Wrocław, dawny obiekt Śląska przy ul. Skarbowców |
Śląsk II w minionym sezonie zachował ligowy byt bez większych problemów, podobnie jak w bieżącym sezonie nie korzysta w większej ilości z zawodników bezpośredniego zaplecza I zespołu. Pod koniec sierpnia trener Arkadiusz Bator do gry posłał ekstraklasowców w osobach Kamenara, Zielińskiego, Dankowskiego, Gosztonyia, Madeja czy Bilińskiego i od razu było o samym meczu głośno w całej piłkarskiej Polsce. Rzadko zdarza się bowiem roztrwonić czterobramkową przewagę - Ślęza po 34 minutach przegrywała 0:4, by ostatecznie ograć przy Oporowskiej gospodarzy 5:4! Wrocławianie, obok Lechii Dzierżoniów, Unii Turza Śląska i rezerw Miedzi należą do wąskiego grona trzecioligowych drużyn, które pożegnały się z grą w okręgowych pucharach, choć rozpoczęli od rekordowego 22:0 z Augustynem Wrocław grającego w C klasie to musieli uznać wyższość Zachodu Sobótka (klasa okręgowa) 1:3. Seria sześciu meczów bez porażki pozwoliła opuścić nie tylko ostatnią lokatę 3.ligi wrocławianom, ale i strefę spadkową. Została ona przerwana niespodziewanie w ubiegłym tygodniu w Zielonej Górze (0:1 po golu samobójczym). W Wałbrzychu obawiano się meczu we Wrocławiu ze względu na przerwę w rozgrywkach ekstraklasy z powodu meczów kadry. Obawy rozwiał Mariusz Rumak, trener I zespołu, który tym razem nie delegował żadnych zawodników, bowiem 4 godziny przed meczem rezerw jego piłkarze sparowali z Zagłębiem Sosnowiec. Przeciwko Górnikowi wybiegli zawodnicy z roczników 1995-1999 plus bramkarz Budzyński (1992) i podpora defensywy rezerw Adrian Repski (1994). Wałbrzyszanie po raz kolejny wystąpili w osłabieniu - do absencji Krzymińskiego i Jarosińskiego kibice zdążyli się przyzwyczaić, tym razem kartki wyeliminowały starszego z braci Michalaków. Wrócił natomiast Marcin Morawski, którego obecność na murawie w bieżącym sezonie jest trudna do przecenienia. Jednym z głównych filarów drużyny, pchający górniczy wózek do przodu jest Dariusz Michalak, z którego więcej korzyści w ofensywie jest od nominalnych napastników czy pomocników. Tradycyjnie goście mieli problem ze skonstruowaniem podbramkowej sytuacji, zagrożenie było głównie po stałych fragmentach gry. Miejscowi mogli postraszyć w składzie Mariuszem Idzikiem, który pojawia się już na boiskach ekstraklasy, a w ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin miał współudział przy zwycięskim golu. On wraz z Maciejem Pałaszewskim w tym roku trenowali w juniorskich reprezentacjach Polski, ale w sobotnim meczu nie robili różnicy.
Po przerwie, gdy Marcin Gawlik wyleciał z boiska za nadmiar żółtych kartek, wydawało się, że gospodarze będą bardziej zdecydowani w ataku. Do przerwy oni częściej operowali piłką, próbowali strzelać, ale grając w przewadze paradoksalnie zabrakło im pomysłu, jakby spodziewali się, że sytuacje bramkowe same się stworzą. Im bliżej końca meczu tym bardziej nie było widać przewagi liczebnej gospodarzy. Tuż przed końcem padł gol zwycięski dla wałbrzyszan. Tak jak w 1985 roku na tym stadionie Włodzimierz Ciołek czy wspomniany Zawalniak w 1998, tym razem Dariusz Michalak pokonał bramkarza Śląska. Brawa należą się wałbrzyszanom, że grając w osłabieniu nie poprzestali na obronie własnej bramki, ale wciąż grali konsekwentnie swoje co zaowocowało niespodziewanym bądź co bądź zwycięstwem. Co ciekawe w bieżącym sezonie, gdzie Górnik przegrał połowę z 16 dotychczasowych ligowych spotkań 3 kończył w osłabieniu i za każdym razem ... nie przegrał. Ba, dwa z trzech zwycięskich meczów odniesione były grając 10 na 11.
Dzięki trzem punktom oraz porażkom domowym Olimpii i Lechii odskoczyli od dna tabeli, a na zakończenie tegorocznego ligowego grania przyjdzie podopiecznym Roberta Bubnowicza zagrać z wiceliderem Ruchem Zdzieszowice
Najciekawsze sytuacje można zobaczyć w reportażu SW SPORT TV:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz