Górnik Wałbrzych z kolei 12 miesięcy temu przez całą rundę dopiero budował swój zespół zarówno sportowo, jak i organizacyjnie. Wiosną nie dane było mu zagrać i poprawić trochę wstydliwą po jesieni siódmą lokatę. W tym sezonie biało-niebiescy są głównym faworytem rozgrywek, a tuż przed meczem z MKS zespół wzmocnił duet trzecioligowców. Sławomir Orzech i Damian Chajewski to wychowankowie wałbrzyskiego klubu, ostatni sezon spędzili w Polonii-Stali Świdnica, z którą zdobyli awans do 3.ligi oraz Puchar Polski na szczeblu podokręgu Wałbrzych. Co więcej, w bieżącym sezonie zaliczyli występy ligowe w świdnickim zespole: Chajewski 4 mecze, Orzech - 3.
HISTORIA
MKS jest jednym z młodszych klubów występujących w gr. I A klasy. Młodszymi ekipami są Podgórze, Górnik Nowe Miasto, Unia Bogaczowice. Od powstania popularni Mineralni występowali pod nazwami Ogniwo, Altra (1993-99), MKS 1985 (do 30.01.2008). Trenerami w międzyczasie byli trenerzy związani blisko z wałbrzyskimi ligowcami m.in.: Franciszek Molenda, Mirosław Hołda, Zbigniew Górecki, Tadeusz Kobiałko, Eugeniusz Piechocki, Tadeusz Obuchowski, Jan Matysek, Wiesław Walczak, Kamil Jasiński, Andrzej Romańczak,Tomasz Resel, Piotr Borek, Tomasz Poros, czy obecny szkoleniowiec Rafał Siczek - wychowanek Górnika Wałbrzych, jako szkoleniowiec architekt kolejnych awansów Górnika Gorce z B klasy do 4.ligi. Szczawno Zdrój B klasę opuściło po 11 sezonach istnienia. Na kolejny awans trzeba było czekać już 8 sezonów i w 2004 prowadzeni przez Tadeusza Obuchowskiego meldują się w klasie okręgowej. Po kolejnych 4 sezonach przyszedł awans do 4.ligi, gdzie MKS grał przez 3 sezony. Dwa sezony zajął Mineralnym powrót na ten szczebel, który w 2013/14 zakończył się wycofaniem po rundzie jesiennej. Wycofanie spowodowało grę w A klasie - a szybki awans do klasy okręgowej zakończył spadek w 2019 roku. W międzyczasie pięciokrotnie piłkarze z uzdrowiska rywalizowali z Górnikiem. W A klasie 2002/03 przy Ratuszowej Górnik/Zagłębie wygrał 3:2 (0:1) choć już przegrywał 0:2, a sygnał do odrabiania strat bramką dał obecny stoper wałbrzyszan Marcin Smoczyk. W rewanżu w Szczawnie Zdroju goście wygrali 2:0. W 4.lidze (2008/09) na własnym boisku Górnik PWSZ wygrał 1:0 po kontrowersyjnym karnym Przerywacza, a w rewanżu kibice nie oglądali żadnego gola. Wreszcie jesienią na Nowym Mieście padł remis 1:1 po bramkach Adama Niedźwiedzkiego i Tomasza Czechury. W okręgowym Pucharze Polski doszło również do 5 meczów, które były rozgrywane przy ul.Topolowej w Szczawnie - za każdym razem górą byli wałbrzyszanie.
Od dawna kadra MKS jest budowana na byłych wychowankach wałbrzyskich klubów. Obecnie z kadry Rafała Siczka biało-niebieską przeszłością mogą się pochwalić Jakub Borek, Bartłomiej Borkowski, Filip i Radosław Brzezińscy, Wojciech Choiński, Tomasz Czechura, Jakub Jędras, Aleksander Jurkowski, Damian Parzych, Adrian Przybysz, Kamil Słomowicz, Michał Starczukowski, Paweł Szpankowski, Paweł Tobiasz, Mateusz Wtulich. Ale z tego szerokiego grona w I zespole Górnika zadebiutowali jedynie F.Brzeziński, Czechura, Starczukowski i Tobiasz (Jędras grał jedynie w PP). Z kolei w Górniku grą w MKS mogą się pochwalić trener Marcin Domagała oraz Marcin Smoczyk, Oskar Winiarski, Dawid Rosicki, Adam Niedźwiedzki, Marcin Malczewski, Dominik Dudek, a także dochodzący do zdrowia Alan Sowik.
MECZ
Biorąc pod uwagę potencjał, miejsce w tabeli oraz ambicje obu klubów, śmiało można stwierdzić, że był to jeden z najważniejszych meczów dla obu w sezonie. Marcin Domagała miał do dyspozycji Orzecha i Chajewskiego, którzy wystąpili w drugiej linii, pojawił się również Jakacki, nieobecny w ligowej inauguracji z Orłem Witoszów Dolny. Rafał Siczek w bramce postawił na doświadczonego 40-letniego Mariusz Gratkowskiego, który zastąpił Radosława Brzezińskiego, który zawalił dwie bramki w 1.kolejce, gdy MKS wygrał 4:3 w Wiśniowej. Stadion przy ulicy Topolowej w Szczawnie Zdroju wypełnił się w nadkomplecie. Choć po prawdzie w przeszłości, przed modernizacją obiketu potrafiło przyjść więcej kibiców, bowiem wypełniali wówczas przestrzeń za bramką oraz za ławkami rezerwowych, co obecnie nie jest już możliwe. MKS przygotował się pod kątem ochrony sanitarnej (oznaczenie siedzisk, środki dezynfekcji), ale z powodu tylu kibiców raczej nie miało to większego sensu. Już pierwsza akcja gości przynosi bramkę, gdy dośrodkowanie z lewej strony Chajewskiego kończy niefortunnym uderzeniem do własnej bramki Artur Szatkowski. Za chwilę nastąpiła niespodziewana przerwa w grze, gdy wałbrzyska trójka sędziowska z Robertem Grabowskim na czele zorientowała się, że mecz rozpoczęli bez chorągiewek rożnych. Po wznowieniu gry niespodziewanie Mineralni wyrównują. Praktycznie pierwsza składna akcja, strzał kapitana Filipa Brzezińskiego ląduje w siatce bramki Malczewskiego. Górnik przez cały czas przeważał, o ile na lewej stronie Borek nie mógł sobie poradzić z dynamicznym Niedźwiedzkim, to Krawczyka łatwo neutralizował Szatkowski. Niespodziewanie słabo poczynali sobie byli Górnicy w barwach MKS: Starczukowski z Tobiaszem. Gdy wydawało się, że druga bramka dla gości to kwestia czasu niespodziewanie pada gol dla podopiecznych Rafała Siczka. Z prawej strony z rzutu wolnego dośrodkowuje Tomasz „Czesiu” Czechura, a w polu karnym efektowną główką Marcin „Łysy” Łysakowski pokonuje niepewnie interweniującego Malczewskiego. Po bramce obraz gry nie zmienił się, wciąż Górnik miał przewagę, ale ani strzały z dystansu Chajewskiego czy próby kombinacyjnych akcji nie przynosiły efektu. Wreszcie tuż przed przerwą w starciu z Szatkowskim pada Krawczyk i sędzia dyktuje jedenastkę, którą na bramkę zamienia kapitan gości Mateusz Sobiesierski.
W przerwie obaj trenerzy zmienili swoich bocznych obrońców – Jakub Borek nie radził sobie z szybkim Niedźwiedzkim, a poza tym miał już na koncie żółtą kartkę, a w zespole gości Radosław Marciniak nie dawał odpowiedniego wsparcia wspomnianemu Niedźwiedzkiemu. Od początku drugiej odsłony wałbrzyszanie ruszyli do ataku i praktycznie po 7 minutach było po meczu. Najpierw Sobiesierski po dośrodkowaniu z lewej strony uprzedził Choińskiego i strzałem przy słupku wyprowadził lidera na prowadzenie, a chwilę później ładną akcję celnym strzałem kończy Jakacki. Biało-niebiescy nie zwalniali tempa i co chwilę dochodziło do sytuacji bramkowych, w których szczęśliwie interweniował Mariusz Gratkowski, który część tych sytuacji sam prokurował. Chajewski, Jakacki, Niedźwiedzki, Siwiński mogli, a dokładniej powinni wpisać się na listę strzelców. Z jednej strony cieszyła kibiców Górnika łatwość dochodzenia do sytuacji strzeleckiej, ale już skuteczność musiała irytować. Goście ograniczyli się do przerywania akcji, a jedyne realne zagrożenie stanowiły stałe fragmenty gry wykonywane przez Czechurę. Niezbyt pewna dyspozycja Malczewskiego na własnym polu karnym spowodowała, że zakotłowało się i poprzeczka uratowała lidera przed stratą
bramki. W 80 minucie Dominik Dudek traci piłkę na rzecz Łysakowskiego i musi ratować się faulem - jedynie żółta kartka dla obrońcy Górnika wzbudziła uzasadnione pretensje miejscowych. Popularny Łysy miał co prawda około 25-30 metrów do bramki Malczewskiego, ale i sporo czasu by móc samotnie rozstrzygnąć akcję na swoją korzyść. Nie jeden arbiter miałby odwagę ukarać Dudka wykluczeniem, ale sędzia Grabowski wolał temperować kartkami ... trenerów obu zespołów, którzy mieli nie tylko uzasadnione pretencje, które artykułowali w akceptowalny podczas zdecydowanej większości meczów sposób.
Damian Chajewski - tydzień wcześniej mecz w 3.lidze w Żmigrodzie, a w sobotę w A klasie. Na ziemi cichy bohater MKS Mariusz "Jolka" Gratkowski. [foto:walbrzyszek.com] |
Pod koniec meczu niespodziewanie Jarosław Maliszewski, zmiennik w ekipie Mineralnych wcisnął przy słupku piłkę i zrobiło się 3:4. Z meczu, w którym Górnik miał przewagę, powinien wręcz rozgromić przeciwnika, zwłaszcza w II połowie zrobiło się minimalne prowadzenie, które można nawet w przypadkowy sposób stracić. Tak się jednak nie stało, bowiem mimo przedłużenia meczu o 4 minuty MKS nie był w stanie stworzyć sytuacji do oddania strzału. Biało-niebiescy wygrali 4:3, ale ... Przed trenerem Domagałą teraz zadanie, by uświadomić podopiecznym jak łatwo można stracić to, co się wypracowało podczas meczu. Wynik nie oddaje tego co się działo na boisku - kibic czytający jedynie wynik i suche cyfry może stwierdzić, że był to mecz wyrównany, ze zwrotami akcji, a tak naprawdę Górnik POWINIEN mecz zamknąć długo przed końcowym gwizdkiem prowadząc 4-7 bramkami.
Mimo prawdziwego tłumu kibiców wymieszanych ze sobą szczawieńskich i wałbrzyskich na trybunach była atmosfera prawdziwego piłkarskiego święta. Na obiekcie przy Topolowej przydałoby się nagłośnienie czy tablica wyników, która przydałaby się, zwłaszcza przy okazji takiego meczu, na którym widoczni byli miejscowi radni.
Po wygranej Górnik utrzymał pozycję lidera, choć dzieli ją z beniaminkiem Zielonymi Mokrzeszów, który rozniósł Orła Witoszów Dolny 8:1. Teraz przed wałbrzyszanami mecz z Sudetami Dziećmorowice, którzy po wysokich porażkach w lidze (1:7 w Walimiu) i Pucharze Polski (2:6 z Gromem Witków) ograli LKS Wiśniowa 4:1 po 4 trafieniach nieocenionego Piotra Osieckiego. Górnika zapewne zmobilizuje przypomnienie ostatniego meczu pomiędzy tymi zespołami - 12 miesięcy temu, inauguracja sezonu 2019/20 i zebrany na prędko zespół złożony głównie z juniorów, po wycofaniu się seniorów z 4.ligi został w Dziećmorowicach rozjechany 7:1, co do dziś jest najwyższą przegraną wałbrzyszan na tym szczeblu rozgrywek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz