015

Głogowska zapowiedź ciekawych transferów?

Sobotni sparing Chrobrego Głogów z Górnikiem Wałbrzych na pewno wywołał wspomnienia wśród kibiców obu drużyn. W nie tak odległej przeszłości dolnośląskie derby elektryzowały kibiców obu drużyn i miały niebagatelne znaczenie dla układu trzeciej czy drugiej ligi. Ba, zaledwie 12 miesięcy temu taki mecz byłby prawdziwym hitem zimowych przygotowań drugiej ligi, bowiem naprzeciw siebie stanąłby lider i wicelider, czyli główni faworyci do awansu na zaplecze ekstraklasy. Jak się potoczyły losy obu drużyn w 2014 roku ? Głogowianie bez problemu wywalczyli promocję do pierwszej ligi, gdzie po początkowym falstarcie, zanotowali serie ze zdobyczą punktową i są uznawani za jeden z ciekawiej prezentujących się w tej klasie rozgrywkowej zespołów. Trener Ireneusz Mamrot zimą pożegnał aż ośmiu zawodników, wśród których znalazł się Rafał Figiel - aktualnie reprezentujący Górnika Wałbrzych. Na pewno hitem było przejście Karola Danielaka do Pogoni Szczecin, gdzie były gracz Jaroty Jarocin już zadebiutował w ekstraklasie. Nowymi twarzami zostali gracze rozpoznawalni w piłkarskim światku: Byrtka pamięta się z udanych meczów w Rakowie, Zając to najskuteczniejszy gracz ostatniej edycji mistrzostw Polski juniorów, a bramkarz Prus grał swego czasu w Holandii. Furorę robi duet zza wschodniej granicy: Hirskyj - Hudyma, który zdaniem obserwatorów ma zawojować wiosenną pierwszą ligę. Naprzeciw gospodarzom stanęła wielka niewiadoma pod względem kadrowym, czyli Górnik Wałbrzych, który w przeciwieństwie do Chrobrego, ani wiosny, ani jesieni nie zaliczy do udanych, a wręcz przeciwnie. W środę oba zespoły sparowały z GKS Katowice - głogowianie ograli mocniejszy skład Gieksy w stosunku aż 3:0, a wałbrzyszanie wymęczyli 2:1 z drugim składem. Faworytem byli popularni pomarańczowo - czarni, którzy zresztą objęli prowadzenie po uderzeniu najskuteczniejszego w sparingach Mateusza Zająca. Zresztą w wypowiedziach trenera Mamrota płynął jednoznaczny przekaz, że inny wynik niż zwycięstwo jego piłkarzy będzie rozczarowaniem. Po przerwie goście wyrównali za sprawą dokładnego zagrania Rafała Figla i sprytnego dostawienia nogi przez Michała Oświęcimkę, który jedyną ligową bramkę dla Górnika strzelił w ... Głogowie! Cimek zapewne żałuje, że tak rzadko dane mu jest występować w tym mieście.
Oczywiście nie można przeceniać tego remisu, choć na pewno sukcesem jest odrobienie strat i solidna postawa z wyżej notowanym przeciwnikiem. Wizyta w Głogowie to również wreszcie poznanie nazwisk sprawdzanych piłkarzy przez Jerzego Cyraka. I tutaj spotkała miła niespodzianka fanów bialo-niebieskich, bo w końcu nie były to anonimowe nazwiska z klubów z niższych lig.
Aleksiej Pietrusiewicz
Kwartet nowych graczy zaprezentował się korzystnie i zapewne sztab szkoleniowy wałbrzyszan gdyby mógł podpisałby umowy ze wszystkimi. Ale czy pozwoli na to sytuacja finansowa klubu? Zawodnicy sprawdzani w Głogowie zimą w komplecie mieli szansę, by pokazać się w mocniejszych zespołach. Nie udało im się, ale gra pod Chełmcem może być dla nich znakomitą promocją. Kogo więc próbował Jerzy Cyrak?
Zmiennikiem Kamila Czapli był Ukrainiec urodzony w Rosji Łeonid Musin - potężny dwumetrowy bramkarz, który pokazał, że mógłby nawet posadzić na ławce byłego bramkarza Lecha. Jego CV jest niezwykle bogate, bo od szkółki Spartaka Moskwa, gdzie bronił w przeszłości słynny Rinat Dasajew. Potem grywał w ukraińskich, białoruskich oraz rosyjskich klubach. W przeszłości grywał w reprezentacji młodzieżowej Ukrainy, z którą w 2004 zdobył brązowy medal ME. Ostatnio bronił w trzeciej lidze, a zimą bezskutecznie próbował przekonać do siebie sztab szkoleniowy Korony Kielce.
Tam też spotkał wysokiego napastnika rodem z Białorusi Aleksieja Pietrusiewicza. Aleksiejowi podziękowano w styczniu zarówno w Kielcach jak i w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wychowanek szkółki Dynama Mińsk grywał w juniorach oraz rezerwach najlepszego białoruskiego klubu Bate Borysów. Jesienią siedmiokrotnie wystąpił w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Urodzony w 1996 mierzy 189 cm.
Zdenek Koukal jest najstarszym ze sprawdzanych, bo blisko 31-letnim zawodnikiem. Czeski pomocnik zimą sprawdzany był przez częstochowski Raków i ma w swojej biografii grę w młodzieżówce Czech (2004) oraz grę w europejskich pucharach. Do tego ponad setka występów w ekstraklasie oraz częste zmiany barw klubowych. Nie udało mu się zawojować najlepszego obecnie czeskiego zespołu, czyli Viktorii Pilzno i w ubiegłym roku grał wiosną w drugoligowym Żiżkovie, a jesienią w trzecioligowym FK Dvur Kralove, doskonale znanym wałbrzyszanom mieście z racji ogrodu zoologicznego.
Czwartym do brydża jest Krystian Stolarczyk. Bełchatowianin, który jeszcze wiosną będzie grał jako młodzieżowiec. Dotychczas grywał jedynie w drużynie juniorów, Młodej Ekstraklasie i drużynie rezerw. Kilka razy, w tym tej zimy, brał udział w zajęciach pierwszego zespołu. Na pewno byłby to ciekawy transfer - zwiększyłby rywalizację w defensywie, gdzie jesienią były największe problemy, a poza tym zwiększyłby pole manewru wśród młodzieżowców.
Ten zestaw nazwisk bezsprzecznie był najciekawszym z ... ujawnionych przez wałbrzyski klub.Ten tydzień rozstrzygnie kto wzmocni/uzupełni skład drugoligowca. Być może wzorem minionego tygodnia oprócz zaplanowanego sparingu z Karkonoszami dojdzie do dodatkowego spotkania celem sprawdzenia nowych graczy?

czwartek, 19 lutego 2015

Kto jeszcze zasili drugoligowca?

Inauguracja T-Mobile Ekstraklasy przyniosła niespodziankę w postaci porażki Legii z Jagiellonią 1:3. Białostocki zespół mógł wyżej wygrać, gdyby wykorzystał choćby karnego lub Gruzin wykazał się pod bramką przeciwnika większą dokładnością. Po meczu, w perspektywie meczu pucharowego, więcej mówiło się o dyspozycji mistrza Polski niż o dobrej dyspozycji gości. Zapytany po meczu o opinie Michał Probierz odpowiedział, że dobra dyspozycja to efekt również dobrych przeciwników w czasie zimowych przygotowań. Wyrwane z kontekstu zdanie, suchy wynik z grodziskiego sparingu Górnika z Jagą (0:0) i okaże się, że wałbrzyszanie mogą się czymś w końcu pochwalić. Nic bardziej błędnego. Podobna sytuacja ma się w odniesieniu do starcia podopiecznych Jerzego Cyraka z GKS Katowice, który gości na zgrupowaniu pod Chełmcem. Gieksa zgodnie z oczekiwaniami pierwszy garnitur wystawiła na wcześniejszy mecz z Chrobrym Głogów, a przeciwko wałbrzyszanom wybiegli gracze drugiego planu wzmocnieni piłkarzami rezerw, którzy dojechali do Wałbrzycha. Owszem nazwiska Rudnickiego, Jurkowskiego, Kujawy, Ceglarza, a przede wszystkim Pitrego kojarzą obserwatorzy zmagań pierwszoligowych.
Przemysław Pitry i Adrian Wróblewski
 [foto:Dariusz Gdesz]
Mimo takiego składu katowiczanie przegrali z wałbrzyszanami co w obozie śląskiego zespołu uznane zostało jako porażkę. Cóż,marka Górnika nie jest obecnie wysoko ceniona. Wystarczy spojrzeć na tabelę i przypomnieć sobie ostatnie wyniki meczów z innymi pierwszoligowcami, tymi z Dolnego Śląska.
Na temat gry wałbrzyszan nie można się szerzej rozwijać,bo im bliżej startu rozgrywek to wciąż nie wiadomo jak będzie wyglądać wyjściowa jedenastka. Można się sugerować ustawieniami z ostatnich meczów, że trener Cyrak będzie stawiał na Tomasza Wepę w defensywie co mnie osobiście nie przekonywuje. Więcej w ostatnim czasie występował Mateusz Krzymiński, który jesienią nie błyszczał. Z grona międzynarodowego grona testowanych do wiadomości publicznej wyciekło jedynie nazwisko Jacka Kozy. Pochodzący z Mazowsza (Pelikan Łowicz, Polonia Warszawa) młodzieżowiec ostatnią rundę spędził w trzecioligowych Kątach Wrocławskich. Mimo strzelenia bramki trudno spodziewać się, żeby dał większą jakość niż już obecni w składzie zawodnicy.
Mecz z innym zespołem, który gości na zgrupowaniu przy Ratuszowej, czyli Polonią Środa Wielkopolska, był bardziej przeglądem zespołu juniorów niż testem ligowców. Pewnie, gdyby kibice wiedzieli kogo im przyjdzie w czwartkowe popołudnie, to by darowali sobie oglądanie lania, które sprawili piłkarze z Wielkopolski. Jedynym smaczkiem był dłuższy występ Jeona Jeog-pyoenga, który zresztą wpisał się na listę strzelców. Niektórzy z juniorów zagrali dzień po dniu (Misiak, Surmaj, Tytman), ponownie testowani i to z Brazylii, których nazwisk klub nie ujawnia. Może po latach okaże się, że Wałbrzych miałby swojego Paulinho, który grał swego czasu w ŁKS, a w ubiegłym roku biegał na brazylijskim mundialu? Zagadką z kolei jest szansa gry dla niejakiego Damiana Uszczyka ze Zjednoczonych Żarów. Rocznik 1992, bilans bramek czy asyst raczej nie rzucający na kolana. Skoro nie jest młodzieżowcem, nie został do tej pory zauważony przez inny, lepszy od Żarowa klub, to nagle miałby się stać odkryciem drugiej ligi na miarę Janusza Jelonkowskiego? Dla przypomnienia - w latach 90-tych ubiegłego stulecia Górnik Wałbrzych ściągnął z Kłodzka popularnego Jelonka, który odpłacił się skuteczną grą, po czym przygodę kontynuował m.in. w Bełchatowie czy Gdyni. Ale on przynajmniej strzelał bramki, a czy ktoś słyszał, czytał wcześniej o Uszczyku?
Mimo zapowiedzi trenera Cyraka po sparingu w Lubinie, że nie będzie testował, a zgrywał zespół pod kątem ligi, wciąż nic nie wiemy. Czapla - Cichocki, Wepa - G.Michalak, Figiel - Orłowski. Wokół takiej osi najprawdopodobniej będzie budowana jedenastka na drugoligowe zmagania. Najbliższe spotkanie z Chrobrym powinno być poważnym przetarciem dla Górnika. Grono testowanych nieco się zmniejszyło, ale wciąż nie jest wiadomo kto zasili biało-niebieskich, a wielce prawdopodobne jest, że będzie to obcokrajowiec.

Talenty 2014 wg Piłki Nożnej

Jak co roku tygodnik Piłka Nożna sklasyfikował najlepszych młodych zawodników. Za rok 2014 ocenie podlegali futboliści urodzeni w 1994 roku i młodsi. O tyle ciekawe jest to zestawienie, że być może większość z nich będzie tworzyć kadrę naszej reprezentacji na ME U-23 w 2017 roku.
W ubiegłorocznej klasyfikacji do Jedenastki Talentów 2013 załapał się Igor Łasicki - tym razem zabrakło wałbrzyszan na eksponowanych miejscach. Łasicki w minionym roku grał z SSC Napoli w młodzieżowej Lidze Mistrzów, a w ostatniej kolejce ubiegłego sezonu zadebiutował w Serie A. Kolejnym krokiem w jego rozwoju była decyzja o wypożyczeniu do włoskiego trzecioligowca. Piłka Nożna sklasyfikowała wśród środkowych obrońców na trzecim miejscu. Dwaj najlepsi zostali wybrani do Jedenastki Talentów 2014, a są nimi: Dominik Sadzawicki, który latem zmienił GKS Katowice na Górnik Zabrze oraz młodszy od Łasickiego o rok Jan Bednarek z poznańskiego Lecha.
Wśród utalentowanych lewoskrzydłowych znalazło się również nazwisko Michała Bartkowiaka, choć Piłka Nożna jego przynależność klubową za 2014 roku udokumentowała jedynie w połowie (Śląsk Wrocław). Michał jesień stracił z powodu kontuzji i znalazł się na ósmym miejscu (sklasyfikowano 9). Przed nim byli 1.Dawid Kowancki (Lech), 2. Jakub Łukawski (Zawisza), 3. Mateusz Grzybek (Tychy), 4. Kamil Mazek (Dolcan), 5. Kamil Wojtkowski (Pogoń Szczecin), 6. Łukasz Reinhard (Kluczbork), 7. Robert Bartczak (Legia).
Trzecim wałbrzyskim zawodnikiem zauważonym przez PN jest napastnik Patryk Parol, który w minionym roku bronił barw włoskich Chievo Verona i Novara Calcio. Urodzony w 1996 roku został sklasyfikowany na 12.miejscy wśród napastników, gdzie najlepszymi zostali Arkadiusz Milik (Augsburg/Ajax) i Adam Ryczkowski (Legia).
A oto Jedenastka Talentów 2014 wg dziennikarzy Piłka Nożna:
                                                          Bartłomiej DRĄGOWSKI
                                                                                    (Jagiellonia, 1997)
Tomasz KĘDZIORA   Dominik SADZAWICKI     Jan BEDNAREK  Hubert MATYNIA
(Lech, 1994)                  (GKS/Górnik Zabrze, 1994)                (Lech, 1996)                (Pogoń Szczecin, 1995)
Paweł CIBICKI   Radosław MURAWSKI       Karol LINETTY          Dawid KOWNACKI
(Malmoe, 1994)           (Piast Gliwice, 1994)                         (Lech, 1995)                 (Lech, 1997)
                     Arkadiusz MILIK                      Adam RYCZKOWSKI
                          (Augsburg/Ajax, 1994)                             (Legia, 1997)
A kto oprócz najlepszych mógłby być znany wałbrzyskim kibicom?
Wśród bramkarzy wysoko na drugim miejscu Krystian Rudnicki, który jesienią podbił drugą ligę w barwach MKS Kluczbork. Obronił m.in. rzut karny w spotkaniu z Górnikiem Wałbrzych, a ostatnio wystąpił przy Ratuszowej w barwach GKS Katowice, gdzie wiosną będzie bronił. Z kolei drugi bramkarz z Kluczborka Grzegorz Wnuk został oceniony na 7.miejsce.
Wśród środkowych obrońców na 6.miejscu Jarosław Jach z Zagłębia Lubin, wychowanek Pogoni Pieszyce, na 12. - Kamil Dankowski (1994) potężny obrońca Legionovii, który jesienią w 2.lidze opuścił jeden mecz, akurat w Wałbrzychu.Wśród lewych obrońców - kolejny Kamil Dankowski (1996) tyle, że ze Śląska Wrocław. Wśród prawoskrzydłowych na 8.miejscu Maksymilian Banaszewski (Znicz Pruszków) jeden z najlepszych asystentów drugiej ligi. Ofensywni pomocnicy to dominacja Linettyego, którego PN wybrała Odkryciem Roku, a tuż za nim uplasował się Piotr Zieliński (Udinese/Empoli). Na trzecim miejscu z kolei Martin Kobylański (Werder/Union Berlin) - szkoda, że nie Marcin Kobylański niedawny junior Górnika, a ostatnio gracz Zdroju Jedlina.. Na 10.miejscu Robert Brzęczek z Rakowa. Wśród napastników wyżej od Parola z kolei sklasyfikowani zostali m.in. Krzysztof Piątek (Zagłębie Lubin, 6.miejsce), Adam Żak (Rozwój, 8.miejsce), Jakub Arak (Legia/Zagłębie Sosnowiec, 9.miejsce), Sebastian Musiolik (ROW, 10.miejsce).

poniedziałek, 16 lutego 2015

Paweł Żyra triumfuje w La Mandze, Bartkowiak wrócił do gry

Śląsk Wrocław jest najbardziej zaawansowaną drużyną na Dolnym Śląsku jeśli chodzi o gry o punkty. Po pucharowym meczu z Legią zagrali w lidze z Cracovią, ale póki co w kadrze meczowej próżno szukać nazwiska Michała Bartkowiaka. Wałbrzyski pomocnik wrócił do regularnych treningów, ale dopiero w minioną sobotę pojawił się w meczu innym niż wewnętrzna, treningowa gierka. We Wrocławiu doszło do ciekawego pojedynku rezerw Śląska i Lecha Poznań. Wygrali goście 3:2, którzy prowadzili do przerwy 3:0.  W składach obu drużyn nie zabrakło ligowców, obcokrajowców (Calahorro, Ceesay, Wilusz), a Michał pojawił się na boisku w 60 minucie gry zmieniając Angielskiego. Biorąc pod uwagę, że rezerwy Śląska mają w planach kilka sparingów, więc wejście w odpowiedni rytm Bartkowiak powinno przebiegać bez problemów.
Komplikuje się natomiast sprawa podpisania umowy przez Kamila Mańkowskiego ze Stalą Stalowa Wola. Maniek nie grał w ostatnich sparingach, a Stalą podpisują, bądź blisko związania się są kolejni młodzieżowcy. Jak twierdzi portal echo dnia, kwestia rozbija się o finanse.
Paweł Żyra - wychowanek Górnika w Lubinie
Ostatnie dni z kolei będą długo pamiętane w rodzinie Pawła Żyry. Dla większości wałbrzyskich kibiców jest to postać anonimowa. W drużynach juniorów trenował u Włodzimierza Ciołka i Juliana Drohomireckiego, zauważony na turniejach, gdzie imponował skutecznością, przez skautów Zagłębia Lubin w 2011 roku dołączył do Akademii Piłkarskiej KGHM. Paweł Żyra regularnie powoływany był na zgrupowania kadry juniorów od U-15 do U-17. Zimą tego roku wraz z kilkoma kolegami został zaproszony przez Piotra Stokowca na treningi I zespołu. Zagrał w sparingu przeciwko Podbeskidziu Bielsko - Biała (0:1) zmieniając Aleksandra Kwieka, a później brał udział w meczach z Chrobrym Głogów, Wartą Poznań i Mlada Boleslav. Nie dano mu było wystąpić ani w meczu przeciwko wałbrzyskiemu Górnikowi, ani MKS Kluczbork. Powód? Udział w turnieju kadry U-17 trenowanej przez Roberta Wójcika w hiszpańskiej La Mandze. W pierwszym meczu z Norwegią (3:0) nie pojawił się na boisku, a wystąpił przeciwko Szwecji (4:0), gdzie w przerwie został zmieniony przez Mateusza Ostaszewskiego. Po tych dwóch triumfach oraz korzystnych dla naszej kadry pozostałych rezultatach wiadomo było już przed ostatnim meczem z Danią, przegranym ostatecznie 0:1, że Polska wygra turniej. W tym meczu Paweł również zagrał tylko w pierwszej połowie.

W premierowej pierwszej wiosennej kolejce ekstraklasy gracze z byłego województwa wałbrzyskiego nie mieli zbytnio powodów do radości. Na listę strzelców wpisał się Arkadiusz Piech, który debiutował w barwach GKS Bełchatów.  Miał przy tym sporo szczęścia, bowiem sędzia nie zauważył spalonego przy tej akcji. Gol na niewiele się przydał, bowiem Podbeskidzie wygrało 2:1 i wywiozło komplet punktów z Bełchatowa. Ruch Chorzów ograł Piasta Gliwice 2:0, ale nawet na ławce rezerwowych zabrakło Pawła Oleksego i Miłosza Trojaka. Mógł to być szczególny mecz dla tego pierwszego, który w barwach gliwickiego klubu debiutował w ekstraklasie. W niedzielnym meczu Cracovii ze Śląskiem cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział Kamil Dankowski, a Paweł Zieliński z powodów problemów zdrowotnych nie załapał się do meczowej kadry.
Mateusz Piątkowski, najlepszy snajper nie tylko Jagiellonii, ale i całej ligi, dość niespodziewanie nie znalazł się w meczowej kadrze na mecz z Legią w Warszawie. Nie narzeka na kłopoty zdrowotne, trener Probierz mówił o formie sportowej, choć i tak tajemnicą poliszynela jest niezadowolenie zarządu Jagi z sytuacji Piątkowskiego, któremu kończy się w czerwcu umowa z klubem. Białostocki klub wygrał pewnie przy Łazienkowskiej, zmiennik Mateusza - Patryk Tuszyński, nie zawiódł, więc można spodziewać się ciężkich czasów dla najskuteczniejszego Polaka w T-Mobile Ekstraklasie.