Koniec fazy grupowej i koniec przygody reprezentacji Polski z turniejem EURO 2020. Nastroje podczas turnieju wśród społeczeństwa przypominały rollercoaster. Od zawodu, krytyki, wyśmiewania kadry po porażce ze Słowację, poprzez dumę, radość, nadzieję po remisie z Hiszpanią, po ponowne minorowe nastroje po przegranej ze Szwedami.
Od wielu, wielu lat niczym mantrę pisze się i mówi o tym, że najważniejszy jest pierwszy mecz w turnieju. Życie pokazało, że również w tym roku miało to niebagatelne dla nas znaczenie. Porażka ze Słowacją ograniczyła nam ogromnie możliwości awansu, choć regulamin mistrzostw przewiduje przejście do następnego etapu rywalizacji również z trzeciego miejsca. Przed spotkaniem w Hiszpanii nie było wielu optymistów. Historia spotkań obu reprezentacji, potencjał ekip wskazywał jednoznacznie w roli faworyta gospodarzy. Paolo Sousa ustawić taktycznie polskich piłkarzy ZNAKOMICIE. Uważna gra w obronie, umiejętne przesuwanie oraz groźne kontrataki okazały się wystarczające na PRZECIĘTNIE grającą do tej pory reprezentację La Roja. Od listopadowego zwycięstwa w Sewilli z Niemcami 6:0 krytyka nie opuszcza podopiecznych Luisa Enrique. W Tbilisi Gruzję Hiszpanie pokonują 2:1 po golu Olmo dopiero w 90+2 minucie, mimo wygranej z Kosowem 3:1 wiele uwag do skuteczności Moraty, młodego Pedriego, a na samym turnieju rozczarowujący remis 0:0 ze Szwecją. To nie jest Hiszpania oparta na dominujących w Europie graczach Realu Madryt (na EURO 2020 żadnego kadrowicza w La Roja!) czy FC Barcelony z Xavim, Iniestą, Ramosem, Torresem. Nowe pokolenie, inny styl gry, ale wciąż wierni koncepcji posiadania piłki, gry kombinacyjnej. Ustawienie Polaków znakomicie zafunkcjonowało i nie dało szansy rozwinąć skrzydeł Hiszpanom. A wyznawcy gdybologii uznać mogli, że bliżej wygranej byli biało-czerwoni. Gdyby strzał Świderskiego nie trafił w słupek, lecz wpadł do bramki, gdyby skuteczniej dobijał ten strzał Lewandowski, gdyby Bereszyński zrobił krok w bok to strzelec bramki Alvaro Morata byłby na spalonym. Gdyby… Ale gdyby sędzia Daniele Orsato odgwizdał faul Lewandowskiego tuż przed oddaniem strzału dającego nam wyrównującą bramkę to nie mielibyśmy historycznego remisu.
W kraju zapanował hurra optymizm po sewilskim remisie. A oto jak zagraniczna prasa oceniła Polaków:
Od wielu, wielu lat niczym mantrę pisze się i mówi o tym, że najważniejszy jest pierwszy mecz w turnieju. Życie pokazało, że również w tym roku miało to niebagatelne dla nas znaczenie. Porażka ze Słowacją ograniczyła nam ogromnie możliwości awansu, choć regulamin mistrzostw przewiduje przejście do następnego etapu rywalizacji również z trzeciego miejsca. Przed spotkaniem w Hiszpanii nie było wielu optymistów. Historia spotkań obu reprezentacji, potencjał ekip wskazywał jednoznacznie w roli faworyta gospodarzy. Paolo Sousa ustawić taktycznie polskich piłkarzy ZNAKOMICIE. Uważna gra w obronie, umiejętne przesuwanie oraz groźne kontrataki okazały się wystarczające na PRZECIĘTNIE grającą do tej pory reprezentację La Roja. Od listopadowego zwycięstwa w Sewilli z Niemcami 6:0 krytyka nie opuszcza podopiecznych Luisa Enrique. W Tbilisi Gruzję Hiszpanie pokonują 2:1 po golu Olmo dopiero w 90+2 minucie, mimo wygranej z Kosowem 3:1 wiele uwag do skuteczności Moraty, młodego Pedriego, a na samym turnieju rozczarowujący remis 0:0 ze Szwecją. To nie jest Hiszpania oparta na dominujących w Europie graczach Realu Madryt (na EURO 2020 żadnego kadrowicza w La Roja!) czy FC Barcelony z Xavim, Iniestą, Ramosem, Torresem. Nowe pokolenie, inny styl gry, ale wciąż wierni koncepcji posiadania piłki, gry kombinacyjnej. Ustawienie Polaków znakomicie zafunkcjonowało i nie dało szansy rozwinąć skrzydeł Hiszpanom. A wyznawcy gdybologii uznać mogli, że bliżej wygranej byli biało-czerwoni. Gdyby strzał Świderskiego nie trafił w słupek, lecz wpadł do bramki, gdyby skuteczniej dobijał ten strzał Lewandowski, gdyby Bereszyński zrobił krok w bok to strzelec bramki Alvaro Morata byłby na spalonym. Gdyby… Ale gdyby sędzia Daniele Orsato odgwizdał faul Lewandowskiego tuż przed oddaniem strzału dającego nam wyrównującą bramkę to nie mielibyśmy historycznego remisu.
W kraju zapanował hurra optymizm po sewilskim remisie. A oto jak zagraniczna prasa oceniła Polaków:
Wynik z Hiszpanią miał być punktem zwrotnym w historii obecnej reprezentacji Sousy. Miał być tym, czym był remis na Wembley w 1973 roku, wygrana z Niemcami w Warszawie w 2014 za kadencji Adama Nawałki. Odeszły stare demony, okazało się, że Szczęsny potrafi wybronić poważny mecz na dużej imprezie, Glik wciąż jest skałą w bloku obronnym, gdzie wspierani przez niego młodsi koledzy potrafią uniknąć prostych błędów, Zieliński to nie tylko fenomenalne wyszkolenie techniczne, ale też walka i ogromny przebyty po boisku dystans, a Lewandowski potrafi strzelić bramkę w turnieju i to jednemu z faworytów do ostatecznego sukcesu.
Aby ten mecz na Estadio Olimpico de Sevilla, zwanym też La Cartuja, zapisał się na trwale w historii rodzimego futbolu Polacy musieli wyjść z grupy. Ten jeden punkt z Hiszpanami nie miał być jedynym w turnieju. Przynależność do grupy E spowodowała, że znaliśmy już rozstrzygnięcia w 4 grupach, wiadomo, że prowadząca w tabeli Szwecja nawet w przypadki porażki wyjdzie z grupy, nam to gwarantowało jedynie ich pokonanie. To co wydarzyło się w przeciągu 3 dni, od meczu z Hiszpanią do rywalizacji z podopiecznymi Janne Anderssona pokazało, jak w Polsce traktowana jest piłka nożna. Prawdziwa winda z piekła do nieba, od pośmiewiska do uwielbienia. Nagle okazało się, że ci sami, jakże krytykowani po porażce ze Słowacją piłkarze, są oceniani z dnia na dzień jako potencjalni sprawcy niespodzianki na EURO. Szwecja oceniana jako średniak europejski bez gwiazd pokroju Ibrahimovića czy naszego Lewandowskiego, jedynie z szybkim z Alexandrem Isakiem z San Sebastian, dobrze dryblującym Emilem Forsbergiem z Lipska i ostoją defensywy Manchesteru United Victorem Lindelofem. Czy wyżej można w Europie oceniać od dwóch ostatnich przykładowo Krychowiaka, Klicha, Zielińskiego czy Bednarka z Klichem?
Historia meczów Szwedów z Polakami jest przeciwko nam. Ostatnie spotkanie wygrane o punkty biało-czerwonych? Mundial’74. Przed środowym meczem 7 meczów, 6 wygranych Szwedów przy bramkach 12:2. Ostatnia wygrana w meczu towarzyskim? Gdynia 1991 – kiedy większości kadrowiczów jeszcze nie było na świecie. Mecz na Gazprom Arenie po części mógł przypominać spotkanie kończące kadencję śp. Janusza Wójcika w kadrze – eliminacje do mistrzostw Europy 2000, Szwedzi zapewnili sobie awans prowadzą w grupie, na drugim miejscu Anglia przed Polską z taką samą ilością punktów, z tą różnicą, że Wyspiarze zakończyli rywalizację, a przed biało-czerwonymi mecz w Solnie pod Sztokholmem, gdzie remis dawał nam drugą lokatę i możliwość gry w barażach. Nadzieje na punkt ponad 20 lat temu były większe niż przed spotkaniem w St.Petersburgu, a mimo tego grający o przysłowiową pietruszkę Szwedzi wygrali bezproblemowo 2:0.
Aby ten mecz na Estadio Olimpico de Sevilla, zwanym też La Cartuja, zapisał się na trwale w historii rodzimego futbolu Polacy musieli wyjść z grupy. Ten jeden punkt z Hiszpanami nie miał być jedynym w turnieju. Przynależność do grupy E spowodowała, że znaliśmy już rozstrzygnięcia w 4 grupach, wiadomo, że prowadząca w tabeli Szwecja nawet w przypadki porażki wyjdzie z grupy, nam to gwarantowało jedynie ich pokonanie. To co wydarzyło się w przeciągu 3 dni, od meczu z Hiszpanią do rywalizacji z podopiecznymi Janne Anderssona pokazało, jak w Polsce traktowana jest piłka nożna. Prawdziwa winda z piekła do nieba, od pośmiewiska do uwielbienia. Nagle okazało się, że ci sami, jakże krytykowani po porażce ze Słowacją piłkarze, są oceniani z dnia na dzień jako potencjalni sprawcy niespodzianki na EURO. Szwecja oceniana jako średniak europejski bez gwiazd pokroju Ibrahimovića czy naszego Lewandowskiego, jedynie z szybkim z Alexandrem Isakiem z San Sebastian, dobrze dryblującym Emilem Forsbergiem z Lipska i ostoją defensywy Manchesteru United Victorem Lindelofem. Czy wyżej można w Europie oceniać od dwóch ostatnich przykładowo Krychowiaka, Klicha, Zielińskiego czy Bednarka z Klichem?
Historia meczów Szwedów z Polakami jest przeciwko nam. Ostatnie spotkanie wygrane o punkty biało-czerwonych? Mundial’74. Przed środowym meczem 7 meczów, 6 wygranych Szwedów przy bramkach 12:2. Ostatnia wygrana w meczu towarzyskim? Gdynia 1991 – kiedy większości kadrowiczów jeszcze nie było na świecie. Mecz na Gazprom Arenie po części mógł przypominać spotkanie kończące kadencję śp. Janusza Wójcika w kadrze – eliminacje do mistrzostw Europy 2000, Szwedzi zapewnili sobie awans prowadzą w grupie, na drugim miejscu Anglia przed Polską z taką samą ilością punktów, z tą różnicą, że Wyspiarze zakończyli rywalizację, a przed biało-czerwonymi mecz w Solnie pod Sztokholmem, gdzie remis dawał nam drugą lokatę i możliwość gry w barażach. Nadzieje na punkt ponad 20 lat temu były większe niż przed spotkaniem w St.Petersburgu, a mimo tego grający o przysłowiową pietruszkę Szwedzi wygrali bezproblemowo 2:0.
Szwedzi w tym roku rozegrali, do spotkania z Polską,7 meczów, spośród których wygrali 6 i zremisowali tylko jeden - z Hiszpanią na EURO. Stracili zaledwie jedną bramkę, w towarzyskim meczu z Armenią. Nadzieje polskich kibiców rozwiał tuż na początku meczu as RB Lipsk Emil Forsberg. Po przerwie w końcu na boisku pojawił się klubowy kolega Wojciecha Szczęsnego Dejan Kulusevski, ktory miał współudział w dwóch kolejnych bramkach. W międzyczasie dwa gole zdobył Robert Lewandowski, który był najjaśniejszym punktem Polski w całym turnieju. Gdyby w pierwszej połowie zdobył bramkę w akcji, gdzie dwukrotnie obił poprzeczkę... Gdyby...
Mecz boleśnie obnażył brak formy Puchacza, Jóźwiaka, gorzej zagrali Bereszyński, Klich, beznadziejne wręcz zmiany dali Frankowski z Płachetą. Chociaż odczucie bezstronnych obserwatorów są całkiem odmienne niż krajowych dziennikarzy czy ekspertów. Oto noty za spotkanie ze Szwecją w zagranicznej prasie:
Turniej kończymy ze wstydliwym jednym punktem na koncie. Wprowadzone ustawienie z trzema stoperami nie przyniosło skutku, bowiem nie potrafiliśmy zachować ani razu czystego konta. Do historii turnieju jednak się zapisaliśmy. Wojciech Szczęsny pierwszym bramkarzem z samobójczą bramką, Kacper Kozłowski najmłodszym debiutantem, Grzegorz Krychowiak z największą ilością żółtych kartek po fazie grupowej, Jakub Kwiatkowski pierwszym rzecznikiem prasowym ukaranym żółtą kartką w historii EURO...
Z drugiej strony Robert Lewandowski potwierdził światową klasę, 3 gole, choć powinno być ich więcej, respekt, który budził u Hiszpanów i Szwedów, to jednak za mało, by samotnie pociągnąć zespół ku fazie pucharowej. Piotr Zieliński, regularnie krytykowany za kadrę w kadrze, w końcu pokazywał grę taką jak w błękitnej koszulce SSC Napoli. Poza tym po fazie grupowej, był czołówce zawodników, którzy stworzyli partnerom sytuacje bramkowe:
W innych klasyfikacjach po fazie grupowej również nasi byli wysoko. Lewandowski miał najwięcej szans bramkowych, ale też w czołówce ich zmarnowanych. Wśród czołowych zawodników, którzy wygrali swoje pojedynki znalazł się Kamil Glik:Wiele ciepłych słów napisano pod kątem Kacpra Kozłowskiego, który 16 października osiągnie pełnoletność. W meczu z Hiszpanią, gdzie zaprezentował się bardzo obiecująco, w wieku 17 lat i 246 dni został najmłodszym graczem w historii mistrzostw. Co ciekawe do tej pory legitymuje się zaledwie 24 występami w ekstraklasie, gdzie zdobył jedną bramkę. Ale o Kozłowskim w Europie było już głośno przed rokiem. World Soccer pisał o polskim talencie już w sierpniu 2020, kiedy Kacper za sobą miał zaledwie 32 minuty gry w ekstraklasie w 3 meczach.Polska zaprezentowała się na EURO mocno przeciętnie, jedynie krótkimi fragmentami prezentując grę, na jaką czekali kibice, trenerzy, dziennikarze. Kredyt zaufania dla Paolo Sousy po szwedzkiej porażce szybko się wyczerpał i wypominana jest mu liczba wygranych pod jego wodzą (jedynie 3:0 z Andorą). EURO pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi w kwestii jego pracy - czy warto było się kurczowo trzymać taktyki z 3 stoperami, skoro nie mieliśmy odpowiednich do niej wykonawców, czemu po dorbym meczu ze zdobytą bramką zniknął Karol Linetty, czemu szans nie otrzymali Piątkowski z Kędziorą?
Biorąc pod uwagę jesienne batalie o awans na katarski mundial nikt o zdrowych zmysłach nie zwolni Portugalczyka mimo obowiązującego kontraktu. Wiosenne mecze eliminacyjne, sparingi oraz mistrzowskie udowodniły, że nie możemy być pewni w jakim zestawieniu zobaczymy biało-czerwonych we wrześniowym tryptyku (02.09. Albania, 05.09. San Marino, 08.09. Anglia). Być może niektórzy z uczestników EURO 2020 nie otrzymają powołania na zgrupowanie. Być może wykuruje się Milik, być może Sousa wróci do nazwisk, które niespodziewanie podczas turnieju ominął (Piątkowski), a kto wie, czy nowy sezon nie przyniesie nowych odkryć jak wspomniany wyżej Kozłowski czy Jakub Świerczok.
Martwić może jedynie chaotyczne, niezrozumiałe dla 95% (5% to najbliższe otoczenie) tłumaczenie ustępującego powoli ze stanowiska prezesa PZPN Zbigniewa Bońka. Jego piłkarze nie zawiedli, koncepcja trenera jak najbardziej udana, a przede wszystkim brak odpowiedzi na klasyczne pytanie w takiej sytuacji: jeśli jest tak dobrze, to czemu wyniki były tak złe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz